czwartek, 24 lipca 2014

# 94 Zayn cz. 8


-Jesteś spakowana?- zapytał od razu, nawet się nie witając.
-Co to ma do rzeczy?- przewróciłam oczami i patrzyłam się na niego, udając obojętność.
-Jedziesz do domu- odpowiedział szybko i lekko pchnął drzwi, wpraszając się do środka.
-Nigdzie się stąd nie ruszam, szczególnie z tobą- stanęłam tym razem przy oknie, by być dalej od niego.
-Po co to robisz? Nic ci to nie da- był na granicy krzyku, widziałam to po jego postawie.
Nie chciało mi się już odpowiadać więc tylko stałam i rozglądałam się po pokoju. Zayn najpierw wszedł do łazienki, skąd zabrał mój ręcznik oraz kosmetyczkę, a później podszedł do mojej torby i spakował to do niej.
-Zostaw to!- krzyknęłam marszcząc brwi i podchodząc do niego.
-Nie masz nic do gadania. Skoro nie chcesz jechać do domu, uszanuję to, ale jedziesz do mnie. Pamiętaj, że obiecałem cię chronić- mówiąc to, zapiął zamek.
W sumie podobało mi się to, więc bez żadnych sprzeciwów wzięłam książkę i podeszłam do torby, kucając przy Zaynie. Dopakowałam lekturę, a z małej kieszonki wyjęłam portfel, by zapłacić za pobyt. Zapięłam zamek i dźwignęłam się na nogach, by wyjść i po drodze zabrałam klucze z breloczkiem. Poczekałam na Malika, który mijając mnie zabrał mi torbę i czekał, aż zamknę drzwi. Udaliśmy się do prowizorycznej recepcji, którą był zwykły pokój. Tam szybko zapłaciłam, choć musiałam stoczyć chwilową walkę z Zaynem, który upierał się, że zapłaci. Lecz czy płacenie za siebie, nie jest dobrym startem w samodzielność?

-Zayn to zły pomysł, zatrzymaj się, proszę- blisko jego domu, zaczęła mnie nachodzić niepewność. Co ja sobie myślałam? Że będę teraz z nim mieszkać i będzie super? Na pewno nie.
-Przestań, albo mieszkasz u mnie, albo z rodzicami. Tylko między tym możesz wybrać- odpowiedział łagodniej niż wcześniej, ale nadal na mnie nie spojrzał.
Po paru minutach byliśmy już u niego pod domem i powitał nas Jason, który właśnie się gdzieś wybierał. Zayn jak zawsze otworzył mi drzwi i przepuścił pierwszą, przez co zwrócił wzrok wszystkich siedzących w salonie. Było ich ze 20 i aż cała się speszyłam. Jednak pomógł mi Malik, krzycząc do nich, że mają coś do roboty. Wylądowaliśmy u niego w pokoju i kolejny raz pożałowałam swojej decyzji.
-Czemu ci tak nagle zależy?- spytałam, gdy kładł torbę przed swoją szafą.
-A co tobie się nagle nie podoba?- odwrócił się, a gdy nie odpowiedziałam, podszedł do mnie.- Jeszcze wczoraj cieszyłabyś się, gdybyś mogła u mnie zamieszkać.
-Nie schlebiaj sobie- przewróciłam oczami i podniosłam głowę, by spojrzeć na jego twarz.
Uśmiechnął się i widziałam, że patrzy na moje usta. Czułam, że mu wybaczyłam, ale musiałam się z nim trochę podroczyć. Przygryzłam dolną wargę, a gdy spojrzał mi w oczy, udawałam niewiniątko. Tym razem to on nie wytrzymał i łapiąc mnie za biodra, przyciągnął do siebie.
-Nie myśl, że mnie tak udobruchasz- skłamałam, ignorując przyjemne ciepło w brzuchu.
-Sądziłem, że jednak tak, ale skoro nie to chyba muszę zrobić coś innego- wywinął słodko wargę, a ja się uśmiechnęłam, lecz gdy to zobaczył, szybko nabrałam kamienny wyraz twarzy.
-Że co niby?- zmarszczyłam brwi, nadal udając.
-Nie wiesz? To dziwne, wydawało mi się, że najczęściej robiliśmy właśnie to- w jego oczach po raz kolejny zamajaczyły światełka, a we mnie aż się gotowało.
-Jesteś taki zawsze, czy udajesz?- koniuszek moich ust lekko drgnął, ale nadal zachowałam kamienną twarz.
-Zawsze jestem seksowny- uśmiechnął się i przybliżył się jeszcze bardziej, widocznie górując nade mną wzrostem.
-Kłóciłabym się.. - odwróciłam wzrok i oblizałam usta.
-Prowokujesz mnie - stwierdził, dość trafnie i mocniej złapał mnie za biodra, powodując lekki dyskomfort.
-A czy jest w tym coś złego? - uśmiechnęłam się niewinnie, wciąż patrząc na jego ciemne tęczówki.
-Zależy dla kogo- zaśmiał się cicho i lekko się nachylił, by pewnie mnie pocałować, ale przerwała nam jakaś laska, wchodząca do jego pokoju.
Szybko od niego odskoczyłam i odwróciłam się w stronę okna, by nie widzieli mojej czerwonej twarzy.
-Co znowu, Katy? - spytał Zayn wzdychając i przeczesując włosy palcami.
Katy.. Już kiedyś rozmawiał z nią w mojej obecności.. Ah, no tak, gdy spałam u niego parę dni temu. Pogratulowałam sobie w duchu i wsłuchałam się w końcówkę ich rozmowy.
-Zrobię to później, dobrze?- spytał Zayn dość poddenerwowany.
-Jasne, tylko nie zapomnij, to ważne- odwróciłam wzrok, akurat gdy się na mnie krzywo spojrzała.
Prześwietliła mnie dokładnie i po chwili wyszła, po drodze cicho wzdychając.
-Pojedziesz gdzieś ze mną? - spytał, łapiąc mnie za ramiona.
-Myślałam, że musisz pracować - uniosłam brwi i cicho się zaśmiałam.
-A ja, że ty musisz być w szkole - uśmiechnął się, ewidentnie się ze mną drażniąc.
-Mogę pojechać - odpowiedziałam po chwili, cicho wzdychając.
Uśmiechnął się słodko i chwycił mnie za dłoń. Wyszliśmy na zewnątrz, po drodze zabierając kurtkę Zayna.
-Którym jedziemy? - spytał, gdy zeszliśmy do garażu.
Zapalił światło, które rozświetliło całe pomieszczenie. Ukazało nam się co najmniej 15 samochodów, o różnej barwie. Spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się zadowolona. Podskoczyłam, niczym małe dziecko cieszące się z nowej zabawki i zaczęłam się przyglądać wszystkim autkom. Wszystkie były idealne, ale jeden szczególnie przykuł moją uwagę.
-Co on tu robi? - wskazałam na chevroleta corvette, którym podwiózł mnie do domu, jeszcze w Milton.
Zayn uśmiechnął się, widocznie tym ucieszony i sięgnął do małej skrzynki, tuż za nim. Zabrzęczały, jak się domyśliłam klucze, a już kilka sekund później, siedziałam w chevrolecie. Chwilę czekałam na Zayna, a gdy wrócił odpalił silnik i słodko się uśmiechnął, jak tylko on potrafił.

Jechaliśmy już dobre półtorej godziny od wyjazdu z Londynu i zaczynała zżerać mnie ciekawość. Rozmawialiśmy z Zaynem na różne tematy, ale to nie było nic poważnego, zwykła rozmowa. Nadal miałam sobie za złe swoją ucieczkę, ale nie znałam innego pomysłu, by uzmysłowić cokolwiek rodzicom. Zapomniałam już, że byłam zła na Zayna, choć tak naprawdę już mi przeszło.
-Już prawie jesteśmy na miejscu- z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka i dopiero wtedy zobaczyłam, że jedziemy przez las.
Ciekawiło mnie gdzie się wybieramy i co takiego będziemy robić, ale byłam spokojna, bo mu ufałam. Na około nas znajdowały się tylko drzewa, przez które prawie nie było widać nieba. Po chwili Zayn się zatrzymał i wyłączył silnik. Wtedy spojrzał na mnie i się uśmiechnął, a ja nie wiedząc co robimy, odwzajemniam uśmiech. Wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi, podając swoją dłoń. Przyjęłam pomoc od razu, a gdy stałam już obok niego, przytuliłam go mocno, nie wiedząc czemu. Zaśmiał się cicho i mnie objął, po chwili łapiąc za rękę i ciągnąc najpierw do bagażnika, a później, z kocem, wgłąb lasu.
Szliśmy parę minut, gdy w końcu ukazała się nam mała polana. Nic i nikogo na niej nie było, tylko my.
-Jest ślicznie- szepnęłam i wspięłam się na palce, by go lekko pocałować.
-Cieszę się, że ci się podoba - uśmiechnął się i przeszliśmy jeszcze kawałek, na środek polany, gdzie rozłożył koc.
Spojrzał na mnie i wskazał, żebym usiadła, co szybko zrobiłam. Przysiadł obok mnie, a ja oparłam głowę, o jego ramię.

-Co właściwie tu robimy?- spytałam godzinę później, podnosząc głowę z jego brzucha.
-Chciałem z tobą porozmawiać o tym wszystkim- odpowiedział patrząc na mnie.
-To znaczy? - zmarszczyłam brwi i usiadłam, bacznie mu się przyglądając.
-Wiem, że to trudne, ale nie pomożesz sobie ucieczką. Zobacz na co ja wyszedłem przez ucieczkę z domu dziecka. Tak możesz sobie jedynie zepsuć życie i to na co pracowałaś- podniósł się i oparł na łokciach.
-Zayn, ale ja nie spojrzę im w oczy- odwróciłam się, by nie patrzeć na niego w tamtej chwili.
Na całym moim ciele pojawiła się gęsia skórka i nie wiadomo czemu, zaczęłam się trząść. Tak jakby mój umysł uzmysławiał mi, że jest jeszcze za wcześnie na ten temat. Taka była prawda, bałam się tego tematu, bo wiedziałam, że robię źle i to odbiję się na moim życiu.
Zayn od razu objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie, a ja automatycznie oparłam głowę o jego tors. Zaczął głaskać mnie po włosach i szeptać uspokajająco, lecz i tak łzy zaczęły mi ściekać po policzkach. Nie chciałam tak się zachowywać, nie chciałam wracać do rodziców, nie chciałam być słaba. Na nic tak naprawdę nie miałam wpływu, bo najwidoczniej ten ktoś u góry się nade mną uwziął i nie chce dać mi spokoju.
Szybko otarłam policzki i wyszeptałam przeprosiny, lekko się od niego odsuwając. On jednak nie dawał za wygraną i obrócił mnie twarzą do siebie, patrząc przenikliwie w oczy.
-Wszystko będzie dobrze, nie martw się - uśmiechnął się lekko i oparł mnie o swój tors, dostarczając przyjemne ciepło.
-Przepraszam, ale ja.. - nie mogłam powiedzieć nic więcej, po prostu łamał mi się głos.
-Już cicho- pocałował mnie w czoło i zaczął kołysać w swoich ramionach.
Siedzieliśmy tak parę minut, w ciszy analizując swoje zmartwienia. Nie chciałam się stamtąd ruszać, bo było mi tak dobrze z nim. Wiedziałam, że to nie będzie trwać wiecznie, ale łudziłam się, że spędzimy tak choć godzinkę.
-Byłem młodszy od ciebie, gdy uciekłem z domu dziecka, ale konsekwencje mogą być takie same. Nie musisz mi na to nic odpowiadać, ale po prostu zastanów się, co tracisz ucieczką. Nie ma w tym zysku, bo oni i tak nie będą przychylni do naszego związku, ale tym tylko pogorszysz sprawę. Zobacz, co teraz znoszę ja, nie chciałabyś tak skończyć- przeszkodził mi w rozmyślaniu, ale i tak byłam mu wdzięczna za to co robił.
-Wiem, Zayn. Ale potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć i trochę od nich odpocząć. Dlatego chciałam mieszkać w motelu, nikomu bym nie przeszkadzała.
-Chyba nie myślisz, że mi przeszkadzasz- lekko się oburzył, ale szybko kontynuował. -Każda sekunda spędzona z tobą jest dla mnie cenna.
Uśmiechnęłam się do siebie i odwróciłam głowę w jego stronę. Dotknęłam dłonią jego szczęki i przejechałam nią po jego zaroście. Uwielbiałam to robić, dodatkowo widząc, że mu się podoba.
-Kocham cię - spojrzał mi w oczy, a w moim brzuchu zwariowały motyle.
Jeszcze nikomu tego nie mówiłam. Nie wiedziałam dokładnie jak kochać. Wychowywała mnie babcia, ale ona nie mogła zagwarantować mi wszystkiego, a moich rodziców przy mnie nie było. Kto miał mnie tego nauczyć, jak nie oni? Steph, którą szczerzę kochałam, lecz ona była dla mnie jak siostra?
-Zayn, ja.. - spojrzałam w dół, na swoje kolana, bo nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Kochałam go, ale nie wiedziałam, czy to dobry moment na takie oświadczenia i czy to tak naprawdę miłość..
-Nie, przepraszam, myślałem, że.. Nie ważne- odwrócił głowę w inną stronę i choć na niego nie patrzyłam, to wiedziałam jak boli odrzucenie.
-Zayn nie o to chodzi. Mam teraz mętlik w głowie i po prostu nie jestem jeszcze gotowa - spojrzałam na niego i czekałam chwilę, aż on spojrzy na mnie.
Zrobił to, lecz jego oczy były inne. Już nie takie radosne, jak przeważnie. Tym razem smutne, przeze mnie.
-Hej, nie bądź na mnie zły - przysunęłam się do niego, siadając przed jego twarzą i uśmiechnęłam się, dodając mu otuchy.
-Nie jestem- odwzajemnił uśmiech i rozłożył ramiona, by mnie przytulić.

Wracając zahaczyliśmy o jeden z jego klubów, do którego wszedł na parę minut, a ja w tym czasie siedziałam w chevrolecie. Gdy go zauważyłam, szedł w moim kierunku z grymasem na ustach, lecz gdy już wsiadając, uśmiechał się. Nie wiedziałam, czy to było nadal spowodowane mną, czy po prostu coś go zdenerwowało w pracy, ale musiałam go o to spytać.
-Co się dzieje, Zayn?
-Nic słonko- spojrzał na mnie i próbował się uśmiechać, ale to nie był prawdziwy jego uśmiech.
-Widzę przecież. Powiedz mi choć czy to przeze mnie - nalegałam.
-Nie i nie zadręczaj się tym. To tylko w pracy- odpalił silnik i nie rozmawialiśmy przez całą drogę do jego domu.

Jakiś czas po moim zaśnięciu obudził mnie dziwny dźwięk. Przestraszona poderwałam się do pozycji siedzącej, trzymając kurczowo kołdrę przy piersiach. Nie miałam pojęcia co to, a Zayn nawet się nie obudził. Położyłam się z powrotem, lecz nie mogłam zasnąć, a parę minut później, ktoś wszedł do pokoju. Miałam zamknięte oczy, więc nie wiedziałam kto to, słyszałam jedynie jego kroki.
-Zayn, koleś wstawaj- usłyszałam głos Jasona i od razu się uspokoiłam.
Chwilę zajęło mu obudzenie śpiocha, ale w końcu wyszli razem przez drzwi, zostawiając mnie samą. Chciałam spać, lecz kompletnie nie mogłam. Zdziwiła mnie ta nagła wizyta Jasona i to, że wyszli stąd o 2 w nocy.
Nie wiedziałam co robią i chyba to bardziej mnie zadręczało, niż fakt, że w ogóle wyszli.
Leżałam bezczynnie na łóżku przez jakieś pół godziny, a gdy drzwi się otworzyły, poderwałam się, siadając. Zobaczyłam Zayna, wchodzącego dość chwiejnie do łazienki. Niepewnie wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi, lekko je uchylając.
-Idź spać- powiedział od razu, innym głosem niż zwykle.
-Zayn, co się stało? - ruszyłam w jego stronę i stanęłam za nim, patrząc na niego w lustrze.
Pochylał głowę nad zlewem i widziałam jak wypluwa krew. Przestraszona obróciłam jego twarz w swoim kierunku i dostrzegłam rozciętą wargę i łuk brwiowy.
-Zayn- jęknęłam, sięgając po mały ręcznik z boku i zamaczając go pod wodą.
Oparł się o blat, a ja stanęłam przed nim, lekko wycierając mu rany. Próbował być twardy, ale czasami się zapominał i lekko okazywał ból.
Gdy skończyłam chciałam wypłukać ręcznik, ale Zayn mi to uniemożliwił, łapiąc za biodra, przez co go upuściłam. Chciał, bym na niego spojrzała, ale ja nie umiałam. Znów nie mówił mi wszystkiego i sam cierpiał. Myślałam, że skoro jesteśmy razem to bardziej się otworzy, lecz tak się nie stało. Żałowałam, że nie mogę mu pomóc, ale trochę to rozumiałam, bo jego biznes był jakiś był. Nie mógł mi wszystkiego mówić.
Chciałam znowu go zapytać, co takiego mu się stało, ale nagle mnie pocałował. Zdezorientowana oddałam pocałunek, lecz nie było w nim uczucia, jedynie pożądanie. Obrócił nas i posadził mnie na blacie, trzymając mocno moje nogi.
Wydawało mi się, że robił to tylko po to, by zapomnieć o czymś, co stało się właśnie przed chwilą, ale musiałam przyznać, że mnie to kręciło. Był bardziej zachłanny, choć ja też.
Odsunął się od moich ust i przeniósł pocałunki na moją szyję, uwalniając cichy jęk. Rozpływałam się pod jego dotykiem i wiedziałam, że ani on, ani ja nie będziemy w stanie tego przerwać tak po prostu.
Znowu wrócił do moich ust, pozbawiając mnie tchu, lecz przywracając wszystkie wątpliwości. Co powiedzieliby rodzice, widząc nas razem w takiej sytuacji? Co pomyślałaby sobie Steph, moja babcia? Może za bardzo się tym przejmowałam, ale sama miałabym sobie za złe idąc z nim do łóżka.
-Zayn.. - odsunęłam się od niego i spuściłam głowę, by nie pokazać swoich rumieńców.
-Przepraszam- powiedział od razu i wyszedł z łazienki.
Szybko zeskoczyłam z blatu i poszłam za nim do pokoju. Stał przy szafce i coś z niej wyjmował.
-Nie złość się na mnie- podeszłam do niego i czekałam, aż się wyprostuje.
Chciałam go przytulić i znowu zapytać, co się stało.
-Idź spać- złapał mnie za brodę, uwalniając moją wargę z pomiędzy zębów.
Z jakimiś ciuchami w ręku wrócił do łazienki, a ja położyłam się z powrotem.

Rano obudziłam się wypoczęta, choć pół nocy nie spałam, rozmyślając o sprawie z rodzicami. Chciałam do nich wrócić, bo to było nie w porządku, ale oni też mogliby wykazać inicjatywę. Nie starali się o mnie i nie chodzi ty tylko o tą sytuację. Ledwo nakłoniłam ich na moje tatuaże, a tu proszę, teraz nie lubią mojego chłopaka.
Westchnęłam cicho i wstałam z łóżka, podchodząc do swojej torby. Wyciągnęłam z niej biały top sięgający nad pępek, czarne rurki i niebieską koszulę w kratę. Zabrałam jeszcze bieliznę z kosmetyczką i poszłam do łazienki. Szybkim ruchem pozbyłam się swojej piżamy i weszłam pod prysznic, po drodze zabierając ręcznik.
Woda ukoiła i rozluźniła moje ciało, dostarczając potrzebne ciepło. Wytarłam się i ubrałam, dodatkowo myjąc zęby i czesząc włosy w kłosa. Gdy wyszłam, Zayn leżał na łóżku i patrzył na drzwi łazienki. Uśmiechnęłam się lekko i schowałam rzeczy z powrotem do torby. Wzięłam telefon z szafki nocnej i usiadłam na parapecie, pisząc sms'a do Steph. Akurat, gdy odkładałam komórkę, Zayn pojawił się przede mną i oparł o moje kolana.
-Hej- przywitał się, jeszcze ochrypniętym głosem.
-Hej- odpowiedziałam szybko i bez wyrazu.
Załapałam do niego jakiś dystans i sama nie wiedziałam czemu. Wczorajszej nocy nic mi nie zrobił i nic się nie stało, więc sama siebie nie rozumiałam..
-Jak się spało?- spytał, patrząc mi w oczy.
-Chyba dobrze, a tobie?
-Zaskakująco długo, rozleniwiasz mnie- uśmiechnął się, co odwzajemniłam i nachylił się, by mnie pocałować.
Tym razem, to było coś innego. Znowu całował z uczuciem. Był delikatny i słodki, a takiego jakiego uwielbiałam.
-Pójdę się umyć i zejdziemy coś zjeść, ok?- odsunął się ode mnie i zniknął w łazience, wcześniej zabierając ciuchy z szafki.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam na chwilę oko, ale najwidoczniej byłam jeszcze zmęczona, bo obudził mnie Zayn, całusem. Zaśmiałam się cicho i poszłam z nim na dół. Nikogo jak zawsze nie było i aż ciekawiło mnie, co oni robią po 10. Albo śpią, albo gdzieś już jeżdżą.
-Na co masz ochotę?- z rozmyśleń wyrwał mnie Zayn, a ja aż się wzdrygnęłam.
-Sama nie wiem, ale bardzo chcę zobaczyć, jak gotujesz- uśmiechnęłam się i go przytuliłam, wtulając się w jego biało-siwą koszulkę.
-Ciekawe- zaśmiał się i mocno mnie ścisnął.- Może jajecznica?
-Z twoich jajek?- podniosłam głowę, patrząc na niego i tym razem już we dwójkę brechtaliśmy.
-Oh, jakie to słodkie- usłyszałam głos Jasona i o dziwo nie odskoczyłam od swojego chłopaka. Chyba miałam nawyk chowania uczuć przy innych.
-Cześć Jason- zaśmiałam się i chciałam do niego podejść, ale Zayn mnie przytrzymał.- Zayn!
Pisnęłam i wyrwałam mu się, podchodząc do przyjaciela. Lekko go przytuliłam i wróciłam do chłopaka, śmiejąc się z obu. Przywitali się jak na kumpli przystało i Jason przysiadł się do nas, żerując na żarciu robionym przez Zayna. Cały czas śmialiśmy się z naszego kucharza i popędzaliśmy, bo byliśmy głodni.
Gdy jedzenie już było gotowe, ktoś zapukał do drzwi i przez chwilę losowaliśmy losy, kto ma iść, ale ostatecznie padło na Jasona. Poszedł jak na skazanie, a ja podeszłam do Zayna, całując go lekko.
-Zayn, macie gościa- usłyszałam z przedpokoju.

Odeszłam od chłopaka i poszłam za nim do drzwi, gdzie zobaczyłam swojego ojca.

ZaynLoveForever

_______________________________________________________

Wybaczcie, po raz setny.. Wiem, że powinnam dodać szybciej, ale nie miałam czasu. Co chwilę gdzieś latałam, a to nad morze, na konie, do znajomych, na miasto.. Trochę też nie miałam dostępu do internetu, bo mam remont. Mam już zaczętą następną część i wydaje mi się, że dodam jeszcze dwie części, jeśli będziecie chętni :) Na zakończenie chciałabym wam, bardzo, ale to bardzo podziękować za tyle komentarzy, bo było ich aż 23! Pewnie to mój (lub wasz) rekord pod moimi imaginami i jak to zobaczyłam to aż zachciało mi się płakać! Ah, no tak. Nie wiem, czy nagle zaczęły komentować osoby bez kont, ale zdziwiła mnie też taka ilość komentarzy od anonimów, ale co tam. Na razie już nie wyjeżdżam dalej, więc pewnie w następnym tygodni dodam kolejną część, ściskam Hope <3

niedziela, 6 lipca 2014

#93 Zayn cz. 7

Otworzyłam oczy i od razu obróciłam się na brzuchu, by zatopić twarz w poduszce. Wspomnienia z poprzedniego wieczoru wróciły szybko i od razu zabrało mi się na płacz. Myślałam, że mój ojciec w jakimś tam stopniu mnie kocha, a zachował się pewnie gorzej niż zrobiłaby to moja matka. Chciałam wracać do Milton, do babci i Steph, ale co ja tam mogę.
Leżałam chwile, a w końcu zaczął mnie boleć brzuch. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i rozglądnęłam się po pokoju Zayna. Byłam sama, co mi nie przeszkadzało. Sięgnęłam dłonią po telefon i sprawdziłam godzinę, była 11. W nocy nie mogłam zasnąć i cały czas się budziłam. Zayn chyba spał w innym pokoju, bo nie pamiętam żebym go widziała lub nawet słyszała, czy czuła. Spałam sama.
Nie wiedziałam co mam robić, bo bałam się wyjść z pokoju. Nie wiadomo na kogo się natchnę, a jeszcze ktoś się do mnie przyczepi.
Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, rozglądając się po okolicy. Widziałam jedynie fragment działki, drzewa i horyzont, którym było jedynie niebo, nic więcej.
Jak najbardziej potrzebowałam odprężenia i pomogła mi w tym woda. Wręcz uwielbiałam brać prysznic, nawet dłuższy niż to było konieczne.
Gdy wyszłam z łazienki w samym ręczniku, w pokoju stał Zayn. Zwrócony był ku oknu i widziałam tylko jego plecy, co i tak przyprawiło mnie o ból brzucha. Odwróciłam się, by choć założyć na siebie koszulkę, ale on gwałtownie uniósł swoją prawą rękę.
-Nie wychodź, proszę cię.
-Zayn, ale ja chciałabym się tylko ubrać- prawie szepnęłam i nabrałam powietrza do płuc.
Kiwnął głową, a ja szybko zniknęłam w łazience. Zrzuciłam z ciała ręcznik i przełożyłam przez głowę koszulkę, zakładając również spodenki. Gdy się odwróciłam, aż podskoczyłam, zaskoczona jego widokiem tuż przede mną.
-Nie wiedziałem, że tak łatwo cię wystraszyć- uśmiechnął się i przejechał kciukiem wzdłuż mojej ręki, w końcu łapiąc moją dłoń.
Przygryzłam wargę, nie wiedząc kompletnie co odpowiedzieć. W czasie prysznica myślałam nas przeprowadzeniem się do Milton i chciałam o tym porozmawiać z Zaynem.
-Gdzie byłeś cały czas? - nie miałam ochoty na gierki.
-Musiałem coś załatwić. Mam nadzieję, że dobrze spałaś.
-A żebyś wiedział, że nie.. - odwróciłam się do niego plecami i wyszłam z łazienki.
-Czemu jesteś zła? - zapytał już po chwili, podchodzące do mnie.
-Nie jestem, ale myślałam, że ze mną będziesz..- spuściłam wzrok i splotłam swoje palce, bacznie się im przyglądając.
-Wiem, przepraszam.. Powinienem być przy tobie - zrobił krok w moją stronę, ale ja automatycznie się cofnęłam.
-A teraz nie chcesz gdzieś iść? - spytałam sarkastycznie i spojrzałam mu w oczy.
-Nie zamierzam..- pokręcił głową i znowu do mnie podszedł.
Tym razem się nie cofnęłam, ale też nie chciałam pozwolić mu się dotknąć. Lecz gdy złapał mnie za oba nadgarstki i przyciągnął do swojego ciała, nie mogłam się oprzeć i po prostu wtuliłam się w jego bawełnianą koszulkę. Zaciągając się jego zapachem i rozkoszując jego dotykiem, zapomniałam o swojej złości. Nie potrafiłam się na niego gniewać.
-Porozmawiasz ze mną? - szepnął w moje włosy, przeczesując je swoimi palcami.
Kiwnęłam głową i odsunęłam się od niego, patrząc na swoje stopy. Może wybaczałam mu zbyt łatwo, ale ja go kochałam..
-Co chcesz teraz zrobić? - zapytał, gdy już siedzieliśmy u niego na łóżku.
-Myślałam o powrocie do Milton.. - przełknęłam ślinę, bojąc się jego reakcji.
-Czemu? Nie możesz przecież uciekać..
-To co mam zrobić Zayn?!- krzyknęłam, nie panująca nad sobą. - Jeśli tu zostanę, nie będę mogła znieść myśli, że jesteś w tym samym mieście, a moi rodzice na pewno nie pozwolą, nam się spotykać. Zrozum, Zayn.. Ja bym tak nie wytrzymała.
-Wiem, ale może za łatwo się poddajesz. Widziałem się wczoraj z twoim ojcem i ..
-Co?! To dlatego cię nie było?! Coś ty mu powiedział, hym? - przerwałam mu, zanim zdąrzył coś powiedzieć.
-Rozmawiałem z nim tylko! Chciałem, żebyś była szczęśliwa, a nie smutna, jak wczoraj!- również krzyknął, przez co nieco się przestraszyłam.
-Czemu mi nie powiedziałeś? - spytałam już ciszej, przygryzając wargę.
-A po co? Jeszcze nie pozwoliłabyś mi jechać, albo co gorsza, chciałabyś jechać ze mną- wyrzucił ręce w powietrze i gestykulował nimi.
-Może masz rację.. A co ci powiedział? - lekko się uspokoiłam i chciałam znać wszystkie szczegóły.
-Najpierw był wkurzony, ale jakoś go przekonałem by mnie wysłuchał. Myślę, że go namówiłem i inaczej do tego teraz podchodzi. Zgodził się z nami porozmawiać..
-Jest teraz w domu? - zapytałam, nie wierząc własnym uszom.
-Nie, jest już z twoją matką i pewnie ona też o nas wie. Powiedział, że wrócą dziś wieczorem.
-Dobra.. Pójdę do domu..- wstałam i zabierając po drodze moje wczorajsze ciuchy, poszłam się przebrać.
Upewniając się, że jestem sama, zdjęłam koszulkę Zayna i złożyłam ją na szafce. Szybko założyłam swój stanik i jeansową koszulę. Naciągnęłam długie spodnie na nogi i rozczesałam włosy. Nie chciałam wychodzić, ale chciałam znaleźć się u siebie w domu.
-Zawiozę cię - Zayn wstał i podszedł do mnie,gdy wyszłam z łazienki.
Kiwnęłam lekko głową i oparłam się o jego tors, zamykając oczy.


-Pójdę się przebrać, poczekaj chwilę- powiedziałam, gdy już byliśmy u mnie w domu.
-Jesteś pewna, że nie mogę iść z tobą? - spytał zalotnie, a ja zaśmiałam się cicho i wskoczyłam na schody.
Szybko założyłam na siebie czystą bieliznę i zmieniłam spodnie wraz z koszulą. Już po paru minutach byłam na dole, po umyciu zębów i przebraniu się.
Przysiadłam się do niego na kanapie i w końcu mogłam porządnie odpocząć, przy nim.
-Gniewasz się jeszcze na mnie?- spytał po chwili.
-Co? Czemu miałabym?- lekko zmarszczyłam brwi, patrząc na niego.
-Bo nie zapytałem cię o twoje zdanie o tej rozmowie. W ogóle ci o niej nie powiedziałem.
-Oj przestań, nie przejmuj się tym- uśmiechnęłam się i lekko dotknęłam jego policzka, przejeżdżając palcem po zarysie jego szczęki.
-Ale nie powinienem robić już takich błędów, szczególnie dlatego, że chciałbym, żebyś nie była zwykłą znajomą, tylko moją dziewczyną- powiedział poważnie, a moje serce szybciej zabiło.
Po paru chwilach, które dłużyły mi się jak długie godziny, spojrzałam na niego, by doszukać się potwierdzenia i chyba mówił poważnie.
-Nie będę cię zmuszał i nie zdziwię się jeśli odmówisz, ale naprawdę zależy mi na tobie i chciałbym móc przedstawiać cię jako moja dziewczynę. Obiecuję ci, że zrobię wszystko, by twoi rodzice nas zaakceptowali, a jeśli to nie zadziała, wymyślę coś innego, byś była szczęśliwa- zakończył swoją 'przemowę' i wziął głęboki wdech, lekko przymykając oczy.
-Nie sądziłam, że Zayn Malik jest zdolny do czegoś takiego- uśmiechnęłam się w końcu, po chwili ciszy.
-Nie żartuj sobie- westchnął, wyraźnie zestresowany.
-Przepraszam- wyciągnęłam się i lekko musnęłam jego usta swoimi. -Pewnie, że chciałabym być twoją dziewczyną.


-Mówił ci o której będzie?- zapytałam chłopaka, siadając obok niego na kanapie.
Mojego chłopaka.
Jak to pięknie brzmi.
-Wyluzuj, pewnie niedługo będą- odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął, powodując przyjemne ciepło w środku.
-Łatwo ci mówić. Od tego zależy moje życie, poniekąd- wzruszyłam ramionami i chciałam oprzeć się o poduszkę, ale jakimś cudem jej tam nie było i przywaliłam głową o twarde oparcie kanapy.
Syknęłam pod nosem i zaczęłam rozcierać obolałe miejsce, ignorując igiełki rozsiewające się po mojej czaszce. Jak na zawołanie usłyszałam rechot Malika, przez co nie mogłam się skupić.
-Przestań!- zdzieliłam go w ramię, ale nie ucichł.
-Przepraszam, ale czasami jesteś taką pierdołą- zaśmiał się głośniej i chciał mnie przytulić, ale ja udawałam obrażoną.
Przesunęłam się na skrawek kanapy i odwróciłam głowę w stronę kuchni, by nie widział mojej twarzy. Choć w środku się uśmiechałam, musiałam mu pokazać, że jestem nieugięta.
-No przestań - przysunął się do mnie i objął ramieniem, przyciągając do swojego ciała.
-Jesteś dupkiem- strzepnęłam jego rękę z moich ramion i zaczęłam rozglądać się po pokoju.
-Wiedziałaś o tym wcześniej- myślałam, że się obraził, bo przez chwilę się nie odzywał, ale gdy już chciałam odwrócić się w jego stronę, on rzucił się na mnie, przygniatając do kanapy.
-Zayn!- krzyknęłam, gdy zaczął mnie łaskotać.
Przez moje ciało przelatywała masa niekontrolowanych prądów i wstrząsów. Nie mogłam się powstrzymać i wręcz tarzałam się po kanapie, co chwilę uderzając go kolanem. Krzyczałam by mnie puścił, co na szczęście zrobił już po paru sekundach.
-Nie rób tak więcej!- pisnęłam łapiąc oddech.
-Nazwałaś mnie dupkiem- wykręcił dolną wargę, dzięki czemu wyglądał przesłodko.
-Zasłużyłeś- uniosłam brew i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Odszczekaj!
Pomachał dłońmi w górze, a ja rzuciłam się pędem na górę, chcąc zamknąć się w pokoju. Wiedziałam, że nie wytrzymałabym kolejnej tury tortur.
Wręcz wleciałam na schody i biegłam co sił, bo był jedynie o krok za mną. Założę się, że wyglądało to komicznie, ale ja nie chciałam się tak szybko poddać.
W końcu wbiegłam do pokoju, jednak gdy chciałam zamknąć drzwi, przeszkodziła mi jego stopa. Warknęłam pod nosem i zaczęłam biec do garderoby, ale on był szybszy. Złapał mnie w talii, nagle zatrzymując. Przyciągnął mnie do siebie i uśmiechnął się, jakby dopiero do mnie przyszedł. Nie mogłam się powstrzymać i już po chwili cicho się zaśmiałam wtulając w jego tors.
-Jesteś nienormalny- szepnęłam, nadal chichocząc.
-Jaki?- odsunął mnie na odległość ramion i uniósł wysoko swoją brew, lekko przekręcając przy tym głowę.
-Seksowny- uśmiechnęłam się niewinnie i przygryzłam wargę.
-Uwielbiam, gdy to robisz- spojrzał mi w oczy i nieco się przybliżył.
Droczył się ze mną, to było widać. Wygrał, bo nie wytrzymałam i go pocałowałam.


-Jak możesz ją tak narażać?! Nawet ja wiem, jakie twoja praca ma konsekwencje i co grozi twoim bliskim!- moja mama w końcu wybuchła.
Jak przez pierwsze 10 minut po ich przyjściu było cicho i niezręcznie, tak po naruszeniu tego tematu robiło się coraz głośniej. Wiedziałam, że tak zareagują i nawet im się nie dziwiłam, choć mogliby spuścić z tonu. Zayn chyba nie wiedział jak odpowiadać im na kolejne zarzuty, bo często się powtarzał i cały czas podkreślał, że będzie mnie chronił. Traktowali mnie jak małe dziecko, które nie może się ochronić samo. Można powiedzieć, że nawet nie dawali mi dojść do głosy i gdy broniłam Zayna, rodzice udawali, że nic nie mówiłam i bombardowali go kolejnymi oskarżeniami. Chciałam mu pomóc, przemówić rodzicom do rozumu w końcu, ale nie wiedziałam jak to zrobić.. Byłam słaba.
-Możecie przestać?!- tym razem nie wytrzymałam.- Czy wy się słyszycie?! Wasz zawód też naraża was i waszych bliskich na niebezpieczeństwo, więc czemu się tak czepiacie? Przecież nikt mi nic nie zrobił i nie zrobi. Nie jestem małym dzieckiem.
Moi rodzice w końcu się uciszyli i spojrzeli na mnie. Moje serce zabiło szybciej i odzyskałam nadzieję, że może jednak zaakceptują nas. Naprawdę tego chciałam, bo teraz byli częścią mojego życia, a dobrze wiedziałam, że nie wytrzymałabym bez Zayna dłuższego czasu. Normalny tydzień bez niego wydawał mi się nie do zniesienia.
Przez te parę sekund, gdy moi rodzice milczeli i po prostu się we mnie wpatrywali, wiedziałam jak bardzo zależy moje życie od ich decyzji. Jeśliby się nie zgodzili, musielibyśmy się ukrywać, czyli musiałabym ponownie kłamać. Nie chciałam tego, bo dopiero ostatnio zrozumiałam jak ranię tym innych, ale i siebie.
-Idź do siebie- w końcu odezwał się mój ojciec, lecz jego głos był oschły i pozbawiony jakiegokolwiek wyrazu.
-Nie wyjdę, dopóki Zayn tu jest.
-Marsz do siebie smarkulo, bo inaczej porozmawiamy- jego oczy strzeliły niczym piorunami a jego całe ciało się napięło.
-Tom..- moja mam chyba zrozumiała powagę sytuacji i wstawiła się, choć niemo, za mną.
-Nie zmienię zdania. Wyjdźcie, musimy porozmawiać z Zaynem na osobności- tym razem zwrócił się do nas obu, co zaskoczyło mnie chyba bardziej, niż moją mamę.
Wiedząc, że nie zmieni zdania, pobiegłam w stronę swojego pokoju, nie uważając na schodach, przez co uderzyłam piszczelem o jeden schodek, a noga chyba rozbolała mnie bardziej, niż moje serce. Szybko zamknęłam drzwi, bo widziałam swoją matkę za sobą, a nie wytrzymałabym widoku jej.
Moje ciało płonęło przez złość i rozpacz. Nie wiedziałam co ze sobą począć, nie wiedziałam co i o czym myśleć. Mój mózg nagle zaczął pracować ze zdwojoną siłą, przyprawiając mnie o niezły ból głowy. Głośne dobijanie się mojej matki do drzwi dodatkowo mi przeszkadzał i nie pozwalał się skupić. Automatycznie poszłam do łazienki, zrzucając z siebie wszystkie ciuchy. Weszłam do wanny i odkręciłam wodę, która zawsze mnie uspokajała.


Nie spałam od dobrych paru godzin. Po prostu wpatrywałam się w sufit i nie chciało mi się nawet ruszyć. Jednak gdy wybiła 3, podniosłam się i poszłam do garderoby. Wyciągnęłam z szuflady dużą torbę i położyłam ją na ziemi. Z wieszaków zdjęłam swoje ulubione koszule, bluzy, kurtki, a z szafek wyjęłam spodnie, bluzki i bieliznę. Nie wzięłam wszystkiego, dzięki czemu zmieściłam się wręcz na luzie, dopakowując kosmetyczkę z ręcznikiem. Zmieściłam jeszcze moje ulubione buty, a siwe trampki założyłam na swoje stopy. Zamknęłam drzwiczki garderoby i zgasiłam światło. Torbę położyłam koło wejścia na balkon i podeszłam do biurka. Z małej szuflady wyciągnęłam portfel i sprawdziłam ile miałam tam pieniędzy. Byłam pewna, że wystarczą mi przynajmniej na jakiś czas. Podniosłam się z krzesła i moje oczy przyciągnęły leżące przy lampce banknoty. No tak, moja mama przed wyjazdem zostawiła mi na czarną godzinę. Od razu włożyłam je do portfela i poszłam jeszcze po swój telefon. Wyciągnęłam z niego kartę pamięci i wyłączyłam go, by rodzice nie przeglądali niczego, co na nim zostało. Nie znali pinu, więc nie miałam się o co martwić. Z pod łóżka wyciągnęłam małe pudełeczko wypełnione zdjęciami moich bliskich. Wszystkie odgarnęłam na jedną ściankę i pociągnęłam za krótki sznureczek, odsłaniając prawdziwe dno. Wyciągnęłam stamtąd fałszywy dowód, mój stary telefon z kartą sim i kilka dokumentów. Odłożyłam pudełko na miejsce i schowałam wszystko do małej kieszonki torby, oprócz telefonu, który z kartą pamięci wylądował na biurku, bo zapomniałam się przebrać. Szybko zdjęłam z siebie piżamę i założyłam nową bieliznę, ciemne dżinsy i siwą bluzę z kapturem. Rozglądnęłam się ostatni raz po garderobie, upewniając się, że wszystko mam i dopakowałam jeszcze dużą bluzkę i krótkie spodenki, by w tym spać. Pościeliłam jeszcze łóżko i na chwilę usiadłam na krześle przed biurkiem. Nie chciałam uciekać, ale mnie do tego zmusili. Moja matka nie potrafiła przekonać ojca, bo jego już nic nie przekona. Gdy parę godzin wcześniej wyszłam z łazienki, tym razem za drzwiami stał mój tata. Myślałam, że powie coś innego, ale ten tylko podkreślał, że teraz nie będę widywać Zayna, sam tego dopilnuje. Nie wiedziałam, co mu powiedział i szczerze mówiąc, bałam się tego. Wiem jak on potrafi namieszać w głowie. Ufałam Zaynowi, ale po prostu nie da się być na to odpornym.
Chwilę jeszcze nad tym myślałam i uznałam, że robię dobrze. Nie uciekam przecież do Milton. A przynajmniej na razie, bo nadal rozważałam tą opcję.
Sięgnęłam telefon z biurka i włożyłam go do tylnej kieszeni spodni. Dopakowałam jeszcze moje dwie ulubione książki i przekręciłam klucz w drzwiach, by rodzice nie musieli ich wywarzać. Chwyciłam torbę i otworzyłam balkon, przymykając go z zewnątrz za małą klamkę. Przeszłam nad barierką i pomału przeszłam po wąskim kawałku betonu, dzięki którym mogłam dostać się na daszek, który osłaniał nasz taras na dole. Było ślisko, bo w nocy trochę popadało, więc musiałam iść wolniej. Zrzuciłam torbę na trawę i nachyliłam się na krawędzi, łapiąc się końcówki daszka. Na szczęście miałam trochę siły w rękach, dzięki czemu bezpiecznie wylądowałam na ziemi. Podniosłam torbę, otrzepałam bluzę, bo musiałam otrzeć się o krawędź i szybkim krokiem wyszłam przez bramkę.
Teraz musiałam znaleźć motel. Pamiętam, lub zapamiętałam, ten który mijaliśmy za każdym razem w drodze do szkoły. Był idealny, bo nie był oblegany tłumem ludzi. Posiadał dwie gwiazdki, więc na pewno będzie mnie stać na parę nocy, nawet zostanie mi pieniędzy.
Ruszyłam chodnikiem przed siebie i wyciągnęłam z kieszeni telefon, pisząc wiadomość, dodatkowo targając ciężką torbę.

Do: Zayn
Śpisz?

Nie sądziłam, że ma mój stary numer, ale kto inny mógłby do niego pisać o tej godzinie? Nie odpisywał przez chwilę, więc uznałam to za odpowiedź, lecz odpisał w końcu.

Od: Zayn
Nie, ty widzę, że też.

Rozglądnęłam się gorączkowo, bojąc się, że gdzieś tam jest, ale pewnie chodziło mu o sms'y. Szybko wystukałam odpowiedź i przeszłam przez przejście, na drugą stronę ulicy.

Do: Zayn
Nie mogłam spać. Co ci powiedział?

Moje serce biło głośno, niczym młot pneumatyczny, przez co musiałam się na chwilę zatrzymać. Nadal odczuwałam skutki stresu, którego doznałam przez rodziców. Bałam się. Teraz już wszystkiego. Ciemnych ulic, pojedynczych ludzi przechodzących obok mnie i tego, co mój ojciec nagadał Zaynowi.

Od: Zayn
Nie powinienem z tobą o tym rozmawiać. W ogóle nie powinienem z tobą rozmawiać..

I bum! Tak myślałam i tego się spodziewałam, lecz dlatego nie bolało mniej. Wręcz odwrotnie. Nie odpisałam mu, bo nie wiedziałam co.



O 4 już miałam pokój i mogłam odpocząć. Ten motel wydawał się dużo bliżej, choć dobrze, że nie był dalej. Byłam zmęczona, więc tylko przebrałam się w piżamę i położyłam się na niewygodnym łóżku, które niby było dwuosobowe. Nie chciałam być wtedy sama, ale nie miałam wyjścia, musiałam. Moje ciało płatało mi figle, bo wydawało mi się, że czuję za sobą Zayna. Wydawało mi się, że mnie przytula i łaskocze swoim nosem moją szyję..
Z tym wspomnieniem w końcu zasnęłam, owijając się ciasno kołdrą. Jednak nie było mi dane spać długo, bo już po paru godzinach obudził mnie mój stary dzwonek. Otarłam zaspane oczy i spojrzałam na wyświetlacz. Aż musiałam je na chwilę zamknąć, by upewnić się, że to nie zwidy i tak naprawdę dzwoni mój operator. Jednak to był on, dzwonił Zayn. Nie chciałam z nim rozmawiać, więc nacisnęłam czerwoną słuchawkę i położyłam się znowu. Niestety tak mnie rozbudził i nie mogłam już zasnąć. Napisał mi sms'a i moja ciekawość wzięła górę nad rozumem i musiałam go odczytać.

Od: Zayn
Po co to zrobiłaś..? Gdzie jesteś??

Fuknęłam pod nosem, lecz musiałam mu odpisać. Chciałam.

Do: Zayn
Nie powinieneś ze mną rozmawiać.

Uwielbiałam odpłacać ludziom tym samym. Wczoraj chciałam mu napisać, gdzie idę, ale mnie olał. Poniekąd.

Od: Zayn
Przestań. Albo powiesz gdzie jesteś, albo sam cię znajdę.

Nie wiedziałam, czemu nie zdziwił mnie fakt, skąd wie o mojej ucieczce, ale przecież mój ojciec zadzwoniłby od razu do niego i pewnie tak zrobił.

Do: Zayn
Trochę się pomęczysz.

Odłożyłam telefon i podeszłam do torby, wyjmując z niej ciuchy na dzisiejszy dzień. W łazience wzięłam prysznic i się przebrałam. Nie wiedziałam ile zostanę w hotelu, więc pakowałam wszystko, co mogłam, z powrotem do torby. Od razu wyjęłam sobie książkę i położyłam się na łóżku, by choć trochę zająć myśli.
Byłam przyzwyczajona do samotności, bo często bywałam sama w domu, gdy babcia wyjeżdżała na swoje zloty, by sprzedawać prace, które szyła i wyszywała, lecz teraz już mi to nie odpowiadało. Zmieniałam się, widziałam to doskonale. Nie rozrabiałam już tak i nie wagarowałam, aż do dzisiaj. Powinnam być w szkole, ale chyba nikt by w takiej sytuacji nie poszedł.
Właśnie czytałam ciekawe fragment książki, gdy ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiłam się i myślałam, że to pomyłka, ale pukanie się nasiliło. Wstałam zdziwiona i lekko uchyliłam drzwi, przerywając głośne uderzenia. Szczerze, wiedziałam, że to będzie Zayn, bo kto inny?

ZaynLoveForever

_______________________________________________________

Przepraszam, przepraszam! Zawiodłam znowu, choć obiecałam się poprawić, a wy dodatkowo daliście mi motywację w postaci komentarzy, za które oczywiście bardzo dziękuję ! Nie wiem ile jeszcze będzie to miało części, ale chyba przewiduję jedną, bo podejrzewam, że wam się znudziła ta historia :) Ogólnie nie lubię pisać banałów, bo sama się wkurzam jak je czytam, ale czasami aż muszę, wybaczcie ♥ Nie wiem jeszcze kiedy napiszę tą ostatnią (raczej) część, bo wyjeżdżam, a później ktoś przyjeżdża do mnie, więc nie będę miała chyba zbytnio czasu, ale postaram się napisać. Pozdrawiam i życzę udanych wakacji, Hope <3