piątek, 29 sierpnia 2014

# 97 Zayn cz. 11 [Zakończenie]




Z dedykacją dla anonimowej fanki, która ma na imię Wiktoria :)

Zaczęłam krzyczeć i słyszałam tylko swoje imię. Spanikowana otworzyłam oczy i ujrzałam Zayna, trzymającego mnie za ramiona. Rozpłakałam się jeszcze bardziej i poleciałam do łazienki. Przez chwilę uspokajałam swój oddech, patrząc się na zlew, a później zmoczyłam twarz chłodną wodą. Przyniosła ulgę, lecz nie na długo. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i spostrzegłam Zayna, zbliżającego się do mnie powoli.
-Wszystko dobrze?- spytał cicho, patrząc mi w oczy.
-Tak, już dobrze..- skłamałam łamiącym się głosem. Nie chciałam, by się zamartwiał.
-Właśnie widzę.. Chodź- chwycił mnie za dłoń i delikatnie pociągnął w stronę łóżka.
Położyliśmy się, a chłopak przykrył nas ciepłą kołdrą. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej swojego ciała i splótł nasze nogi.
-Spróbuj zasnąć i nie martw się, obudzę cię, jakby coś się działo- pocałował mnie w płatek ucha i objął talię ramionami.
Zamknęłam oczy i westchnęłam. Wiedziałam, że to był tylko koszmar, ale te słowa.. I tak mnie dotknęły. Myślałam, że szybko nie zasnę, a tak naprawdę odpłynęłam niemal od razu. Nie spodziewałam się, że byłam tak zmęczona.

Obudziłam się wypoczęta i od razy wyciągnęłam swoje kończyny. Bolała mnie trochę głowa, ale mogłam to znieść. Wymacałam miejsce obok siebie i nie czułam chłopaka. Podniosłam się gwałtownie, a moje oczy zarejestrowały tylko puste prześcieradło. Opadłam na łóżko i westchnęłam sądząc, że kolejny raz śni mi się jakiś nienormalny sen, ale wtedy Zayn wyszedł z łazienki. Było widać, że właśnie brał prysznic, nie tylko dlatego, że jego jedynym odzieniem był ręcznik luźno zawiązany na biodrach, ale z jego włosów kapały kropelki wody, spływając po jego umięśnionym torsie. Podniosłam brwi i przygryzłam wargę, szybko zatapiając twarz w poduszce, by za bardzo się nie rozmarzyć.
-Wstałaś..- zaśmiał się i słyszałam jego kroki coraz bliżej siebie.
Jęknęłam coś w odpowiedzi i złapałam mocniej poduszkę, którą próbował mi wyrwać. Poczułam jego ciepły oddech i usta, na moim karku. Delikatnie musnął moje ucho wargami, a ja aż zadrżałam, co pomogło mi oprzytomnieć.
-Idź się ubierz!- krzyknęłam podnosząc głowę. Stał za blisko i musiałam wygiąć szyję, by go zobaczyć.
-Bo co? Przeszkadzam ci?- zrobił swoją smutną minkę, a ja myślałam, że nie wyrobię.
-Ok, to ja pójdę- rzuciłam szybko zrywając się z łóżka. Wygrzebałam z szafy krótkie szorty, jakąś koszulkę oraz bieliznę i poszłam do łazienki.
Położyłam ciuchy na szafce i powiesiłam swój ręcznik obok prysznica. Umyłam jeszcze zęby, bo najczęściej właśnie je myłam pierwsze. Wyskoczyłam z ubrań i weszłam pod strumień ciepłej wody. Najpierw zmoczyłam całe ciało, razem z włosami , a później umyłam je szamponem. Po spłukaniu kudłów nałożyłam sobie żel pod prysznic na dłoń i wtarłam go w ciało. Jeszcze chwilę rozkoszowałam się ciepłem wody, gdy zobaczyłam, że cała kabina prysznicowa zaparowała i nie widziałam prawie nic. Zakręciłam wodę i powoli otworzyłam jej drzwiczki. Poczekałam, aż para wyleci i wtopi się w powietrze, gdy ujrzałam Zayna, stojącego przy zlewie. Szybko sięgnęłam po ręcznik, ale i tak widziałam uśmieszek na jego ustach.
-Świnia- rzuciłam i zamknęłam się z powrotem w kabinie, by w spokoju się wytrzeć.
Wyszłam po chwili i ubrałam na siebie bieliznę, ignorując jego złośliwe spojrzenia. Odrzuciłam na bok ręcznik i chciałam ubrać bluzkę, ale poczułam jego silne dłonie, łapiące mnie za biodra. Uśmiechnęłam się zwycięsko i odwróciłam do niego, udając zaskoczoną.
-Nie paraduj mi tu tak- rzucił głosem przepełnionym podnieceniem.
-A ty możesz?- wskazałam na jego bokserki, nie spuszczając wzroku z jego ciemnych tęczówek.
-Ale tobie łatwiej się opanować! Ty mnie kusisz za bardzo- zmarszczył brwi i udawał złego.
Zaśmiałam się i oblizałam wargi. Wspięłam się na palce i lekko, bardzo zmysłowo musnęłam jego usta. Tego nie mógł już wytrzymać i gwałtownie oplótł moją talię swoim długim ramieniem przyciskając mocno do siebie. Palcem wskazującym drugiej ręki, uniósł moją twarz za podbródek i mocno, ale zarazem delikatnie, wpił się w moje usta, nachylając się nieco. Naparł na mnie swoim ciałem i złapał za pośladki, powodując u mnie cichy jęk. Uniósł mnie w górę, przez co automatycznie oplotłam jego brzuch nogami i posadził mnie na szafce, zrzucając wszystko co na niej było. W moim podbrzuszu rozszalały się motyle, zbudzone tymi szybkimi wydarzeniami. Coraz gorzej łapałam oddech i myślałam, że zaraz roztopię się z tego gorąca, między nami. Jeździł dłońmi po moim ciele i całował jeszcze namiętniej, niż poprzednio.
W końcu oderwał się od moich warg, i przeniósł pocałunki na moją szyję, rozgrzewając jeszcze bardziej moje ciało. Łapczywie łapałam powietrze i rozkoszowałam się jego dotykiem, zapominając o całym Bożym świecie. Mocniej ścisnęłam go nogami, przysuwając jeszcze bliżej, by móc wpleść palce w jego aksamitne włosy. Odchyliłam głowę do tyłu, by dać mu większy dostęp do mojej szyj, a on cicho się zaśmiał, łaskocząc moją skórę. Po plecach spływały mi kropelki wody przez nadal mokre włosy, a ja cała drżałam przez tą różnicę temperatury.
Złapałam jego twarz w dłonie i lekko podniosłam do góry. Cmoknęłam go w usta i uśmiechnęłam się, co było dla niego świadomym sygnałem. Przewrócił oczami i pomógł mi zejść. Podniosłam z ziemi zrzucone kremy i szybko nałożyłam na siebie swoje ciuchy.
-Ubierzesz się, czy będziesz tak paradować po mieście?- spytałam, śmiejąc się z niego, bo cały czas stał obok mnie i się patrzył.
-A będę tak po mieście chodził. Może inna mnie zechcę- wyszedł obrażony, a ja nie mogłam opanować śmiechu przez jego chód.
Przewróciłam oczami i wytarłam włosy ręcznikiem, później wieszając go na linkach. Wyszłam z pokoju, ale Zayna już nie było. Pościeliłam łóżko i podreptałam na dół. Zatrzymałam się na ostatnim schodku i patrzyłam, jak mój chłopak przygotowuje śniadanie. Krzątał się po kuchni, wyjmując talerze, sztućce i jakieś półmiski z jedzeniem, tańcząc do tego. Nie raz widziałam, jak robił nam śniadanie u siebie, ale chyba nigdy nie widziałam go tańczącego w samych bokserkach i do tego.. tak! Zaśmiałam się i postanowiłam do niego dołączyć. Podeszłam do niego cicho i objęłam jego tors ramionami. Na początku się wzdrygnął, ale gdy zauważył, że to ja uniósł wyżej głowę, nadal strojąc fochy. Westchnęłam i stanęłam obok niego, opierając się o blat.
Hm.. to wyglądało pysznie! W dwóch przezroczystych kubeczkach był jogurt naturalny z pokrojonymi brzoskwiniami, migdałami i o ile się nie myliłam, miodem. Na talerzu leżały też jakieś ciasteczka posypane cukrem pudrem i aż się zdziwiłam, że w Grecji właśnie takie śniadania się jada. Ale cóż. Na pozostałych talerzach leżały pokrojone owoce, jakaś mieszanka zbóż i dziwne ciasto wypełnionym jasnym kremem.
-Co się tak dziwisz? Pomóż mi, albo będziesz głodna- Zayn wyraźnie był nie w humorze, ale i tak jego postawa była dla mnie zabawna.
Przenieśliśmy wszystko na stół i usiedliśmy, choć chłopak musiał zmienić swoje miejsce, bo zapewne uznał, że jest za blisko mnie. Zaczynał mnie irytować, a to było dla mnie dziwne, bo jeszcze nigdy nie byłam na niego wkurzona, za taką drobnostkę. Nałożyłam sobie na talerz dwa ciasteczka, banana, i mieszankę zbóż.
Ciasteczka były maślane, z migdałami, a w mieszance odnalazłam też orzechy i suszone owoce. Nie mogłam jednak odkryć jeszcze jednego składnika.
-Będziesz się na mnie gniewał za nie wiadomo co?- spytałam, zaczynając jogurt z brzoskwiniami, migdałami i miodem.
Wzruszył tylko ramionami, ale widziałam, że ukrywał uśmiech. Westchnęłam cicho i dokończyłam śniadanie, więcej się nie odzywając. Czułam na sobie jego wzrok, choć gdy patrzyłam w jego stronę, udawał, że grzebie w talerzu.
-Zayn..-jęknęłam, gdy po raz kolejny niby na mnie nie patrzył.
-Chyba pójdę poszukać dziewczyny, która mnie pokocha..- udawał, że myśli na głos, do tego lekko kręcąc głową.
No tego już było za wiele. Obraził mnie, mówiąc, że go nie kocham. Największy blef jakikolwiek słyszałam.
Przypatrywałam mu się przez chwilę, a gdy nadal nie raczył na mnie spojrzeć, wstałam i poszłam w jego kierunku, wodząc palcem po stole. Oparłam dłonie o podłokietniki krzesła i usiadłam mu na kolanach okrakiem. Spojrzał na mnie, ale w tym nie było nic nadzwyczajnego, zwykła obojętność. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, lekko je mrużąc. Gdy chciałam wstać, bo byłam trochę znużona, on złapał mnie za pośladki i mocno do siebie przyciągnął. Uśmiechnęłam się zwycięsko i zobaczyłam zmianę w jego oczach; tym razem były ciepłe i aż ciemne z podniecenia.
-Chyba jednak nie musisz szukać- stwierdziłam i splotłam dłonie za jego karkiem.
-Jedna w tą, czy w tą..- wzruszył ramionami, a ja głośno westchnęłam i mocno go pocałowałam.
Nie opierał się, a nawet od razu pogłębił nasz pocałunek, trzymając mnie w talii. Wyraźnie czułam jak całe jego ciało się podnieciło i przez chwilę śmiałam się, nieudolnie go przy tym całując. Mu jednak nie było do śmiechu i pewnie nadal był na mnie zdenerwowany, bo wydawało mi się, że chciał przestać. Oczywiście nie mógł się opanować, gdy przesunęłam się po jego kroczu i przygryzłam mu wargę, co tak bardzo lubił.
-Musisz się ze mną droczyć?- jęknął i czułam jak szybko bije mu serce.
-Nie muszę- zaprzeczyłam, dodatkowo kręcąc głową.
Przejechałam językiem po dolnej wardze, później ją przygryzając i aż czułam, jak jego ciało się napina. Przeklął pod nosem i mocno wpił się w moje usta, przyciskając mnie do siebie za talię. Oparłam ręce o jego ramiona, później zginając je w łokciach i wplatając palce w jego miękkie włosy. Jęknęłam mu w usta, gdy ścisnął moje pośladki, unosząc mnie lekko w górę. Przeniosłam nogi na krzesło i wygodnie położyłam po obu jego stronach. Pierwszy raz byłam od niego wyższa i podobało mi się to, miałam nad nim kontrolę. Wyprostowałam się, a Zayn przez to musiał zgiąć szyję, by jeszcze do mnie dosięgać. Oparłam się o jego tors i mocno przy gnieździłam do krzesła. Choć wystające elementy wbijały mi się w piszczele i kolana, nie przestałam go całować, to nawet było bardziej podniecające.
Chłopak sunął swoimi dłońmi wyżej, pod moją bluzkę. Przeszły mnie ciarki, bo dotknął mojego brzucha chłodną ręką, ale i tak mi się podobało. Mocno wciągnęłam powietrze, gdy przejechał dłońmi po moich piersiach. Nie mogłam już oddychać, więc przeniosłam swoje wargi na jego gorącą szyję. Jeździłam po niej językiem, przygryzałam ją i ssałam, powodując krótkotrwałe malinki. Zayn cały czas jęczał, odchylając się do tyłu, ściskając przy tym moje piersi.
-Gdzie są..- szepnęłam, wracając do jego ust. Nie mogłam powiedzieć nic więcej, ale na szczęście mnie zrozumiał.
-Pojechali.. na.. zakupy.. będą.. za .. godzinę- odpowiedział, zajmując się zdejmowaniem mojej bluzki.
Podniosłam ręce do góry, pomagając mu w tym, a później zaśmiałam się, uświadamiając sobie, że jego już nie muszę rozbierać. Moja klatka piersiowa unosiła się szybko, gdy położył dłonie na moich ramionach, zjeżdżając nimi po moim ciele.
Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się przesłodko. Takiego Zayna kochałam.


Zaśmiałam się cicho, gdy dotknął dłonią mój czuły punkt na brzuchu. Nie chciał przestać, więc przez parę sekund tarzałam się po kanapie, trzymając koc przy ciele.
-Zayn!- pisnęłam, próbując odepchnąć jego rękę.
Zaśmiał się tylko i dalej mnie katował. Zabrałam mu w końcu cały koc i opatuliłam się nim, podnosząc się z kanapy. Oparł się na łokciach, patrząc na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, leżąc całkiem nago. Rzuciłam w niego poduszką, zabierając ją z fotela, na którym usiadłam.
-Która godzina?- spytałam po chwili, nadal się uśmiechając.
-Nie wiem, sama możesz podejść i sprawdzić- na jego ustach zamajaczył uśmieszek zwycięstwa, a ja przekręciłam głowę, przyglądając mu się.
Przymrużyłam oczy i przygryzłam lekko wargę. Wstałam i obróciłam się do niego plecami, idąc w stronę stołu. Zegar wskazywał 12, czyli mieliśmy parę minut do powrotu naszych przyjaciół. Zebrałam swoje ubrania po drodze i szybko się ubrałam.
-Zayn, możesz się ubrać?- spytałam, wychodząc zza rogu i opierając się o ścianę.
-A co, nie podobam ci się?- wywinął wargę i usiadł na kanapie.
-Idę na górę po cichy- westchnęłam i poszłam do naszego pokoju.
Wróciłam na dół po paru sekundach i zauważyłam chłopaka w kuchni. Znosił naczynia ze stołu i najwyraźniej mnie posłuchał, bo założył na siebie bokserki. Uśmiechnęłam się i wręczyłam mu spodnie do kolan i szarą koszulkę.
Zgarnęłam ze stołu cztery talerze i odniosłam je do kuchni. Zayn zdążył się ubrać, a moim zadaniem było poprawienie mu kołnierzyka. Cały czas mi się przypatrywał, a gdy skończyłam cmoknął mnie w usta. Zaśmiałam się kolejny raz i oparłam się o jego tors.
-Lubię, jak się śmiejesz- pogłaskał mnie po włosach i pocałował w czoło.


Po dwóch tygodniach w Grecji, czułam się dziwnie. Mia załatwiła mi pracę w barze niedaleko naszego domu, gdzie zresztą dorabiała, więc miałam co robić. Codziennie chodziliśmy na plażę, która była jeszcze bliżej niż bar. Zayn z Jasonem gdzieś znikali, często na cały dzień i zaczęłam się zastanawiać, co takiego robią. Bałam się, że próbują znowu wbić się do biznesu, a do tego nie chcieli nic mówić. Postanowiłam wrócić na parę dni do Londynu, po resztę swoich rzeczy i by wyjaśnić parę spraw rodzicom. Sądzili, że pojechałam tylko na wakacje ze Steph, do Irlandii, a tu nie.. Byłam zupełnie gdzieś indziej. Źle się czułam, okłamując ich, ale nie wiedziałam, co powinnam zrobić.
Chwyciłam swoją małą walizkę i ruszyłam w stronę wyjścia. Rodzice już wiedzieli, skąd przyleciałam, bo inaczej nie mogłabym się z nimi znaleźć. Pewnie zastanawialiby się, dlaczego nie ma mojego lotu, skoro powinnam właśnie lądować..Bałam się spotkania z nimi, bo na pewno będą źli i wcale się im nie będę dziwić..
-[T.I]- usłyszałam za sobą głos mamy i szybko się odwróciłam.
-Mamo..- w moich oczach pojawiły się łzy, a ona szybko mnie przytuliła. Ojca nigdzie nie widziałam, ale w sumie cieszyłam się z tego.
Wytarłam łzy dłonią i odsunęłam się od niej. Uśmiechnęłyśmy się do siebie, a ona chwyciła mnie za dłoń, lekko ją ściskając. Poszłyśmy do samochodu, dzięki któremu szybko byłyśmy w domu.
Opadłam na swoje łóżko i odetchnęłam. Fajnie było w Grecji, ale zdążyłam przyzwyczaić się do tego pokoju, który był teraz moim starym kącikiem.
-To jak? Chcesz spać, czy opowiesz mi wszystko?- nawet nie wiedziałam, że przyszła tu za mną.
Zastanowiłam się chwilę, choć odpowiedź znałam zanim zadał mi pytanie. Kiwnęłam do niej głową, a ona usiadła naprzeciwko mnie.
-Poleciałam do Grecji z Jasonem, przyjacielem Zayna- przełknęłam ślinę.- Mamo, on żyje. Zayn żyje..- szepnęłam, powstrzymując łzy, tym razem ze szczęścia.
Patrzyła na mnie wzrokiem.. zdziwienia. Mówiła nim; Gdzie jest numer do psychiatry, moja córka zwariowała! Jednak wiedziałam, jak jej to udowodnić. Sięgnęłam po telefon i wybrałam jego numer, włączając głośnik.
-Hej piękna. Doleciałaś?- spytał swoim melodyjnym głosem, a twarz mojej mamy zmieniła wyraz na : Choroby psychiczne są dziedziczne!
Rozłączyłam się, ale szybko napisałam mu sms'a, że doleciałam i tak tylko chciałam udowodnić coś mamie.
-Nie rozumiem- szepnęła, pocierając swoje skronie.
-Wiem, że to dziwne i trudne, ale to było jedyne wyjście, by uwolnił się od takiego jednego. Groził mu, mnie..- nie miałam jej nic więcej do powiedzenia, jedynie modliłam się, by nie zabroniła mi do niego wracać.
Westchnęła głośno, wzięła parę głębszych wdechów, wyraźnie nad tym myśląc, a później pocałowała mnie w czoła, proponując sen. Poszłam do łazienki się wykąpać i przebrać, a potem wlazłam do ciepłego łóżka, w którym dawno nie spałam.


-Zayn!- krzyknęłam zauważając jego sylwetkę obserwującą korytarz przylotów.
Odwrócił się w moją stronę zdziwiony miejscem skąd przyszłam, ale i tak szybko do mnie podbiegł. Objął mnie w talii i mocno przytulił, przez co upuściłam swoją torbę. Zaśmiałam się, gdy uniósł mnie w górę i zakręcił wokół własnej osi. Odstawił mnie na ziemię dopiero po paru minutach. Uśmiechnęłam się do niego, a on nachylił się nieco i połączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Tęskniłam- zaśmiałam się znowu i objęłam jego twarz dłońmi.
-Wiem, ja też- oblizał swoje wargi i w końcu oddalił się na normalną odległość.
Próbowałam się nie śmiać, ale widząc jego twarz, po prostu cały czas chichotałam. Chłopak widząc moją reakcję tylko pokręcił głową, westchnął głęboko i schylił się po torbę, obejmując mnie ramieniem.
W drodze do domu nie było chwili ciszy. Cały czas opowiadaliśmy sobie co robiliśmy przez te parę dni i po prostu śmialiśmy się ze wszystkiego. Przypatrywałam mu się, bo musiałam przypomnieć sobie wszystkie szczegóły jego twarzy.
-[T.I.]!- usłyszałam głos przyjaciółki tuż po wyjściu z samochodu. Odwróciłam się i od razu rzuciła się na mnie, prawie przewracając na ziemię.
-Mia!- zaśmiałam się, mocno ściskając jej ciało.
-Nie bylibyśmy zadowoleni, gdybyście coś sobie zrobiły- przerwał nam Jason, który już obok nas stał.
-Oh, a w czym jesteśmy wam potrzebne?- odgryzła się Mia i puściła mnie, bym przywitała się z przyjacielem.
Parę minut później byliśmy po kolacji i szykowaliśmy się na spacer. Ubrałam spodnie 3/4 i założyłam niebieską koszulę w kratę. Uczesałam się szybko w warkocza i wyszłam z łazienki, chowając spodnie do szafy.
-Lepiej w niej wyglądasz- zobaczyłam go tuż za sobą, gdy się odwróciłam.
-To twoja?- spytałam, chichocząc.
Pokiwał lekko głową i też zaczął się śmiać. Złapał ją w palce i pociągnął w swoją stronę, powodując, że zderzyliśmy się ciałami. Uśmiechnął się i przejechał językiem po swojej dolnej wardze.
-Mogę ci ją oddać- podniosłam głowę jeszcze wyżej, by patrzeć mu w oczy.
Westchnął cicho i opuścił głowę, łapiąc mnie za dłoń.
-To później, teraz idziemy na plażę- uśmiechnął się przesłodko.
W końcu byłam tak naprawdę szczęśliwa i byłam pewna, że to jeszcze trochę potrwa. Kochałam go, tak bardzo mocno. 
ZaynaLoveForever

__________________________________________________________
Witam Panie! Jak tam ostatnie dni wolności? Nie wiem jak wy, ale ja mam żałobę. Serio, chyba jeszcze nigdy nie czułam takiego lenistwa i niechęci względem szkoły. Przy życiu trzymają mnie tylko mistrzostwa siatki ♥ Ale my nie o tym. Hm, no tak proszę bardzo, zakończenie mojego ulubionego imagina. Jakkolwiek to brzmi, lubię go. Nie dlatego, że ja go napisałam. Nie, nie. XD
Jest w nim pewnie trochę błędów, bo nie miałam chęci i siły go sprawdzić. No wiecie, zły dzień. Miałam go w ogóle dokończyć jutro, ale obiecałam to Darcy, no i miałam go wcześniej dodać.
Jak będzie dalej z naszym blogiem, nie wiem. Czy będzie istniał, czy nie.. Nie wiem. 
Pozdrawiam i życzę udanych dni, Hope <3

czwartek, 21 sierpnia 2014

#96 Zayn cz. 10


To już tydzień. Cały pieprzony tydzień od pogrzebu Zayna.
Na początku miałam nadzieję, że to jakiś wstrętny żart mojego ojca, by nas rozdzielić, albo po prostu jeszcze bardziej zepsuć mi życie. Ale nie, to było naprawdę.
Siedziałam cały czas w pokoju i leżałam w łóżku, czytając w kółko tą samą książkę. Jadłam mniej, bo po prostu nie czułam takiej potrzeby. Mama co chwilę przynosiła mi nowe potrawy, ciastka i inne rzeczy, by pewnie wrzucać we mnie tabletki antydepresyjne.
Z nikim nie rozmawiałam, nawet z przyjaciółmi, którzy zaczęli przychodzić do domu. Steph bardzo się denerwowała i cały czas do mnie dzwoniła i pisała. Nie potrafiłam z nią rozmawiać, więc od czasu do czasu napisałam jej jakąś wiadomość, ale nic więcej. Po prostu nie miałam siły, by z kimkolwiek rozmawiać o tym, jak się czuję.
Mało spałam, niekiedy nawet wcale, bo nie mogłam zasnąć. Cały czas płakałam, nawet gdy o nim nie myślałam. Był dla mnie kimś, kogo zawsze mi będzie brakować. Nie potrafiłam tego opisać, ani sprecyzować, tak po prostu się czułam.
W piątkowy wieczór, odwiedziła mnie mama, znowu. Kazała mi się ogarnąć i ubrać jakoś normalne, bo podobno miałam gości. Niechętnie poszłam pod prysznic i ubrałam ciemne rurki i bluzę z kapturem. Włosy tylko rozczesałam, by nie wyglądać jak czarownica. Wyszłam z pokoju i poszłam na dół, gdzie czekała mnie miła niespodzianka.
-Steph! - krzyknęłam i rzuciłam się na nią.
Zaśmiała się i mocno we mnie wtuliła, choć przygniotłam ją swoim ciałem do kanapy. Po paru minutach ciągłych pisków, podniosłam się z niej, a gdy ona też wstała, znowu się do siebie przytuliłyśmy. Te miesiące rozłąki teraz mają skutki.
-Tak się cieszę!- krzyknęłam, odrywając się od niej i dopiero wtedy zauważyłam, że jesteśmy same w pokoju.- Ale miałaś przyjechać pojutrze, coś się stało?
-Nie, mała. Wszystko w porządku, u mnie. Sprawdziłam wcześniejsze loty i dziś rano wylecieliśmy z Milton. Chłopaki pojechali do znajomych Matt'a nas rozpakować, a po drodze wysadzili mnie tutaj. Chciałam od razu się tobą zająć. Jak się trzymasz? - spytała zmieniając wyraz twarzy na bardziej współczujący.
-Jakoś żyję, jak widać- uśmiechnęłam się słabo i spojrzałam na swoje stopy.
-Musisz się dziś rozerwać. Zabieramy cię do klubu, przed twoimi oficjalnymi urodzinami i nie chcę słyszeć najmniejszego sprzeciwu- powiedziała dumnie i złapała mnie za rękę. -A teraz pokaż mi swój pokój, trzeba wybrać ci strój.

Alkohol mieszał mi w głowie i aż musiałam usiąść przy naszym stoliku, by nie zemdleć. Wypiłam za dużo i choć o tym wiedziałam, dopiłam jeszcze swojego drinka. Odstawiam go na stolik i zapatrzyłam się na niego, przez co nie zauważyłam Nick'a siadającego obok mnie. Prawą rękę oparł za moją głową na oparciu, a drugą położył mi na kolanie.
-Jak się trzymasz młoda? - spytał tuż przy moim uchu i poczułam, że jest za blisko.
-Nie taka znowu młoda- odpowiedziałam i trochę się od niego odsunęłam, pozbywając się jego dłoni z ciała.
-Co ty taka nagle nieśmiała? Myślałem, że się stęskniłaś- przybliżył się do mnie i oplótł ramieniem.
-Nick, chyba mylisz mnie ze swoimi koleżankami. Nie jestem twoją zabawką, ogarnij się i daj mi spokój - strzepnęłam jego rękę i przesunęłam się na koniec kanapy.
-Myślisz, że tak mnie zniechęcisz? Najpierw mnie zwodzisz i pozwalasz na więcej, a teraz mnie odrzucasz? Jesteś pijana i zapewne niedługo zaśniesz, a wtedy zabiorę cię do domu i się zabawimy.
Tym razem nie był delikatny, złapał mocno moje nadgarstki i jedną ręką trzymał je nad moją głową, próbując mnie pocałować. Miałam coraz mniej siły, ale nie mogłam mu się dać, bo nie chciałam tego, czego on oczekiwał. Krzyczałam, choć nie na całe gardło, ale w końcu ktoś na to zareagował.
-Ej, koleś. Złaź z tej panny i ją zostaw, albo się wynoś- znałam ten głos.. Byłam pijana, a muzyka lecącą z dołu dodatkowo mieszała mi w głowie, ale na Boga, znałam ten głos!
Nick z wielkim oporem wstał z kanapy, puszczając moje nadgarstki. Wyprostował się, zapewne chcąc zaimponować swoją sylwetką.
-Jason- jęknęłam, rozpoznając przyjaciela.
Chłopak spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam radość, ale zarazem smutek. Kiwnął do mnie głową i na chwilę się uśmiechnął, ale szybko przeniósł wzrok na Nick'a.
-Jeśli masz zamiar tu zostać, nie próbuj jej, ani jakiejkolwiek innej dziewczyny, dotykać bez jej zgody. W przeciwnym razie wylecisz. Rozumiesz? - Jasona nie czekając na odpowiedź kiwnął do mnie głową, bym szła za nim.
Przeszliśmy pomieszczenie z kanapami i weszliśmy drzwiami, których na pewno sama bym nie zobaczyła. Ukazał nam się długi korytarz, na końcu którego znaleźliśmy się w czymś co przypominało biuro.
-Napijesz się czegoś? - spytał od razu Jasona, podchodzące do małego barku.
-Miałam już nie pić, ale tobie nie odmówię - uśmiechnęłam się i oparłam o ścianę, patrząc przez okno.
-Jak się trzymasz? - spytał po chwili ,podając mi szklankę z pomarańczowo-czerwonym drinkiem.
-Przez dwa ostatnie miesiące nie rozmawialiśmy ze sobą, więc trochę się przyzwyczaiłam, że go nie ma, ale jak sobie pomyśle, że już nigdy go nie zobaczę..- przerwałam, powstrzymując łzy.- To mnie niszczy.
-Rozumiem cię, mnie też go brakuje - usiadł na krześle i napił się ze szklanki, ale nie byłam pewna, czy też pije drinka.
-Co to? - spytałam, czując posmak likieru i pomarańczy, ale zarazem słodki smak.
-Likier triple sec, pomarańcza i grenadyna- uśmiechnął się.- Mój ulubiony.
-Dobry- kiwnęłam głową i wypiłam połowę, może za szybko..

***

Czułam jak bije moje serce.
Czułam dziwne zapachy.
Wszystko wydawało się bliższe i bardziej przejrzyste, choć nie otwierałam oczu. Byłam w stanie stwierdzić, gdzie jestem i czy ktoś ze mną jest. Czułam znajomy zapach, którego nie czułam od dłuższego czasu, ale nadal go pamiętałam.
Nagle usłyszałam kroki, czyjeś bijące serce. Ta osoba nie była w pokoju, ale i tak ją słyszałam. Coraz bardziej zbliżała się do mnie, a gdy w końcu stanęła przed drzwiami, zawahała się na chwilę. Usłyszałam cichy, lecz wyraźny pisk, a zaraz po tym znowu kroki i trzask. To był facet, miał specyficzny chód i pachniał jak facet. Wiedziałam już kim był.
-Otwórz oczy- zażądał głosem, którym nigdy do mnie nie mówił.
Potrząsnęłam głową i jeszcze bardziej je zacisnęłam, by przypadkiem nie zrobić tego, czego oczekiwał. Złapał mnie mocno za nadgarstki i poczułam ból, jakiego jeszcze nigdy nie czułam. Moja skóra paliła się pod jego dotykiem, a całe ciało drżało.
-Otwórz oczy, a nic ci nie zrobię - powiedział powoli, jakby chciał przekonać mnie do tego w normalny sposób.
Nie mogłam już wytrzymać bólu i lekko uchyliłam powieki. Na początku widziałam rozmazane kształty, później zaczęłam dostrzegać wszystko lepiej, niż powinnam. Byłam bardziej podatna na bodźce, których wcześniej nie doświadczałam.
W końcu odważyłam się na niego spojrzeć: miał podkrążone oczy, rozczochrane włosy, a jego ciemna karnacja zamieniła się w blady odcień skóry.
Zamknęłam oczy, nie wierząc, że widzę Zayna.
Gdy je otworzyłam na jego twarzy pojawiły się liczne obrażenia. Miał całą poharataną twarz i resztę ciała. Ciuchy były rozdarte i pochlapane krwią, zapewne jego. Dostrzegłam jeszcze otwartą ranę na udzie, z której nadal leciała czerwona substancja.
Miał brudną i zmęczoną twarz, a gdy spojrzał mi w oczy, dostrzegłam wielki ból. Jego tęczówki nie były już brązowe, miały kolor zieleni.
-Pomścij moją śmierć- odezwał się, lecz to nie był jego głos. - Nie siedź bezczynnie, pozwalając im cieszyć się moją śmiercią.
Zadrżałam i nie mogłam przestać. Zaczęło kręcić mi się w głowie i słyszałam dziwne głosy. Jakby cała populacja ludzka nagle mówiła coś do mnie naraz. Zamknęłam oczy i ściągnęłam głowę, czując, że zaraz mi eksploduje. Szepty ustały i podniosłam wzrok. Omiotłam wzrokiem pomieszczenie i zobaczyłam go przy oknie.
-Zayn.. - szepnęłam podnosząc się z łóżka i ignorując ból w czaszce, podeszłam do niego.
-Czemu nic nie robisz?! Oni mnie zabili! - krzyknął i odwrócił się w moją stronę.
To nie był już Zayn. To Nick.
-Zostaw mnie! - krzyknęłam, szybko od niego odchodząc.
-[T.I.], ale było nam razem fajne! - szybko znalazł się przy mnie, a ja nie mogłam się już dalej cofnąć, przez ścianę, która nagle wyrosła mi za plecami.
-Nie proszę!
Złapał mnie za nadgarstki i złączył je nad moją głową, jedną rekom je trzymając, a drugą podnosząc mi koszulkę. Próbowałam mu się wyrwać, ale był silniejszy niż zazwyczaj, a dodatkowo byłam słaba. Zaczęłam krzyczeć i wyrywać się z całych sił.
-[T.I.]!- usłyszałam inny głos, niż tego potwora, który był niby moim przyjacielem.
Nie czułam już rąk Nicka, ale nie miałam odwagi na otwarcie oczu. Odsunęłam się na podłogę po ścianie i schowałam twarz w dłoniach, opierając je na kolanach.
-[T.I.] spójrz na mnie - usłyszałam cichy i łagodny głos.
Moje policzki pokryte były łzami, a z oczy wyciekły kolejne. Oderwałam dłonie od twarzy i otarłam ją, nie chcąc by ktokolwiek widział mnie w takim stanie. Otworzyłam nadal mokre oczy i czekałam, aż przyzwyczają się do mroku panującego w pokoju.
Rozglądnęłam się po pokoju i próbowałam się uspokoić, ale było tylko gorzej. Przez wielkie okno wpadały pierwsze promienie słońca, co mi nie pomogło. Byłam u Zayna.
Odgłosy paniki stały się wyraźniejsze, a w mojej głowie zaczęło wirować. Nie czułam już tak intensywnie wszystkich bodźców, ale zaczęłam je zauważać.
-Już spokojnie, spójrz na mnie - usłyszałam głos Jasona i od razu na niego spojrzałam.
-Co... Co się stało? - jęknęłam powstrzymując łzy.
-To był tylko koszmar. Już spokojnie- przytulił mnie i pomógł się uspokoić. Głowa nadal mnie bolała, ale byłam pewna, że to wina alkoholu.
Po chwili posadził mnie na łóżku i kazał chwilę poczekać. Przez ten czas uspokoiłam się już do końca, oddychając głęboko i próbując nie myśleć o nim. Lecz nie mogłam przestać analizować snu. Widziałam, że zdarzyło się to przez zapach Zayna, bo znajdowałam się w jego sypialni, a 'prośby' o pomszczenie śmierci spowodowane przesłuchaniem na komisariacie. Ale co tam robił Nick? Może to przez incydent w klubie?
-Chciałabyś pojechać ze mną do Grecji ? Lecę tam za parę dni, do mojej dziewczyny. I może to by ci pomogło- Jason wrócił, ze szklanką przezroczystej substancji.
-Musiałabym się zastanowić, ale chętnie- wypiłam za jednym razem wodę, która miała dziwny posmak, ale zapewne jej celem było pomóc mi z kacem.
-Chcesz o tym pogadać?- spytał, patrząc na mnie i wiedziałam, że nie chodzi mu o lot.
-Śnił mi się Zayn. Powiedział, że mam pomścić jego śmierć, bo ktoś go zabił, a później.. To był Nick i ja po prostu..- przełknęłam ślinę, nie chcąc mówić dalej.
-Nie przejmuj się tym, to był wypadek. Nie mogę ci teraz za dużo powiedzieć, ale jeśli polecisz ze mną do Grecji, dowiesz się więcej.

***

-Nie będziesz żałować- z wielkiej zadumy wyrwał mnie głos Jasona.
-Nie martwię się o to - uśmiechnęłam się i odpięłam pasy bezpieczeństwa.
Samolot przejechał parę metrów i zatrzymał się. Wszyscy zaczęli wstawać i kierować się do wyjścia. Razem z Jasonem zabraliśmy swoje bagaże podręczne i poszliśmy za tłumem.
Chwilę czekaliśmy na bagaże, a później już wsiedliśmy do srebrnego audi Mii. Mieliśmy do przejechania 200 km, ale od razu zamknęłam oczy. Mój tyłek przyzwyczajony był do siedzenia, więc te prawie 3 godziny nieustannej jazdy, nie minęły tak wolno.
Mia zaparkowała przed domem, który wywarł na mnie wielkie wrażenie. Nie wiedziałam dokładnie z czego go zbudowano, ale w Grecji takich domów było full. Był biały i oprócz niebieskich drzwi, balkonu i paru okien, z przodu nie miał nic. Sądziłam, że to skromny dom, ale gdy Mia zaczęła mnie oprowadzać, otwierałam tylko szerzej oczy.
Z tyłu znajdował się basen, leżaki i coś a'la kuchnia na zewnątrz. Wszystkie drzwi i framugi okien były pomalowane na niebiesko, co dodawało uroku całej posiadłości. Na dole znajdowała się kuchnia, jadalnia połączona z salonem i łazienka. Wszystko było umeblowane stylem neoklasycznym, a za podwieszanym sufitem kryło się nowoczesne oświetlenie. Architekci wyeksmitowali kamień, drewno i każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Góry już nie zwiedzaliśmy, bo nie było tam dużo do oglądania, jedynie trzy, bardzo podobne sypialnie z własnymi łazienkami.
Zaprowadzili mnie do sypialni, w której miałam spać i dali chwilę na rozpakowanie. Na środku pokoju stało duże łóżko z jasnego drewna, odziane białą pościelą. Nad nim wisiał, także biały, abażur od stojącej lampy, a obok stała drewniana szafka. Zauważyłam na niej czyjś telefon, ale jakoś się tym nie przejęłam. Otworzyłam drzwi balkonowe i wyszłam na zewnątrz, rozkoszując się widokiem na błękitne morze Egejskie. Uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki.
Jak reszta domu, była nowoczesna, lecz w stylu prawdziwego greckiego domu. Po prawej stronie znajdował się spory brodzik z zawieszonym prysznicem, na wprost umywalka wbudowana w blat z szafką pod spodem i lustrem, a po prawej toaleta. Chciałam wziąć prysznic po wyczerpującej podróży, ale mój brzuch miał inny plan. Wyszłam więc z łazienki i przesunęłam swoją torbę pod szafę, do której miałam się wypakować. Położyłam się na chwilę na łóżku i odetchnęłam głęboko. Właśnie takiego czegoś potrzebowałam.
Po chwili podniosłam swoje sflaczałe ciało i chciałam wyjść z pokoju, ale ktoś mnie ubiegł. Otworzyć drzwi, a gdy mi się pokazał, nogi się pode mną ugięły.
-Zayn...- szepnęłam i odwróciłam się do niego plecami, wracając na łóżko. Sądziłam, że zasnęłam i to właśnie mi się śni. Jednak nic na to nie wskazywało, to było naprawdę.
Posiedziałam chwilę na łóżku, wpatrując się w swojego nieżywego chłopaka, który nagle ożył. Widziałam w tym już spisek jego i Jasona, przez co jeszcze bardziej czułam się oszukana. Brzuch zaczął mnie boleć z nerwów i bałam się, że zwymiotuję.
-Co tu się kurwa dzieje?! Co ty sobie myślałeś?!- wrzasnęłam, gwałtownie podrywając się z łóżka.
-Przepraszam..- zmarszczył brwi i zrobił parę kroków w moją stronę, ale widząc, że się cofam, zatrzymał się.
-Tylko tyle? Nie sądzisz, że powinieneś mi trochę więcej powiedzieć?! Przez prawie dwa tygodnie myślałam, że nie żyjesz!- w mojej głowie zapanował chaos, kolejny raz z jego powodu. Oparłam się o parapet, czując że słabnę.
-Chciałem cię chronić! Parker groził mi, że coś ci zrobi, jeśli go nie posłucham. Musiałem przepisać na niego wszystkie kluby, ale gdy to już zrobiłem zaczął wymagać na mnie dużo więcej rzeczy.. Nie powiedziałem ci, bo bałem się, że przez to może się nie udać. Nie to, że ci nie ufałem, Parker ma wiele chwytów i nie chciałem ryzykować. Nie chciałem, by coś ci zrobili- cały czas patrzył mi w oczy, zapewne próbując udowodnić, że to wszystko prawda. Nie miałam najmniejszych wątpliwość, że nie kłamie, ale nadal czułam się oszukana.
Kiwnęłam głową i odwróciłam się do niego plecami, próbując opamiętać swoje emocje. Choć, czy to w ogóle możliwe? Właśnie zobaczyłam 'ducha' osoby, którą kochałam i której zaufałam, a ona mnie oszukała, tak perfidnie.
Przez chwilę gapiłam się na błękitną wodę, a gdy poczułam jego dłoń, łagodnie łapiącą mój nadgarstek, zamknęłam oczy. Pod powiekami zebrały mi się łzy, ale nie chciałam dłużej być słabą. Przez ponad tydzień wylewałam hektolitry tej słonej substancji i nie miałam zamiaru robić tego więcej.
-Przepraszam..- jego ciepły oddech odbił się od mojej skóry, a ja momentalnie zapomniałam, że byłam zła i zdruzgotana.
Delikatni objął mnie w tali i przyciskając do siebie, położył swoją brodę na moim ramieniu, łaskocząc mi gołą skórę zarostem. Oparłam tył głowy o jego szyję i rozkoszowałam jego zapachem i ciałem. Nie potrafiłam być na niego zła, bo najważniejsze było, że żył. A on dodatkowo wiedział, jak mnie udobruchać.
-Nie myśl, że już ci wybaczyłam- przerwałam nam tą miłą chwilę.
Obrócił mnie szybko w swoją stronę i patrzył głęboko w oczy, sprawiając, że oddychałam coraz wolniej, jakby to nie było mi potrzebne. Spędziliśmy tak parę minut, przypominając sobie rysy i każdy najmniejszy szczegół. Jego oczy nadal miały piękny odcień brązu, a każdy element twarzy dokładnie dopasowany do reszty.
-Tak za tobą tęskniłem..- szepnął, zwracając moją uwagę na jego malinowe usta.
-Twoja wina- odpowiedziałam zaczepnie i sprytnie go wyminęłam, zmierzając do drzwi.
Zayn jednak musiał odpowiedzieć na moją zaczepkę i szybko do mnie dobiegł, zatrzymując uściskiem wokół talii. Obrócił mnie twarzą do siebie, a wtedy nasze twarze znajdowały się w odległości zaledwie kilku centymetrów. Wstrzymałam oddech i oblizałam usta, lekko przygryzając dolną wargę. Malik przybliżył się jeszcze bardziej i pocałował mnie namiętnie, ale delikatnie. Od razu oddałam pocałunek, ciesząc się naszą bliskością. Objęłam jego twarz dłońmi i lekko przyciągnęłam do siebie, prowadząc nas w bardziej wygodniejsze miejsce.
Usiadłam i oderwałam się od niego na chwilę, by później znowu złączyć nasze usta już leżąc na łóżku. Czułam nasze szybko bijące serca i rozgrzane ciała. Wplotłam palce w jego włosy, pragnąc go coraz więcej. Jego dłonie dotykały każdej części mojego ciała, zupełnie jakby przypominał sobie moją budowę. Oderwaliśmy się od siebie, zachłannie pragnąć powietrza.
W moich żyłach nadal buzowała adrenalina, spowodowana jego widokiem i dotykiem. Można powiedzieć, że dobrze że nie uwierzyłam w jego śmierć. Choć sądziłam, że to intryga mojego ojca, ale jednak.
Gapiliśmy się na siebie nawzajem i sądziłam, że nigdy nie przestaniemy. Zaynowi jednak się znudziło i znowu mnie pocałował, szybko pozbawiając nas powietrza. Jęknęłam cicho, gdy przygryzł moją wargę, później przejeżdżając po niej językiem. Chciał podnieść moją koszulkę, ale mu nie pozwoliłam, bo wiedziałam, na czym może się to skończy. Zrezygnowany oderwał się ode mnie i patrząc przez chwilę gniewnie w oczy, przeniósł swoje usta na skórę mojej szyi, a później na dekolt. Nie czułam głodu, jednak mój brzuch nie był pod wpływem tych samych emocji co ja i w końcu zaburczał przeciągle, niczym głodne zwierzę. W tym samym momencie wybuchnęliśmy donośnym śmiechem, a od mojej skóry odbił się jego ciepły oddech.
-Znowu nam ktoś przerywa- pocałował mnie lekko w usta i pomógł wstać, jeszcze na chwilę mnie przytulając.
-Ale się stęskniłeś- zachichotałam i spojrzałam na niego, uśmiechając się od ucha do ucha.
Złapał mnie za rękę i otworzył drzwi. Wyszliśmy z naszej uroczej sypialni i zeszliśmy na dół schodami, gdzie Jason z Mią przygotowywali coś w kuchni, uroczo się śmiejąc. Odwrócili się w naszą stronę i pomachali, uśmiechając się szczerze. Kazali nam usiąść przy stale, a sami dokańczali kolację.
-[T.I.], gniewasz się jeszcze na mnie?- spytał Zayn, sadzając mnie sobie na kolanach.
Przytaknęłam cicho i spojrzałam na wystrój salonu, by nie uśmiechnąć się, patrząc w oczy temu wariatowi. Poczułam jak chwyta mnie za brodę i całuje, napierając na mnie swoim ciałem.
-A teraz?
Kiwnęłam potwierdzająco głową i znowu przyciągnęłam na siebie uwagę jego miękkich ust. Tym razem całował zachłanniej i lekko przygryzał mi dolną wargę. Usłyszałam głośniejsze śmiechy drugiej paru i oderwałam się od jego uzależniających warg. Zayn, chciał kontynuować pocałunek, ale położyłam mu palec na usta i lekko odepchnęłam. Chciałam wstać i usiąść na swoim miejscu, ale przytrzymał moje biodra, uniemożliwiając to. Spojrzałam na niego pytająco, a ten tylko się uśmiechnął i spytał:
-Gniewasz się?
-Tak- zaśmiałam się, znowu próbując się podnieść, ale tym razem także mnie przytrzymał.-Niech ci będzie. Już się nie gniewam.
Uśmiechnęłam się sztucznie i przeniosłam na sąsiednie krzesło, unikając zaczepnego wzroku chłopaka.
-Spróbujecie prawdziwej Greckiej kuchni- odparła Mia, stawiając na stole miski wypełnione jedzeniem. Jason dostawił talerz oraz półmisek i oboje zasiedli na swoich miejscach.

Spróbowałam wszystkiego: od warzyw z rybą i sosem avgolemono*, po choriatiki**, aż po skordali***. Po kolacji pomogliśmy w sprzątaniu i poszliśmy na chwilę odpocząć, by potem pójść na spacer po plaży. Przeszliśmy ze dwa kilometry i zaczęliśmy wracać. W pewnym miejscu usiedliśmy na białym piasku i oglądaliśmy zachód słońcu i kompletnej ciszy. Spojrzałam na Zayna, siedzącego tuż za mną, który mocno mnie do siebie przytulał. Cieszyłam się, że jednak nie umarł.

*sos avgolemono to bulion na bazie warzyw zagęszczany jajkami i cytryną
**choriatiki, czyli sałatka wiejska, u nas znana pod nazwą sałatka grecka
***skordalia pasta z chleba lub ziemniaków, czosnku, oliwy i soku z cytryny


ZaynLoveForever

_________________________________________________________
Hjehjehje! 10 część <3 Marzył mi się taki imagin. Nie jestem pewna, czy to właśnie nie będzie zakończenie. I mam nadzieję, że was nie zawiodłam, bo mi osobiście nie podoba się ta część. Nie ma w nich takich opisów przeżyć i uczuć, ale starałam się jak mogłam. Dopisywałam go dziś, cały dzień (!!) bo nie mogłam się skupić przez kogoś. Więc tyle, pozdrawiam i przypominam, że zbliżamy się do 100 imagina, hehehe <3 Hope. 

wtorek, 5 sierpnia 2014

# 95 Zayn cz. 9


Z dedykacją dla Darcy Styles. Zawsze poprawiasz mi humor ! 

Nie wiedziałam jak się zachować, co powiedzieć, co zrobić. Po prostu sobie tu przyszedł, myśląc, że go przyjmiemy i wysłuchaniu, czy co? Tak naprawdę to głównie przez niego byłam w takiej sytuacji. Miałam do niego po prostu żal.
-Możemy porozmawiać? - spytał nagle, ale ja nie byłam w stanie odpowiedzieć.
-Wejdź, Tom- Zayn przejął pałeczkę, zwracając na siebie naszą uwagę.
Mój ojciec spojrzał na mnie, a później wszedł grzecznie do kuchni, zajmując miejsce na przeciwko nas. Usiadłam na krześle obok Zayna, który chciał wyjść, ale po poprosiłam, by został. To był, tak jakby, warunek tej rozmowy.
-[T.I.] spójrz na mnie- pierwszy odezwał się mój ojciec, a ja walcząc sama ze sobą, wykonałam jego prośbę.- Proszę cię, wróć do domu.
-Po co? Żeby być odsuwana od mojego chłopaka? Żeby siedzieć sama w domu? A może po to, by wysłuchiwać twoich kazań? - wyliczałam, lekko podniesionym głosem.
-Zrozum, że on nie jest dla ciebie. Powinnaś znaleźć sobie chłopaka na poziomie, bez niebezpiecznej pracy, który będzie potrafił cię docenić- z każdym słowem bardziej łamał mi serce. Niby takie nic nie znaczące bzdury, ale słysząc coś takiego, coraz bardziej go znienawidziłam.
-Myślisz, że tak mnie namówisz? Przez to mam cię jeszcze bardziej gdzieś- powiedziałam spokojnie, lecz we mnie aż wrzało.
-Nie mów tak do mnie- syknął przez zaciśnięte zęby, ale mnie to nie poruszyło.
-A ty możesz mówić tak do mnie? Taki rzeczy?
-Ja chcę twojego dobra, a ty po prostu mnie lekceważysz- ależ cięta riposta tatusiu.
-Gdybyś chciał mojego dobra, to byś to zaakceptować, a nie urządzał mi awantury- odgryzłam się, przyglądając mu się dumnie.
-Nie mogę patrzeć, jak moja córka staje się dziwką! - krzyknął nagle, a ja aż się cofnęłam.
-Tom, wyjdź - powiedział Zayn, wstając i patrząc na niego.
Mój ojciec spojrzał na mnie, a gdy nie doczekał się zaprzeczenia słów mojego chłopaka, wstał i wyszedł, głośno trzaskając drzwiami.
Zrobiłam to samo, ale jedynie wyszłam z kuchni i pobiegłam do łazienki w pokoju Zayna. Schowałam się za blatem z umywalką i oparłam twarz o kolana, próbując nie płakać. Nie musiałam długo czekać, bo już po paru sekundach pojawił się przy mnie Zayn.
-Chodź - pociągnął mnie w swoją stronę, podnosząc i prowadząc do swojego pokoju.
Cały czas patrzyłam na swoje stopy, bo nie byłam w stanie spojrzeć na niego. Nie wiedziałam, czy było mi wstyd za ojca, czy za sobie. On zachował się jak kompletny idiota, a ja jak kretynka, bo się nawet nie broniłam.
-Nie płacz- otarł moje łzy, a ja dopiero wtedy zauważyłam, że płaczę.
Położyliśmy się na łóżku, a gdy ja przekręciłam się na bok, Zayn objął mnie ramieniem, przysuwając się do mnie. Zaczęłam myśleć, co by było, gdybym go nie poznała, ale przecież tak miało być i się z tego cieszyłam. Gdyby nie miał takie pracy i przeszłości, zapewne byłby inny, a wtedy bym się w nim nie zakochała. Kochałam jego, takiego jaki był teraz. Wszystko co robił go budowało i nie miałam zamiaru tego zmieniać.
-Kocham cię - szepnęłam, odwracając głowę w jego stronę.
Uśmiechnął się i złapał mnie lekko za brodę, całując przez chwilę.
-Też cię kocham- odpowiedział, gdy się ode mnie odsunął.

Przez cały tydzień mieszkałam z Zaynem i bardzo mi się to podobało. Spędziliśmy ze sobą więcej czasu, a gdybym była w domu, pewnie nawet byśmy się nie widywali. Nie chodziłam do szkoły, ale codziennie dostawałam lekcje od Alison, która wysyłała mi kopie swoich zapisów. Zayn sprytnie zajmował moją głowę różnymi głupotami, nie pozwalając na myślenie o czymkolwiek : a to wycieczka do jakiegoś miasta, a to do klubu, a to na polane... Uczył mnie też jeździć samochodem, a raczej dokształcał, bo już co nieco umiałam.
Chyba spędzałam z nim za dużo czasu, bo zaczynał mnie już trochę wkurzać. Starał się, ale nie wiem czy nie za bardzo. Cały czas chciał rozmawiać ze mną o rodzicach i wręcz prosił, bym się do nich z powrotem przeprowadziła. Też to rozważałam, choć to było trochę spowodowane Katy, która zaczynała się mnie czepiać. Gdy pewnego dnia czekałam na Zayna w przedpokoju, mijała mnie i zechciała ze mną porozmawiać.
-Czemu uczepiłaś się akurat jego? Przez ciebie nie ma czasu na interesy, zaniedbuje wszystko i wszystkich, tylko po to, by zadowolić ciebie. Zostaw go w końcu, bo niszczysz mu tylko życie - powiedziała to tak cicho i zwyczajnie, że dziwiłam się, że w ogóle potrafi coś takiego powiedzieć.
Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć i w sumie długo nie musiała czekać, bo przyszedł, Zayn.
-Jeśli coś mu powiesz, wyprę się wszystkiego i zapewne wymyślę coś na ciebie- znowu się odezwała, ale jeszcze ciszej, korzystając z rozmowy telefonicznej mojego chłopaka.
-Nie myśl, że mnie nastraszysz- uśmiechnęłam się sztucznie i założyłam swoje trampki, ignorując jej dziwne uśmieszki.
-Gdzie ty mnie ciągniesz, co ?- spytałam, gdy wysiedliśmy z jego auta.
-Zobaczysz, ale proszę, nie znienawidź mnie- złapał mnie za rękę i poprowadził mnie do jakiejś restauracji.
W środku kelner zaprowadził nas do stolika zarezerwowanego przez Malika, a tam krzywo spojrzałam na chłopaka, który nie powiedział mi, że powinnam się ubrać jakoś bardziej elegancko.
Usiedliśmy i od razu zaczęłam go ochrzaniać, bo dziwnie czułam się jako jedyna w spodniach i bluzie.
Godzinę później, byliśmy już po kolacji i myślałam, że będziemy się zbierać, ale Zayn chyba chciał jeszcze na coś poczekać, więc siedzieliśmy dalej i rozmawialiśmy. Pomału zaczęły kończyć nam się tematy, gdy nagle Zayn wstał. Zdziwiona popatrzyłam na niego, ale on wpatrywał się w coś za moimi plecami. Odwróciłam głowę i zobaczyłam swoją matkę.
Chciałam odejść. Wstać i wybiec z tego miejsca, ale też chciałam zostać. Stęskniłam się za mamą, dużo więcej niż za tatą, któremu najwidoczniej zależało jedynie na reputacji. Pomyliłam się co do nich; sądziłam, że jest zupełnie na odwrót. A to moja mama tu przyszła i zapewne chciała ze mną porozmawiać, nie nazywając mnie dziwką.
-Mamo..- szepnęłam, nadal nie wierząc własnym oczom.
-Słonko- podeszła do mnie i nachylając się, mocno mnie przytuliła.
Gdy w końcu mnie puściła, zajęła miejsce Zayna, a ten gdzieś zniknął. Patrzyłyśmy na siebie przez chwilę, a po chwili obie się roześmiałyśmy.
-Tak za tobą tęsknię..- zaczęła, a łzy w jej oczach były coraz bardziej widoczne.- To co zrobił tato jest niewybaczalne, ale on.. Musisz go zrozumieć, to dla niego dziwna sytuacja. Pragnie twojego dobra i nie chce, by coś ci się stało. Źle do tego podszedł, ale już taki jest. Poniosły go emocje..
-Wiem, mamo. Ale nie powinien mówić takich rzeczy.
-Masz rację, lecz spróbuj go zrozumieć.. Proszę cię, wróć ze mną do domu. Musisz chodzić do szkoły, by ją skończyć i napisać dobrze AS*.

-Masz coś do roboty? Będę musiał popracować- oznajmił Zayn, gdy weszliśmy do jego pokoju.
Uśmiechnęłam się tylko do niego i stanęłam na palcach, by go pocałować. Całował jak zawsze, z uczuciem i pasją, ale tym razem to ja byłam bardziej nachalna. Oplotłam mu szyję ramionami i przyległam bardziej do jego ciała. Czułam szybko bijące serce i każdy, nawet najmniejszy oddech. Nie tylko jego, swoje również, choć moje serce biło dużo szybciej. Nie wiedziałam, czy tylko ja się tak czuję, ale może on po prostu nauczył się to kontrolować. Zapewne miał nie jedną dziewczynę, nie to co ja. W moim życiu najczęściej były to przygody na jedną imprezę, nie licząc Nicka, który flirtował ze mną od jakiegoś czasu, a po tym jak się upiłam jednej nocy, jakoś tak wyszło..
-Muszę pracować- odsunął się ode mnie niechętnie i złapał mnie w talii, bym nie upadła.
-Rozumiem- uśmiechnęłam się trochę sztucznie i pogłaskałam go po policzku.
Cmoknął mnie jeszcze raz w usta i puścił, podchodząc do swojego biurka przy oknie. Odpalił laptopa, a z teczki wyciągnął stos dokumentów. Westchnęłam i klapnęłam na łóżku, kładąc się plackiem. Nic mi się nie chciało, jednym słowem załapałam lenia.
Nie miałam co robić, więc po prostu leżałam i gapiłam się na Zayna. Po jakimś czasie zaczęło mu to przeszkadzać, bo obrócił się w moją stronę i też zaczął mi się przyglądać.
-Dobra, załapałam- pękłam po krótkiej chwili, nie będąc w stanie znieść jego, pełnego pożądania wzroku.
Wstałam niechętnie z łóżka i skierowałam swoje stopy do łazienki, w celu wzięcia prysznica po wyczerpującym dniu. Powiesiłam ręcznik przy kabinie prysznicowej i zapakowałam się do niej, wcześniej wyskakując ze wszystkich ciuchów. Odkręciłam wodę, pozwalając jej otulić moje nagie ciało. Po chwili odprężenia sięgnęłam po swój limonkowy żel i wycisnęłam go na swoją dłoń. Roztarłam go i wtarłam w ciało, później całość spłukując. Zmoczyłam włosy i namydliłam je swoim lawendowym szamponem. Odkręciłam wodę i zmyłam pianę z ciała, jeszcze chwilę rozkoszując się ciepłem. Wyszłam spod prysznica i chwyciłam ręcznik, szybkim ruchem się wycierają. Spojrzałam na szafkę, gdzie leżały moje ciuchy, ale przecież nie wzięłam piżamy, więc nie miałam co się gapić.
Westchnęłam głośni przez swoje gapiostwo i zastanowiłam się co zrobić, by się nie ubierać z powrotem, a później jeszcze przebierać. Sięgnęłam po suszarkę i rozczesałam włosy, korzystając z ciepłego wiaterku.
Po chwili nadal miałam wilgotne włosy, ale nie kapała z nich woda, co było najważniejsze. Zsunęłam z ciała ręcznik i ubrałam bluzę oraz majtki.
Szybkim krokiem wyszłam z łazienki i podeszłam do swojej torby, wyjmując z niej piżamę. Czułam na sobie wzrok Zayna, a chwilę później już był przy mnie.
-Po co ci ta bluza? - poczułam jego oddech tuż przy moim uchu, a po całym ciele przemknął mi dreszcz.
-Nie będę tu paradować nago- odgryzłam się, odwracając twarzą do niego.
-Nie narzekałbym- uśmiechnął się i złapał mnie zdecydowanie za biodra.
-Oh, więc czemu ty masz na sobie ubrania? - spytałam cicho, bo nie było potrzeby mówić głośniej, skoro znajdywał się tak blisko.
-Chciałem zachować choć trochę przyzwoitości i cię nie wystraszyć- w jego oczach zamajaczyły ogniki, a dłoń powędrowała na mój policzek, lekko pocierając go kciukiem.
-Więc czemu ja powinnam chodzić nago, skoro ty mógłbyś się przestraszyć? Wtedy i tak ja musiałabym uciec- przekręciłam głowę w bok i zmarszczyłam brwi.
-Lubisz się droczyć, co? - zaśmiał się i spojrzał na moje usta.
W moim brzuchu obudziły się motyle, które w tym tygodniu miały mało odpoczynku. Choć chciałam tam z nim stać, delikatnie wyrwałam się z jego uścisku i wzięłam wyciągniętą piżamę. Uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do łazienki, szybko ubierając na siebie krótkie spodenki i koszulkę. Umyłam jeszcze zęby i wyszłam z łazienki. Zayn gdzieś wyszedł i przeszło mi przez myśl, że mógł się obrazić. Nie mogłam tego sprawdzić, bo nadal nie chciałam sama wychodzić z jego pokoju, a z resztą na pewno wróci. Niepotrzebnie się martwiłam.
Położyłam się na łóżku, przodem do drzwi i nawet się nie przykryłam, bo sądziłam, że nie zasnę.

Gdy się obudziłam było ciemno. Dopiero po chwili zauważyłam, że leżę normalnie i jestem przykryta kołdrą, a przecież kładłam się inaczej. Domyśliłam się, że Zayn mnie przeniósł, ale nie widziałam go w pokoju. Wszystkie bodźce zaczęły do mnie docierać po chwili, dzięki czemu usłyszałam lecącą wodę.
Przekręciłam się na bok, by lepiej widzieć drzwi łazienki, a już po kilku minutach wyszedł z niej Zayn. Na biodrach miał jedynie spodnie od piżamy, a z jego włosów kapały krople wody, które ściekały po jego torsie, lekko się mieniąc pod wpływem bladego światła.
-Hej- podniosłam się i odezwałam zachrypniętym głosem.
-Hej- uśmiechnął się, patrząc na mnie i poszedł do swojej szafy, z której wyjął jakąś koszulkę i wrócił do łazienki.
Usłyszałam suszarkę, a pięć minut później do mnie wrócił. Położył się obok i przyciągnął mnie do siebie, obejmując mnie w tali i złączając nasze nogi.
-Jedź do domu jutro- odezwał się po chwili.
Zmarszczyłam brwi i odwróciłam twarzą do niego. Chciał się mnie pozbyć?
-Myślałam, że spędzimy jutro razem dzień..- wyszeptałam głosem przepełnionym odrzuceniem.
-W domu będziesz bezpieczna. Tutaj wszystko może się stać- jego oczy mówiły co innego, ale musiałam to zrozumieć.
-Dobra- zmusiłam się do odpowiedzi i odwróciłam tyłem do niego.
Znowu mnie objął, ale już nie tak pewnie. Zasnęłam szybko, choć musiałam dużo przemyśleć.


***


Przez dwa miesiące nie widziałam się z Zaynem. Na początku to on się nie odzywał, a gdy zaczął od czasu do czasu pisać, to ja go ignorowałam. Może dlatego, że miałam mu za złe te tajemnice, może chodziło o nasz ostatni dzień, gdy prawie mnie wyrzucił, a może po prostu chciałam mu dać nauczkę, sam się do mnie nie odzywał, a teraz oczekuje czegoś odwrotnego ode mnie.
Z ojcem prawie nie rozmawiałam, za to moja mama dużo się zmieniła. Zabierała mnie na zakupy i nie chodzi tu o to, że kupowała mi masę ciuchów, tylko spędzałyśmy razem czas, nawet w supermarkecie. Chodziłyśmy do kina, a do tego byłam z nią parę razy w kancelarii. Czułam, że bardzo się z nią zżyłam, a dodatkowo ojciec wyjeżdżał do klientów poza Londyn i często nie było go w domu. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy.
Do szkoły chodziłam normalnie, nie wagarowałam i miałam dobre oceny, jak na mnie nawet bardzo. Trzymałam się dalej z Alison i jej grupką, ale poznałam też nowych znajomych, z którymi zaczęłam się spotykać coraz częściej. Musiałam poznać nowych ludzi, bo siedzenie w domu zaczynało być dla mnie udręką.
Do końca szkoły został tylko jeden dzień i od początku lipca słońce w końcu się obudziło i zaczęło świecić jak należy. Deszcz też był częstym zjawiskiem i choć dawał ulgę od upału, czasem przeszkadzał w planach.
Cieszyłam się, że rodzice załatwili mi tą szkole i bez żadnych problemów mogłam ją skończyć nawet bez wcześniejszych egzaminów, które były we wcześniejszych latach nauki. Nadal tęskniłam za babcią, Steph i Nickiem, ale często z nimi rozmawiałam, a dodatkowo mieli przyjechać za tydzień na moje urodziny.
W czwartkowy wieczór zeszłam na dół do kuchni, bo moja mama właśnie wróciła z pracy. W ręku trzymała swoją teczkę i torbę zakupową.
-Hej, zobacz co ci kupiłam- uśmiechnęła się, wciągając w moją stronę torbę.
Od razu odwzajemniam uśmiech i wzięłam od niej prezent. Przeszłyśmy do salonu, gdzie wyjęłam z torby sukienkę. Była śliczna: cała była granatowa, sięgała nieco ponad kolano i górną połowę miała pokrytą koronką.
-Oh, mamo jest śliczna! - pisnęłam i pierwszy raz w życiu, rzuciłam jej się na szyję, mocno przytulając. Zaśmiała się i odwzajemniam uścisk. Po chwili oderwałyśmy się od siebie i usiadłyśmy na kanapie.
-Cieszę się, że ci się podoba, ale chyba powinnyśmy porozmawiać o twoich studiach.
Jak nagła zmiana tematu może popsuć nastrój? Bardzo.
-Em.. Wiesz mamo... - podrapałam się w głowę i dodałam po chwili. - Nie myślałam o tym jeszcze.
-Najwyższa pora. Nie masz dużo czasu, ale pamiętaj, że zawsze ci doradzę- pocałowała mnie w czoło i poszła na górę, zapewne się przebrać.
Westchnęłam i poszłam do siebie, zabierając ze sobą komórkę i sukienkę. Weszłam do garderoby i wybrałam numer Steph.
-[T.I.]!- pisnęła odbierając telefon.
-Cześć, szalona- zaśmiałam się i odwiesiłam sukienkę na wieszak.
-Jak tam? Gotowa na koniec szkoły?- jej głos zawsze poprawiał mi nastrój. Nie wiedziałam co robić dalej, na jakie studia pójść, czy w ogóle na jakieś.. To wszystko mnie przytłaczało, bo nie chciałam zawieść rodziców. Obojgu.
-Mama kupiła mi sukienkę, więc chyba tak- odpowiedziałam i podeszłam do biurka, włączając laptopa.
-Ale chyba nie sądzisz, że to wszystko- w jej głosie słyszałam zmieszanie. Z jednej strony dziwiła ją moja głupota, ale wiedziała, że będzie musiała mi pomóc.
-Znasz mnie, nie będę się za bardzo starać- usiadłam na krześle i czekałam na pojawienie się pulpitu.
-Nie gadaj, nie pozwolę ci tak po prostu pójść- skarciła mnie, bo sądziłam że jednak nie poruszy tego tematu.
-Wyślij mi zdjęcie tej sukienki i loguj się na Skypie. Czekam już na ciebie- rozkazującym tonem zakończyła naszą rozmowę.
Kolejny raz westchnęłam i poszłam po sukienkę. Odpaliłam Skype i już parę sekund później, zadzwoniła Steph. Włączyłam kamerkę i wpatrywałam się w postać przyjaciółki. Zmieniła się trochę: nie miała już różowych włosów, przefarbowała się na blond z ciemniejszymi pasemkami. Ściągnęła większość kolczyków z twarzy i zostawiła jedynie w uszach. Nadal miała swój tunel, który robiłyśmy sobie razem i odruchowo złapałam się za ucho. Włosy opadały jej na ramiona, zasłaniając dwa swoje tatuaże. Jeden na szyi- czarną pajęczynę- i francuski napis na dekoldzie.
-Wyglądasz..- zabrakło mi słów.-Wow!
Nie potrafiła się peszyć, więc tylko wywróciła oczami i szybko przywołała mnie do porządku.
-Teraz zachwycamy się tobą! - wskazała na mnie palcem i kazała przebrać się w kreacje.
Wróciłam po chwili z łazienki, rozczesując jeszcze włosy. Pokazałam jej się i dopiero wtedy zobaczyłam, że sukienka ma rozcięcie między piersiami. Na szczęście nie odsłaniała dużo i nie musiałam martwić się o swój tatuaż na lewej piersi.
-Ale z ciebie laska! - krzyknęła Steph i myślałam, że przewrócę się przez jej nagły wybuch.
-Oj przestań- machnęłam ręką, czując że się rumienię.
-Nie ma przestań! Leć po swoje kosmetyki i szczotkę, musimy cię zrobić na bóstwo.

Po prawie dwóch godzinach, Steph w końcu zgodziła się na lekki makijaż, który proponowałam od początku i zwykłe warkoczyki, związane z tyłu głowy. Byłam bardziej zmęczona nasza rozmową, niż całym dniem.
Po szybkiej kolacji wróciłam do siebie i położyłam się na łóżku.
Właśnie w takich sprawach do mojego umysłu wkradał się Zayn. Od mojego powrotu do domu mało spałam, przez swoje urojenia. Spędzałam z nim wcześniej dużo czasu i trudno mi było się odzwyczaić. Nie chciałam tego robić, wiadomo, ale skoro nie obchodziłam już Zayna, to uznałam, że nie będę się pchać. Nie odpuściłam i wręcz bałam się to zrobić, ale chyba miałam do niego żal za to co zrobił, a raczej czego nie zrobił.

-[T.I.]!- usłyszałam swoje imię, po wyjściu ze szkoły.
-Jake- uśmiechnęłam się do przyjaciela.
Jego błękitne oczy wpatrywały się we mnie już z daleka, a brązową czuprynę rozwiał wiatr. Ubrany był w elegancki garnitur, który podkreślał jego szczupłą i dobrze zbudowaną sylwetkę.
-Idziesz do domu? Mamy plan pójść do klubu, czy coś- podszedł do mnie.
-Sama nie wiem.. Jutro jadę z rodzicami po autko i pewnie nie byliby zachwyceni, jeśli bym miała kaca..- zmarszczyłam brwi, choć propozycja była kusząca. Dawno nie byłam w klubie.
-Nie daj się prosić! My też nie będziemy tam siedzieć do rana, a pić możesz soczek - wyszczerzył swoje białe ząbki i zamrugał oczami.
-Oh, Jake - zaśmiałam się i wyciągnęłam telefon, by sprawdzić godzinę.- Na którą?
-Mamy plan spotkać się tam o 22, ale jak chcesz, to mogę po ciebie zajechać, wiesz że mam po drodze- odgarnął swoją kasztanową grzywkę.
-Em.. Jasne, jak możesz.
Pożegnałam się z nim i ruszyłam do samochodu mojej mamy, która już na mnie czekała.

Do wyjścia miałam godzinę, a co mnie trochę zdziwiło, rodzice się na to zgodzili. Postanowiłam ubrać zwykłą czarną sukienkę, sięgającą do połowy uda. To była jedna z niewielu, która mi się podobała. Ubrałam do tego jeszcze szpilki i wyjęłam z szafki małą torebkę. Włosy rozpuściłam i poprawiłam makijaż.
Gdy zeszłam na dół, mama siedziała przy stole i przekładała jakieś swoje papiery. Chciałam coś zjeść bo od obiadu nic nie jadłam, a żołądek mi się skręcał.
-W lodówce masz makaron, jeśli jesteś głodna- powiedziała mama, jakby czytała mi w myślach.
Wyjęłam jedzenie i nałożyłam go sobie na talerz, siadając obok Victorii.
-Pamiętaj, żebyś nie wróciła za późno. Jutro jedziemy po samochód- mówiła trochę automatycznie i zazdrościłam jej takiej podzielności uwagi.
-Jak mogłabym zapomnieć, a powiesz mi w końcu, co to za samochód? - spytałam, mając nadzieję.
-Pewnie, że nie- zaśmiała się i uniosłam wzrok.- Skarbie, wyglądasz pięknie!
-Dziękuję mamo- czułam jak się rumienię, więc nachyliłam się bardziej nad makaronem z brokułami.
Wróciła do pracy, a ja szybko skonsumowałam jedzenie, poganiana przez Jaka, który napisał mi, że już czeka. Wstawiłam talerz do zmywarki i poszłam jeszcze na chwilę do łazienki, szybko się ogarnąć. Pożegnałam się z mamą i wręcz poleciałam do samochodu.
-Hej, hej- przywitałam się z przyjacielem i zapięłam pas.
-Widzę, że już się nie możesz doczekać- zaśmiał się z mojej reakcji i ponownie włączył silnik.
Po pół godzinnej jeździe byliśmy na miejscu i mogliśmy wyjść z auta, bo znaleźliśmy dobre miejsce. Spojrzałam gdzie jesteśmy i momentalnie ugięły się pode mną kolana. Przecież tu jest "Golden Eagle" klub Zayna, w którym byliśmy kiedyś.
-Wszystko okey? - poczułam dłoń Jaka na swoim przedramieniu.
-Tak, tak- odpowiedziałam szybko i w końcu ruszyłam się w stronę klubu.
-[T.I.]! Jake! - usłyszeliśmy głos Eve.
-Hej, laska! - przytuliłam jej smukłe ciało i nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Niby dziś widziałam ją w sukience, ale tym razem miała na sobie obcisłą i krótką, czerwoną kieckę. Do tego na swoich stópkach miała wysokie szpilki, włosy spięte w koński ogon, a oczy ładnie podkreślone błękitnym cieniem i ciemnym tuszem. Wyglądała bajecznie, nie to co ja.
-Nate i Filippo już idą, muszą tylko zaparkować- zaśmiała się i stanęła obok nas.
Poczekaliśmy na nich parę minut i razem poszliśmy do klubu, pokazując swoje wejściówki załatwione przez Filippo, którego brat pracuje tu jako kelner. Usiedliśmy na pomarańczowych kanapach, a Jake z Filippo poszli po drinki.
-Patrzcie, kogo spotkaliśmy po drodze- postawili cztery drinki, a nasze bliźniaczki dodatkowo trzy.
Wyglądały pięknie. Rebeca miała niebieską sukienkę, a Vivien bordową. Obie miały na sobie wysokie szpilki podkreślające ich zgrabne nogi, a włosy związane w ciasne koki.
Szybko się przywitaliśmy i zasiedliśmy na trzech kanapach wokół małego stołu. Zaczęliśmy rozmawiać i pić drinki. Ja na początku wypiłam dwa martini, ale później już przyhamowałam.

Alkohol miał nade mną władzę tylko przez chwilę, a gdy zaczęłam tańczyć, dodatkowo kręciło mi się w głowie. Zamrugałam oczami i na chwilę przystanęłam, nie będąc w stanie dorównać temu pół Latynosowi. Fillipo złapał mnie za nadgarstek i nachylił głowę, by widzieć moją twarz.
-Coś się stało, Bella? - spytał ze swoim Włoskim akcentem.
Jego matka jest Latynoską, natomiast ojciec Włochem. Przez 10 lat mieszkał w miejscowości Vitinia na południowy-zachód od Romy, a później przeprowadził się z ojcem do Londynu, po rozwodzie rodziców.
-Już dobrze, ale chyba pójdę odpocząć- wzięłam głęboki wdech i podniosłam głowę.- Więcej z tobą nie tańczę. Zaśmiałam się i ruszyłam w drogę na kręte schody. Przysiadłam się do Eve i Nate'a, którzy aktualnie odpoczywali po swoim ostrym tańcu. Byli ze sobą od dwóch lat i mieli iść na studia do tej samej uczelni.
Napiłam się swojej coli z lodem i oparłam się o oparcie kanapy. Chwilę odpoczęłam i podeszłam do barierki, patrząc w dół na tańczących przyjaciół. Gdy spojrzałam w stronę baru, mignęła mi znajoma postać. Od razu pobiegłam na schody i zbiegłam z nich, o mało nie zabijając się przez szpilki.
-Jason!- krzyknęłam, przeciskając się przez tłum.
Rozglądnęłam się, ale nigdzie go nie widziałam. Spojrzałam na drzwi, gdzie właśnie rozmawiał z jednym z ochroniarzy. Szybko tam podbiegłam i przebierałam nogami w oczekiwaniu aż skończy.
-[T.I.]! Cześć! - olał tamtego gościa i podszedł do mnie, oplatając ramionami moją talię. Odwzajemniłam gest, wciągając jego zapach, tak bardzo podobnego do zapachu Zayna.
-Jak tam? - spytałam, gdy w końcu mnie puścił.
-Nic się nie zmieniło, ale jakbym wiedział, że tu będziesz to.. - przerwał, nagle coś sobie przypominając.
-To co, Jason? - spytałam, bo on nie miał zamiaru dokończyć.
-Przyszedł bym wcześniej- uśmiechnął się słabo i podrapał po głowie.
-Jest Zayn? Dawno z nim nie gadałam..- spuściłam wzrok na palce, które zaczęły mi drżeć.
-Nie, przykro mi- w jego głosie słyszałam smutek, choć muzyka zagłuszała naszą rozmowę.- On jest teraz bardzo zajęty, ale tęskni za tobą.
Chyba chciał odejść, ale bijąc się z samym sobą dodał ciszej- Chce twojego dobra, niedługo się przekonasz.

Godzinę później mieliśmy się zbierać. Bliźniaczki odjechały taksówką, Filippo zapewnił transport Eve i Nick'owi, a ja zawiozłam Jake'a do domu. Od siebie mieliśmy parę minut drogi piechotą, więc szybko byłam w domu. Rodzice spali, ale mama na chwilę zeszła, sprawdzić mój stan.
Obudziłam się po dziewiątej i od razu poszłam się ubrać. Założyłam jasne rurki i fioletową koszulkę. Włosy rozczesałam i jedynie opuściłam na ramiona, nie mając chęci na jakiekolwiek fryzury.
Na dole czekali na mnie rodzice, więc wzięłam tylko do ręki rogalika i pojechaliśmy po samochód.

Facet w eleganckim garniturze zaprowadził nas do mojego nowego samochodu i podał mi klucze, oddalając się po chwili. Spojrzałam na swoje cacko i aż oczy wyszły mi z orbit. To był chevrolet. Chevrolet Malibu, jak odczytałam jego tyłu.
-On.. Jest.. Dla mnie? - spytałam z wielkimi oczami, patrząc na rodziców.
-Tak- mama odpowiedziała od razu i uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-Nie wierzę! Musiał kosztować fortunę! - przyjrzałam się nieskazitelnemu lakierowi i przejechałam po nim delikatnie dłonią.
-Odkładaliśmy pieniądze od jakiegoś czasu i postanowiliśmy zrobić ci prezent na ukończenie szkoły. Przy okazji będziesz mogła sama codziennie dojeżdżać na studia.
No tak, studia...
-Dziękuję bardzo- pisnęłam i poleciałam ich wyściskać.
Ojciec jak zawsze był spięty i nieobecny, więc przytuliłam go bardziej przelotnie. Wsiadłam do chevroleta i rozsiadłam się na wygodnym siedzeniu.
-Chcesz się przejechać, co? My pojedziemy do domu, bo musimy dziś jeszcze jechać do sądu. Poradzisz sobie? Jakby co to dzwoń- mama dała mi buziaka i dołączyła do ojca, który już siedział w samochodzie.
Włożyłam kluczyk do stacyjki i przekręciłam go lekko, czekając aż kontrolki zgasną. Jeździłam po autostradzie jakąś godzinę, rozkoszując się pięknem samochodu. Gdy po 12 wróciłam do domu, auta rodziców nadal stały na podjeździe, co mnie zdziwiło. Zaparkowałam chevroleta przed domem i zamknęłam go, kierując się do drzwi.
Rodziców znalazłam w salonie, mama siedziała na kanapie, a ojciec stał oparty o stół. Rozmawiali o czymś, ale momentalnie zamilkli, gdy weszłam.
-[T.I.], chodź tu- pierwsza odezwała się mama i wskazała miejsce obok siebie.
-Auto jest super, dziękuję wam bardzo- uśmiechnęłam się do nich, ale oni nadal mieli smętne miny.
-Słonko, tata miał telefon.. Dzwonił jego znajomy z policji i powiedział, że na autostradzie był śmiertelny wypadek..
Nie rozumiałam po ci mi to mówią, zmarszczyłam brwi i czekałam, aż będą kontynuować.
-Zayn nie żyje- powiedział bez wyrazu ojciec.

Gwałtownie na niego spojrzałam i nie dowierzałam własnym uszom. Sądziłam, że to jakiś żart, ale mama od razu objęła mnie ramieniem i mocno przytuliła. Wyrwałam się z jej uścisku i pobiegłam do pokoju, by do niego zadzwonić, ale nie odbierał przez całą resztę dnia.  
ZaynLoveForever

_____________________________________________________________
Przepraszam! Znowu zawiodłam, ale za to napisałam wam dłuższą część. To już przedostatnia i mam nadzieję, że wam się podoba, bo ja mam mieszane uczucia, ale to już standard. Dziękujemy za ponad 85 000 wyświetleń! Nie wiem jak będzie dalej z imaginami, kto będzie dodawał, ale ktoś na pewno :) Ściskam, Hope <3 

czwartek, 24 lipca 2014

# 94 Zayn cz. 8


-Jesteś spakowana?- zapytał od razu, nawet się nie witając.
-Co to ma do rzeczy?- przewróciłam oczami i patrzyłam się na niego, udając obojętność.
-Jedziesz do domu- odpowiedział szybko i lekko pchnął drzwi, wpraszając się do środka.
-Nigdzie się stąd nie ruszam, szczególnie z tobą- stanęłam tym razem przy oknie, by być dalej od niego.
-Po co to robisz? Nic ci to nie da- był na granicy krzyku, widziałam to po jego postawie.
Nie chciało mi się już odpowiadać więc tylko stałam i rozglądałam się po pokoju. Zayn najpierw wszedł do łazienki, skąd zabrał mój ręcznik oraz kosmetyczkę, a później podszedł do mojej torby i spakował to do niej.
-Zostaw to!- krzyknęłam marszcząc brwi i podchodząc do niego.
-Nie masz nic do gadania. Skoro nie chcesz jechać do domu, uszanuję to, ale jedziesz do mnie. Pamiętaj, że obiecałem cię chronić- mówiąc to, zapiął zamek.
W sumie podobało mi się to, więc bez żadnych sprzeciwów wzięłam książkę i podeszłam do torby, kucając przy Zaynie. Dopakowałam lekturę, a z małej kieszonki wyjęłam portfel, by zapłacić za pobyt. Zapięłam zamek i dźwignęłam się na nogach, by wyjść i po drodze zabrałam klucze z breloczkiem. Poczekałam na Malika, który mijając mnie zabrał mi torbę i czekał, aż zamknę drzwi. Udaliśmy się do prowizorycznej recepcji, którą był zwykły pokój. Tam szybko zapłaciłam, choć musiałam stoczyć chwilową walkę z Zaynem, który upierał się, że zapłaci. Lecz czy płacenie za siebie, nie jest dobrym startem w samodzielność?

-Zayn to zły pomysł, zatrzymaj się, proszę- blisko jego domu, zaczęła mnie nachodzić niepewność. Co ja sobie myślałam? Że będę teraz z nim mieszkać i będzie super? Na pewno nie.
-Przestań, albo mieszkasz u mnie, albo z rodzicami. Tylko między tym możesz wybrać- odpowiedział łagodniej niż wcześniej, ale nadal na mnie nie spojrzał.
Po paru minutach byliśmy już u niego pod domem i powitał nas Jason, który właśnie się gdzieś wybierał. Zayn jak zawsze otworzył mi drzwi i przepuścił pierwszą, przez co zwrócił wzrok wszystkich siedzących w salonie. Było ich ze 20 i aż cała się speszyłam. Jednak pomógł mi Malik, krzycząc do nich, że mają coś do roboty. Wylądowaliśmy u niego w pokoju i kolejny raz pożałowałam swojej decyzji.
-Czemu ci tak nagle zależy?- spytałam, gdy kładł torbę przed swoją szafą.
-A co tobie się nagle nie podoba?- odwrócił się, a gdy nie odpowiedziałam, podszedł do mnie.- Jeszcze wczoraj cieszyłabyś się, gdybyś mogła u mnie zamieszkać.
-Nie schlebiaj sobie- przewróciłam oczami i podniosłam głowę, by spojrzeć na jego twarz.
Uśmiechnął się i widziałam, że patrzy na moje usta. Czułam, że mu wybaczyłam, ale musiałam się z nim trochę podroczyć. Przygryzłam dolną wargę, a gdy spojrzał mi w oczy, udawałam niewiniątko. Tym razem to on nie wytrzymał i łapiąc mnie za biodra, przyciągnął do siebie.
-Nie myśl, że mnie tak udobruchasz- skłamałam, ignorując przyjemne ciepło w brzuchu.
-Sądziłem, że jednak tak, ale skoro nie to chyba muszę zrobić coś innego- wywinął słodko wargę, a ja się uśmiechnęłam, lecz gdy to zobaczył, szybko nabrałam kamienny wyraz twarzy.
-Że co niby?- zmarszczyłam brwi, nadal udając.
-Nie wiesz? To dziwne, wydawało mi się, że najczęściej robiliśmy właśnie to- w jego oczach po raz kolejny zamajaczyły światełka, a we mnie aż się gotowało.
-Jesteś taki zawsze, czy udajesz?- koniuszek moich ust lekko drgnął, ale nadal zachowałam kamienną twarz.
-Zawsze jestem seksowny- uśmiechnął się i przybliżył się jeszcze bardziej, widocznie górując nade mną wzrostem.
-Kłóciłabym się.. - odwróciłam wzrok i oblizałam usta.
-Prowokujesz mnie - stwierdził, dość trafnie i mocniej złapał mnie za biodra, powodując lekki dyskomfort.
-A czy jest w tym coś złego? - uśmiechnęłam się niewinnie, wciąż patrząc na jego ciemne tęczówki.
-Zależy dla kogo- zaśmiał się cicho i lekko się nachylił, by pewnie mnie pocałować, ale przerwała nam jakaś laska, wchodząca do jego pokoju.
Szybko od niego odskoczyłam i odwróciłam się w stronę okna, by nie widzieli mojej czerwonej twarzy.
-Co znowu, Katy? - spytał Zayn wzdychając i przeczesując włosy palcami.
Katy.. Już kiedyś rozmawiał z nią w mojej obecności.. Ah, no tak, gdy spałam u niego parę dni temu. Pogratulowałam sobie w duchu i wsłuchałam się w końcówkę ich rozmowy.
-Zrobię to później, dobrze?- spytał Zayn dość poddenerwowany.
-Jasne, tylko nie zapomnij, to ważne- odwróciłam wzrok, akurat gdy się na mnie krzywo spojrzała.
Prześwietliła mnie dokładnie i po chwili wyszła, po drodze cicho wzdychając.
-Pojedziesz gdzieś ze mną? - spytał, łapiąc mnie za ramiona.
-Myślałam, że musisz pracować - uniosłam brwi i cicho się zaśmiałam.
-A ja, że ty musisz być w szkole - uśmiechnął się, ewidentnie się ze mną drażniąc.
-Mogę pojechać - odpowiedziałam po chwili, cicho wzdychając.
Uśmiechnął się słodko i chwycił mnie za dłoń. Wyszliśmy na zewnątrz, po drodze zabierając kurtkę Zayna.
-Którym jedziemy? - spytał, gdy zeszliśmy do garażu.
Zapalił światło, które rozświetliło całe pomieszczenie. Ukazało nam się co najmniej 15 samochodów, o różnej barwie. Spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się zadowolona. Podskoczyłam, niczym małe dziecko cieszące się z nowej zabawki i zaczęłam się przyglądać wszystkim autkom. Wszystkie były idealne, ale jeden szczególnie przykuł moją uwagę.
-Co on tu robi? - wskazałam na chevroleta corvette, którym podwiózł mnie do domu, jeszcze w Milton.
Zayn uśmiechnął się, widocznie tym ucieszony i sięgnął do małej skrzynki, tuż za nim. Zabrzęczały, jak się domyśliłam klucze, a już kilka sekund później, siedziałam w chevrolecie. Chwilę czekałam na Zayna, a gdy wrócił odpalił silnik i słodko się uśmiechnął, jak tylko on potrafił.

Jechaliśmy już dobre półtorej godziny od wyjazdu z Londynu i zaczynała zżerać mnie ciekawość. Rozmawialiśmy z Zaynem na różne tematy, ale to nie było nic poważnego, zwykła rozmowa. Nadal miałam sobie za złe swoją ucieczkę, ale nie znałam innego pomysłu, by uzmysłowić cokolwiek rodzicom. Zapomniałam już, że byłam zła na Zayna, choć tak naprawdę już mi przeszło.
-Już prawie jesteśmy na miejscu- z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka i dopiero wtedy zobaczyłam, że jedziemy przez las.
Ciekawiło mnie gdzie się wybieramy i co takiego będziemy robić, ale byłam spokojna, bo mu ufałam. Na około nas znajdowały się tylko drzewa, przez które prawie nie było widać nieba. Po chwili Zayn się zatrzymał i wyłączył silnik. Wtedy spojrzał na mnie i się uśmiechnął, a ja nie wiedząc co robimy, odwzajemniam uśmiech. Wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi, podając swoją dłoń. Przyjęłam pomoc od razu, a gdy stałam już obok niego, przytuliłam go mocno, nie wiedząc czemu. Zaśmiał się cicho i mnie objął, po chwili łapiąc za rękę i ciągnąc najpierw do bagażnika, a później, z kocem, wgłąb lasu.
Szliśmy parę minut, gdy w końcu ukazała się nam mała polana. Nic i nikogo na niej nie było, tylko my.
-Jest ślicznie- szepnęłam i wspięłam się na palce, by go lekko pocałować.
-Cieszę się, że ci się podoba - uśmiechnął się i przeszliśmy jeszcze kawałek, na środek polany, gdzie rozłożył koc.
Spojrzał na mnie i wskazał, żebym usiadła, co szybko zrobiłam. Przysiadł obok mnie, a ja oparłam głowę, o jego ramię.

-Co właściwie tu robimy?- spytałam godzinę później, podnosząc głowę z jego brzucha.
-Chciałem z tobą porozmawiać o tym wszystkim- odpowiedział patrząc na mnie.
-To znaczy? - zmarszczyłam brwi i usiadłam, bacznie mu się przyglądając.
-Wiem, że to trudne, ale nie pomożesz sobie ucieczką. Zobacz na co ja wyszedłem przez ucieczkę z domu dziecka. Tak możesz sobie jedynie zepsuć życie i to na co pracowałaś- podniósł się i oparł na łokciach.
-Zayn, ale ja nie spojrzę im w oczy- odwróciłam się, by nie patrzeć na niego w tamtej chwili.
Na całym moim ciele pojawiła się gęsia skórka i nie wiadomo czemu, zaczęłam się trząść. Tak jakby mój umysł uzmysławiał mi, że jest jeszcze za wcześnie na ten temat. Taka była prawda, bałam się tego tematu, bo wiedziałam, że robię źle i to odbiję się na moim życiu.
Zayn od razu objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie, a ja automatycznie oparłam głowę o jego tors. Zaczął głaskać mnie po włosach i szeptać uspokajająco, lecz i tak łzy zaczęły mi ściekać po policzkach. Nie chciałam tak się zachowywać, nie chciałam wracać do rodziców, nie chciałam być słaba. Na nic tak naprawdę nie miałam wpływu, bo najwidoczniej ten ktoś u góry się nade mną uwziął i nie chce dać mi spokoju.
Szybko otarłam policzki i wyszeptałam przeprosiny, lekko się od niego odsuwając. On jednak nie dawał za wygraną i obrócił mnie twarzą do siebie, patrząc przenikliwie w oczy.
-Wszystko będzie dobrze, nie martw się - uśmiechnął się lekko i oparł mnie o swój tors, dostarczając przyjemne ciepło.
-Przepraszam, ale ja.. - nie mogłam powiedzieć nic więcej, po prostu łamał mi się głos.
-Już cicho- pocałował mnie w czoło i zaczął kołysać w swoich ramionach.
Siedzieliśmy tak parę minut, w ciszy analizując swoje zmartwienia. Nie chciałam się stamtąd ruszać, bo było mi tak dobrze z nim. Wiedziałam, że to nie będzie trwać wiecznie, ale łudziłam się, że spędzimy tak choć godzinkę.
-Byłem młodszy od ciebie, gdy uciekłem z domu dziecka, ale konsekwencje mogą być takie same. Nie musisz mi na to nic odpowiadać, ale po prostu zastanów się, co tracisz ucieczką. Nie ma w tym zysku, bo oni i tak nie będą przychylni do naszego związku, ale tym tylko pogorszysz sprawę. Zobacz, co teraz znoszę ja, nie chciałabyś tak skończyć- przeszkodził mi w rozmyślaniu, ale i tak byłam mu wdzięczna za to co robił.
-Wiem, Zayn. Ale potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć i trochę od nich odpocząć. Dlatego chciałam mieszkać w motelu, nikomu bym nie przeszkadzała.
-Chyba nie myślisz, że mi przeszkadzasz- lekko się oburzył, ale szybko kontynuował. -Każda sekunda spędzona z tobą jest dla mnie cenna.
Uśmiechnęłam się do siebie i odwróciłam głowę w jego stronę. Dotknęłam dłonią jego szczęki i przejechałam nią po jego zaroście. Uwielbiałam to robić, dodatkowo widząc, że mu się podoba.
-Kocham cię - spojrzał mi w oczy, a w moim brzuchu zwariowały motyle.
Jeszcze nikomu tego nie mówiłam. Nie wiedziałam dokładnie jak kochać. Wychowywała mnie babcia, ale ona nie mogła zagwarantować mi wszystkiego, a moich rodziców przy mnie nie było. Kto miał mnie tego nauczyć, jak nie oni? Steph, którą szczerzę kochałam, lecz ona była dla mnie jak siostra?
-Zayn, ja.. - spojrzałam w dół, na swoje kolana, bo nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Kochałam go, ale nie wiedziałam, czy to dobry moment na takie oświadczenia i czy to tak naprawdę miłość..
-Nie, przepraszam, myślałem, że.. Nie ważne- odwrócił głowę w inną stronę i choć na niego nie patrzyłam, to wiedziałam jak boli odrzucenie.
-Zayn nie o to chodzi. Mam teraz mętlik w głowie i po prostu nie jestem jeszcze gotowa - spojrzałam na niego i czekałam chwilę, aż on spojrzy na mnie.
Zrobił to, lecz jego oczy były inne. Już nie takie radosne, jak przeważnie. Tym razem smutne, przeze mnie.
-Hej, nie bądź na mnie zły - przysunęłam się do niego, siadając przed jego twarzą i uśmiechnęłam się, dodając mu otuchy.
-Nie jestem- odwzajemnił uśmiech i rozłożył ramiona, by mnie przytulić.

Wracając zahaczyliśmy o jeden z jego klubów, do którego wszedł na parę minut, a ja w tym czasie siedziałam w chevrolecie. Gdy go zauważyłam, szedł w moim kierunku z grymasem na ustach, lecz gdy już wsiadając, uśmiechał się. Nie wiedziałam, czy to było nadal spowodowane mną, czy po prostu coś go zdenerwowało w pracy, ale musiałam go o to spytać.
-Co się dzieje, Zayn?
-Nic słonko- spojrzał na mnie i próbował się uśmiechać, ale to nie był prawdziwy jego uśmiech.
-Widzę przecież. Powiedz mi choć czy to przeze mnie - nalegałam.
-Nie i nie zadręczaj się tym. To tylko w pracy- odpalił silnik i nie rozmawialiśmy przez całą drogę do jego domu.

Jakiś czas po moim zaśnięciu obudził mnie dziwny dźwięk. Przestraszona poderwałam się do pozycji siedzącej, trzymając kurczowo kołdrę przy piersiach. Nie miałam pojęcia co to, a Zayn nawet się nie obudził. Położyłam się z powrotem, lecz nie mogłam zasnąć, a parę minut później, ktoś wszedł do pokoju. Miałam zamknięte oczy, więc nie wiedziałam kto to, słyszałam jedynie jego kroki.
-Zayn, koleś wstawaj- usłyszałam głos Jasona i od razu się uspokoiłam.
Chwilę zajęło mu obudzenie śpiocha, ale w końcu wyszli razem przez drzwi, zostawiając mnie samą. Chciałam spać, lecz kompletnie nie mogłam. Zdziwiła mnie ta nagła wizyta Jasona i to, że wyszli stąd o 2 w nocy.
Nie wiedziałam co robią i chyba to bardziej mnie zadręczało, niż fakt, że w ogóle wyszli.
Leżałam bezczynnie na łóżku przez jakieś pół godziny, a gdy drzwi się otworzyły, poderwałam się, siadając. Zobaczyłam Zayna, wchodzącego dość chwiejnie do łazienki. Niepewnie wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi, lekko je uchylając.
-Idź spać- powiedział od razu, innym głosem niż zwykle.
-Zayn, co się stało? - ruszyłam w jego stronę i stanęłam za nim, patrząc na niego w lustrze.
Pochylał głowę nad zlewem i widziałam jak wypluwa krew. Przestraszona obróciłam jego twarz w swoim kierunku i dostrzegłam rozciętą wargę i łuk brwiowy.
-Zayn- jęknęłam, sięgając po mały ręcznik z boku i zamaczając go pod wodą.
Oparł się o blat, a ja stanęłam przed nim, lekko wycierając mu rany. Próbował być twardy, ale czasami się zapominał i lekko okazywał ból.
Gdy skończyłam chciałam wypłukać ręcznik, ale Zayn mi to uniemożliwił, łapiąc za biodra, przez co go upuściłam. Chciał, bym na niego spojrzała, ale ja nie umiałam. Znów nie mówił mi wszystkiego i sam cierpiał. Myślałam, że skoro jesteśmy razem to bardziej się otworzy, lecz tak się nie stało. Żałowałam, że nie mogę mu pomóc, ale trochę to rozumiałam, bo jego biznes był jakiś był. Nie mógł mi wszystkiego mówić.
Chciałam znowu go zapytać, co takiego mu się stało, ale nagle mnie pocałował. Zdezorientowana oddałam pocałunek, lecz nie było w nim uczucia, jedynie pożądanie. Obrócił nas i posadził mnie na blacie, trzymając mocno moje nogi.
Wydawało mi się, że robił to tylko po to, by zapomnieć o czymś, co stało się właśnie przed chwilą, ale musiałam przyznać, że mnie to kręciło. Był bardziej zachłanny, choć ja też.
Odsunął się od moich ust i przeniósł pocałunki na moją szyję, uwalniając cichy jęk. Rozpływałam się pod jego dotykiem i wiedziałam, że ani on, ani ja nie będziemy w stanie tego przerwać tak po prostu.
Znowu wrócił do moich ust, pozbawiając mnie tchu, lecz przywracając wszystkie wątpliwości. Co powiedzieliby rodzice, widząc nas razem w takiej sytuacji? Co pomyślałaby sobie Steph, moja babcia? Może za bardzo się tym przejmowałam, ale sama miałabym sobie za złe idąc z nim do łóżka.
-Zayn.. - odsunęłam się od niego i spuściłam głowę, by nie pokazać swoich rumieńców.
-Przepraszam- powiedział od razu i wyszedł z łazienki.
Szybko zeskoczyłam z blatu i poszłam za nim do pokoju. Stał przy szafce i coś z niej wyjmował.
-Nie złość się na mnie- podeszłam do niego i czekałam, aż się wyprostuje.
Chciałam go przytulić i znowu zapytać, co się stało.
-Idź spać- złapał mnie za brodę, uwalniając moją wargę z pomiędzy zębów.
Z jakimiś ciuchami w ręku wrócił do łazienki, a ja położyłam się z powrotem.

Rano obudziłam się wypoczęta, choć pół nocy nie spałam, rozmyślając o sprawie z rodzicami. Chciałam do nich wrócić, bo to było nie w porządku, ale oni też mogliby wykazać inicjatywę. Nie starali się o mnie i nie chodzi ty tylko o tą sytuację. Ledwo nakłoniłam ich na moje tatuaże, a tu proszę, teraz nie lubią mojego chłopaka.
Westchnęłam cicho i wstałam z łóżka, podchodząc do swojej torby. Wyciągnęłam z niej biały top sięgający nad pępek, czarne rurki i niebieską koszulę w kratę. Zabrałam jeszcze bieliznę z kosmetyczką i poszłam do łazienki. Szybkim ruchem pozbyłam się swojej piżamy i weszłam pod prysznic, po drodze zabierając ręcznik.
Woda ukoiła i rozluźniła moje ciało, dostarczając potrzebne ciepło. Wytarłam się i ubrałam, dodatkowo myjąc zęby i czesząc włosy w kłosa. Gdy wyszłam, Zayn leżał na łóżku i patrzył na drzwi łazienki. Uśmiechnęłam się lekko i schowałam rzeczy z powrotem do torby. Wzięłam telefon z szafki nocnej i usiadłam na parapecie, pisząc sms'a do Steph. Akurat, gdy odkładałam komórkę, Zayn pojawił się przede mną i oparł o moje kolana.
-Hej- przywitał się, jeszcze ochrypniętym głosem.
-Hej- odpowiedziałam szybko i bez wyrazu.
Załapałam do niego jakiś dystans i sama nie wiedziałam czemu. Wczorajszej nocy nic mi nie zrobił i nic się nie stało, więc sama siebie nie rozumiałam..
-Jak się spało?- spytał, patrząc mi w oczy.
-Chyba dobrze, a tobie?
-Zaskakująco długo, rozleniwiasz mnie- uśmiechnął się, co odwzajemniłam i nachylił się, by mnie pocałować.
Tym razem, to było coś innego. Znowu całował z uczuciem. Był delikatny i słodki, a takiego jakiego uwielbiałam.
-Pójdę się umyć i zejdziemy coś zjeść, ok?- odsunął się ode mnie i zniknął w łazience, wcześniej zabierając ciuchy z szafki.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam na chwilę oko, ale najwidoczniej byłam jeszcze zmęczona, bo obudził mnie Zayn, całusem. Zaśmiałam się cicho i poszłam z nim na dół. Nikogo jak zawsze nie było i aż ciekawiło mnie, co oni robią po 10. Albo śpią, albo gdzieś już jeżdżą.
-Na co masz ochotę?- z rozmyśleń wyrwał mnie Zayn, a ja aż się wzdrygnęłam.
-Sama nie wiem, ale bardzo chcę zobaczyć, jak gotujesz- uśmiechnęłam się i go przytuliłam, wtulając się w jego biało-siwą koszulkę.
-Ciekawe- zaśmiał się i mocno mnie ścisnął.- Może jajecznica?
-Z twoich jajek?- podniosłam głowę, patrząc na niego i tym razem już we dwójkę brechtaliśmy.
-Oh, jakie to słodkie- usłyszałam głos Jasona i o dziwo nie odskoczyłam od swojego chłopaka. Chyba miałam nawyk chowania uczuć przy innych.
-Cześć Jason- zaśmiałam się i chciałam do niego podejść, ale Zayn mnie przytrzymał.- Zayn!
Pisnęłam i wyrwałam mu się, podchodząc do przyjaciela. Lekko go przytuliłam i wróciłam do chłopaka, śmiejąc się z obu. Przywitali się jak na kumpli przystało i Jason przysiadł się do nas, żerując na żarciu robionym przez Zayna. Cały czas śmialiśmy się z naszego kucharza i popędzaliśmy, bo byliśmy głodni.
Gdy jedzenie już było gotowe, ktoś zapukał do drzwi i przez chwilę losowaliśmy losy, kto ma iść, ale ostatecznie padło na Jasona. Poszedł jak na skazanie, a ja podeszłam do Zayna, całując go lekko.
-Zayn, macie gościa- usłyszałam z przedpokoju.

Odeszłam od chłopaka i poszłam za nim do drzwi, gdzie zobaczyłam swojego ojca.

ZaynLoveForever

_______________________________________________________

Wybaczcie, po raz setny.. Wiem, że powinnam dodać szybciej, ale nie miałam czasu. Co chwilę gdzieś latałam, a to nad morze, na konie, do znajomych, na miasto.. Trochę też nie miałam dostępu do internetu, bo mam remont. Mam już zaczętą następną część i wydaje mi się, że dodam jeszcze dwie części, jeśli będziecie chętni :) Na zakończenie chciałabym wam, bardzo, ale to bardzo podziękować za tyle komentarzy, bo było ich aż 23! Pewnie to mój (lub wasz) rekord pod moimi imaginami i jak to zobaczyłam to aż zachciało mi się płakać! Ah, no tak. Nie wiem, czy nagle zaczęły komentować osoby bez kont, ale zdziwiła mnie też taka ilość komentarzy od anonimów, ale co tam. Na razie już nie wyjeżdżam dalej, więc pewnie w następnym tygodni dodam kolejną część, ściskam Hope <3