-Mój boże [T.I]… - rzekł Niall zszokowany na mój widok. Bez
zastanowienia chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem by nie oglądał mnie w takim
stanie, ale butem uniemożliwił mi zamknięcie domu. Wszedł do pomieszczenia
natomiast ja odwróciłam się tyłem by nie patrzył na moją twarz… byłam szpetna.
-Niall wyjdź, proszę Cię – powiedziałam przez zaciśnięte
zęby. Czułam ja na policzkach spływają mi łzy.
-Nie wyjdę. [T.I] co tu się dzieję? Dlaczego masz
posiniaczoną twarz?!
-Nie mogę – zaszlochałam.
-Odwróć się proszę – złapał mnie delikatnie za dłoń. Jego
głos był w tym momencie taki łagodny. Przesiąkał dobrocią i czułością z jego
strony, a jego dotyk sprawił u mnie przyjemne dreszcze i ciepło. Powoli, ale
niepewnie odwróciłam się w stronę Horana. Znowu potok łez zawitał na moich
policzkach.
-Kto Ci to zrobił? – powiedział już chłodniejszym tonem
Niall.
-Nie mogę… zabije mnie.
-Nikt Cię nie zabije, bo ja jestem przy tobie – złapał mnie
za ramiona – kto Ci to zrobił?
-Barney… mój chłopak, którego tak naprawdę nie kocham. Piję,
ćpa i cały czas mnie bije, a nawet raz zgwałcił ! Wyzywa mnie od szmat, kurw i
dziwek i każe wszystko w domu robić. Ja
już nie chcę Niall… nie chcę… - rozbeczałam się już na dobre. Musiałam to z
siebie wydusić, bo już dalej tak nie mogłam. Blondyn nic nie mówiąc przyciągnął
mnie do siebie i czule głaskał po głowię. Staliśmy tak z 5 minut gdy w końcu
oderwaliśmy się od siebie.
-Zabiorę Cię stąd. Pakuj się.
-Ja chyba…
-Powiedziałem coś – spojrzał na mnie z pełną powagą.
Posłusznie wyciągnęłam dość sporych rozmiarów walizkę i pakowałam
do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Niall oczywiście zaoferował mi pomoc i w dość
szybkim czasie byłam już gotowa do wyjścia z tego domu, miejsca wiecznej
katorgi i okrucieństwa.
-Dziękuję – wyszeptałam.
-Nie masz za co – objął mnie ramieniem i wyszliśmy z tego
przeklętego miejsca.
***
Obudziłam się z zimnym potem na czole i z niewyrównanym
oddechem czyli znowu miałam koszmar z Barney’em w roli głównej. Jednak
przypomniało mi się, że jestem teraz u Horana i jestem bezpieczna i nawet nie
chcę wiedzieć jak mój były już chłopak jest nieźle wkurwiony z powodu mojej
nieobecności. Przewróciłam się na drugi bok i spostrzegłam siedzącą sylwetkę
Nialla na rogu łóżka.
-Niall?
-Śpij dalej słońce.
-Nie mogę zasnąć – powiedziałam zrezygnowana – a właściwie
czemu ty nie śpisz?
-Nie chcę mi się. Przyszedłem tu do Ciebie, bo… sam nie wiem
– zaśmiał się pod nosem.
-Chodź do mnie – pociągnęłam go za rękę i chwilę potem
leżałam na jego przejmie ciepłym torsie. Jego oddech był równy, spokojny i
zrelaksowany. W tej chwili czułam się naprawdę bezpiecznie, bo w końcu byłam
przy moim zbawicielu.
-[T.I] dlaczego byłaś z tym gościem? Przecież on Cię tak
okropnie traktował i wyzywał. Czemu od niego nie odeszłaś?
-Też sobie to pytanie zadaje – westchnęłam jeszcze bardziej
wtulając się w blondyna – mówił mi za każdym razem, że już się zmieni bla bla
bla….
-Jak go spotkam to nogi z dupy powyrywam – rzekł przez
zaciśnięte zęby.
-Niall daj sobie spo…
-Nie! – krzyknął przylegając swoim ciałem do mojego – nie
popuszczę mu tego płazem.
-Ale… - nie dokończyłam, bo Niall złożył na moich ustach
namiętny pocałunek, który później przerodził się w pożądanie. Poczułam
przyjemnie ciepłe ręce Nialla pod moją koszulką, które delikatnie pieściły
każdy centymetr skóry mojego brzucha. Bez chwili wahania jednym, zwinnym ruchem
zdjęłam jego koszulkę, która zaraz wylądowała gdzieś na podłodze. Zatopiłam
palce w jego w blond włosach i
rozkoszowałam się czułymi pocałunkami na szyi. Nasze oddechy stały się nie
równe, pocałunki coraz bardziej zachłanne. Chwilę potem żadne z nas nie miało
na sobie ubrań. Niall pytającym wzrokiem spojrzał mi w oczy. Kiwnęłam
twierdząco głową, na znak że się zgadzam i razem przeżyliśmy jedną z
najbardziej rozkosznych i namiętnych nocy w naszym życiu.
***
Obudziły mnie promienie słońca w ciepłej barwie pomarańczy.
Otworzyłam zaspałe oczy i położyłam rękę na miejscu gdzie spał Niall, ale o
dziwo go nie było. Jego miejsce zajęła jasno-różowa róża i karteczka. Wzięłam
do dłoni list i zaczęłam czytać:
Cześć słońce!
Przepraszam, że
mnie przy tobie nie ma, ale musiałem iść do studia na 9:00 w celu nagrania
nowej płyty. Wrócę gdzieś o 14:00 i do tego czasu cały dom jest do twojej
dyspozycji. O pracę się nie martw, zwolniłem Cię z niej na parę dni, bo w końcu
musisz odpocząć po tym wszystkim. Kocham Cię mocno kochanie.
Niall.
Na samą myśl o Horanie na moich ustach zawitał szczery
uśmiech. Po raz pierwszy poczułam się szczęśliwa, bo w końcu komuś na mnie
zależy i troszczy się o mnie, nie to co ten typ Barney. Przez tak długi czas
byłam smutna, przygnębiona i niedowartościowana. Codziennie musiałam zakładać
sztuczną maskę by nie wzbudzać niczyich podejrzeń i teraz mogę być w końcu
sobą, być szczęśliwą osobą i dzielić wspólne życie z Niallem. Cicho westchnęłam
i zrobiłam poranną toaletę. Gdy już ubrana i umyta wyszłam z łazienki
postanowiłam posprzątać w domu Irlandczyka. Musiałam mu się jakoś odwdzięczyć
po tym wszystkim co dla mnie zrobił.
Nim się obejrzałam była już 12:00 więc teraz postanowiłam
zabrać się za obiad. A mianowicie w dzisiejszym menu zaplanowałam jedno z
prostszych dań na świecie czyli: pizza. Wyjęłam potrzebne produkty na blat i
zabrałam się za gotowanie. Gastronomia była również moją pasją. Zajmowałam się
gotowaniem już od 10 roku życia, dzięki mojej kochanej mamie. W czasie robienia
ciasta spostrzegłam odtwarzacz mp3. Podbiegłam do sprzętu i usadowiłam w nim
mojego iPhona. W rytmie muzyki kontynuowałam wyrób ciasta. Następnie był sos,
ser i przeróżne dodatki. Gdy już wstawiłam pizze usłyszał charakterystyczny
dźwięk otwieranych drzwi.
-Mmmm co tak pachnie? – spytał zafascynowany Niall wchodząc
do mieszkania.
-Pizza – uśmiechnęłam się promiennie – zaraz będzie gotowa.
Posprzątałam Ci przy okazji salon, łazienkę, sypialnie no i kuchnię. Musiałam
się jakoś odwdzięczyć za to wszystko.
-Ale [T.I] nie trzeba było – podrapał się z tyłu głowy –
aczkolwiek bardzo Ci dziękuję.
-Nie masz za co – spojrzałam na niego znacząco – a co to? –
wskazałam na pudełko niewielkich rozmiarów, które trzymał pod pachą.
-A to dla Ciebie – podał mi prezent, ale zaraz natychmiast
zabrał mi go z przed nosa – ale najpierw buziak – uśmiechnął się łobuzersko.
Zbliżyłam się do Nialla i obdarowałam go soczystym pocałunkiem. Jak się już oderwaliśmy na
twarzy chłopaka zawitał jeszcze bardziej promienny uśmiech niż zwykle i podał
mi paczkę. Natychmiast zdjęłam górną pokrywę pudełka a w nim śliczna czarna
sukienka od Coco Chanel. Zaczęłam piszczeć jak głupia i skakać z radości.
Jeszcze nigdy nie miałam tak drogiej sukienki!
-Eee… czyli się podoba? – spytał niepewnie Horan.
-Boże jest zajebista! Aww dzięki, dzięki, dzięki! – znów
wtuliłam się w Nialla prawie go miażdżąc.
-Matko, ile ty masz siły! – zaśmiał się.
-A właściwie z jakiej to okazji?
-Właśnie miałem do tego przejść. Zostałem zaproszony na
prywatne przyjęcie, które organizuje Simon i bardzo bym chciał byś zaszczyciła
mnie swoją obecnością. Spotkanie odbędzie się dziś o 18:30 i czy zechciałabyś
ze mną pójść? – powiedział udając przesadzonego gentlemana.
-Oczywiście. Z wielką chęcią. A teraz bez jaj Horan, trzeba
zjeść tą pizzę – dostał ode mnie kuksańca w brzuch i skierowaliśmy się w stronę
kuchni.
***
-Jejku jak tu pięknie – westchnęłam opierając się o
marmurową werandę. Miałam idealny widok na duży ogród z podświetlanym basenem.
Widać, że wszyscy się naprawdę dobrze bawili gdyż w tle muzyki było słychać
śmiechy i wiwaty gości. W powietrzu unosiły się zapachy włoski przystawek i
innych smakowitych dań serwowanych przez elegancko ubranych kelnerów.
-Robi wrażenie – objął mnie w talii blondyn.
-Przepraszam Cię na chwilę pójdę do toalety – delikatnie
uwolniłam się z uścisku Nialla i powędrowałam po schodach do łazienki.
Skręciłam w inny korytarz gdy nagle na kogoś wpadłam.
-Przepraszam – wydukałam. Spojrzałam na twarz mężczyzny i
zamarłam… Barney.
-Masz za co szmato – wysyczał przez zęby i zakrył mi rękoma
usta. Zaczęłam się wyrywać, kopać go i gryźć, ale to i tak nic nie dawało, bo
to była małpa a nie człowiek. Byliśmy już na podwórku i kątek oka spostrzegłam
Liama wchodzącego do willi. Zabrałam jego dłoń z mojej twarzy i krzyknęłam najgłośniej
jak potrafiłam:
-Liam! – chłopak gwałtownie obrócił się w moją sprawę i
zaczął biec w moją stronę.
-Nie zbliżaj się – powiedział Barney – jak zawołasz
kogokolwiek, obiecuję, że ją zabiję.
Payne wyjął telefon i z zimną krwią wpatrywał się w
mięśniaka. Chwilę jeszcze czekaliśmy na jego reakcję, aż w końcu odezwał się:
-Niall chodź tutaj szybko. To bardzo ważne – rzekł i
natychmiast się rozłączył.
-Sam tego chciałeś – Barney wsadził mnie do samochodu i
zamknął drzwi na kluczyk. Chwilę potem sam był w samochodzie i włączył silnik z
głośnym warkotem. Liam próbował się dobijać do auta, lecz na marne. Z piskiem
opon ruszyliśmy przed siebie. Obejrzałam się nerwowo przez szybę i zobaczyłam
postać Nialla biegnącego w stronę Liama. Natychmiast wsiedli do jakiegoś
samochodu.
-Co ty wyprawiasz?! – krzyknęłam – Dlaczego to robisz?!
-Bo ty jesteś moja i niczyja więcej rozumiesz?!
-Nie! Ja Cię nie kocham zrozum to! Jesteśmy jeszcze młodzi i
ty pewnie sobie znajdziesz kogoś innego – powiedziałam już spokojniej – proszę
zatrzymaj samochód.
Nie odpowiadał. Dopiero teraz zauważyłam, że wjechaliśmy do
jakiegoś lasu. Zrobił jeszcze parę skrętów to w prawo to w lewo i ujrzałam
przez sobą…pomost.
-Zatrzymaj samochód – powiedziałam coraz bardziej panikując.
-Jeśli ja nie mogę Cię mieć – przycisnął gazu – to nikt nie
będzie Cię miał – gwałtownie skręcił w lewo i auto wpadło z hukiem do rzeki.
Próbowałam się wydostać waląc z całej siły w drzwi, które się zaklinowały.
Modliłam się w duchu by to wszystko się już skończyło, bym przeżyłażyła i znów
była w objęciach Nialla. Chciałam być po prostu szczęśliwa. Powoli zaczęłam
tracić tlen. Czułam, że już odchodzę, że to już mój koniec. Ledwo przytomna
spojrzałam na Barney’a, którego już w aucie nie było. Puściłam ostatnie bąbelki
powietrza i straciłam kontakt z rzeczywistością… już na zawsze.
(Oczami Nialla)
-Liam zatrzymaj się! – krzyknąłem i natychmiast wybiegłem z
auta kierując się w stronę pomostu. W tamtej chwili nic mnie nie obchodziło.
Musiałem ratować moją [T.I] bez względu na wszystko. Zdjąłem moją marynarkę i
zwinnie wskoczyłem do lodowatej wody. Gdy już byłem dość głęboko dostrzegłem
samochód dzięki włączonym światłom. Ciężarem ciała odblokowałem zaklinowane
drzwi i zacząłem wyciągać ją z tego złoma. Nagorsze było to, że była
nieprzytomna. W panice szybko wyszedłem z jeziora i położyłem ją na brzegu.
Zaraz podszedł do mnie Payne.
-[T.I] odezwij się proszę! – darłem się z załzawionymi
oczami.
-Dzwonie na pogotowie – rzekł również spanikowany Liam –
postaraj się jej zrobić masaż serca.
Tak jak kazał robiłem co mogłem… nic, zero reakcji. [T.I]
stawała się coraz zimniejsza co jeszcze bardziej mnie zdołowało i zdenerwowało.
-Liam ona nie żyje rozumiesz?! Kurwa zabije tego gnoja! –
krzyczałem – [T.I] nie odchodź błagam Cię!
Rozpłakałem się jak małe dziecko, które nie rozumiało
niczego co się wokół niego dzieje. Byłem zrozpaczony, zdruzgotany i cholernie
smutny, bo najprawdopodobniej straciłem swój największy skarb. Łzy leciały mi
strumieniami, oddech był nierówny, a ból serca był nie do wytrzymania. Chciałem
w tym momencie tylko jednego – by żyła.
TomlinsonLover
____________________________________________________________________
Hejka. Hmm i co myślicie o tej części? Jak przeczytałaś to skomentuj, bo chcę wiedzieć, czy ten rozdział był w miarę okay :) Druga sprawa: jak nowy wygląd? Znowu miałam taki kaprys by zmienić :P Także czekam na wasze opinie i do zobaczenia wkrótce :) Liczba komentarzy nie jest ważna :) Proszę o opinię, nawet tą negatywną. Dziękuje za uwagę :) Kath xx.