piątek, 9 maja 2014

# 91 Zayn cz. 5

Z dedykacją dla Lawendy 12 (w poprzedniej części zapomniałam, wybacz)

Gdy auto stanęło, przyłapałam się na lekkim zamyśleniu. Ocknęło mnie trzaśnięcie drzwiami i również chciałam wysiąść, ale nie mogłam, drzwi były zablokowane. Już chciałam się z nimi siłować, gdy nagle otworzył je Zayn. Wywróciłam oczami i wysiadłam, nie przyjmując jego oferowanej pomocy.
-Więc.. Gdzie idziemy?- zapytałam rozglądając się.
-Może do mojego klubu? Jest niedaleko- nacisnął jeden guzik na kluczyku, a jego czarne lamborghini zaświeciło światełkami, szybko tracąc blask.
-Nie chcę iść do twojego klubu.. - wywróciłam oczami kolejny raz i westchnęłam.- Tam jest chyba jakiś bar..
Wzruszył ramionami i czekał, aż się ruszę. Zaczęłam iść w stronę budynku, a gdy byliśmy już bliżej przyjrzałam mu się. Normalny, dość stary budyneczek, u którego na dole mieścił się całodobowy bar, a jasne neonowe lampki, aż biły po oczach. Otworzyłam sobie drzwi, a Zayn widząc to, przytrzymał je i puścił mnie przodem. Jaki z niego pieprzony dżentelmen.
Weszłam do środka, od razu ściągając na siebie wzrok osób siedzących w środku. Wybrałam stolik przy oknie i usiadłam na drewnianym krześle. Mój towarzysz klepnął naprzeciwko mnie, a kelnerka, o ciemnych włosach, szybko do nas podeszła. Podała nam dwie, dość już stare karty i wróciła na swoje miejsce za ladą, po drodze zabierając z jednego stolika dwa kufle po piwie. Przejechałam wzrokiem po literach i wybrałam zwykłą sałatkę grecką. Byłam po prostu głodna. Po krótkiej ciszy podeszła do nas kelnerka z notesem i długopisem i przyjęła nasze zamówienie.
-Wiesz już o co ci chodzi?- zapytałam, chyba wyrywając go z głębokiej zadymy.
-Powiedziałem ci już chyba wszystko, nie sądzisz?- zakpił, siadając wygodniej na krześle.
-Sam nie wiesz, czego chcesz- westchnęłam i spojrzałam na ulicę.
-Słuchaj.. To jest dziwne, ale coś mnie do ciebie ciągnie i nie potrafię powiedzieć co. Wtedy, jeszcze w Milton, wydawałaś mi się jakaś inna, niż wszyscy. W dobrym znaczeniu tego słowa..- przerwał, bo kelnerka przyniosła nasze zamówienie, a gdy odeszła kontynuował.- Wiesz, w moim życiu nie ma wielu prawdziwych przyjaciół. Pewnie połowa moich współpracowników nie zawahałaby się przed zabiciem mnie i wskoczeniem na moje miejsce. Nie dziwię się, bo jestem dla nich wredny i rzadko kończy się tylko na upomnieniu, ale muszę tak robić.. To co widziałaś, wczorajszej nocy, było normalne i zdarza się prawie codziennie. Najczęściej to moi ochroniarze zajmują się tą stroną, ale tamten gościu za bardzo mnie wkurzył. Gdyby okazał skruchę.. Może to wszystko nie miałoby miejsca- spojrzał na swoje splecione palce.
-Zayn.. Mówiłam ci, że to nie twoja wina. Nie chcę mi się powtarzać tego co chwilę. Rozumiesz?- zabrałam się za jedzenie, bo byłam strasznie głodna.
-Właśnie powiedziałem ci rzeczy, przez które mogłabyś przestać się do mnie w ogóle odzywać, a ciebie interesowało tylko to, żeby postawić na swoim- kącik jego ust drgnął i przeniósł w końcu na mnie wzrok.
-Tak już mam- posłałam mu słaby uśmiech, żeby go pocieszyć.-Nie lubisz tego czym się zajmujesz?
-Wolałbym cofnąć się o parę lat i nie zadawać się z ludźmi, dzięki którym trafiłem do tego gówna. Teraz już jest za późno na cokolwiek, bo nie mogę po prostu zamknąć swojej 'działalności'. Ludzie wtedy nie dawaliby za wygraną, musieliby mnie zabić. To pewnie brzmi głupio, ale taka jest rzeczywistość. Nie odpuszczą- przełknął ślinę i zaczął jeść swój jogurt.
-Rozumiem.. A jak do tego trafiłeś? Jeśli mogę wiedzieć..
-Gdy miałem 16 lat, moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Trafiłem do domu dziecka, bo moja dalsza rodzina miała mnie gdzieś. Nie potrafiłem się po tym odnaleźć i cały czas sprawiałem kłopoty. Pół roku później złapała mnie policja za włamanie i tam poznałem Ryana. Jakoś to się rozwinęło i uciekłem z domu dziecka, by zamieszkać z nim i jego ekipą. Nauczył mnie wszystkiego, ale gdy miałem 18 lat, postrzelił go jeden idiota. Ryan chciał, żebym to ja przejął jego obowiązki z czym na początku się nie zgadzałem, ale inni zdołali mnie przekonać. Niektórzy odeszli, ale z czasem przyzwyczaiłem się do tego, że moje życie nie może być już normalne- wzruszył ramionami, gdyby to wszystko co mi powiedział, było normalne.
Chwilę nad tym myślałam i widziałam rzeczy, które nas łączą. Też poznałam moją najlepszą przyjaciółkę na komisariacie, bo też pakowałam się w kłopoty. Jednak ja miałam babcię, on nikogo.
-To smutne..- odezwałam się po chwili, głosem przepełnionym troską.- Nie wiedziałam..
-Nie twoja wina- spojrzał na mnie, a ja od razu odwróciłam wzrok.
Między nami zapanowała cisza, której nie chciałam przerywać. Dokończyłam swoją sałatkę, gapiąc się na plastikowy pojemnik, by nie spotkać wzroku Zayna, który ewidentnie mi się przyglądał.
-Chcesz jechać? Mogę cię odwieźć, jeśli chcesz- w końcu wyczuł tą niezręczność.
-Chyba nie chcę wracać do domu- spojrzałam na niego, a ten uniósł brwi.
-Więc, co chcesz robić?
Wzruszyłam ramionami i czekałam na jakąś jego propozycję. Widząc to, że nie mam zamiaru nic powiedzieć, w końcu się odezwał.
-Możemy pójść do mojego klubu, skoro nie chcesz jechać do siebie.
-Może być.
Nie miałam chęci na imprezowanie, szczególnie w jego towarzystwie, ale jakoś nie mogłam się przekonać, by wrócić do domu. Zayn chwilę mi się przyglądał, w czym nie byłam mu dłużna, i w końcu wyciągnął portfel, rzucił na stół banknot wartości dużo większej niż nasz rachunek i po prostu wstał, kiwając do mnie głową. Wywróciłam oczami, zdezorientowana jego zachowaniem i poszłam w jego ślady, wychodząc na zewnątrz.


-Poczekasz na mnie chwilę?- zapytał, gdy w końcu weszliśmy po krętych schodach na górę, gdzie było dużo mniej osób, a muzyka była cichsza.
Kiwnęłam głową i usiadłam na miękkiej, pomarańczowej kanapie. Czułam się tam dziwnie, bo jako jedyna miałam na sobie spodnie i sweterek, które nic nie odsłaniały, w przeciwieństwie do reszty dziewczyn w tym klubie.
Podniosłam głowę, rozglądając się i zobaczyłam jakiegoś gościa, który mi się przyglądał. Siedział prawie naprzeciwko mnie, w czarnym garniturze. Jego jedna dłoń spoczywała na oparciu kanapy, a druga badała jego lekko zarośniętą szczękę. Przeczesał dłonią swoje ciemne włosy i nadal nie odwracał ode mnie wzroku. Nie wiem, o co mu chodziło, ale zaczynał mnie wkurzać. Spojrzałam w prawo, chcąc zobaczyć Zayna, ale go nie było. Kątem oka widziałam, jak ten koleś wstaje i kieruje się w moją stronę. Modliłam się, żeby mnie minął i zszedł po schodach, ale już po chwili usiadł obok mnie. Miał szczęście, że mnie nie dotknął.
-Co taka ładna dziewczyna jak ty, robi sama w takim klubie? Szczególnie w loży dla VIP-ów?- przełknęłam ślinę i zmusiłam się, by na niego spojrzeć.
Miał ciemno-brązowe oczy, co przez chwilę odwracało moją uwagę. Nie mogłam pokazać mu swojej słabości i lęku, którego u mnie wywoływał.
-Nie jestem tu sama i raczej nie mam zamiaru z tobą rozmawiać- uśmiechnęłam się lekceważąco.
-Zadziora- przymrużył oczy, a koniuszek jego ust drgnął.-Jakoś nie wiedzę, żebyś była z kimś.. Nie bądź taka, zabaw się- chwycił mnie za nadgarstki i pociągnął w górę, przez co musiałam wstać.
-Zostaw mnie- syknęłam odskakując do tyłu i uderzając w kogoś plecami.
-Przepra...- zamilkłam, bo gdy się odwróciłam zobaczyłam Zayna.
Jego szczęka i pięści były zaciśnięte, a tęczówki prawie czarne. Nie patrzył na mnie, jedynie wpatrywał się groźnie w tego nachalnego gościa. Zgrabnym ruchem minął mnie i stanął twarzą w twarz z moim 'napastnikiem'.
-Co ty tu robisz, Parker?- syknął, głosem przepełnionym jadem.
-Nie mogę już odwiedzić starego znajomego?- zaśmiał się, jakby wszystko było pod kontrolą.
-Wypierdalaj- nie wiem jak on to robił, ale ja na miejscu tego Parkera, dawno bym umarła, przez tak groźny ton i pewnie wzrok.
-Nie wiedziałem, że gustujesz w takich laskach. Musi być dobra, skoro ją tu przyprowadziłeś.
Mój żołądek momentalnie się ścisnął, ale nie przez słowa wypowiedziane przez tego typka, które pewnie były o mnie, ale przez to, że Zayn rzucił się na niego z pięściami, przyciskając do kanapy.
-Wypieprzaj i nawet nie próbuj na nią patrzeć- mówił cicho, ale o dziwo go usłyszałam.
-Jesteś cipą, nic mi nie zrobisz. Ryan nie powinien zostawiać tego wszystkiego tobie- ten Parker, chyba nie zdawał sobie sprawy, w jakiej znajdował się sytuacji. Czy ludzie są tak głupi, że jak zostają przyciśnięci do kanapy i przytrzymywani przez wkurzonego, umięśnionego chłopaka, na dodatek w jego 'miejscu' gdzie miał pewnie paru ochroniarzy, to nie potrafią zamknąć ryja i odejść?!
Zayn nie puścił jego uwagi mimo uszy, zaczął go lekko przyduszać i mówić coś do niego, ale tego już nie słyszałam. Odwróciłam wzrok i podeszłam do barierki, patrząc na ludzi tańczących pod nami.
Po chwili podskoczyłam, gdy poczułam ciało za sobą. Odwróciłam się, przestraszona, że stoi za mną Parker, ale na swoje szczęście zobaczyłam Zayna. Było widać, że jest zły i spięty. Miał wysoko podniesione ramiona, a jego szczęka była jeszcze wyraźniejsza, niż wcześniej. Zdobił ją kilkudniowy zarost, a oczy były ciemne, jak chwilę temu.
-Nic ci nie zrobił?- zapytał łapiąc moje nadgarstki i przyciągając do siebie.
-Nie.. Jest dobrze- uśmiechnęłam się, nadal lekko oszołomiona wydarzeniami, które stały się przed chwilą.
-Chcesz jecha..
-Nie- szybko mu przerwałam.-Chcę usiąść i z tobą porozmawiać.
Zaśmiał się lekko i łapiąc mnie za dłoń, pociągnął w stronę kanapy. Usiadłam bokiem i patrzyłam jak powoli odpływa od niego ta złość.
-Więc.. Kto to był?- zapytałam marszcząc brwi.
-Jeden z moich byłych współpracowników. On najbardziej mnie nie lubił i chciał udupić. Sam chciał zgarnąć interes Ryana, ale inni mu nie pozwolili. Parker widział w tym tylko biznes, cała reszta miała do tego stosunek bardziej osobisty. Ale dla niego liczyła się tylko kasa i to, jak ją zarobić. Odszedł jako pierwszy, a razem z nim trzech innych. Choć to pokazało, jacy byli naprawdę, to po czasie wyłamali się kolejni.. Teraz jest inaczej, ale nie koniecznie gorzej.
Kiwnęłam głową i chwilę nad tym myślałam.
-Masz tylko kluby? Czy ściągasz haracz z różnych działalności przedsiębiorczych?- spytałam, chcąc utrzymać rozmowę.
-Jakaś ty mądra.. To i to. Dzięki ściąganiu haraczu, mamy więcej kasy na kluby- przygryzł wnętrze policzka, wyszczuplając go nieco.

Rozmowa z Zaynem o dziwo była przyjemna i łatwa w praktyce. Opowiadał mi dużo o sobie i, co mnie zaskoczyło, sama się przed nim otworzyłam. Słuchał mnie z wyraźną fascynacją i zainteresowaniem, co pomagało mi przezwyciężyć 'barierę' między nami. Zatańczyłam z nim parę piosenek i okazał się cholernie dobrym tancerzem. Nawet Steph, nie gwarantowała mi takiego spokoju ducha, jak on. Wydawało mi się, że znam go od lat, co było trochę oklepane, ale właśnie tak mi się wydawało. Nie wiem, czy to było spowodowane jego otwartością względem mnie, czy tym, że po prostu dobrze się przy nim czułam. Odwiózł mnie do domu, za co podziękowałam i prawie poprosiłam o kolejny raz. Zapewnił, że taż chciałby się ze mną spotkać, ale oboje wiedzieliśmy, że będziemy musieli to odłożyć na weekend. Od dziś zaczynałam szkołę i wiedziałam, że będę miała trochę więcej obowiązków.


***


Obudziła mnie mama, zmuszając do wstania. Przetarłam zaspane oczy i podniosłam swoje sflaczałe ciało z łóżka. Zobaczyłam przygotowane ciuchy przez moją rodzicielkę, ale gdy tylko podniosłam czarną spódniczkę i białą, galową bluzkę, od razu odłożyłam je na biurko, gdzie wcześniej leżały. Weszłam do garderoby i wybrałam czarne rurki i biały sweterek. Zabierając po drodze bieliznę, weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Szybko związałam włosy i umyłam zęby, wiedząc, że nic nie przełknę przed szkołą. Nie dlatego, że się bałam, ale po prostu nie byłam głodna.
-No w końcu!- moja matka prawie krzyknęła, gdy zobaczyła mnie na schodach.- Co ty masz na sobie? Przygotowałam ci ciuchy.
Poprawiła swoją czarną sukienkę i dokończyła pakowanie dokumentów do swojej teczki.
-Co, zbyt nieelegancko jak na córkę adwokatów?- zakpiłam witając się z tatą.
-Do szkoły zawiezie cię tata, razem z córką naszych sąsiadów, z którą będziesz w klasie. Po szkole wrócisz z jej mamą i nawet nie myśl o uciekaniu z lekcji- trajkotała, choć miałam ją gdzieś.
Mruknęłam coś na odczepkę i spojrzałam na zegarek, była 7:20.
-Ah i w przedpokoju masz już spakowany plecak- podeszła do mnie i pocałowała mnie w czoło, po chwili wychodząc z domu.
-Jak tam nastroje?- zapytał tata, którego interesowały moje uczucia, a nie wygląd i sprawy techniczne.
-Jest dobrze. Nie pierwszy raz będę nowa- uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie.
W przedpokoju ubrałam buty i zarzuciłam na ramiona czarną kurtkę. Gdy do drzwi ktoś zapukał, poszłam je otworzyć. Ukazała mi się drobna blondynka, o oczach dorównywalnych kolorem bezchmurnemu niebu. Na sobie miała czarne, długie spodnie i białą bluzkę. Włosy związała na czubku głowy w koka.
-Cześć, ty pewnie jesteś [T.I.]- posłała mi najmilszy i najszerszy uśmiech jaki w życiu widziałam i wyciągnęła do mnie dłoń.- Jestem Alison.
-Miło mi poznać- odwzajemniłam uśmiech i uścisnęłam jej dłoń.
-Witaj, Alison- usłyszałam za sobą głos taty.- Już jedziemy.
Podniosłam z ziemi swój super plecak i zarzuciłam na jedno ramię. Razem z Alison, wsiadłyśmy z tyłu, a tata odpalił silnik, szybko wyjeżdżając na drogę.
Po drodze głównie mój ojciec rozmawiał z Alison, która na każde pytania odpowiadała z podekscytowaniem i wielkim doborem słów. Wypowiadała się jak dorosła kobieta, podobnie do mojej mamy.


Cały miesiąc szkolny był dla mnie straszny, choć nie aż tak jak w tej starej. Nic w zasadzie się nie działo, poznałam tylko koleżanki Alison, które były dość sztywne, jak zresztą ona. Wszystkie miały rodziców z wysokiej półki, którzy pewnie dużo od nich wymagali, dlatego tak wyglądały, mówiły i nawet poruszały się. Codziennie mój tata lub mama podwozili nas do szkoły, za to rodzice Ali, odbierali. Jej mama, wysoka brunetka, wydawała się bardzo miła i w żadnym stopniu nie przypominała mojej mamy, koleżanki po fachu. Za to jej tata, był nieco bardziej sztywny, ale też był w porządku.
Udało mi się też parę razy porozmawiać ze Steph przez Skype, która miała mi dużo do opowiedzenia, jak zawsze. Nie pochwalała mojej znajomości z Zaynem, ale wspierała mnie, co najbardziej się dla mnie liczyło. Natomiast z szanownym panem Malikiem też trochę się komunikowałam. Nie chciałam przyznać tego przed sobą, że go lubiłam. Najczęściej spotykałam się z nim w weekendy, w jego klubach.
Gdy w piątkowe popołudnie wróciłam do domu, zjadłam obiad przygotowany przez gosposie moich rodziców. Przychodziła do domu, gdy byłam w szkole i robiła rzeczy , które powinna robić moja mama i inni domownicy, ze mną włącznie. Byłam przyzwyczajona, że sama po sobie sprzątam i ogólnie pomagam babci w domu, a tu nic nie musiałam robić. I to nie było dla mnie dobre.
Rzucając plecak w garderobie, przebrałam się w wygodniejsze ciuchy i związałam włosy w luźnego koka. Położyłam się na swoim łóżku i gapiłam się w sufit do czasu, aż moja komórka zabrzęczała. Myślałam, że to Steph, ale numer był zastrzeżony.
-Cześć, [T.I.]- po drugiej stronie słuchawki rozbrzmiał melodyjny głos.
-Oh, cześć Zayn.
-Co robisz?- no tak, od razu do rzeczy.
-Dopiero wróciłam ze szkoły- westchnęłam.- Leży to w twoim interesie, żeby wiedzieć co robię?
-Czemu nie- zaśmiał się.- A chcesz się wyrwać?- nie musiałam zgadywać, na pewno się uśmiechnął.
Czy chciałam? Bardzo. Ale moja mama kategorycznie powiedziała mi dziś rano, że mam na nich poczekać.
-Nie mogę. Muszę czekać na rodziców, a później pewnie mnie nie puszczą.
-A nie możesz czegoś wymyślić? Na pewno by się zgodzili, jakbyś musiała zrobić jakąś pracę domową z koleżanką, czy coś. Chyba to się robi w szkole, nie?- zachichotałam i podniosłam się do pozycji siedzącej, bo tak lepiej myślę.
-Może masz rację.. -przerwałam, bo usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a później ciche głosy moich rodziców.- Właśnie przyszli, pewnie uda mi się ich namówić. A gdzie się spotkamy?
-Przyjadę po ciebie, ale zaparkuję koło wyjazdy z waszej uliczki.
-Będę za dziesięć minut, jeśli się zgodzą -uśmiechnęłam się i rozłączyłam.
Chwilę poczekałam, układając sobie wymówkę w głowie i w końcu zdobyłam się na odwagę. Wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół, gdzie zastałam rodziców.
-Cześć- przywitałam się i oparłam o ścianę.
-Cześć słonko, cieszę się, że nigdzie nie poszłaś- uśmiechnęła się mama i schowała jakieś dokumenty do swojej torby.
-A tak.. Słuchajcie, bo dziś pani od historii, zadała nam projekt robiony w parach i sama nas przydzieliła. Niestety nie jestem z Alison, ale trochę poznałam dziewczynę, z która mam to robić. Chciałam ją zaprosić tutaj, ale musi zajmować się swoim młodszym bratem do powrotu ojca, który jeszcze jest w pracy. Więc, mogłabym ja jechać do niej?
Rodzice wymienili między sobą spojrzenia i chwilę się nas tym zastanawiali.
-A wiesz ile wam to zajmie?- w końcu odezwał się tata, po którym widziałam, że jest skłonny mi pozwolić.
-Nie mam pojęcia. Mamy trochę pracy, ale jeśli się sprężymy to może uda nam się skończyć za jakieś pięć godzin- wzruszyłam ramionami i patrzyłam na nich z nadzieją w oczach.
-Raczej nie mamy wyjścia, możesz jechać. Ale zadzwoń do nas, gdy będziesz wiedziała ile wam to zajmie. Wtedy ustalimy, co dalej. W razie czego, przyjedziemy po ciebie.
-Dziękuję- przytuliłam się do nich, jak to robi normalna nastolatka.- Molly powiedziała, że w razie czego mogę u niej spać. Oczywiście jeśli wy się zgodzicie.
-Weź na wszelki wypadek ciuchy na zmianę- kiwnęłam głową i weszłam na schody.- A i kochanie. Jej tata będzie w domu?
-Tak, będziemy same jakąś godzinkę- uśmiechnęłam się i beztrosko pobiegłam do pokoju.
Nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam mówiąc im o możliwości spania u Molly, bo nie miałam zamiaru spać z Zaynem, ale raczej nawet nie pozwoliliby mi wracać nocą. Pewnie zaproponowaliby mi, że mnie odbiorą, a wtedy cały plan poszedłby się trzepać.
Szybko spakowałam do torby jakieś ciuchy na jutro, wzięłam prysznic i ubrałam brązowe rurki, oraz błękitną bokserkę, zakładając na to krótką, jeansową kurtkę. Zgarnęłam jeszcze telefon i żegnając się z rodzicami, wyszłam z domu. Już po chwili zobaczyłam czerwone Ferrari F12 i wiedziałam do kogo należy.
-Cześć- uśmiechnęłam się do niego, gdy wślizgnęłam się do samochodu.
-Cześć- odpowiedział mi od razu, przyglądając mi się.
-Fajny samochód. Ile ich masz?- zapytałam, bo przyzwyczaiłam się do jego lamborghini.
-Parę- uśmiechnął się.
-Huracan był lepszy- skrzyżowałam ręce na piersi.
Zayn cicho westchnął i zawył silnikiem, by się pewnie popisać. Mocno nacisnął pedał gadu i w 5 sekund rozpędził się do 100 km/h, wywołując nieliczne trąbienia innych kierowców.
-No dobra, może być- uśmiechnęłam się i patrzyłam na znikające i pojawiające się budynki.
Kręciliśmy się po mieście i wydawało mi się, że nigdy nie dojedziemy do celu. Po prawie 30 minutowej jeździe w ciszy, Zayn zjechał na boczną drogę, prowadzącą w las. Przygryzłam wargę, nie wiedząc dokąd jedziemy.. W końcu wyjechaliśmy z lasu i ujrzałam dużą polanę z widokiem na Londyn. Rozglądałam się, jak to miałam w zwyczaju, i przypatrywałam pięknym widokom.
Samochód stanął, a ja chciałam wyjść z niego, ale ten też miał blokadę drzwi. Musiałam więc czekać, aż książę raczy mi otworzyć.
-Co ty masz z tymi drzwiami?- naskoczyłam na niego, gdy tylko wyszłam z auta.
-Powiedzmy, że są zepsute- zaśmiał się i wyciągnął z bagażnika jakiś koszyk i koc.
Podszedł do mnie i złapał mnie za dłoń, przez co spojrzałam na niego zaskoczona. Chwilę mu się przyglądałam i wiedziałam, że nie odpuści. Zgodziłam się więc bezgłośnie i poszłam za nim, bo ciągnął mnie za sobą w głąb łąki, aż w końcu się zatrzymał. Stamtąd był piękny widok na lotnisko, które nie miałam pojęcia jak się nazywa, ale już mi się podobało. Obserwowałam, jak jeden żelazny ptak wznosi się wysoko w górę i znika za chmurami.
Gdy odwróciłam się do Zayna, ten już zdążył rozłożyć koc. Ręką wskazał, żebym usiadła, co od razu zrobiłam, a on położył się obok mnie, podpierając łokciem.
-Nie wiedziałam, że z ciebie taki romantyk.
-Wielu rzeczy o mnie nie wiesz- uśmiechnął się.

-Słuchaj, muszę zadzwonić do rodziców. Powiedziałam, że jak będę wiedziała ile zajmie mi robienie tego projektu, to się do nich odezwę. Ile masz zamiar jeszcze tu siedzieć? Bo nie mogę wrócić do domu nocą, zaczęliby coś podejrzewać.
Podniósł się do pozycji siedzącej, co także zrobiłam. Tyłek trochę mnie bolał, przez to siedzenie, ale było warto.
-A co , chcesz wracać? Jest przed 20, więc pewnie musiałabyś jechać teraz..- lekko posmutniał.
-Nie chcę, ale przecież nie będę tu spała- wyciągnęłam ze spodni telefon i powoli przygotowywałam się na rozmowę.
-Możesz spać u mnie- wzruszył ramionami, ale jego oczy nie były obojętne.
-No tak, przecież to takie normalne..
-To jest zwykła chęć spędzenia z tobą czasu, a nie zaproszenie do łóżka- zaśmiał się.
Lekko się zarumieniłam i wybrałam numer mamy, która szybko odebrała. Ustaliłam z nią, że mogę spać u Molly, ale muszę wrócić po 10, bo gdzieś jadą i chcą mi coś wyjaśnić.
-Zmieniłem imię na Molly?- zaśmiał się Zayn, gdy zakończyłam rozmowę.
-A co? Nie chciałbyś być szczupłą brunetką? Miałbyś się po czym macać- uśmiechnęłam się.
-Wolę być seksownym facetem.
-No to musiałbyś nim być- uśmiech nie schodził mi z twarzy, a dodatkowo to, że mu dopiekłam, jarało mnie.
Zayn chwilę patrzył się na mnie jak na kosmitkę, a po chwili pochylił się nade mną i zaczął łaskotać. Moim ciałem targały niekontrolowane skurcze, a on nie zamierzał przestać.
-Zayn!- krzyknęłam, zachłystując się powietrzem, przez nieregularny oddech.
-Przyznaj, że jestem przystojny!
-Dobra! Jesteś przystojny!- krzyknęłam, wywołując ciche echo, ale on nie przestawał.-Jesteś cholernie seksowny!
-Może być- w końcu przestał, ale się nie odsunął.


Zawisnął nade mną i nie miał zamiaru się oddalić. Łapałam oddech do czasu, aż mnie pocałował.

ZaynLoveForever
_______________________________________________________ 

Witam państwa! Jak tam po tygodniu szkoły? My chyba żyjemy, ale wyobraźcie sobie, że razem z adminką TomlinsonLover idziemy jutro [o 6;45 mamy zbiórkę!] pieszo 28 kilosów! Wyobrażacie sobie ?! Mam nadzieję, że jutro nie będzie padało jak dziś.. 
A tak, imagin. Jeśli się podoba to super, a jak nie to jeszcze lepiej. :) Przewiduję jeszcze dwie części, jedną już prawie skończyłam. Dodałam dziś, bo dodałam, a kiedy będą imaginy innych adminek o innych chłopcach to niestety nie mam pojęcia. Pozdrowienia od nas, Hope <3