wtorek, 30 lipca 2013

# 45.Niall cz.2

-Mój boże [T.I]… - rzekł Niall zszokowany na mój widok. Bez zastanowienia chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem by nie oglądał mnie w takim stanie, ale butem uniemożliwił mi zamknięcie domu. Wszedł do pomieszczenia natomiast ja odwróciłam się tyłem by nie patrzył na moją twarz… byłam szpetna.
-Niall wyjdź, proszę Cię – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Czułam ja na policzkach spływają mi łzy.
-Nie wyjdę. [T.I] co tu się dzieję? Dlaczego masz posiniaczoną twarz?!
-Nie mogę – zaszlochałam.
-Odwróć się proszę – złapał mnie delikatnie za dłoń. Jego głos był w tym momencie taki łagodny. Przesiąkał dobrocią i czułością z jego strony, a jego dotyk sprawił u mnie przyjemne dreszcze i ciepło. Powoli, ale niepewnie odwróciłam się w stronę Horana. Znowu potok łez zawitał na moich policzkach.
-Kto Ci to zrobił? – powiedział już chłodniejszym tonem Niall.
-Nie mogę… zabije mnie.
-Nikt Cię nie zabije, bo ja jestem przy tobie – złapał mnie za ramiona – kto Ci to zrobił?
-Barney… mój chłopak, którego tak naprawdę nie kocham. Piję, ćpa i cały czas mnie bije, a nawet raz zgwałcił ! Wyzywa mnie od szmat, kurw i dziwek  i każe wszystko w domu robić. Ja już nie chcę Niall… nie chcę… - rozbeczałam się już na dobre. Musiałam to z siebie wydusić, bo już dalej tak nie mogłam. Blondyn nic nie mówiąc przyciągnął mnie do siebie i czule głaskał po głowię. Staliśmy tak z 5 minut gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie.
-Zabiorę Cię stąd. Pakuj się.
-Ja chyba…
-Powiedziałem coś – spojrzał na mnie z pełną powagą.
Posłusznie wyciągnęłam dość sporych rozmiarów walizkę i pakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Niall oczywiście zaoferował mi pomoc i w dość szybkim czasie byłam już gotowa do wyjścia z tego domu, miejsca wiecznej katorgi i okrucieństwa.
-Dziękuję – wyszeptałam.
-Nie masz za co – objął mnie ramieniem i wyszliśmy z tego przeklętego miejsca.

***
Obudziłam się z zimnym potem na czole i z niewyrównanym oddechem czyli znowu miałam koszmar z Barney’em w roli głównej. Jednak przypomniało mi się, że jestem teraz u Horana i jestem bezpieczna i nawet nie chcę wiedzieć jak mój były już chłopak jest nieźle wkurwiony z powodu mojej nieobecności. Przewróciłam się na drugi bok i spostrzegłam siedzącą sylwetkę Nialla na rogu łóżka.
-Niall?
-Śpij dalej słońce.
-Nie mogę zasnąć – powiedziałam zrezygnowana – a właściwie czemu ty nie śpisz?
-Nie chcę mi się. Przyszedłem tu do Ciebie, bo… sam nie wiem – zaśmiał się pod nosem.
-Chodź do mnie – pociągnęłam go za rękę i chwilę potem leżałam na jego przejmie ciepłym torsie. Jego oddech był równy, spokojny i zrelaksowany. W tej chwili czułam się naprawdę bezpiecznie, bo w końcu byłam przy moim zbawicielu.
-[T.I] dlaczego byłaś z tym gościem? Przecież on Cię tak okropnie traktował i wyzywał. Czemu od niego nie odeszłaś?
-Też sobie to pytanie zadaje – westchnęłam jeszcze bardziej wtulając się w blondyna – mówił mi za każdym razem, że już się zmieni bla bla bla….
-Jak go spotkam to nogi z dupy powyrywam – rzekł przez zaciśnięte zęby.
-Niall daj sobie spo…
-Nie! – krzyknął przylegając swoim ciałem do mojego – nie popuszczę mu tego płazem.
-Ale… - nie dokończyłam, bo Niall złożył na moich ustach namiętny pocałunek, który później przerodził się w pożądanie. Poczułam przyjemnie ciepłe ręce Nialla pod moją koszulką, które delikatnie pieściły każdy centymetr skóry mojego brzucha. Bez chwili wahania jednym, zwinnym ruchem zdjęłam jego koszulkę, która zaraz wylądowała gdzieś na podłodze. Zatopiłam palce w jego w  blond włosach i rozkoszowałam się czułymi pocałunkami na szyi. Nasze oddechy stały się nie równe, pocałunki coraz bardziej zachłanne. Chwilę potem żadne z nas nie miało na sobie ubrań. Niall pytającym wzrokiem spojrzał mi w oczy. Kiwnęłam twierdząco głową, na znak że się zgadzam i razem przeżyliśmy jedną z najbardziej rozkosznych i namiętnych nocy w naszym życiu.
***
Obudziły mnie promienie słońca w ciepłej barwie pomarańczy. Otworzyłam zaspałe oczy i położyłam rękę na miejscu gdzie spał Niall, ale o dziwo go nie było. Jego miejsce zajęła jasno-różowa róża i karteczka. Wzięłam do dłoni list i zaczęłam czytać:
Cześć słońce!
Przepraszam, że mnie przy tobie nie ma, ale musiałem iść do studia na 9:00 w celu nagrania nowej płyty. Wrócę gdzieś o 14:00 i do tego czasu cały dom jest do twojej dyspozycji. O pracę się nie martw, zwolniłem Cię z niej na parę dni, bo w końcu musisz odpocząć po tym wszystkim. Kocham Cię mocno kochanie.
Niall.
Na samą myśl o Horanie na moich ustach zawitał szczery uśmiech. Po raz pierwszy poczułam się szczęśliwa, bo w końcu komuś na mnie zależy i troszczy się o mnie, nie to co ten typ Barney. Przez tak długi czas byłam smutna, przygnębiona i niedowartościowana. Codziennie musiałam zakładać sztuczną maskę by nie wzbudzać niczyich podejrzeń i teraz mogę być w końcu sobą, być szczęśliwą osobą i dzielić wspólne życie z Niallem. Cicho westchnęłam i zrobiłam poranną toaletę. Gdy już ubrana i umyta wyszłam z łazienki postanowiłam posprzątać w domu Irlandczyka. Musiałam mu się jakoś odwdzięczyć po tym wszystkim co dla mnie zrobił.
Nim się obejrzałam była już 12:00 więc teraz postanowiłam zabrać się za obiad. A mianowicie w dzisiejszym menu zaplanowałam jedno z prostszych dań na świecie czyli: pizza. Wyjęłam potrzebne produkty na blat i zabrałam się za gotowanie. Gastronomia była również moją pasją. Zajmowałam się gotowaniem już od 10 roku życia, dzięki mojej kochanej mamie. W czasie robienia ciasta spostrzegłam odtwarzacz mp3. Podbiegłam do sprzętu i usadowiłam w nim mojego iPhona. W rytmie muzyki kontynuowałam wyrób ciasta. Następnie był sos, ser i przeróżne dodatki. Gdy już wstawiłam pizze usłyszał charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi.
-Mmmm co tak pachnie? – spytał zafascynowany Niall wchodząc do mieszkania.
-Pizza – uśmiechnęłam się promiennie – zaraz będzie gotowa. Posprzątałam Ci przy okazji salon, łazienkę, sypialnie no i kuchnię. Musiałam się jakoś odwdzięczyć za to wszystko.
-Ale [T.I] nie trzeba było – podrapał się z tyłu głowy – aczkolwiek bardzo Ci dziękuję.
-Nie masz za co – spojrzałam na niego znacząco – a co to? – wskazałam na pudełko niewielkich rozmiarów, które trzymał pod pachą.
-A to dla Ciebie – podał mi prezent, ale zaraz natychmiast zabrał mi go z przed nosa – ale najpierw buziak – uśmiechnął się łobuzersko.
Zbliżyłam się do Nialla i obdarowałam go soczystym  pocałunkiem. Jak się już oderwaliśmy na twarzy chłopaka zawitał jeszcze bardziej promienny uśmiech niż zwykle i podał mi paczkę. Natychmiast zdjęłam górną pokrywę pudełka a w nim śliczna czarna sukienka od Coco Chanel. Zaczęłam piszczeć jak głupia i skakać z radości. Jeszcze nigdy nie miałam tak drogiej sukienki!
-Eee… czyli się podoba? – spytał niepewnie Horan.
-Boże jest zajebista! Aww dzięki, dzięki, dzięki! – znów wtuliłam się w Nialla prawie go miażdżąc.
-Matko, ile ty masz siły! – zaśmiał się.
-A właściwie z jakiej to okazji?
-Właśnie miałem do tego przejść. Zostałem zaproszony na prywatne przyjęcie, które organizuje Simon i bardzo bym chciał byś zaszczyciła mnie swoją obecnością. Spotkanie odbędzie się dziś o 18:30 i czy zechciałabyś ze mną pójść? – powiedział udając przesadzonego gentlemana.
-Oczywiście. Z wielką chęcią. A teraz bez jaj Horan, trzeba zjeść tą pizzę – dostał ode mnie kuksańca w brzuch i skierowaliśmy się w stronę kuchni.
***
-Jejku jak tu pięknie – westchnęłam opierając się o marmurową werandę. Miałam idealny widok na duży ogród z podświetlanym basenem. Widać, że wszyscy się naprawdę dobrze bawili gdyż w tle muzyki było słychać śmiechy i wiwaty gości. W powietrzu unosiły się zapachy włoski przystawek i innych smakowitych dań serwowanych przez elegancko ubranych kelnerów.
-Robi wrażenie – objął mnie w talii blondyn.
-Przepraszam Cię na chwilę pójdę do toalety – delikatnie uwolniłam się z uścisku Nialla i powędrowałam po schodach do łazienki. Skręciłam w inny korytarz gdy nagle na kogoś wpadłam.
-Przepraszam – wydukałam. Spojrzałam na twarz mężczyzny i zamarłam… Barney.
-Masz za co szmato – wysyczał przez zęby i zakrył mi rękoma usta. Zaczęłam się wyrywać, kopać go i gryźć, ale to i tak nic nie dawało, bo to była małpa a nie człowiek. Byliśmy już na podwórku i kątek oka spostrzegłam Liama wchodzącego do willi. Zabrałam jego dłoń z mojej twarzy i krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam:
-Liam! – chłopak gwałtownie obrócił się w moją sprawę i zaczął biec w moją stronę.
-Nie zbliżaj się – powiedział Barney – jak zawołasz kogokolwiek, obiecuję, że ją zabiję.
Payne wyjął telefon i z zimną krwią wpatrywał się w mięśniaka. Chwilę jeszcze czekaliśmy na jego reakcję, aż w końcu odezwał się:
-Niall chodź tutaj szybko. To bardzo ważne – rzekł i natychmiast się rozłączył.
-Sam tego chciałeś – Barney wsadził mnie do samochodu i zamknął drzwi na kluczyk. Chwilę potem sam był w samochodzie i włączył silnik z głośnym warkotem. Liam próbował się dobijać do auta, lecz na marne. Z piskiem opon ruszyliśmy przed siebie. Obejrzałam się nerwowo przez szybę i zobaczyłam postać Nialla biegnącego w stronę Liama. Natychmiast wsiedli do jakiegoś samochodu.
-Co ty wyprawiasz?! – krzyknęłam – Dlaczego to robisz?!
-Bo ty jesteś moja i niczyja więcej rozumiesz?!
-Nie! Ja Cię nie kocham zrozum to! Jesteśmy jeszcze młodzi i ty pewnie sobie znajdziesz kogoś innego – powiedziałam już spokojniej – proszę zatrzymaj samochód.
Nie odpowiadał. Dopiero teraz zauważyłam, że wjechaliśmy do jakiegoś lasu. Zrobił jeszcze parę skrętów to w prawo to w lewo i ujrzałam przez sobą…pomost.
-Zatrzymaj samochód – powiedziałam coraz bardziej panikując.
-Jeśli ja nie mogę Cię mieć – przycisnął gazu – to nikt nie będzie Cię miał – gwałtownie skręcił w lewo i auto wpadło z hukiem do rzeki. Próbowałam się wydostać waląc z całej siły w drzwi, które się zaklinowały. Modliłam się w duchu by to wszystko się już skończyło, bym przeżyłażyła i znów była w objęciach Nialla. Chciałam być po prostu szczęśliwa. Powoli zaczęłam tracić tlen. Czułam, że już odchodzę, że to już mój koniec. Ledwo przytomna spojrzałam na Barney’a, którego już w aucie nie było. Puściłam ostatnie bąbelki powietrza i straciłam kontakt z rzeczywistością… już na zawsze.

(Oczami Nialla)
-Liam zatrzymaj się! – krzyknąłem i natychmiast wybiegłem z auta kierując się w stronę pomostu. W tamtej chwili nic mnie nie obchodziło. Musiałem ratować moją [T.I] bez względu na wszystko. Zdjąłem moją marynarkę i zwinnie wskoczyłem do lodowatej wody. Gdy już byłem dość głęboko dostrzegłem samochód dzięki włączonym światłom. Ciężarem ciała odblokowałem zaklinowane drzwi i zacząłem wyciągać ją z tego złoma. Nagorsze było to, że była nieprzytomna. W panice szybko wyszedłem z jeziora i położyłem ją na brzegu. Zaraz podszedł do mnie Payne.
-[T.I] odezwij się proszę! – darłem się z załzawionymi oczami.
-Dzwonie na pogotowie – rzekł również spanikowany Liam – postaraj się jej zrobić masaż serca.
Tak jak kazał robiłem co mogłem… nic, zero reakcji. [T.I] stawała się coraz zimniejsza co jeszcze bardziej mnie zdołowało i zdenerwowało.
-Liam ona nie żyje rozumiesz?! Kurwa zabije tego gnoja! – krzyczałem – [T.I] nie odchodź błagam Cię!

Rozpłakałem się jak małe dziecko, które nie rozumiało niczego co się wokół niego dzieje. Byłem zrozpaczony, zdruzgotany i cholernie smutny, bo najprawdopodobniej straciłem swój największy skarb. Łzy leciały mi strumieniami, oddech był nierówny, a ból serca był nie do wytrzymania. Chciałem w tym momencie tylko jednego – by żyła.


TomlinsonLover
____________________________________________________________________
Hejka. Hmm i co myślicie o tej części? Jak przeczytałaś to skomentuj, bo chcę wiedzieć, czy ten rozdział był w miarę okay :) Druga sprawa: jak nowy wygląd? Znowu miałam taki kaprys by zmienić :P Także czekam na wasze opinie i do zobaczenia wkrótce :) Liczba komentarzy nie jest ważna :) Proszę o opinię, nawet tą negatywną. Dziękuje za uwagę :) Kath xx.

niedziela, 28 lipca 2013

# 44.Niall cz.1



(Oczami Niall’a)
Szła przed siebie w ślicznej białej sukience, która idealnie komponowała się z jej oliwkową karnacją. Opuszkami palców gładziła złotawe zboże śmiejąc się swoim anielskim głosem. Przyśpieszyła kroku i odwróciła się w moją stronę posyłając pełne zmysłowości spojrzenie. Jej falowane, długie włosy związane w luźnego kucyka zdobiły idealnie jej klatkę piersiową, uśmiech nie z tej Ziemi dodawał jej niesamowitego uroku. Uśmiechnęła się łobuzersko i zaczęła biec w nieznanym jej kierunku. Ja pełen podniecenia również popędziłem za nią. Chciałem by była tylko moja… niczyja więcej.
-Złap mnie jeśli potrafisz! – zawołała swoim melodyjnym głosikiem.
-Pożałujesz jeszcze swojej ucieczki kochana! – jako, że jestem bardziej wysportowany niż [T.I] już chwilę potem trzymałem ją w swoich ramionach. Śmiała się jak małe dziecko, była taka szczęśliwa. Nagle straciłem równowagę i upadliśmy na miękki stos siana. Moja księżniczka przylegała swoim ciałem do mojego co mnie jeszcze bardziej podnieciło. Zacząłem ręką kreślić na jej twarzy nieznane jej wzory z czego ona się jeszcze promienniej uśmiechnęła.
-Kocham Cię Niall – powiedziała wpatrując się w moje oczy jak zahipnotyzowana.
-Ja Ciebie bardziej, jesteś taka śliczna… - ująłem jej twarz zbliżając swoje usta do jej ust…

-Och! Ach! Niall!!!! Dochodzę!!! – poczułem na sobie w okolicy bioder jakąś skaczącą postać. Ten charakterystyczny głos rozpoznam wszędzie…
-Louis idioto! Złaź ze mnie zboczeńcu! – zepchnąłem chłopaka ze wściekłością z łóżka – odwróciłem się rozwścieczony na drugą stronę i tym razem zaskoczył mnie swoją obecnością Zayn, który patrzył na mnie jakby coś sugerował.
-Mmmm Niall wiem, że jestem śliczna ale weź już przejdź do rzeczy – powiedział udając dziewczęcy głos przy tym bawiąc się swoimi włosami.
-Ugh – przykryłem swoją twarz poduszką ze wstydu – gadałem przez sen?
-Mówię Ci mieliśmy niezły ubaw z Lou – zaśmiał się Zayn.
-Kochasiu my już wszystko wiemy – wtrącił się Tommo wpychając mi się do łóżka.
-Niby co wiecie? – spytałem zdziwiony.
-Podooooba Ci się [T.I]! Pomocnica Lou naszej stylistki pamiętasz?- spojrzał na mnie znacząco Tomlinson.
-Nie wiem o czym mówicie – czułem jak policzki mi płoną.
-Wiesz, bo – Zayn zerknął na swoje paznokcie – podobno Harry za nią szaleje.
-CO?!!?!  Nie, to niemożliwe!! – krzyczałem jak opętany.
Louis słysząc moją reakcję zaczął się wić ze śmiechu, natomiast Zayn rozpłakał się z nadmiaru radości wrobienia mnie w ten żart. No pięknie lepiej być nie mogło.
-Dobra wygraliście… podoba mi się i co z tego? – wywróciłem teatralnie oczami.
-Kto się komu podoba?! – wtargnął do pomieszczenia Harry z szczoteczką do zębów w ustach.
-Niall kocha się w… - przerwałem Tomlinsonowi zakrywając ręką jego jadaczkę. Choć Styles był moim przyjacielem nie chciałem by się o tym dowiedział. W sprawach sercowych nie był za dobry. Już raz spierniczył związek Liamowi z jakąś laską. Ja nie chcę być następny.
-Wymyśli se coś – spojrzałem na Zayna zabójczym spojrzeniem. Chłopak podniósł ręce w geście obronnym.
-Ej! Im ufasz, a mi nie?! – tupnął nogą jak mała dziewczynka.
-Harry idioto weź ty najpierw zęby umyj, bo obślinisz wykładzinę – rzekł zirytowany Malik.
Jak to zawsze obrażony Hazza wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Louis dalej nie przestał się śmiać.
-Zamkniesz się w końcu?
-Sorry, ale to zabawne – uspokoił się Lou – wiesz, że Harry Ci nie odpuści?
-Wiem… Ale ja się boję, że mi wszystko zepsuje. Zależy mi na [T.I] i nie chcę by mi to popsuł swoimi głupimi pomysłami.
-Postaramy się to trzymać w tajemnicy dopóki nie osiągniesz ‘’celu’’ – posłał mi porozumiewawczy uśmiech Zayn.
-Właśnie! – musiał się wtrącić Louis.
-Dzięki, a teraz spadać!
***
Czekaliśmy właśnie na nasze stylistki w salonie, które miały nas przygotować na kolejny wywiad. Właściwie to oni na nie czekali, ja czekałem na moją [T.I]. Gdy weszła na salę myślałem, że zemdleję z wrażenia, była taka śliczna, a jej włosy były…
-Halo, Ziemia do Nialla! – szturchnął mnie Payne.
-C-co? – spytałem oszołomiony.
-Stary… to trwa już 2 miesiące! Weź się wreszcie do roboty, a nie lampisz się na nią z ociekającą śliną!
-To nie takie proste Liam…. zaraz, zaraz… skąd ty o tym wiesz?! Louis i Zayn Ci…?
-Nie, nic nie mówili. Sam się domyśliłem. Nie trudno to zauważyć Niall – spojrzał na mnie znacząco – o wilku mowa idzie tu. Powodzenia – i odszedł. Serce przyśpieszyło mi tętna na samą myśl o tej dziewczynie.  Powoli zaczęła się do mnie zbliżać, a potem biec w moją stronę. Rozchyliłem ramiona by móc ją złapać, by móc napawać się jej dotykiem gdy nagle wpadła w ramiona Stylesa. Zabolało.
Poczułem jak oczy zaczynają mnie piec, krew buzuje mi w żyłach i ten cholerny smutek w sercu. Niby tylko się przytulili, a i tak boli.
-Harry! Bo mnie udusisz! – piszczała.
-Dobra mała ja spadam. Zobaczymy się później – pocałował ją w policzek i pobiegł w stronę Zayn’a. Miałem w tym momencie wielką ochotę przywalić Hazzie. Mój własny przyjaciel jest teraz dla mnie konkurencją?
-Niall! Cześć! – rzuciła się na mnie dziewczyna. Nagle cała złość ze mnie zeszła. Wystarczył tylko jej dotyk by złagodzić emocje. Teraz byłem znów po uszy szczęśliwym Irlandczykiem. Cholera coś ze mną nie tak…
-Cześć [T.I] – posłałem jej jeden z najbardziej zalotnych uśmiechów jaki tylko mogłem jej ujawnić.
-To co zaczynamy? Bo mamy tylko godzinkę – zerknęła na swój zegarek na ręce marszcząc przy tym swój mały nosek. Uwielbiałem to.
-Oczywiście – rzekłem uradowany.
Po 5 minutach znaleźliśmy się w pomieszczeniu z różnymi ubraniami, butami itd. [T.I] zaczęła szukać dla mnie odpowiedniego zestawu, w którym mam wyglądać jak to ona mówi ‘’olśniewająco’’. Schylając się po jakieś buty po prostu musiałem się spojrzeć na jej pośladki, ale chwilę potem pohamowałem się, bo to nie było zbyt kulturalne zachowanie. Z uśmiechem na twarzy podeszła do mnie i przekazała mi ubrania.
-Przebieraj się, a ja przygotuję kosmetyki ok?
Kiwnąłem twierdząco głową i zacząłem ubierać na siebie ubrania. Już chwilę później weszła do pokoju z różnymi małymi buteleczkami i innymi pierdółkami.  Przebrany w ubrania usiadłem na czarnym, skurzanym fotelu i przyglądałem się swojemu odbiciu. [T.I] układała moje włosy z taką delikatnością i starannością, jakby chciała by były jak najlepiej ułożone. Nie raz opuszkami palców niechcąco dotknęła mojego policzka co wywoływało u mnie dreszcze. Zawsze jak mnie przygotowywała do występu rozmawialiśmy na różne tematy. Przeżyliśmy przez te 2 miesiące tyle rozmów, że praktycznie wiem już o niej wszystko. Tak bardzo chciałem jej wyznać moją miłość do niej, powiedzieć jej jak ją cholernie kocham i jaka jest piękna lecz… boję się… jestem zwykłym tchórzem.
-Niall wstań na chwilkę proszę – zrobiłem tak jak chciała.
Zaczęła poprawiać moją fryzurę i poprawiała u mnie delikatnie detale mojej skóry jakimś pendzelkiem. Czułem się jak w niebie, bo dotykała mojej twarzy, gładziła ją z subtelnością i precyzją. Odleciałem.
-I jak może być? – spytała.
-Yhym – rzekłem rozmarzony wpatrując się w jej piękne oczy.
-Ale nawet w lustro nie spojrzałeś.
-Yhym…
-Niall czy ty mnie słuchasz?!
-C-co? Ach tak ja też lubię niebieski – powiedziałem zmieszany. Czułem, że się rumienię ze wstydu.
-Jak Ci się nie podoba to…
-Jest super, idealnie, perfekcyjnie, pięknie, bajecznie, rewelacyjnie, wspaniale, fantastycznie, kapitalnie, ekstra, świetnie, bo to dzięki tobie – powiedziałem wszystko na jednym wdechu i ukazałem [T.I] swoje proste już białe zęby. Na twarzy dziewczyny malowało się zdziwienie, ale również i rozbawienie. Punkt dla Ciebie Horan.
-Cieszę się, że Ci się podoba – zarumieniła się.
-Mi się zawsze podoba [T.I] – ująłem jej drobne dłonie i splotłem nasze palce. Naprawdę nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłem. To była chyba chwila słabości, bo tak bardzo jej chciałem…
Spojrzałem na nią z obawą i dostrzegłem w jej oczach malutkie iskierki szczęścia. Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało i już miała coś powiedzieć, gdy przerwał jej niespodziewanie telefon.
-Przepraszam to ważne – spojrzała z grymasem na twarzy na telefon i odeszła. Nie podobało mi się to… coś było nie tak. Zadzwonił telefon i nagle posmutniała… dlaczego?
-Choć Niall zaraz wchodzimy – ponaglił mnie Louis. Spuściłem niepotrzebne powietrze z płuc i powędrowałem za przyjacielem przy okazji rozglądając się za [T.I]

3 dni później…

Kolejny dzień, bez mojej ukochanej stylistki. Cały czas podczas nieobecności [T.I] zastanawiałem się co się z nią dzieję. Zrezygnowała z pracy? Nie, to niemożliwe to bardzo dobra fucha no i też całkiem nieźle płatna. Cholernie się o nią martwiłem, bo żeby nie przychodzić do pracy 3 dzień? A może jest zwyczajnie chora i siedzi sobie spokojnie w domu? Może za bardzo się przejmuję? Ale ten telefon, ta smutna mina…coś mi tu śmierdzi i za wszelką cenę musiałem się dowiedzieć o co chodzi. Nie tracąc czasu podszedłem do jej koleżanki Gabrielli , która zajmowała się Harrym.
-Hej Gabi, słuchaj znasz może adres zamieszkania [T.I]?
-Tak mieszka na Battersea 8/11 – odpowiedziała mi z uśmiechem niebieskooka brunetka.
-Ok, wielkie dzięki – posłałem jej wdzięczny uśmiech i natychmiast skierowałem się w stronę samochodu.
***
Parkując samochód ujrzałem przed sobą biały blok z drewnianymi elementami . Zamykając auto pobiegłem szybko w stronę klatki schodowej i szybko przebiegłem dystans 3 pięter bloku. Stanąłem pod  czarnymi drzwiami ze złotym numerkiem 9. Zapukałem i czekałem na jakąkolwiek reakcję. Drzwi uchyliły się powoli lecz to co zobaczyłem było najgorszym obrazem w moim życiu.
-Mój boże [T.I]…
TomlinsonLover
_____________________________________________________________________
Uff, no nareszcie dodałam Nialla bo naprawdę dawno go nie było. I co sądzicie? Według mnie ten imagin chyba nie jest aż tak zły i mam nadzieję, że choć trochę was zaciekawiłam. Jeśli będzie sporo komentarzy...załóżmy powyżej 10 (wiem, że was na to stać) dodaję 2 część :** A tak z innej beczki... zaraz będzie 10000 wejść i to jest niesamowite! Dziękujemy bardzo naprawdę, bo mamy super czytelników i chwała Bogu za to XD Pozdrowionka Kath xx.

piątek, 26 lipca 2013

# 43. Zayn cz. 2 (zakończenie)

Płakałam już dobre pół godziny, gdy nagle przerwał mi dzwonek do drzwi. Oszołomiona wytarłam mokre policzki, poprawiłam włosy i poszłam otworzyć.
-Zayn..- wydukałam widząc chłopaka.
-[T.I.].. Przepraszam za wszystko. Nie powinienem był próbować cię całować, a już w ogóle obrażać się i nie dzwonić. Byłem taki głupi.. Chciałem zostawić cię w spokoju i przez ostatnie dni mi wychodziło, ale jak cię dziś zobaczyłem.. Musiałem przyjechać. Tęskniłem..- mówił to wszystko jednym wdechu.
Spojrzał na mnie, jakby na coś czekał. W końcu uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego tors.
-Ulżyło mi. Płakałaś?- zapytał dotykając kciukiem jeszcze lekko mokrego policzka.
-Nie..- skłamałam.-Wejdziesz?
Pokręcił głową.-Pojedziemy na przejażdżkę. Chodź- złapał mnie za dłoń.
-Ale gdzie? Muszę się przebrać.
-Raczej nie masz ciuchów na motor, co? Ja ci pożyczę.
-Ale..- zaczęłam, ale szybko mi przerwał skinieniem ręki.
Wychodząc zamknęłam drzwi od domu. Wsiedliśmy na motor i szybko znaleźliśmy się u niego w mieszkaniu.
-Załóż to- powiedział dając mi skórkowe ciuchy.
-Nie sądzę, żebyśmy mieli taki sam rozmiar- uśmiechnęłam się i lekko zaśmiałam.
-To nie moje. Wkładaj, a ja coś jeszcze zrobię- powiedział i wyszedł, zostawiając rzeczy na łóżku.
Wzięłam je do ręki i po namyśle ubrałam. Podeszłam do lustra.
No [T.I.] w sumie super laska z ciebie- pomyślałam.
Skórzane spodnie przylegały do moich nóg, podkreślając ich długość, a kurtka do połowy brzucha ładnie komponowała się z całą resztą.
-Nie wiedziałam, że mamy ten sam rozmiar- zaśmiałam się do stojącego tyłem chłopaka.
On odwrócił się i chyba szczena mu opadła. Przez dobre dwie minuty nic nie mówił tylko wędrował wzrokiem po moim ciele.
-Wow [T.I.] ślicznie wyglądasz- powiedział w końcu, odrywając wzrok od mojego dekoltu.
-Dziękuję. To jedziemy?- przygryzłam lekko wargę i zbliżyłam się do niego.
-Jasne. Boże i tak tu trzymać hormony w garści?- usłyszałam jak szepcze sobie pod nosem, po czym zdecydowanie ujął moją dłoń. Spojrzał na mnie niepewnie, a ja uśmiechnęłam się do niego, więc uznał, że możemy iść.

Przejażdżkę uznaję za udaną. Wiatr delikatnie muskał końcówki moich włosów. Większość jednak schowałam pod kaskiem, by nie przeszkadzały mi w rozglądaniu się, gdzie jedziemy. Mocno ściskałam Malika w pasie, bo tak właśnie czułam się bezpiecznie. Nie bałam się, że spadnę, ale tego, że on w końcu ode mnie odejdzie.. Chciałam się nim nacieszyć.
Po godzinnej drodze chłopak zjechał z autostrady na jakąś leśną dróżkę. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu.. czegoś? W sumie nie wiedziałam czego, więc miałam trudniej. Nagle ujrzałam dwu piętrowy, drewniany domek. Zayn zatrzymał motor na podjeździe przed nim.
Ostrożnie zsiadłam i zdjęłam kask. Przyglądałam się ślicznej posiadłości. Domek mieścił się na środku terenu, na którym było dużo kwiatów różnego gatunku, takie jak róże, bratki, tulipany, lobelie, wszystkie zgrabnie powsadzane w różnych miejscach. Od podjazdy, aż pod drzwi domku prowadziła dróżka z małych, białych kamyczków. Drewno, które przylegało do ścian dom miało kolor ciemnego brązu. Było przepięknie i kolorowo.
Spojrzałam na Zayna, który mi się przyglądał. Rozpromieniłam się, kiedy spojrzał mi w oczy i złapał delikatnie mój podbródek. Czułam jak serce zaczyna łomotać mi w piersi. Nasze usta dzieliło parę centymetrów, ale nagle Zayn odsunął się lekko, złapał mnie za rękę i bez słowa zaprowadził do środka lokum.
Ujrzałam stare, lecz efektowne umeblowanie. Drewniana podłoga ładnie współgrała z trochę jaśniejszymi od siebie meblami. Na środku pokoju leżała skóra, jak się domyśliłam wilka.
-Sztuczna- powiedział z uśmiechem Malik widząc moją minę.
Odetchnęłam z ulgą i powróciłam do podziwiania wnętrza. Spojrzałam na kominek, który był wbudowany w ścianę. Stało na niem zdjęcie. Z ciekawością podeszłam do fotografii i wzięłam ją do ręki.
-To moja mama..- powiedział za mną Zayn.
-Piękna. Jesteś do niej bardzo podobny- uśmiechnęłam się i odstawiłam ramkę.
Skinął głową i ruszył w stronę dalszego pomieszczenia. Wchodząc za nim po schodach zauważyłam jeszcze kuchnie.
-Gdzie idziemy?- zapytałam.
-A nie chcesz się przebrać?- odpowiedział pytaniem na pytanie wchodząc w jedne z czterech drzwi.
Weszliśmy do małego pomieszczenia, w którym mieściło się łóżko dwuosobowe, dwie szafki i telewizor na stoliku.
-Jakie chcesz ciuchy? Damskie czy męskie?- zapytał podchodząc do mnie.
-A masz damskie?- otworzyłam szerzej oczy. Zayn Malik jako transwestyta, czy po prostu jego dziewczyny zostawiały u niego ciuchy?
-Ja nie. Moja siostra, Doniya- uśmiechnął się i zaśmiał, jakby wiedział, że właśnie wyobraziłam go sobie w damskich ciuchach.
-Nie wiedziałam, że masz siostrę- powiedziałam bardziej do siebie.-Chyba wolałabym twoje ciuchy. Nie chciałabym, żeby ktoś nosił moje ciuchy bez mojej wiedzy i zgody, więc raczej jej tego nie zrobię- uśmiechnęłam się.
-Jasne, jak wolisz- odwzajemnił uśmiech i zaczął grzebać w szafce.
Po chwili podał mi szarą bluzę i krótkie spodenki.
-Przebierz się, a ja poczekam na dole- powiesił czarną, skórzaną kurtkę na wieszaku za drzwiami i wyszedł zostawiając mnie samą. Szybko zrzuciłam z siebie ciuchy i założyłam nowe. Jego bluza tak ładnie pachniała perfumami, które czułam gdy byłam blisko niego. Pozostałe ubranie ładnie złożyłam w kosteczkę i położyłam na łóżku. Spojrzałam w lustro. Promieniejesz [T.I.]- powiedziałam do siebie. Zbiegłam na dół i zauważyłam Zayna siedzącego na kanapie. Po ciuchy do niego podeszłam i oplotłam go ramionami na szyi.
-Dziękuję za ciuszki- pocałowałam go w policzek.
-Nie ma za co. Siadaj- powiedział robiąc mi miejsce.
Usiadłam obok niego i spojrzałam mu w oczy. Moje serce znowu zaczęło przyspieszać. Próbowałam spowolnić oddech, ale nic to nie dało. Chyba tak musi być- pomyślałam.
-To co będziemy robić?- zapytałam opierając rękę o oparcie kanapy.
-Może pójdziemy na spacer dopóki jest w miarę jasno?- zaproponował gładząc moją dłoń opuszkami palców.
-Czytasz mi w myślach.


Spacerowaliśmy i rozmawialiśmy. Może to brzmi banalnie, ale tak właśnie było i dlatego było cudownie. Poznawaliśmy się lepiej, opowiadając sobie różne rzeczy z naszego ponad dwudziestoletniego życia. Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu i zadecydowaliśmy oglądnąć ''Siedem dusz''. Poszłam do łazienki, a po chwili wróciłam i usiadłam obok Zayna. Mu się to jednak nie podobało. Jednym szybkim ruchem przeniósł mnie na swoje kolana. Na początku byłam zdezorientowana, ale po chwili poczułam się dobrze i oparłam tył głowy o jego tors, rozluźniając wszystkie mięśnie, które chwilę temu napięłam.
Gdzieś w połowie filmu oczy zaczęły mi się kleić. W końcu przerwałam walkę z sennością i podniosłam się.
-Zayn muszę wracać do domu.. Już późno- mówiłam jakby przez sen.
-Śpisz tu księżniczko. Nigdzie cię nie puszczę- usłyszałam szept chłopaka, a potem poczułam, że niesie mnie na rękach.


Otworzyłam oczy i szybko się podniosłam. Zakręciło mi się w głowie, dlatego złapałam się za nią i lekko zakołysałam. Rozejrzałam się po pokoju. Znajdowałam się w prawie takim samy pokoju, jaki miał Zayn, ale jednak się różniły kolorami mebli i ustawieniem.
Wstałam, założyłam bluzę i zeszłam na dół. Usłyszałam jakieś odgłosy dochodzące z kuchni, więc to tam się udałam. Stanęłam w drzwiach i zaczęłam przyglądać się umięśnionemu ciału mulata. Miał na sobie tylko spodnie i zgrabnie poruszał się po kuchni.
Zaśmiałam się i dopiero wtedy mnie zobaczył. Spojrzał na mnie zawstydzony, a potem spuścił wzrok. Podeszłam bliżej niego i podniosłam lekko jego podbródek, by spojrzał mi w oczy. Rozpromienił się kiedy dotknęłam jego policzka. Po chwili chłopak położył mi dłonie na tali i przyciągnął bliżej siebie tak, że nasze ciała się stykały. Zamknęłam oczy i położyłam dłoń na jego torsie. Wsłuchiwałam się w rytm, jakim biło jego serce.
Powoli otworzyłam ślepia i zauważyłam, że chłopak mi się przygląda. Niepewnie przybliżyłam głowę do niego i musnęłam jego usta. Przez chwilę stał zdezorientowany, ale później ujął moją twarz w dłonie i oddał pocałunek. Po chwili nasze pocałunki stały się bardziej namiętne. Jedną ręką oplotłam jego szyję, a drugą przeczesywałam włosy. Dłonie chłopaka zaczęły zjeżdżać coraz niżej wzdłuż mojego ciała zatrzymując się na biodrach. Lekko uniósł mnie do góry, zrozumiałam zamiar, więc oplotłam go nogami wokół bioder. Z łatwością przeniósł mnie na łóżko w sypialni. Uśmiechnął się do mnie po czym bez pozwolenia włożył mi dłonie pod bluzę i razem z koszulką zdjął, rzucając na ziemię. Nie przejmując się tym, że widzi mnie w samym staniku, znowu złączyłam nasze usta w namiętny pocałunek. Gdy zabrakło nam oddechu, Zayn zaczął całować mnie po szyj. Dłońmi jeździł po całym moim ciele. Powodowało to u mnie przyjemne dreszcze.
-Jesteś piękna- powiedział, gdy przejęłam inicjatywę i to ja teraz siedziałam na nim okrakiem. Zarumieniłam się i zaczęłam składać słodkie pocałunku na jego szyi.


-[T.I.]?- zapytał chłopak bawiąc się kosmykiem moich włosów.
-Tak?- lekko uniosłam głowę z jego torsu, by spojrzeć mu w oczy.
-Jutro wyjeżdżam na szkolenie. Nie będzie mnie 3 dni- powiedział smutnym głosem.
-Będę tęsknić- przekręciłam się na brzuch i dotknęłam dłonią jego policzka. Uśmiechnęłam się do niego czule.
-Ja też- westchnął.

Po nudnym dniu pracy wróciłam do domu. Jedyne co trzymało mnie przy dobrym nastroju to to, że dziś zobaczę się z Zaynem. Na samą myśl o nim miałam motylki w brzuchu.
Przebrałam się w wygodniejszy strój, niż ten, w którym musiałam chodzić do pracy i poszłam do samochodu. Ruszyłam autostradą do domu Malika. Zatrzymałam auto na parkingu nieopodal kamienicy, w której mieszkał i wysiadłam z pojazdu. Cała w skowronkach szłam po krawężniku jak małe dziecko. Zobaczyłam ścigacza chłopaka i chciałam zacząć biec, ale za nim siedziała jakaś laska. Zatrzymał się i oboje zeszli z pojazdu. W panice przyległam do ściany jakiegoś wieżowca i przyglądałam się całemu zajściu.
Na początku pomyślałam, że to może jakaś koleżanka z pracy, która mieszka niedaleko i po prostu ją podwiózł, ale po tym jak zaczęli się przytulać i dziewczyna pocałowała go w policzek poczułam złość.
Ruszyłam w ich stronę zaciskając pięści. Gdy byłam parę metrów od nich, dziewczyna poszła w stronę zatrzymującego się, czarnego Jaguara. Ja natomiast ustałam naprzeciwko Zayna i spojrzałam mu w oczy.
-Cześć księżniczko- rozpromienił się.
Przez głowę przedzierały mi się setki myśli. On nie wie, że widziałam go z tą dziewczyną, czy próbuje to zatuszować?
-Coś się stało?- zapytał, bo nie odpowiadałam mu i nawet się od niego nie uśmiechnęłam ani nie przytuliłam.
-Widziałam- prychnęłam odgarniając włosy do tyłu.
-Co widziałaś?- ominął motor i zbliżył się powoli do mnie.
-Wszystko.. Kto to?- podniosłam brwi do góry i wskazałam głową na stojący samochód, do którego parę minut temu wsiadła ta.. dziewczyna.
-Mówisz o mojej siostrze?- zaśmiał się i złapał mnie za nadgarstek.
-Doniya?- zawstydzona spuściłam wzrok i wpatrywałam się w czubki swoich butów.
-Tak- zbliżył się o krok i podniósł lekko mój podbródek, bym mogła spojrzeć mu w oczy. Ujął moją twarz w dłonie i namiętnie pocałował.
-Przepraszam..- wydukałam z trudem łapiąc powietrze.
-Oh kochanie. Nie masz za co- przytulił mnie mocno i zaczął gładzić po plecach.
-Jestem głupia..
-Nie mów tak- powiedział już bardziej poważnie i lekko odepchnął mnie od siebie, trzymając za ramiona.- Jesteś bardzo inteligenta, kochana, zabawna, słodka, miła, dobra i piękna. Kocham cię [T.I.].
Oczy lekko mi się zeszkliły. Spojrzałam na niego i pocałowałam jak najlepiej umiałam.
-Ja też cię kocham Zayn- uśmiechnęłam się czule i złapałam go za rękę.

ZaynLoveForever

______________________________________________________

Witajcie! Mam nadzieję, że wam się spodoba ostatnia część Zayna. Mi się osobiście nie podoba, ale mam nadzieję, że chociaż troche przypadnie wam do gustu. 
A jak podobał wam się teledyst do BSE? Mi bardzo. Oglądam go codziennie parę razy. I jestem bardzo dumna, że pobiłyśmy rekord! <3

Mam jeszcze jedno pytanko: piszę eksperymentalnie imagin (Zayn) z końmi. Bardzo je lubię i chciałam spróbować. Chcielibyście taki przeczytać? 

Proszę was o komentarze, nawet te negatywne. Jeżeli napiszecie mi co wam sie nie podobało, spróbuję to poprawić.
I oczywiście dziękujemy za tyle wejść, ponad 9 200!

wtorek, 23 lipca 2013

# 42 Liam




Ah, to już dziś! Moja pierwsza randka z Jake'm! Cieszyłam się tym bardziej, gdyż ten o 2 lata starszy, niebiańsko przystojny i piekielnie wysportowany brunet podobał mi się już od dawna. Cały dzień zerkałam na zegarek, nie mogąc doczekać się 17:00. Teraz, gdy owa godzina się zbliżała, "cała w skowronkach" zaczęłam szykować się do wyjścia. Otworzyłam szafę i stanęła jak wryta, przeszyta straszną myślą, która pojawić się w mojej głowie nie miała prawa. Nie miałam się w co ubrać. W stanie ciężkiej desperacji, zaczęłam przekopywać stosiki schludnie pokładanych ubrań , formując przy tym godnej podziwu wielkości "kopiec kreta" na moim dywanie, o ile nadal tam jest, bo pod tą stertą go nie widać. Może byłam zbyt wybredna, ale nie znalazłam odpowiedniego stroju na kolację w ekskluzywnej restauracji, do której mnie zabierał. W fazie zaawansowanej rezygnacji, udałam się do pokoju mojej starszej siostry - Rosalyn, w poszukiwaniu jakiejś ciekawej alternatywy dla znajdującego się w mojej szafie dresu. Mimo, że wiedziałam, iż mam marne szansę na otrzymanie tego rodzaju pożyczki, postanowiłam jednak podjąć próbę pokojowej dyplomacji (w razie nie powodzenia misji, mogłam przypadkiem napomknąć przy mamie o imprezie, którą Rosalyn zorganizowała pod jej nieobecność, o czym zamierzała moją siostrzyczkę uprzedzić). Uchyliłam delikatnie drzwi do jej sypialni.
- Rosalyn... - zaczęłam, wchodząc na puszkach.
- Mam nadzieję, że masz dobry powód, żeby przerywać mi czytanie "Pamiętników wampirów " na scenie pierwszego pocałunku Elany i Stefano? - spytała, podnosząc głowę znad książki.
- Ja, przedstawicielka teamu Delena przychodzę w pokojowych zamiarach, a mianowicie chcę pożyczyć jedną z twoich sukienek, droga przedstawicielko team Stelena - zaczęłam oficjalnym tonem, wywołując tym samym wyraz rozbawienia na jej lekko piegowatej twarzy.
- Do czego ci moja sukienka? Nie mówiła, że gdzieś wychodzisz... - spytała podejrzliwie, patrząc na mnie badawczo. Zarumieniłam się. - No tak! Chodzi o tego całego Jake'a Qinncy? - uniosła jedną brew.
- Skąd ty go znasz? - zdziwiłam się. Rosalyn uśmiechnęła się tajemniczo, po czym dodała:
- Nie trać czasu na tego głąba. Nawet jeśli coś wyniknie z tej waszej randki - skąd ona o tym wie??? - to prędzej czy później, będziesz tego żałować.
- Nie mów tak, nawet go nie znasz.
- A tu się zdziwiła. Chodziłam z nim jakieś pół roku temu, przez 3 miesiące z czego 2 mnie zdradzał z Cynthią Dreamel - wzdrygnęła się na sam dźwięk jej imienia.
- To było dawno temu, Jake na pewno się zmienił - zaprotestowała. - To mogę pożyczyć tę sukienkę, czy nie, Rosalyn?
- Możesz, proszę bardzo, bierz - powiedziała, wzruszająca przy tym ramionami. - Ale wspomnisz moje słowa, kiedy cię zdradzi lub zrani w inny świnki sposób.
Nie odpowiedziałam, tylko obrazu zabrałam się za przegląd sukienek Rosalyn. W końcu zdecydowałam się na zwiewną, w kolorze kawy z mlekiem.
- Rosie..? - spytałam w najbardziej uroczy sposób, jaki ludzkość widział.

- Tak, możesz pożyczyć też buty - westchnęła, ja po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać, czy aby moja siostra nie umie czytać mi w myślach.
- Dzięki - odparłam z uśmiechem, a ona wróciła do ukochanej książki. Jej czarne szpilki idealnie pasowały do sukienki i moich cyrkoniowych kolczyków. Włosy potraktowałam lokówką. Punktualnie o 17:00 podjechał pod nasz dom samochód Jake. W drodze do restauracji bardzo miło nam się rozmawiało, panowała przyjazna atmosfera.
- To tu - oznajmił elegancko ubrany chłopak i otworzył drzwi auta po mojej stronie. Weszliśmy do środka, trzymając się za ręce. Któryś z pracowników wskazał na nasz stolik i podał menu.
- Ja chyba zamówię homara - powiedział, gdy kelner do nas podszedł. - A co dla ciebie, [T.I.]? - spytał, gładząc moją dłoń.
- Może być to samo co ty.
- W takim razie dwa homary? - upewnił się kelner. - Dobry wybór -
oznajmił z uśmiechem i odszedł w stronę kuchni.

Wszystko układało się pięknie. Rozmawialiśmy, flirtowaliśmy, śmialiśmy się, w dwóch słowach było idealnie. Do czasu… W pewnym momencie do restauracji weszła jakaś wysoka i szczupła blondynka. Jake też ja zauważył. Ignorując mnie, bez słowa odszedł do nieznajomej piękności i całkowicie zapominając o mnie, zaczął się do niej przystawiać. Łzy wściekłości napłynęły mi do oczu. Pospiesznie zabrałam torebkę i wyszłam z restauracji. Szłam roztrzęsiona chodnikiem, nie myśląc o tym jak trafię do domu, bo przecież przyjechaliśmy tu samochodem Jake’a. Postanowiłam szukać postoju taksówek (tak to jest, jak nie ma się zapisanego w komórce numeru jakiej kol wiek taksówki). Nie chciałam płakać, lecz to było silniejsze ode mnie. W pewnym momencie poczułam uderzenie. Podniosłam głowę i ujrzałam przystojnego bruneta.
- Przepraszam, nie chciałam – załkałam i już chciałam ruszyć dalej, gdy poczułam jak nieznajomy  łapie mnie za ramię.
- Co się stało? Może mogę ci jakoś pomóc? – zaproponował ze zmartwioną miną.
- Nie, naprawdę dam radę. Wszystko w porządku – starałam się zabrzmieć przekonująco, ale już w połowie pierwszego zdania głos mi się załamał.
- Właśnie widzę… - odparł, uśmiechając się ciepło. – A tak poza tym, jestem Liam – przedstawił się, podając mi chusteczkę.
- Dzieki, nazywam [T.I.] – odpowiedziałam, ocierając łzy.
- Może jednak cię podwiozę – zaproponował. – Wiem, że pewnie nie masz zwyczaju wsiadać do auta z dopiero co poznanym facetem, ale chyba nie masz wyjścia. W okolicy nie ma postoju taxi ani przystanków.
- No wiem - powiedział z szerokim uśmiechem, a ja wróciłam teatralne oczami, co go rozbawiło. Uruchomił auto i ruszyliśmy – rodzice zawsze mnie ostrzegali przed czymś takim, a zadzwonić po nikogo nie mogłam, bo telefon mi chwilę temu padł. Jak pech to pech. Spojrzałam na Liama nie pewnie.

- Mogę ci ufać? – spytałam, uświadamiając sobie, że gdyby coś planował to i tak nie powiedziałby mi tego.
- Zdecydowanie. Nie martw się, nie jestem psychopatą – zaśmiał się. – Zaparkowałem kawałek dalej – uśmiechnął się i podał mi kolejną chusteczkę.
- Dziękuję – powiedziałam, nadal łamiącym się głosem. Szliśmy kawałek, Liam chciał wiedzieć, dlaczego płaczę, więc mu wytłumaczyłam.
- Zrobił coś takiego? Co za gnojek – mruknął zażenowany chamstwem Jake’a. – To już tu – powiedział, zatrzymując się przed grafitową toyotą. Otworzył mi drzwi. - Zapraszam do środka – znowu się uśmiechnął. Moje spojrzenie padło na mięciutkie obicia foteli.
- Przytulnie – stwierdziłam, wsiadając.
- No ba, że tak – odpowiedział, szczerząc zęby.
- Wozisz ze sobą pluszowego króliczka – spytałam ze śmiechem, biorąc do ręki zabawkę.
- To mojej siostry. Ja jestem już dużym chłopcem – rzekł z przekąsem. - Uruchomił auto i ruszyliśmy.
- No dobra, mam dwa pytania. Pierwsze: gdzie mieszkasz? I drugie pytanie: dlaczego nie że mną? - posłał mi uwodzicielski uśmiech. Zachichotałam. - A tak na poważnie... To tylko kwestia czasu - puścił mi oczko. - To gdzie mam jechać?
- Na Blueberry Drive - po jego spojrzeniu nie było trudno się domyślić, że nie wie gdzie to jest. - Na rondzie skręć w prawo, w Mick Davis's Street - dałam mu jeszcze kilka wskazówek i po chwili byliśmy już pod moim domem. Na ganku siedzała miedzianowłosa Rosalyn. Gdy usłyszała silnik samochodu, podniosła głowę z nad książki.
- Dzięki za podwozkę - powiedziałam, patrząc mu prostu w oczy, których spojrzenie uciekło w stronę Rosalyn. Siostra podeszła do nas. Upewniwszy się, że wyglądający z okna tata słyszy, spytała:
- Co ty sobie wyobrażasz, że wraca tak późno? - kiedy tata zniknął po chwili z okna, dodała już nieco ciszej - Czemu tak wcześnie? I kto to jest?
- Jestem Liam - przedstawił się czarująco. - A ty?
- Jestem Rosalyn - wpatrywali się teraz w siebie w milczeniu, uśmiechać się zalotnie. No ładnie, pomyślałam, siostra właśnie zabrała mi potencjalnego chłopaka...


                                                                                                          mrs Payne 

____________________________________________________________________________

Cześć ;) I jak wam się podoba ten imagin?  Z kim powinien być Liam? Z [T.I.] czy z Rosalyn??? Przypominam tylko o tym, żebyście jak już zajrzycie na imaginy, to proszę, wejdźcie jeszcze na   http://kronikizakrecenia.blogspot.com/ (https://www.facebook.com/KronikiZakrecenia?ref=hl). Sprawdcie, że ta stronka rozkręci się tak ja tą rozkręciły Kath i Hope :D