Z dedykacją dla Lawendy 12 (w poprzedniej części zapomniałam, wybacz)
Gdy
auto stanęło, przyłapałam się na lekkim zamyśleniu. Ocknęło
mnie trzaśnięcie drzwiami i również chciałam wysiąść, ale nie
mogłam, drzwi były zablokowane. Już chciałam się z nimi siłować,
gdy nagle otworzył je Zayn. Wywróciłam oczami i wysiadłam, nie
przyjmując jego oferowanej pomocy.
-Więc.. Gdzie idziemy?- zapytałam rozglądając się.
-Może do mojego klubu? Jest niedaleko- nacisnął jeden guzik na kluczyku, a jego czarne lamborghini zaświeciło światełkami, szybko tracąc blask.
-Nie chcę iść do twojego klubu.. - wywróciłam oczami kolejny raz i westchnęłam.- Tam jest chyba jakiś bar..
Wzruszył ramionami i czekał, aż się ruszę. Zaczęłam iść w stronę budynku, a gdy byliśmy już bliżej przyjrzałam mu się. Normalny, dość stary budyneczek, u którego na dole mieścił się całodobowy bar, a jasne neonowe lampki, aż biły po oczach. Otworzyłam sobie drzwi, a Zayn widząc to, przytrzymał je i puścił mnie przodem. Jaki z niego pieprzony dżentelmen.
Weszłam do środka, od razu ściągając na siebie wzrok osób siedzących w środku. Wybrałam stolik przy oknie i usiadłam na drewnianym krześle. Mój towarzysz klepnął naprzeciwko mnie, a kelnerka, o ciemnych włosach, szybko do nas podeszła. Podała nam dwie, dość już stare karty i wróciła na swoje miejsce za ladą, po drodze zabierając z jednego stolika dwa kufle po piwie. Przejechałam wzrokiem po literach i wybrałam zwykłą sałatkę grecką. Byłam po prostu głodna. Po krótkiej ciszy podeszła do nas kelnerka z notesem i długopisem i przyjęła nasze zamówienie.
-Wiesz już o co ci chodzi?- zapytałam, chyba wyrywając go z głębokiej zadymy.
-Powiedziałem ci już chyba wszystko, nie sądzisz?- zakpił, siadając wygodniej na krześle.
-Sam nie wiesz, czego chcesz- westchnęłam i spojrzałam na ulicę.
-Słuchaj.. To jest dziwne, ale coś mnie do ciebie ciągnie i nie potrafię powiedzieć co. Wtedy, jeszcze w Milton, wydawałaś mi się jakaś inna, niż wszyscy. W dobrym znaczeniu tego słowa..- przerwał, bo kelnerka przyniosła nasze zamówienie, a gdy odeszła kontynuował.- Wiesz, w moim życiu nie ma wielu prawdziwych przyjaciół. Pewnie połowa moich współpracowników nie zawahałaby się przed zabiciem mnie i wskoczeniem na moje miejsce. Nie dziwię się, bo jestem dla nich wredny i rzadko kończy się tylko na upomnieniu, ale muszę tak robić.. To co widziałaś, wczorajszej nocy, było normalne i zdarza się prawie codziennie. Najczęściej to moi ochroniarze zajmują się tą stroną, ale tamten gościu za bardzo mnie wkurzył. Gdyby okazał skruchę.. Może to wszystko nie miałoby miejsca- spojrzał na swoje splecione palce.
-Zayn.. Mówiłam ci, że to nie twoja wina. Nie chcę mi się powtarzać tego co chwilę. Rozumiesz?- zabrałam się za jedzenie, bo byłam strasznie głodna.
-Właśnie powiedziałem ci rzeczy, przez które mogłabyś przestać się do mnie w ogóle odzywać, a ciebie interesowało tylko to, żeby postawić na swoim- kącik jego ust drgnął i przeniósł w końcu na mnie wzrok.
-Tak już mam- posłałam mu słaby uśmiech, żeby go pocieszyć.-Nie lubisz tego czym się zajmujesz?
-Wolałbym cofnąć się o parę lat i nie zadawać się z ludźmi, dzięki którym trafiłem do tego gówna. Teraz już jest za późno na cokolwiek, bo nie mogę po prostu zamknąć swojej 'działalności'. Ludzie wtedy nie dawaliby za wygraną, musieliby mnie zabić. To pewnie brzmi głupio, ale taka jest rzeczywistość. Nie odpuszczą- przełknął ślinę i zaczął jeść swój jogurt.
-Rozumiem.. A jak do tego trafiłeś? Jeśli mogę wiedzieć..
-Gdy miałem 16 lat, moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Trafiłem do domu dziecka, bo moja dalsza rodzina miała mnie gdzieś. Nie potrafiłem się po tym odnaleźć i cały czas sprawiałem kłopoty. Pół roku później złapała mnie policja za włamanie i tam poznałem Ryana. Jakoś to się rozwinęło i uciekłem z domu dziecka, by zamieszkać z nim i jego ekipą. Nauczył mnie wszystkiego, ale gdy miałem 18 lat, postrzelił go jeden idiota. Ryan chciał, żebym to ja przejął jego obowiązki z czym na początku się nie zgadzałem, ale inni zdołali mnie przekonać. Niektórzy odeszli, ale z czasem przyzwyczaiłem się do tego, że moje życie nie może być już normalne- wzruszył ramionami, gdyby to wszystko co mi powiedział, było normalne.
Chwilę nad tym myślałam i widziałam rzeczy, które nas łączą. Też poznałam moją najlepszą przyjaciółkę na komisariacie, bo też pakowałam się w kłopoty. Jednak ja miałam babcię, on nikogo.
-To smutne..- odezwałam się po chwili, głosem przepełnionym troską.- Nie wiedziałam..
-Nie twoja wina- spojrzał na mnie, a ja od razu odwróciłam wzrok.
Między nami zapanowała cisza, której nie chciałam przerywać. Dokończyłam swoją sałatkę, gapiąc się na plastikowy pojemnik, by nie spotkać wzroku Zayna, który ewidentnie mi się przyglądał.
-Chcesz jechać? Mogę cię odwieźć, jeśli chcesz- w końcu wyczuł tą niezręczność.
-Chyba nie chcę wracać do domu- spojrzałam na niego, a ten uniósł brwi.
-Więc, co chcesz robić?
Wzruszyłam ramionami i czekałam na jakąś jego propozycję. Widząc to, że nie mam zamiaru nic powiedzieć, w końcu się odezwał.
-Możemy pójść do mojego klubu, skoro nie chcesz jechać do siebie.
-Może być.
Nie miałam chęci na imprezowanie, szczególnie w jego towarzystwie, ale jakoś nie mogłam się przekonać, by wrócić do domu. Zayn chwilę mi się przyglądał, w czym nie byłam mu dłużna, i w końcu wyciągnął portfel, rzucił na stół banknot wartości dużo większej niż nasz rachunek i po prostu wstał, kiwając do mnie głową. Wywróciłam oczami, zdezorientowana jego zachowaniem i poszłam w jego ślady, wychodząc na zewnątrz.
-Więc.. Gdzie idziemy?- zapytałam rozglądając się.
-Może do mojego klubu? Jest niedaleko- nacisnął jeden guzik na kluczyku, a jego czarne lamborghini zaświeciło światełkami, szybko tracąc blask.
-Nie chcę iść do twojego klubu.. - wywróciłam oczami kolejny raz i westchnęłam.- Tam jest chyba jakiś bar..
Wzruszył ramionami i czekał, aż się ruszę. Zaczęłam iść w stronę budynku, a gdy byliśmy już bliżej przyjrzałam mu się. Normalny, dość stary budyneczek, u którego na dole mieścił się całodobowy bar, a jasne neonowe lampki, aż biły po oczach. Otworzyłam sobie drzwi, a Zayn widząc to, przytrzymał je i puścił mnie przodem. Jaki z niego pieprzony dżentelmen.
Weszłam do środka, od razu ściągając na siebie wzrok osób siedzących w środku. Wybrałam stolik przy oknie i usiadłam na drewnianym krześle. Mój towarzysz klepnął naprzeciwko mnie, a kelnerka, o ciemnych włosach, szybko do nas podeszła. Podała nam dwie, dość już stare karty i wróciła na swoje miejsce za ladą, po drodze zabierając z jednego stolika dwa kufle po piwie. Przejechałam wzrokiem po literach i wybrałam zwykłą sałatkę grecką. Byłam po prostu głodna. Po krótkiej ciszy podeszła do nas kelnerka z notesem i długopisem i przyjęła nasze zamówienie.
-Wiesz już o co ci chodzi?- zapytałam, chyba wyrywając go z głębokiej zadymy.
-Powiedziałem ci już chyba wszystko, nie sądzisz?- zakpił, siadając wygodniej na krześle.
-Sam nie wiesz, czego chcesz- westchnęłam i spojrzałam na ulicę.
-Słuchaj.. To jest dziwne, ale coś mnie do ciebie ciągnie i nie potrafię powiedzieć co. Wtedy, jeszcze w Milton, wydawałaś mi się jakaś inna, niż wszyscy. W dobrym znaczeniu tego słowa..- przerwał, bo kelnerka przyniosła nasze zamówienie, a gdy odeszła kontynuował.- Wiesz, w moim życiu nie ma wielu prawdziwych przyjaciół. Pewnie połowa moich współpracowników nie zawahałaby się przed zabiciem mnie i wskoczeniem na moje miejsce. Nie dziwię się, bo jestem dla nich wredny i rzadko kończy się tylko na upomnieniu, ale muszę tak robić.. To co widziałaś, wczorajszej nocy, było normalne i zdarza się prawie codziennie. Najczęściej to moi ochroniarze zajmują się tą stroną, ale tamten gościu za bardzo mnie wkurzył. Gdyby okazał skruchę.. Może to wszystko nie miałoby miejsca- spojrzał na swoje splecione palce.
-Zayn.. Mówiłam ci, że to nie twoja wina. Nie chcę mi się powtarzać tego co chwilę. Rozumiesz?- zabrałam się za jedzenie, bo byłam strasznie głodna.
-Właśnie powiedziałem ci rzeczy, przez które mogłabyś przestać się do mnie w ogóle odzywać, a ciebie interesowało tylko to, żeby postawić na swoim- kącik jego ust drgnął i przeniósł w końcu na mnie wzrok.
-Tak już mam- posłałam mu słaby uśmiech, żeby go pocieszyć.-Nie lubisz tego czym się zajmujesz?
-Wolałbym cofnąć się o parę lat i nie zadawać się z ludźmi, dzięki którym trafiłem do tego gówna. Teraz już jest za późno na cokolwiek, bo nie mogę po prostu zamknąć swojej 'działalności'. Ludzie wtedy nie dawaliby za wygraną, musieliby mnie zabić. To pewnie brzmi głupio, ale taka jest rzeczywistość. Nie odpuszczą- przełknął ślinę i zaczął jeść swój jogurt.
-Rozumiem.. A jak do tego trafiłeś? Jeśli mogę wiedzieć..
-Gdy miałem 16 lat, moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Trafiłem do domu dziecka, bo moja dalsza rodzina miała mnie gdzieś. Nie potrafiłem się po tym odnaleźć i cały czas sprawiałem kłopoty. Pół roku później złapała mnie policja za włamanie i tam poznałem Ryana. Jakoś to się rozwinęło i uciekłem z domu dziecka, by zamieszkać z nim i jego ekipą. Nauczył mnie wszystkiego, ale gdy miałem 18 lat, postrzelił go jeden idiota. Ryan chciał, żebym to ja przejął jego obowiązki z czym na początku się nie zgadzałem, ale inni zdołali mnie przekonać. Niektórzy odeszli, ale z czasem przyzwyczaiłem się do tego, że moje życie nie może być już normalne- wzruszył ramionami, gdyby to wszystko co mi powiedział, było normalne.
Chwilę nad tym myślałam i widziałam rzeczy, które nas łączą. Też poznałam moją najlepszą przyjaciółkę na komisariacie, bo też pakowałam się w kłopoty. Jednak ja miałam babcię, on nikogo.
-To smutne..- odezwałam się po chwili, głosem przepełnionym troską.- Nie wiedziałam..
-Nie twoja wina- spojrzał na mnie, a ja od razu odwróciłam wzrok.
Między nami zapanowała cisza, której nie chciałam przerywać. Dokończyłam swoją sałatkę, gapiąc się na plastikowy pojemnik, by nie spotkać wzroku Zayna, który ewidentnie mi się przyglądał.
-Chcesz jechać? Mogę cię odwieźć, jeśli chcesz- w końcu wyczuł tą niezręczność.
-Chyba nie chcę wracać do domu- spojrzałam na niego, a ten uniósł brwi.
-Więc, co chcesz robić?
Wzruszyłam ramionami i czekałam na jakąś jego propozycję. Widząc to, że nie mam zamiaru nic powiedzieć, w końcu się odezwał.
-Możemy pójść do mojego klubu, skoro nie chcesz jechać do siebie.
-Może być.
Nie miałam chęci na imprezowanie, szczególnie w jego towarzystwie, ale jakoś nie mogłam się przekonać, by wrócić do domu. Zayn chwilę mi się przyglądał, w czym nie byłam mu dłużna, i w końcu wyciągnął portfel, rzucił na stół banknot wartości dużo większej niż nasz rachunek i po prostu wstał, kiwając do mnie głową. Wywróciłam oczami, zdezorientowana jego zachowaniem i poszłam w jego ślady, wychodząc na zewnątrz.
-Poczekasz
na mnie chwilę?- zapytał, gdy w końcu weszliśmy po krętych
schodach na górę, gdzie było dużo mniej osób, a muzyka była
cichsza.
Kiwnęłam
głową i usiadłam na miękkiej, pomarańczowej kanapie. Czułam się
tam dziwnie, bo jako jedyna miałam na sobie spodnie i sweterek,
które nic nie odsłaniały, w przeciwieństwie do reszty dziewczyn w
tym klubie.
Podniosłam
głowę, rozglądając się i zobaczyłam jakiegoś gościa, który
mi się przyglądał. Siedział prawie naprzeciwko mnie, w czarnym
garniturze. Jego jedna dłoń spoczywała na oparciu kanapy, a druga
badała jego lekko zarośniętą szczękę. Przeczesał dłonią
swoje ciemne włosy i nadal nie odwracał ode mnie wzroku. Nie wiem,
o co mu chodziło, ale zaczynał mnie wkurzać. Spojrzałam w prawo,
chcąc zobaczyć Zayna, ale go nie było. Kątem oka widziałam, jak
ten koleś wstaje i kieruje się w moją stronę. Modliłam się,
żeby mnie minął i zszedł po schodach, ale już po chwili usiadł
obok mnie. Miał szczęście, że mnie nie dotknął.
-Co
taka ładna dziewczyna jak ty, robi sama w takim klubie? Szczególnie
w loży dla VIP-ów?- przełknęłam ślinę i zmusiłam się, by na
niego spojrzeć.
Miał
ciemno-brązowe oczy, co przez chwilę odwracało moją uwagę. Nie
mogłam pokazać mu swojej słabości i lęku, którego u mnie
wywoływał.
-Nie
jestem tu sama i raczej nie mam zamiaru z tobą rozmawiać-
uśmiechnęłam się lekceważąco.
-Zadziora-
przymrużył oczy, a koniuszek jego ust drgnął.-Jakoś nie wiedzę,
żebyś była z kimś.. Nie bądź taka, zabaw się- chwycił mnie za
nadgarstki i pociągnął w górę, przez co musiałam wstać.
-Zostaw
mnie- syknęłam odskakując do tyłu i uderzając w kogoś plecami.
-Przepra...-
zamilkłam, bo gdy się odwróciłam zobaczyłam Zayna.
Jego
szczęka i pięści były zaciśnięte, a tęczówki prawie czarne.
Nie patrzył na mnie, jedynie wpatrywał się groźnie w tego
nachalnego gościa. Zgrabnym ruchem minął mnie i stanął twarzą w
twarz z moim 'napastnikiem'.
-Co
ty tu robisz, Parker?- syknął, głosem przepełnionym jadem.
-Nie
mogę już odwiedzić starego znajomego?- zaśmiał się, jakby
wszystko było pod kontrolą.
-Wypierdalaj-
nie wiem jak on to robił, ale ja na miejscu tego Parkera, dawno bym
umarła, przez tak groźny ton i pewnie wzrok.
-Nie
wiedziałem, że gustujesz w takich laskach. Musi być dobra, skoro
ją tu przyprowadziłeś.
Mój
żołądek momentalnie się ścisnął, ale nie przez słowa
wypowiedziane przez tego typka, które pewnie były o mnie, ale przez
to, że Zayn rzucił się na niego z pięściami, przyciskając do
kanapy.
-Wypieprzaj
i nawet nie próbuj na nią patrzeć- mówił cicho, ale o dziwo go
usłyszałam.
-Jesteś
cipą, nic mi nie zrobisz. Ryan nie powinien zostawiać tego
wszystkiego tobie- ten Parker, chyba nie zdawał sobie sprawy, w
jakiej znajdował się sytuacji. Czy ludzie są tak głupi, że jak
zostają przyciśnięci do kanapy i przytrzymywani przez wkurzonego,
umięśnionego chłopaka, na dodatek w jego 'miejscu' gdzie miał
pewnie paru ochroniarzy, to nie potrafią zamknąć ryja i odejść?!
Zayn
nie puścił jego uwagi mimo uszy, zaczął go lekko przyduszać i
mówić coś do niego, ale tego już nie słyszałam. Odwróciłam
wzrok i podeszłam do barierki, patrząc na ludzi tańczących pod
nami.
Po
chwili podskoczyłam, gdy poczułam ciało za sobą. Odwróciłam
się, przestraszona, że stoi za mną Parker, ale na swoje szczęście
zobaczyłam Zayna. Było widać, że jest zły i spięty. Miał
wysoko podniesione ramiona, a jego szczęka była jeszcze
wyraźniejsza, niż wcześniej. Zdobił ją kilkudniowy zarost, a
oczy były ciemne, jak chwilę temu.
-Nic
ci nie zrobił?- zapytał łapiąc moje nadgarstki i przyciągając
do siebie.
-Nie..
Jest dobrze- uśmiechnęłam się, nadal lekko oszołomiona
wydarzeniami, które stały się przed chwilą.
-Chcesz
jecha..
-Nie-
szybko mu przerwałam.-Chcę usiąść i z tobą porozmawiać.
Zaśmiał
się lekko i łapiąc mnie za dłoń, pociągnął w stronę kanapy.
Usiadłam bokiem i patrzyłam jak powoli odpływa od niego ta złość.
-Więc..
Kto to był?- zapytałam marszcząc brwi.
-Jeden
z moich byłych współpracowników. On najbardziej mnie nie lubił i
chciał udupić. Sam chciał zgarnąć interes Ryana, ale inni mu nie
pozwolili. Parker widział w tym tylko biznes, cała reszta miała do
tego stosunek bardziej osobisty. Ale dla niego liczyła się tylko
kasa i to, jak ją zarobić. Odszedł jako pierwszy, a razem z nim
trzech innych. Choć to pokazało, jacy byli naprawdę, to po czasie
wyłamali się kolejni.. Teraz jest inaczej, ale nie koniecznie
gorzej.
Kiwnęłam
głową i chwilę nad tym myślałam.
-Masz
tylko kluby? Czy ściągasz haracz z różnych działalności
przedsiębiorczych?- spytałam, chcąc utrzymać rozmowę.
-Jakaś
ty mądra.. To i to. Dzięki ściąganiu haraczu, mamy więcej kasy
na kluby- przygryzł wnętrze policzka, wyszczuplając go nieco.
Rozmowa
z Zaynem o dziwo była przyjemna i łatwa w praktyce. Opowiadał mi
dużo o sobie i, co mnie zaskoczyło, sama się przed nim otworzyłam.
Słuchał mnie z wyraźną fascynacją i zainteresowaniem, co
pomagało mi przezwyciężyć 'barierę' między nami. Zatańczyłam
z nim parę piosenek i okazał się cholernie dobrym tancerzem. Nawet
Steph, nie gwarantowała mi takiego spokoju ducha, jak on. Wydawało
mi się, że znam go od lat, co było trochę oklepane, ale właśnie
tak mi się wydawało. Nie wiem, czy to było spowodowane jego
otwartością względem mnie, czy tym, że po prostu dobrze się przy
nim czułam. Odwiózł mnie do domu, za co podziękowałam i prawie
poprosiłam o kolejny raz. Zapewnił, że taż chciałby się ze mną
spotkać, ale oboje wiedzieliśmy, że będziemy musieli to odłożyć
na weekend. Od dziś zaczynałam szkołę i wiedziałam, że będę
miała trochę więcej obowiązków.
***
Obudziła
mnie mama, zmuszając do wstania. Przetarłam zaspane oczy i
podniosłam swoje sflaczałe ciało z łóżka. Zobaczyłam
przygotowane ciuchy przez moją rodzicielkę, ale gdy tylko
podniosłam czarną spódniczkę i białą, galową bluzkę, od razu
odłożyłam je na biurko, gdzie wcześniej leżały. Weszłam do
garderoby i wybrałam czarne rurki i biały sweterek. Zabierając po
drodze bieliznę, weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki
prysznic i przebrałam się. Szybko związałam włosy i umyłam
zęby, wiedząc, że nic nie przełknę przed szkołą. Nie dlatego,
że się bałam, ale po prostu nie byłam głodna.
-No
w końcu!- moja matka prawie krzyknęła, gdy zobaczyła mnie na
schodach.- Co ty masz na sobie? Przygotowałam ci ciuchy.
Poprawiła
swoją czarną sukienkę i dokończyła pakowanie dokumentów do
swojej teczki.
-Co,
zbyt nieelegancko jak na córkę adwokatów?- zakpiłam witając się
z tatą.
-Do
szkoły zawiezie cię tata, razem z córką naszych sąsiadów, z
którą będziesz w klasie. Po szkole wrócisz z jej mamą i nawet
nie myśl o uciekaniu z lekcji- trajkotała, choć miałam ją
gdzieś.
Mruknęłam
coś na odczepkę i spojrzałam na zegarek, była 7:20.
-Ah
i w przedpokoju masz już spakowany plecak- podeszła do mnie i
pocałowała mnie w czoło, po chwili wychodząc z domu.
-Jak
tam nastroje?- zapytał tata, którego interesowały moje uczucia, a
nie wygląd i sprawy techniczne.
-Jest
dobrze. Nie pierwszy raz będę nowa- uśmiechnęłam się do niego
wdzięcznie.
W
przedpokoju ubrałam buty i zarzuciłam na ramiona czarną kurtkę.
Gdy do drzwi ktoś zapukał, poszłam je otworzyć. Ukazała mi się
drobna blondynka, o oczach dorównywalnych kolorem bezchmurnemu
niebu. Na sobie miała czarne, długie spodnie i białą bluzkę.
Włosy związała na czubku głowy w koka.
-Cześć,
ty pewnie jesteś [T.I.]- posłała mi najmilszy i najszerszy uśmiech
jaki w życiu widziałam i wyciągnęła do mnie dłoń.- Jestem
Alison.
-Miło
mi poznać- odwzajemniłam uśmiech i uścisnęłam jej dłoń.
-Witaj,
Alison- usłyszałam za sobą głos taty.- Już jedziemy.
Podniosłam
z ziemi swój super plecak i zarzuciłam na jedno ramię. Razem z
Alison, wsiadłyśmy z tyłu, a tata odpalił silnik, szybko
wyjeżdżając na drogę.
Po
drodze głównie mój ojciec rozmawiał z Alison, która na każde
pytania odpowiadała z podekscytowaniem i wielkim doborem słów.
Wypowiadała się jak dorosła kobieta, podobnie do mojej mamy.
Cały
miesiąc szkolny był dla mnie straszny, choć nie aż tak jak w tej
starej. Nic w zasadzie się nie działo, poznałam tylko koleżanki
Alison, które były dość sztywne, jak zresztą ona. Wszystkie
miały rodziców z wysokiej półki, którzy pewnie dużo od nich
wymagali, dlatego tak wyglądały, mówiły i nawet poruszały się.
Codziennie mój tata lub mama podwozili nas do szkoły, za to rodzice
Ali, odbierali. Jej mama, wysoka brunetka, wydawała się bardzo miła
i w żadnym stopniu nie przypominała mojej mamy, koleżanki po
fachu. Za to jej tata, był nieco bardziej sztywny, ale też był w
porządku.
Udało
mi się też parę razy porozmawiać ze Steph przez Skype, która
miała mi dużo do opowiedzenia, jak zawsze. Nie pochwalała mojej
znajomości z Zaynem, ale wspierała mnie, co najbardziej się
dla mnie liczyło. Natomiast z szanownym panem Malikiem też trochę
się komunikowałam. Nie chciałam przyznać tego przed sobą, że go
lubiłam. Najczęściej spotykałam się z nim w weekendy, w jego
klubach.
Gdy
w piątkowe popołudnie wróciłam do domu, zjadłam obiad
przygotowany przez gosposie moich rodziców. Przychodziła do domu,
gdy byłam w szkole i robiła rzeczy , które powinna robić moja
mama i inni domownicy, ze mną włącznie. Byłam przyzwyczajona, że
sama po sobie sprzątam i ogólnie pomagam babci w domu, a tu nic nie
musiałam robić. I to nie było dla mnie dobre.
Rzucając
plecak w garderobie, przebrałam się w wygodniejsze ciuchy i
związałam włosy w luźnego koka. Położyłam się na swoim łóżku
i gapiłam się w sufit do czasu, aż moja komórka zabrzęczała.
Myślałam, że to Steph, ale numer był zastrzeżony.
-Cześć,
[T.I.]- po drugiej stronie słuchawki rozbrzmiał melodyjny głos.
-Oh,
cześć Zayn.
-Co
robisz?- no tak, od razu do rzeczy.
-Dopiero
wróciłam ze szkoły- westchnęłam.- Leży to w twoim interesie,
żeby wiedzieć co robię?
-Czemu
nie- zaśmiał się.- A chcesz się wyrwać?- nie musiałam
zgadywać, na pewno się uśmiechnął.
Czy
chciałam? Bardzo. Ale moja mama kategorycznie powiedziała mi dziś
rano, że mam na nich poczekać.
-Nie
mogę. Muszę czekać na rodziców, a później pewnie mnie nie
puszczą.
-A
nie możesz czegoś wymyślić? Na pewno by się zgodzili, jakbyś
musiała zrobić jakąś pracę domową z koleżanką, czy coś.
Chyba to się robi w szkole, nie?- zachichotałam i podniosłam się
do pozycji siedzącej, bo tak lepiej myślę.
-Może
masz rację.. -przerwałam, bo usłyszałam dźwięk otwieranych
drzwi, a później ciche głosy moich rodziców.- Właśnie przyszli,
pewnie uda mi się ich namówić. A gdzie się spotkamy?
-Przyjadę
po ciebie, ale zaparkuję koło wyjazdy z waszej uliczki.
-Będę
za dziesięć minut, jeśli się zgodzą -uśmiechnęłam się i
rozłączyłam.
Chwilę
poczekałam, układając sobie wymówkę w głowie i w końcu
zdobyłam się na odwagę. Wyszłam z pokoju i skierowałam się na
dół, gdzie zastałam rodziców.
-Cześć-
przywitałam się i oparłam o ścianę.
-Cześć
słonko, cieszę się, że nigdzie nie poszłaś- uśmiechnęła się
mama i schowała jakieś dokumenty do swojej torby.
-A
tak.. Słuchajcie, bo dziś pani od historii, zadała nam projekt
robiony w parach i sama nas przydzieliła. Niestety nie jestem z
Alison, ale trochę poznałam dziewczynę, z która mam to robić.
Chciałam ją zaprosić tutaj, ale musi zajmować się swoim młodszym
bratem do powrotu ojca, który jeszcze jest w pracy. Więc, mogłabym
ja jechać do niej?
Rodzice
wymienili między sobą spojrzenia i chwilę się nas tym
zastanawiali.
-A
wiesz ile wam to zajmie?- w końcu odezwał się tata, po którym
widziałam, że jest skłonny mi pozwolić.
-Nie
mam pojęcia. Mamy trochę pracy, ale jeśli się sprężymy to może
uda nam się skończyć za jakieś pięć godzin- wzruszyłam
ramionami i patrzyłam na nich z nadzieją w oczach.
-Raczej
nie mamy wyjścia, możesz jechać. Ale zadzwoń do nas, gdy będziesz
wiedziała ile wam to zajmie. Wtedy ustalimy, co dalej. W razie
czego, przyjedziemy po ciebie.
-Dziękuję-
przytuliłam się do nich, jak to robi normalna nastolatka.- Molly
powiedziała, że w razie czego mogę u niej spać. Oczywiście jeśli
wy się zgodzicie.
-Weź
na wszelki wypadek ciuchy na zmianę- kiwnęłam głową i weszłam
na schody.- A i kochanie. Jej tata będzie w domu?
-Tak,
będziemy same jakąś godzinkę- uśmiechnęłam się i beztrosko
pobiegłam do pokoju.
Nie
wiedziałam, czy dobrze zrobiłam mówiąc im o możliwości spania u
Molly, bo nie miałam zamiaru spać z Zaynem, ale raczej nawet
nie pozwoliliby mi wracać nocą. Pewnie zaproponowaliby mi, że mnie
odbiorą, a wtedy cały plan poszedłby się trzepać.
Szybko
spakowałam do torby jakieś ciuchy na jutro, wzięłam prysznic i
ubrałam brązowe rurki, oraz błękitną bokserkę, zakładając na
to krótką, jeansową kurtkę. Zgarnęłam jeszcze telefon i
żegnając się z rodzicami, wyszłam z domu. Już po chwili
zobaczyłam czerwone Ferrari F12 i wiedziałam do kogo należy.
-Cześć-
uśmiechnęłam się do niego, gdy wślizgnęłam się do samochodu.
-Cześć-
odpowiedział mi od razu, przyglądając mi się.
-Fajny
samochód. Ile ich masz?- zapytałam, bo przyzwyczaiłam się do jego
lamborghini.
-Parę-
uśmiechnął się.
-Huracan
był lepszy- skrzyżowałam ręce na piersi.
Zayn
cicho westchnął i zawył silnikiem, by się pewnie popisać. Mocno
nacisnął pedał gadu i w 5 sekund rozpędził się do 100 km/h,
wywołując nieliczne trąbienia innych kierowców.
-No
dobra, może być- uśmiechnęłam się i patrzyłam na znikające i
pojawiające się budynki.
Kręciliśmy
się po mieście i wydawało mi się, że nigdy nie dojedziemy do
celu. Po prawie 30 minutowej jeździe w ciszy, Zayn zjechał na
boczną drogę, prowadzącą w las. Przygryzłam wargę, nie wiedząc
dokąd jedziemy.. W końcu wyjechaliśmy z lasu i ujrzałam dużą
polanę z widokiem na Londyn. Rozglądałam się, jak to miałam w
zwyczaju, i przypatrywałam pięknym widokom.
Samochód
stanął, a ja chciałam wyjść z niego, ale ten też miał blokadę
drzwi. Musiałam więc czekać, aż książę raczy mi otworzyć.
-Co
ty masz z tymi drzwiami?- naskoczyłam na niego, gdy tylko wyszłam z
auta.
-Powiedzmy,
że są zepsute- zaśmiał się i wyciągnął z bagażnika jakiś
koszyk i koc.
Podszedł
do mnie i złapał mnie za dłoń, przez co spojrzałam na niego
zaskoczona. Chwilę mu się przyglądałam i wiedziałam, że nie
odpuści. Zgodziłam się więc bezgłośnie i poszłam za nim, bo
ciągnął mnie za sobą w głąb łąki, aż w końcu się
zatrzymał. Stamtąd był piękny widok na lotnisko, które nie
miałam pojęcia jak się nazywa, ale już mi się podobało.
Obserwowałam, jak jeden żelazny ptak wznosi się wysoko w
górę i znika za chmurami.
Gdy
odwróciłam się do Zayna, ten już zdążył rozłożyć koc. Ręką
wskazał, żebym usiadła, co od razu zrobiłam, a on położył się
obok mnie, podpierając łokciem.
-Nie
wiedziałam, że z ciebie taki romantyk.
-Wielu
rzeczy o mnie nie wiesz- uśmiechnął się.
-Słuchaj,
muszę zadzwonić do rodziców. Powiedziałam, że jak będę
wiedziała ile zajmie mi robienie
tego projektu, to się do nich odezwę. Ile masz zamiar
jeszcze tu siedzieć? Bo nie mogę wrócić do domu nocą, zaczęliby
coś podejrzewać.
Podniósł
się do pozycji siedzącej, co także zrobiłam. Tyłek trochę mnie
bolał, przez to siedzenie, ale było warto.
-A
co , chcesz wracać? Jest przed 20, więc pewnie musiałabyś jechać
teraz..- lekko posmutniał.
-Nie
chcę, ale przecież nie będę tu spała- wyciągnęłam ze spodni
telefon i powoli przygotowywałam się na rozmowę.
-Możesz
spać u mnie- wzruszył ramionami, ale jego oczy nie były obojętne.
-No
tak, przecież to takie normalne..
-To
jest zwykła chęć spędzenia z tobą czasu, a nie zaproszenie do
łóżka- zaśmiał się.
Lekko
się zarumieniłam i wybrałam numer mamy, która szybko odebrała.
Ustaliłam z nią, że mogę spać u Molly, ale
muszę wrócić po 10, bo gdzieś jadą i chcą mi coś wyjaśnić.
-Zmieniłem
imię na Molly?- zaśmiał się Zayn, gdy zakończyłam rozmowę.
-A
co? Nie chciałbyś być szczupłą brunetką? Miałbyś się po czym
macać- uśmiechnęłam się.
-Wolę
być seksownym facetem.
-No
to musiałbyś nim być- uśmiech nie schodził mi z twarzy, a
dodatkowo to, że mu dopiekłam, jarało mnie.
Zayn
chwilę patrzył się na mnie jak na kosmitkę, a po chwili pochylił
się nade mną i zaczął łaskotać. Moim ciałem targały
niekontrolowane skurcze, a on nie zamierzał przestać.
-Zayn!-
krzyknęłam, zachłystując się powietrzem, przez nieregularny
oddech.
-Przyznaj,
że jestem przystojny!
-Dobra!
Jesteś przystojny!- krzyknęłam, wywołując ciche echo, ale on nie
przestawał.-Jesteś cholernie seksowny!
-Może
być- w końcu przestał, ale się nie odsunął.
Zawisnął
nade mną i nie miał zamiaru się oddalić. Łapałam oddech do
czasu, aż mnie pocałował.
ZaynLoveForever
_______________________________________________________
Witam państwa! Jak tam po tygodniu szkoły? My chyba żyjemy, ale wyobraźcie sobie, że razem z adminką TomlinsonLover idziemy jutro [o 6;45 mamy zbiórkę!] pieszo 28 kilosów! Wyobrażacie sobie ?! Mam nadzieję, że jutro nie będzie padało jak dziś..
A tak, imagin. Jeśli się podoba to super, a jak nie to jeszcze lepiej. :) Przewiduję jeszcze dwie części, jedną już prawie skończyłam. Dodałam dziś, bo dodałam, a kiedy będą imaginy innych adminek o innych chłopcach to niestety nie mam pojęcia. Pozdrowienia od nas, Hope <3