piątek, 7 lutego 2014

# 89 Zayn cz. 3

-Twój ojciec jest moim adwokatem. Pracuje dla mnie od paru lat. Mam siedzibę klubów w Londynie i nie zawsze moje interesujące są czyste. Nie mogę i nie chce powiedzieć ci dokładnie czym się zajmuje, bo nie byłoby to dla ciebie dobre, ale mam nadzieję, że chociaż trochę rozumiesz- westchnął i wydawało się, że mu trochę ulżyło.
-Chyba.. Czemu akurat mój tata? - zapytałam lekko mrużąc oczy.
-Nie wiem. Współpracował kiedyś z moim kumplem i ten mi go polecił. Z rozmowy z nim wywnioskowałem, że będzie idealny..- przełknął ślinę i spojrzał na mnie.-Pójdę już . Twój ojciec nie byłby zadowolony widząc nas razem.
-Czemu tak uważasz?
-Bo mnie zna. Lepiej nie rozmawiaj z nim o mnie. I nie mówiłbym, że się znamy- uśmiechnął się blado i wstał z kanapy.
Poszłam go odprowadzić i zamknęłam za nim drzwi.
Nie wiedziałam o czym myśleć. Tak naprawdę wywnioskowałam z rozmowy z Zaynem, że mój ojciec kryje kryminalistę. Nie powiedział mi, na czym polegają te jego interesy, ale raczej to nie jest nie oddawanie grosika w sklepie.
Wyjęłam z kieszeni telefon i rzuciłam się na kanapę.
-Cześć [T.I.]- Steph wydarła się do słuchawki.
-Cześć- odpowiedziałam mniej entuzjastycznie.
-Coś nie tak?- zapytała szybko, a ja streściłam jej historię z Zaynem.- Gdybym wiedziała, że taki jest, nie pakowałabym cię w jakiekolwiek kontakty z nim. Przepraszam, pewnie jesteś załamana.
-Przestań to nie twoja wina. Niczyja, tak naprawdę. Ale najgorsze jest to, że ja nie wytrzymam nie pytając ojca o niego. Albo co ja mu powiem, jak zapyta o niego- westchnęłam.
-Będzie po prostu niezręcznie. Wymyślisz coś, mądra jesteś. Ja na twoim miejscu martwiłabym się o ograniczony, a nawet zakazany kontakt z nim. Skoro twój tata go zna, to raczej nie byłby szczęśliwy, że zabujałaś się akurat w nim.
-Tak, wiem.. Czuję się jak idiotka!
-Przestań! - przerwała mi.- To nie twoja wina. Każdemu może się zdarzyć.
-Tak, ale przecież już tak miałam.. Życie jednak niczego mnie nie nauczyło... A myślałam, że chociaż to już nigdy się nie powtórzy..-westchnęłam.
-Przestań się dręczyć! Dobrze wiesz, że to nie pomoże. A jak tam nowy dom? Rozmawiałaś z rodzicami? - sprytnie zmieniła temat.
-Dom jest śliczny, choć mój pokój się zmieni. Znasz mój gust- zaśmiałam się.- Rodzice pojechali rano do pracy, nie widziałam się z nimi dziś. Mają niedługo wrócić... A za dwa dni do szkoły.. Tak bardzo nie chce. Znowu będę tą nową.
-Poradzisz sobie! Pokaż im, że jesteś silna. Wiesz, że o każdej porze możesz do mnie zadzwonić.
-Wiem, dziękuję.. Dobra, może pogadamy jutro, co?
-Jasne. Już za tobą tęsknie.. Może kiedyś cię odwiedzimy. Matt ma w Londynie znajomych- gdy mówiła o nim, jej głos przypominał śpiew.
-Słyszę, że kręcisz- zaśmiałam się. -Też za tobą tęsknie. Jak ja bez ciebie wytrzymam? - zapytałam retoryczne.
-No właśnie nie wiem- zachichotała i westchnęła.-Mam klienta, pogadamy jutro.


Po rozpakowaniu ciuchów, przejrzałam moją nową garderobę przygotowaną przez mamę. Większość ciuchów nie była taka zła, ale niektóre musiałam schować w najczarniejszy kąt szuflady. Przecież nie będę nosiła jakiejś różowej spódniczki.
Przebrałam się w strój i weszłam do rozgrzanej wcześniej sauny. Uwielbiałam ciepło, chodź niby teraz była wiosna i zimno nie było, ale ja potrzebowałam czegoś więcej. W międzyczasie, zastanawiałam się, czy i jak powiedzieć rodzicom o tatuażach. Nie miałam jakiś wielkich rysunków, ale wolałam, żeby wiedzieli. Moim największym zmartwieniem byłoby, jakby kazali mi je usunąć. Jeszcze większy ból..
W saunie siedziałam do 16. Później wzięłam zimny prysznic i przebrałam się w bluzkę z rękawami za łokieć i jasne jeansy. W pokoju wyciągnęłam swojego laptopa z torby i przeglądałam fajne pokoje. Chciałam nadać swojemu kącikowi trochę charakteru.
Rodzice wrócili po 17. Zbiegłam do nich na dół i przywitałam się z obojgiem.
-Cześć skarbie. Chcieliśmy ci wynagrodzić to, że pierwszego dnia tutaj, siedziałaś sama w domu- zaczął tata, a mama dokończyła.
-Zabieramy cię do restauracji- uśmiechnęła się i ściągnęła swoje obcasy.
-Do restauracji mówicie..- wiedziałam co się za tym kryje.- Muszę się przebierać, rozumiem..
-No kochana, to nie jakiś pub. Najlepiej byłoby gdybyś założyła jedną z sukienek, które ci kupiłam- minęła mnie w korytarzy i pobiegła na górę. Tata pocieszył mnie ciepłym spojrzeniem i dołączył do niej.
Z głośnym westchnięciem pobiegła do swojego pokoju. Nie lubiłam, a wręcz nienawidziłam nosić sukienek, ale co miałam poradzić. Chciałam zacząć z nimi od początku. Chodź oszukiwała samą siebie, że jest inaczej, ale w głębi wiedziałam swoje. Weszłam do garderoby i odnalazłam jedną z kiecek, która była w miarę. Kogo ja oszukuję.. Naprawdę mi się podobała. Była cała czarna i sięgała nad kolano. Miała cienkie ramiączka, a dekolt był nieduży i prosty. Materiał podzielony był na dwa rodzaje: od dekoltu do połowy brzucha, był dopasowany i pokryty małymi cekinami, a dolna część nieco bardziej rozłożysta i obszyta czarną koronką.


-Chyba nie myślisz, że pozwolimy ci zachować te tatuaże- zbulwersowała się mama i posłała mi gniewne spojrzenie.
-To nie jest zwykła henna, mamo. To tatuaż! Na całe życie wiesz?! Nie mam zamiaru wybielić ich sobie. Nie ma mowy- skrzyżowałam ręce na piersi i oparłam się o oparcie krzesła.
Myślałam, że inaczej na to zareagują. Ojciec się nie odzywał, ale wiedziałam, że mu się to nie podoba. Mama chyba za bardzo się przejęła. Nie rozumiałam, dlaczego tak wybuchła. Przecież to tylko kilka zwykłych napisów, czy małych rysunków. Z resztą.. Za 5 miesięcy skończę 18 lat i raczej od razu się wyprowadzę.
Nie miałam zamiaru z nimi na ten temat rozmawiać. Mama cały czas mówiła o tym, że wyciągną mi się, a co najważniejsze, nie wygląda to profesjonalnie, czy jak to ona nazwała. Oczywiście, interesowało ją tylko to, co ludzie powiedzą. Po co przejmować się tym, jaki to ból wywoła. No i tym, że ja po prostu chciałam je mieć. Nie dla szpanu, ale po prostu podobały mi się. Normalka.
-Kto ci je w ogóle zrobił, co? Potrzebowałabyś zgody rodziców, bo nie jesteś pełnoletnia- chyba była z siebie zadowolona.
-To chyba nie jest najważniejsze w tej sytuacji. Nie usunę ich i nie ma sposobu, żebyś mnie do tego zmusiła. Nawet siłą czy szantażem- uśmiechnęłam się w duchu, a na zewnątrz pokazałam jedynie grymas.
-Dopiero przyjechałaś, a od razu chcesz się ze mną kłócić?! Jesteś moją córką i nie pozwolę ci się nosić, jak jakiś kryminalista!- lekko podniosła głos, czym przyciągnęła na chwilę uwagę ludzi zgromadzonych w restauracji.
-Myślisz, że tatuaże mają tylko kryminaliści?! Rozejrzyj się! Pewnie nie jeden kelner, w tej waszej jakże ekskluzywnej restauracji ma tatuaż! To nie jest jakieś przekleństwo! Z resztą, moje nie są jakimiś wielkimi obrazami. To zwykłe napisy, no i małe rysuneczki. Co ci tak zależy?- zmarszczyłam brwi i pochyliłam się nieco w jej stronę.
-Nie ma dyskusji, rozmowa skończona. Jedz, bo ci wystygnie- posłała mi gniewne spojrzenie i lekko podniosła głowę do góry, jakby w geście wyższości.
-Tato?- ostatnia nadzieja w nim.
Spojrzał na mnie nieobecny, jakby dopiero się obudził. W jego oczach zobaczyłam coś w rodzaju uległości i kapitulacji, której nigdy u niego nie widziałam. Czyżby to mama nosiła spodnie w tym związku? Wyglądał, jakby się jej bał, albo nie chciał denerwować.
-Ok, jasne. Rozumiem- prychnęłam i niezgrabnie podniosłam się z krzesła.- Dziękuję za uroczą kolację.
Kiwnęłam głową i najnormalniej w świecie, wyszłam z tego pieprzonego budynku, zabierając jedyne co miałam, czyli małą kopertówkę z telefonem i kluczami, które o dziwo dostałam. Nie wiedziałam gdzie iść, ale nie obchodziło mnie to. Byłam za bardzo wkurzona na rodziców i nie miałam zamiaru na razie się z nimi widzieć. No tak i tu pojawia się pytanie: 'To gdzie głupia pójdziesz?!'
Pierwsze 50 metrów przebiegłam wąskimi uliczkami, chodź bieganie na szpilkach nie było wygodne, ani łatwe. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem, ale spostrzegłam drogowskaz na Victoria Tower Gardens. Udałam się w tamtą stronę bez żadnego wahania, kochałam zieleń. Mówią, że ona uspokaja, ale ja po prostu czuję się w takich miejscach dobrze. Nie obco, jak w 'moim' nowym domu, tylko jak u siebie.
Usiadłam pierwszej lepszej ławce i głośno westchnęłam. Było już po 20 i panował lekki mrok, który z każdą chwilą uniemożliwiał mi widok dalekich krajobrazów. Naprzeciwko mnie stał piękny, stary budynek. Mgła, która z czasem gęstniała i zasłaniała swoją bielą wszystkie drzewa, ławki, latarnie i budyneczki, nadawała tajemniczości tej przepięknej architekturze. Postanowiłam zadzwonić. Chodź u Steph była 1 w nocy, miałam nadzieję, że jeszcze nie śpi. Rzadko zasypiała prze 3, więc po dwóch sygnałach odebrała.
-No proszę, już się stęskniłaś?- zapytała radosnym głosem.
-Ja chcę do domu..- załkałam i przyciągnęłam kolana do piersi, chodź sukienka trochę mi to utrudniała.
-[T.I.]? Co się stało? Przecież ty nie płaczesz!- jej głos zmienił się w zatroskany pisk. Zawsze tak mówiła, gdy się martwiła.
-Nie chcę z nimi mieszkać! Są okropni..- sama nie wiedziałam, czemu ryczałam. Raczej nie chodziło o to, że mamie nie podobają się tatuaże. Już bardziej o jej stosunek do mnie i tej całej sprawy. Przewidziałam, że się wścieknie, ale żeby aż tak?! I to jej gadanie.. 'Jesteś moją córką i nie pozwolę ci się nosić, jak jakiś kryminalista!'
Szybko streściłam przyjaciółkę całą sprawę. Była przejęta, ale tak naprawdę nie mogła nic zrobić. No bo co? Przyleci tu i mnie zabierze? Mojej matki i tak nikt i nic nie przekona do zmiany decyzji..
-Będzie dobrze, zobaczysz. A jak twój tata? Mówił coś?
-Nic, dosłownie. Wydaje mi się, że on boi się mojej matki. Albo po prostu nie chciał mówić, że to nie jest takie złe i nie muszę ich wybielać. Nie wiem co mam robić, Steph..
-Nie poddawaj się! Kto to słyszał, żebyś tak po prostu odpuściła? Znam cię i wiem, że się pozbierasz.
-Zrobię to, ale wiesz.. Oczekiwałam czegoś innego z ich strony- westchnęłam i objęłam nogi ręką, bo zrobiło mi się zimno.
-Rozumiem skarbie. Może porozmawiaj z nimi jeszcze raz? Jakoś ich przekonasz.. To był dla nich szok. Trzymam za ciebie kciuki!- zawsze potrafiła podnieść mnie na duchu, moja kochana Steph.
-Dzięki.. Może masz rację. Porozmawiam z nimi przy najbliższej okazji- chciałabym ją przytulić, ale przez telefon się nie da.. Ciekawe, kiedy ktoś wynajdzie jakieś sprytne urządzenie, które pozwoli się dotykać na odległość..
-Zawsze mam rację!- roześmiała się.
-No tak, cała ty!- zacięłam się i westchnęłam.-Będę kończyć. Pewnie jesteś zajęta, zresztą późno już u was..
-Oj przestań! Wiesz, że ja dla ciebie wszystko!
-Ta.. Serio, chyba nie chcę mi się teraz gadać, wybacz- skwitowałam i przygryzłam policzek od środka.
-Jak chcesz.. A co teraz będziesz robić? Wracasz do domu?
-Nie. Pozostanę poza domem jak najdłużej.. Może pójdę do jakiegoś klubu.. Jak myślisz, sprzedadzą mi alkohol?- żałosne, wiem.
-[T.I.].. Przestań. Nie masz osiemnastki. Sama mówiłaś, że denerwują cię niepełnoletni jarający się piciem- powiedziała zgodnie z prawdą.
-No tak.. Chyba chciałam zrobić coś złego na siłę... Żeby się martwili, czy coś. Sama już nie wiem Steph...- wyciągnęłam się i rozłożyłam się na całej ławce.
-[T.I.] przestań.. Wracaj do domu. Nie komplikuj tego bardziej. Daj im czas na przyzwyczajenie się do tego, pewnie zmienią zdanie. Jeśli nie to coś wymyślimy. Nie zostawię cię- powiedziała poważnie i wydawało mi się, że przejmuje się bardziej niż ja.
-Dzięki, kochana jesteś. Tyle rozmawiamy o mnie, co się dzieje u ciebie? Jak Matt?- przyciągnęłam nogi do piersi i zaczęłam pocierać je dłonią, by chodź trochę je rozgrzać.
-Wszystko w jak najlepszym porządku- zapewniła mnie i ciągnęła dalej.- Jak wiesz, wczoraj byliśmy w kinie. Gdy odwiózł mnie do domu pocałował mnie! Jaki on jest nieziemski! Wręcz idealny!- coraz głośniej piszczała do słuchawki.
Mój słuch z każdą chwilą się pogarszał, przez jej przeciągłe piski, którymi opowiadała mi o nim. Cieszyłam się razem z nią, ale w końcu chyba mój mózg się wyłączył, przez ogrom informacji. Trajkotała mi na jego temat chyba z 15 minut! Opowiadała mi każdy szczegół.. No może jeszcze nie każdy, ale założę się, że to z czasem dojdą jej nowe doświadczenia. Co dodatkowo ułatwił jej Nick, który postanowił sobie wyjechać z kumplami na weekend.
-Steph, proszę, przestań mi już o nim gadać! Mój mózg ma dość!- przerwałam jej, bo dopiero się rozkręcała.
-No może masz rację.. Ale z kim ja mam o tym porozmawiać? Nick to mój pieprzony brat, a pokłóciłam się z Lucy i Angie. Wyjechałaś, ale to nie zwalnia cię z obowiązku wysłuchania mnie- zaśmiała się, co zresztą powtórzyłam.
-O proszę! Nie wiedziałam, że miałam taki obowiązek- spoważniałam, gdy przypomniałam sobie co przed chwilą powiedziała.- Co się stało z Lucy i Angie?
-Em.. Nic takiego, nie przejmuj się tym. Pewnie pogodzimy się za parę dni- wyczułam w jej głosie zdenerwowanie, jakby chciała coś przede mną ukryć.
-Steph? Co się stało?- nie zamierzałam odpuścić, to chyba cecha charakteru po mojej matce..
-Mówię przecież.. Nic, czym mogłabyś zaprzątać sobie swoją główkę- próbowała się zaśmiać, ale jej nie wyszło. Przypominało to raczej coś w rodzaju szlochu.
-Nie chcesz, nie mów. Ale wiedź, że ja przyjmę wszystko. Na klatę, jak mnie uczyłaś- zaśmiałam się, by chodź trochę rozwiać tą niezręczność.
-Jasne skarbie. Więc pójdziesz do domu?- zapytała sprytnie zmieniając temat.
-Zobaczę. Pewnie powłóczę się po mieście i w końcu do nich zadzwonię, bo wątpię, żebym pamiętała drogę do domu- westchnęłam i odgarnęłam włosy z twarzy.
-Lepiej zrób to od razu. Będą się martwić, a jeszcze się ci coś stanie. Lepiej nie kusić lody, sama dobrze o tym wiesz.
-Tak.. Chodź trochę pozwól mi się nacieszyć wolnością..
-Martwię się o ciebie. Napisz mi jak wrócisz do domu, dobrze?- była przejęta, co za wszelką cenę starała się ukryć.
-Jasne. Jutro się zdzwonimy. Pa, kocham cię- uśmiechnęłam się, chodź wiedziałam, że tego nie widzi.
-Pa- odpowiedziała i usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia.
Rozmawiałyśmy 23 minuty. To i tak nie nasz rekord. Gdy byłam z babcią poza miastem, rozmawiałyśmy całą naszą podróż, czyli prawie dwie godziny. Tęskniłam za nią. Dzięki niej odnalazłam prawdziwą siebie, chodź przez lata byłam zagubiona. Na znak naszej przyjaźni zrobiłyśmy sobie tatuaże. Ona na prawym nadgarstku ma 'Stay', a ja na lewym 'strong'. Niektórzy myślą, że to oklepane, ale ja mam inne zdanie. W szczególności to ona nauczyła mnie, by mieć innych w dupie, jeśli cię nie szanują. Z resztą.. Tych rzeczy było dużo. Mogłam nazywać ją matką, bo to ona tak jakby mnie wychowała, przynajmniej przyczyniła się do tego bardziej niż moi rodzice. Bo czego oni mnie nauczyli? Byłam mała, gdy wyjechali. Właśnie wtedy, kiedy najbardziej potrzebuje się rodziców. Z początku ich rozumiałam, chcieli się rozwijać i zapewnić mi godne życie, jak to nazwali. Ale najwidoczniej od początku nie mieli zamiaru wracać. Z czasem przyzwyczaiłam się, że już nie wrócą. Nie umiałam się z tym pogodzić i myślałam, że zwrócą na mnie uwagę, jeśli wpakuję się w kłopot. Zaczęłam zapominać jak wyglądają, chodź miałam ich zdjęcia w pokoju i czasami rozmawialiśmy przez Skype'a. Niezbyt przejęli się moim zachowaniem, więc zaczęłam pakować się w coraz większe kłopoty. Gdyby nie to, że babcia znała właściciela sklepu, do którego się włamałam, pewnie miałabym kuratora na karku. Oczywiście nie obyło się bez bójek, wagarowania i problemami z prawem. Steph poznałam na komisariacie, gdy odbierała Nicka po jakiejś bójce, w której brał udział. Chwilę z nią rozmawiałam i przyciągnęła moją uwagę. Podała mi adres Drakkara, więc poszłam tam następnego dnia, zamiast iść do szkoły, oczywiście. Nauczyła mnie posługiwania się igłą i paru innych rzeczy, za co byłam jej wdzięczna. Tak naprawdę, to wtedy zaczęłam się uspokajać. Wagarowałam co prawda, ale nie miałam złych ocen i nie włamywałam się już do sklepów. Nie chciałam wciągać w to babci, więc z czasem jeszcze mniej rozrabiałam. Niestety nie wytrzymałam przez to, że jedna laska w szkole zaczęła mnie wyzywać, bo niby podrywałam jej chłopaka, co było oczywiście kłamstwem. Troszkę pokiereszowałam jej twarz no a ze względy na to, że to była córka dyrektorki, wyrzucili mnie.
Niepewnie wstałam z ławki i splotłam ręce na piersi. Było mi kurewsko zimno, ale nie zamierzałam wracać do domu. Rozejrzałam się, ale nie było nic ciekawego, na czym mogłabym zawiesić oko. Poszłam ścieżką, którą wyszłam z parku. Po drodze minęłam tylko kilka osób, co jednak nie przyczyniło się do gęsiej skórki na moich rękach, która ani na trochę mnie nie opuszczała. Szłam wzdłuż mało uczęszczanej ulicy, co nawet mi pasowało. Gdy doszłam do skrzyżowania skręciłam w prawo. Szłam już dobre pół godziny, gdy przede mną pojawił się jakiś klub. By nie kusić losy, skręciłam w pierwszą lepszą uliczkę, chodź raczej każdy unikałby jej o takiej porze. Nie było tu żadnej latarni, drogę oświetlało jedynie światło księżyca. Wyciągnęłam telefon, chodź nie wiedziałam nawet po co. Może chciałam zadzwonić do babci, ale zmieniłam zdanie, przecież u nich jest koło 2. Sms'a do Steph nie chciałam pisać, nie wiem czemu. Weszłam w galerię i przejrzałam nasze wspólne zdjęcia. Jedna łezka spłynęła mi po policzku, lecz szybko ją starłam. Nie sądziłam, że będę za nią tak bardzo tęsknić. Nagle coś usłyszałam, jakby krzyk stłumiony jakimś innym dźwiękiem. Nie przestraszyłam się, szłam dalej, chodź słyszałam jakąś rozmowę. Gdy skręciłam w prawo, wyłoniły mi się dwie postacie. Jeden chłopak leżał na ziemi z zakrwawioną twarzą, wijąc się z bólu, a drugi stał nad nim i pocierał sobie knykcie dłoni. Nie widziałam ich twarzy dokładnie, przez mrok, co mi nie przeszkadzało. Nie chciałam uciekać, ale nie mogłam przecież przejść obok nich obojętnie i udawać, że niczego nie widziałam. Myślałam przez chwilę, bo oboje mnie nie widzieli co na razie mi sprzyjało. Chłopak, który stał niespodziewanie odwrócił głowę lekko w moją stronę, przez co kolana aż mi się ugięły. Nie widział mnie, ale ja go rozpoznałam. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To był Zayn. Dał mi do zrozumienia, że nie jest grzecznym chłopcem, ale żeby tak katować człowieka.. Wiedziałam, że nie uderzył go raz. Miał liczne rozcięcia i siniaki na twarzy, oraz dostrzegłam krew na jego ubraniach.
Szybkim ruchem złapał chłopaka za koszulę i podniósł go, przyciskając do ściany. Warknął coś do niego, a gdy tamten mu odpowiedział, wymierzył cios w jego twarz. Krew wypłynęła z jego ust, a ten przez nagły brak uścisku Zayna upadł na kolana. Noga Malika lekko drgnęła i zobaczyłam jak ją podnosi. Brał zamach, żeby go kopnąć.
-Zayn!- krzyknęłam żałośnie.
Ten odwrócił głowę i wpatrywał się we mnie wielkimi oczami. Nagle poczułam uderzenie. Przez jego siłę straciłam kontrolę nad ciałem i upadłam. Czułam pulsujący ból na głowie, co przyczyniło się do utraty przytomności. Ostatnim co słyszałam był czyiś krzyk. 

      
ZaynLoveForever


____________________________________________________________

Hej! Po pierwsze przepraszam, że dawno nie dodawałyśmy  imaginów, ale miałyśmy różne sprawy. Wiecie, brak czasu, weny, problemy z komputerami, internetem, uhh..
Mam tylko nadzieję, że chodź trochę spodoba wam się mój imagin, bo pisałam go na szybko.. 
Pozdrawiam, Hope <3