niedziela, 30 czerwca 2013

# 29.Niall Cz.3 (zakończenie)



Podekscytowana i zarazem zestresowana czekałam z niecierpliwością na Nialla wypatrując go przez okno. Byłam strasznie nabuzowana pozytywną energią, bo w końcu znów zobaczę jego rozbawioną i promienną buźkę, ale bałam się jedynie reakcji Alice. Przecież oni są tak do siebie podobni… a co jak zawału dostanie? Może to nie był najlepszy pomysł sprowadzać tu Horana, no ale słowo się rzekło. Miał tu być za 15 minut więc postanowiłam jeszcze ogarnąć mój pokój by wyglądał w miarę możliwości. Jak już skończyłam mega szybkie porządki chodziłam po pokoju jak opętana. Jestem strasznym nerwusem, ale tak się jeszcze nigdy nie denerwowałam. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Z prędkością światła prawie zabijając się na schodach otworzyłam mojemu nowemu przyjacielowi . Uśmiechnął się promiennie jak jeszcze nigdy i mocno się do mnie przytulił… myślałam, że się uduszę.
-Tak bardzo tęskniłeś? – spytałam rozbawiona.
-Bardzo! Po prostu cieszę się, że Cię widzę i tego… - podrapał się nerwowo po głowie z grymasem na twarzy.
-Dobra Horan koniec tego pajacowania – posłałam mu kuksańca w brzuch – chodź za mną.
Przemierzyliśmy długi korytarz domu i stanęliśmy pod drzwiami mojej babci. Niall zauważył u mnie zdenerwowanie więc delikatnie złapał mnie za rękę. Posłałam mu wdzięczny uśmiech i złapałam niepewnie za klamkę. Pierwsza weszłam ja i zauważyłam babcię skierowaną w stronę okna robiącą coś na drutach. Podeszłam na tyle blisko by zauważyła moją obecność i dotknęłam delikatnie jej ramienia.
-Babciu… masz gościa.
-Ooo… a kto to taki? – spytała wstając z bujanego fotela.
Wskazałam jej ręką na blondyna, który stał koło drzwi z nieśmiałym uśmiechem. Podszedł do Alice bliżej by móc się przywitać.
-Dzień dobry pani. Jestem Niall Horan – podał jej dłoń.
-Mój Boże… czy ja się nie przesłyszałam? Horan? – spytała zszokowana po czym z trzęsącą ręką odwzajemniła uścisk.
-Tak proszę pani – powiedział zakłopotany – jestem wnukiem Jonathana.
Kobieta z wrażenia powoli usiadła na krześle patrząc na Niall’a spod zeszklonych oczu. Blondyn biorąc jakiś pierwszy lepszy stołek usiadł naprzeciwko staruszki i posłał jej pełen dobroci uśmiech. Ja również powtórzyłam czynności blondyna.
-Jaki ty do niego podobny… - rzekła z nutą fascynacji.
-Dziękuję.
-Opowiadaj co u  Jonathana? Jak on się czuję? Wszystko u niego w porządku?
Spojrzałam na Niall’a ze strachem i niepewnością. Chłopak spojrzał w dół po czym znowu skierował wzrok na moją babcię. Wiedziałam, że też się denerwuję aczkolwiek nie chciał po sobie tego poznać.
-Bardzo mi przykro… - ścisnął usta, które teraz przypominały wąską kreskę.
Babcia zrobiła wielkie oczy i wpatrywała się gdzieś w przestrzeń z przerażeniem. Powoli spłynęła jej łza po policzku… później następne i następne. Nie mogłam już na to patrzeć i ujęłam jej dłoń sama płacząc. Wstała i szurając swoimi kapciami opuściła pokój. Niall bez wahania przyciągnął mnie do siebie i uspokajał. Rozpłakałam się jak małe dziecko nie wiedzieć czemu. Obraz płaczącej babci jest przykry czyż nie? Skrzywdziłam ją… mogłam nic jej nie mówić, mogłam nie jechać do domu rodzinnego Nialla, gdyby nie ja ta sytuacja nie miałaby miejsca i wszystko było by po staremu.
-[T.I] spokojnie przejdzie jej – głaskał mnie czule po głowie.
-A co jeśli nie? Jaka ja byłam głupia! Chciałam jej sprawić przyjemność, a zrobiłam na przekór. Czuję się fatalnie i to wszystko z mojej winy! Jestem okropna! – wykrzykując te słowa wtuliłam się jeszcze bardziej w tors Nialla.
-Przestań mówić takie głupoty. [T.I] ludzie się rodzą i odchodzą… tu nie ma żadnej twojej winy rozumiesz? Według mnie bardzo dobrze zrobiliśmy mówiąc jej to. Przynajmniej ma świadomość, że jest po drugiej stronie zamiast żyć w nadziei, że go jeszcze zobaczy. Przejdzie jej  i nie płacz już dobrze?  Bo chyba i ja zaraz się popłaczę, a tego byś nie chciała.
Na ostatnie zdanie blondyna zaśmiałam się cicho i odkleiłam się od niego. Bluzkę miał całą mokrą i do tego w moim tuszu. Ze wstydu spaliłam buraka.
-Przepraszam, za koszulkę…
-To tylko koszulka [T.I] – uśmiechnął się – zmieniając temat… chciałbym Cię dziś porwać… wieczorem.
-Brzmi kusząco. A gdzie?
-To jest niespodzianka – powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
-Nienawidzę niespodzianek – skrzyżowałam fochnięta ręce na piersiach.
-Przeżyjesz – puścił mi zalotnie oczko – tylko prosiłbym abyś ubrała się w stylu lat 40.
-To trochę podejrzane – powiedziałam zdziwiona a zarazem rozbawiona.
-Zrobiłabyś to… dla mnie? – spytał z niepewnością w jego lazurowych oczkach.
-Dla Ciebie zawsze.
-To świetnie. Spotkajmy się na Martello Street ok? Czekaj na mnie przy takiej bardzo starej kafejce.
-Dobrze będę czekać.
-Do zobaczenia – pocałował mnie w policzek i wyszedł. Moje serce biło jak oszalałe i ze smutku przeszłam na radość, która rozpierała moją duszę.
***
Cicho westchnęłam i spojrzałam w duże lustro w moim pokoju. Ubrana byłam w wyblakłą, białą, koronkową sukienkę, która sięgała do wysokości kolan natomiast  buty były na średnim obcasie, które idealnie komponowały się z kolorem sukienki. Szyję dumnie zdobiły małe perełki, które nadawały mojej skórze pewniejszy odcień. Moje długie włosy spięte dzięki wsuwkom teraz sięgały mi w okolicach ramion i ostatni element mojej kreacji czyli wpięte piórko po prawej stronie głowy. Nagle usłyszałam zbliżające się kroki . Szybko odwróciłam się w stronę źródła dźwięku i ujawniła mi się moja babcia z jakimś pudełeczkiem w ręku. Wzdrygnęłam się na sam widok staruszki, bo przecież po tym wszystkim…
-Przepraszam za moje zachowanie [T.I] – powiedziała patrząc mi się błagalnie w oczy – taka wiadomość jest trudna do przyjęcia i po prostu taki był mój odruch. Przeproś również ode mnie Nialla.
-Ale babciu nic się nie stało – rzekłam łagodnym głosem – wcale Ci się nie dziwie, że…
-Przestań już – przerwała mi z uśmiechem na twarzy – jest już dobrze i nie przejmuj się mną. Przy okazji… wyglądasz pięknie. Moja kopia za lat 40 – zaśmiała się pod nosem – wybierasz się na randkę z Niallem co?
-No tak – czułam jak policzki mi się czerwienią.
-Bardzo miły chłopak. Proszę to dla Ciebie – przekazała mi małe, czarne pudełko.
Z motylkami w brzuchu powoli otworzyłam pudełeczko i moim oczom ukazał się śliczny, srebrny pierścionek z małą perełką otoczoną cyrkoniami. Ze wzruszenia łza poleciała mi po policzku i natychmiast przytuliłam się do Alice dziękując jej z całego serca za tak piękny prezent.
-Cieszę się, że Ci się podoba.
-Jest śliczny – wpatrywałam się zachwycona w pierścionek.
-Dostałam go od Jonathana.
-Naprawdę? – spytałam zszokowana – może nie powinnam była go przyjmować.
-Nie denerwuj mnie wnusiu. Skoro Ci go daję to masz go przyjąć i koniec kropka. Dobra, bo zaraz się spóźnisz! Leć już i baw się dobrze – złapała mnie delikatnie za dłoń.

(Oczami Nialla)
Czekałem już na [T.I] w środku starej kafejki. Rozmyślałem jak spędzimy  dzisiejszy wieczór, tylko sami we dwoje, bez żadnych ludzi. Analizowałem plan w głowie już milion razy, a i tak miałem co do niego wątpliwości. Bardzo polubiłem tą dziewczynę… można nawet powiedzieć, że cholernie się w niej zakochałem lecz czy aby nie za szybko? Zawsze wolno zakochiwałem się w dziewczynach. Z upływem czasu uświadamiałem sobie ‘’tak kocham ją’’ a teraz? Dwa dni i to samo? Aż niemożliwe, nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, a sam jestem teraz jej zakładnikiem. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka, który był umieszczony koło dębowych drzwi. Ujawniła mi się moja królewna z tajemniczym uśmiechem na twarzy. Rozglądała się nerwowo po pomieszczeniu poszukując najprawdopodobniej mojej osoby. Powoli zacząłem zbliżać się do niej od tyłu by mnie nie zauważyła. Gdy byłem już naprawdę blisko przyciągnąłem ją do siebie i cicho się zaśmiałem. Poczułem jak [T.I] pod wpływem mojego dotyku zadrżała. Idziesz w dobrym kierunku Horan.
-Wystraszyłeś mnie – powiedziała odwracając się do mnie przodem.
-O to mi chodziło. Wyglądasz pięknie – posłałem jej pełny pożądania uśmiech.
-Dziękuję, ty też wyglądasz ładnie – zarumieniona zaśmiała się – ale… czemu tu nikogo nie ma?
-Dziś to pomieszczenie jest wyłącznie dla nas – powiedziałem tajemniczo – ma bardzo duży związek z naszymi krewnymi.
-Doprawdy? A jaki? – spytała z błyskiem w oku. W tym samym momencie w całej kawiarni zapaliły się poszczególne lampeczki, które nadawały kawiarni ciepłoty, a w tle rozbrzmiewała muzyka.
-Wow Niall to jest … - dotknęła z wrażenia swoją klatkę piersiową.
-Niesamowite? – złapałem ją w talii.
-Jeszcze lepiej – uśmiechnęła się ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.
-Bardzo mi miło, że Ci się podoba. A wracając… tu odbyła się pierwsza randka twojej babci i mojego dziadka.
-Skąd wiesz? – jej oczy coraz bardziej błyszczały.
-Właścicielka tego lokalu podzieliła się ze mną tą małą tajemnicą – puściłem jej oczko.
-Uwielbiam Cię – powiesiła ręce na mojej szyi.
-A ja Cię kocham – powiedziałem niepewnie.
[T.I] moje wyznanie lekko zszokowało i  nie wiedziała co ma powiedzieć. Ja również zacząłem się denerwować, bo nie chciałem jej stracić. Ale zachowywałem się jak gdyby nigdy nic i kontynuowałem.
-A może tak miało być [T.I]?
-Co masz na myśli? – przyglądała mi się moim ustom.
-Naszym dziadkom się nie udało, więc może Bóg chciał nas złączyć? Jesteśmy do nich tacy podobni i nie uważasz, że jesteśmy sobie przeznaczeni? Kiedy Cię po raz pierwszy ujrzałem serce mi zabiło szybciej i  już wiedziałem, że tą jedyną jesteś ty. Kocham Cię [T.I] i nic na to nie poradzę – spojrzałem jej głęboko w oczy i złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku. Całowała nieziemsko…
-Niall ja…
Oczekiwałem chwilę na jej odpowiedź. To było najgorsze 10 sekund w moim życiu. Albo odmówi, albo wyzna miłość i o to cała magia mojego strachu. Zdziwiłem się gdy ujęła moją twarz w swoje drobne dłonie i znów się pocałowaliśmy tyle, że bardziej namiętnie. Już teraz wiedziałem, że mnie chcę, nic nie musiała mówić, po prostu to czułem.
-Kocham Cię – wtuliła się we mnie i tańczyliśmy razem w siebie wtuleni do końca tego magicznego wieczoru. I powiem wam jedno, że wierzę w przeznaczenie i wy też uwierzcie, bo warto.
TomlinsonLover
________________________________________________
Hejka wszystkim! I o to koniec tej historii z Niallem :) Mam nadzieję, że nie zawiodłam was z tą częścią i się wam spodobała :) Bardzo proszę o komentarze, bo po prostu chcę znać waszą opinię :) Ok teraz może z innej beczki... opowiadanie z Harrym nie będzie narazie kontynuowane gdyż jego autorka wyjeżdża na tydzień :) Także mam dla was propozyję. Chcecie nową opowieść z Harrym czy z Louisem? Napiszcie z komentarzu z kim chcecie i większa ilość wygra ;) Pzdr szalone skurczybyki! <3 Kath xx.

czwartek, 27 czerwca 2013

# 28 Zayn cz. 4



Nareszcie nadszedł ten dzień, który zadecyduje, czy zostanę w więzieniu na parę lat, czy wrócę do domu. Mam nadzieję, że wszystko wyjaśniłam policji, bo więcej tu nie wytrzymam. Po pierwsze, zostałam oskarżona, oczywiście nie słusznie, za zabicie siostry, po drugie bardzo tęsknię za Zaynem, a po trzecie to więzienie. Kto chciałby tu siedzieć ?! Przez cały mój pobyt tutaj nikt nie mógł się ze mną widzieć.
Usłyszałam kroki strażniczek, więc podeszłam do krat.
-[T.N.] wychodzisz- powiedziała jedna z nich. Druga otworzyła kratę i założyła mi kajdanki. Wyszłyśmy z budynku i przeszłyśmy parę kroków, by znaleźć się w sądzie. Cały czas szłam ze zwieszoną głową.
-[T.I.]..- usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna. Serce zabiło mi mocniej. Chciałam rzucić mu się teraz na szyję i powiedzieć jak bardzo go kocham, ale nie mogłam tego zrobić, bo strażniczki wciągnęły mnie do sali. Usiadłam obok adwokata i czekałam na początek rozprawy.


-Sąd uniewinnia [T.I.] [T.N.]. Protokół z dzisiejszej rozprawy zostanie dostarczony do prokuratury- powiedziała sędzia i wyszła. Poczułam się.. nie potrafię tego opisać! W końcu wrócę do domu, do Zayna. Wiedziałam, że tak się stanie, ale nie sądziłam, że tak szybko. Podziękowałam adwokatowi i wstałam z krzesła. Spojrzałam z triumfem na Michaela. Podszedł do niego prokurator i coś mu powiedział, a Holmes trochę posmutniał. Nie przejmowałam się, tylko wyszłam z sali.
-Zayn udało się!- krzyknęłam rzucając mu się na szyję.
-Wiedziałem, że ci się uda!- ucieszył się i mocno mnie przytulił.
-Tęskniłam za tobą- powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
-Chyba nie tak bardzo jak ja! Chodź, mam dla ciebie niespodziankę- złapał mnie za rękę.
-Zapomniałeś, że nie lubię niespodzianek?- zapytałam teatralnie przewijając oczami.
-Ta ci się spodoba- uśmiechnął się i pociągnął mnie w stronę swojego samochodu. Wsiedliśmy do auta, Zayn odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę. Przez cały czas chłopak trzymał moją dłoń. Nie rozmawialiśmy. Zayn skupiał się na drodze, a ja wpatrywałam się w niego, by przypomnieć sobie wszystkie detale jego twarzy.
-Gdzie jesteśmy?-zapytałam, bo zatrzymał samochód przy domku jednorodzinnym.
-Nie pytaj tylko chodź- powiedział, gdy otworzył mi drzwi. Pomógł mi wysiąść i trzymając moją rękę zaprowadził do drzwi dom. Zadzwonił dzwonkiem, a po chwili otworzyła nam kobieta w średnim wieku z promiennym uśmiechem.
-Dzień dobry. Dzwoniłem- odezwał się Zayn.
-A tak, tak. Zapraszam- odpowiedziała i otworzyła drzwi szerzej, abyśmy weszli. Zaprowadziła nas w głąb domu i otworzyła jedne z czterech drzwi. Usłyszałam szczekanie szczeniąt i gdy już weszliśmy, ukazało nam się 10 około 5 miesięcznych szczeniąc.
-Jakie śliczne- powiedziałam klękając z dużymi oczami. Rzuciły się na mnie prawie wszystkie psiaki rasy Labrador retriever. Kątem oka zobaczyłam jednego szczeniaka w kojcu. Leżał spokojnie obserwując mnie. Pani uspokoiła pieski, które w końcu zeszły z mojego brzucha i zaczęły zajmować się sobą. Spokojnym krokiem podeszłam do samotnego szczeniaka i usiadłam obok niego. Położył mi się na nogi, a ja zaczęłam go głaskać.
-Podoba ci się?- zapytał Zayn po chwili i podszedł do mnie.
-Tak, jest śliczny. A powiesz mi w końcu, co my tu robimy?- zapytałam nie przestając głaskać pieska.
-Kupiłem jednego dla ciebie. Musisz go tylko wybrać - uśmiechnął się.
-Że co? Nie musiałeś!- uśmiechnęłam się i przeniosłam wzrok na chłopaka.
-Oj przestań! To co? Ten?
-Tak- uśmiechnęłam się i znowu przeczesałam sierść szczeniaka.
-To przyjedziemy po nią za miesiąc, bo jest jeszcze za mała- ukucnął przy nas.
-No dobrze. Ty sobie śpij ślicznotko, a my po ciebie niedługo przyjedziemy- pogłaskałam ją i przeniosłam na poduszkę. Podziękowaliśmy pani i wróciliśmy do domu.
-Dziewczyno! Ale tu było nudno, bez ciebie!- powiedział Zayn, gdy weszliśmy do kuchni.
-No wiesz, w więzieniu nie było ciekawiej- zwiesiłam głowę i oparłam się plecami o barek na środku kuchni.
-To już za tobą. Teraz jesteś ze mną- uśmiechnął się i zmniejszył odległość między nami.
-Wiem. Ale i tak zawsze będę to pamiętała.
-Nie będziesz miała okazji, by to wspominać- położył mi dłonie na tali.
-Masz rację, będę zajęta psem- uśmiechnęłam się i oparłam ręce o jego barki.
-Bo się obrażę- zbliżył twarz do mojej.
-A to pech! To może, gdy już Bastante będzie z nami, to przeprowadzę się z nią gdzie, co ty na to?- zapytałam przygryzając dolną wargę.
-Po pierwsze: nadałaś jej już imię?! Bez konsultacji ze mną?-lekko się odsunął i udawał obrażonego.
-Błagam cię! Zaproponowałabym imię, a ty być się zgodził! I to tyle- splotłam ręce na jego karku i przyciągnęłam do siebie. -A Bastante to po hiszpańsku 'śliczna'. A ona taka jest.
-OK. A po drugie: gdzie się przeprowadzisz? Do rodziców do Polski?- podniósł brew, a mnie zakuło serce. Przecież moi rodzice nic nie wiedzą o śmierci Jagody..-[T.I.] wszystko dobrze? Strasznie pobladłaś.
Nic nie odpowiedziałam. Zeskoczyłam z blatu i chwiejnym krokiem poszłam do salonu. Położyłam się na kanapie i poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Przez to całe zamieszanie zapomniałam o tym. Oni nic nie wiedzą.. Myślą, że u nas wszystko w porządku. Nie rozmawialiśmy od paru miesięcy, bo rodzice byli zabiegani w swojej firmie, a my miałyśmy studia i własne życie.
-[T.I.] powiedziałem coś nie tak? Chodzi o twoich rodziców?- Zayn usiadł koło mnie na kanapie, podniósł moją głowę i położył ją na swoich kolanach.
-Oni.. oni nic nie wiedzą Zayn..- wydukałam i skryłam twarz w dłoniach.
-Och [T.I.].. - podniósł mnie i mocno przytulił.
-I co ja mam im powiedzieć? 'Mamo, tato przykro mi, ale waszą starszą córkę ktoś otruł, była w ciąży, a ja siedziałam przez tydzień w więzieniu, bo podejrzewali mnie?!'- zapytałam patrząc mu w oczy.
-Nie płacz już, dobrze? Będzie dobrze. Chodź położysz się, a jutro pogadamy- wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

-Zayn nie dam rady- powiedziałam odkładając telefon.
-[T.I.] po prostu to powiedz. Bo ja zadzwonię- powiedział dając mi słuchawkę.
-Ale to nie jest takie łatwe! Przecież mam im powiedzieć, że ich córka nie żyje.
-Wiem, ale muszą się w końcu dowiedzieć, a im wcześniej tym lepiej- uśmiechnął się, bo wzięłam od niego komórkę.
-Halo.. Mama? No cześć.. Nie tak po prostu dzwonię..- zaczęłam, ale szybko się poprawiłam, bo dostałam kuksańca od Zayna.- Jest obok ciebie tata? Muszę wam coś powiedzieć- coraz bardziej załamywał mi się głos.- Tak stało się.. Cześć tato. Nie wiem jak wam to powiedzieć- oczy mi się zeszkliły. Zayn ścisnął lekko moją dłoń, więc kontynuowałam.-Jagoda nie żyje.. Błagam was przyjedźcie tu- powiedziałam i znowu zaczęłam płakać. Rzuciłam telefon na stolik i skuliłam się na kanapie.
-Będzie dobrze [T.I.]- powiedział i położył się tak, że moje plecy i jego brzuch stykały się. Jedną ręką objął mnie w tali i mocno przytulił.


ZaynLoveForever

_______________________________________________

Hej :) Cieszę się, że mamy tak dużo wyświetleń. PRAWIE 4500 !
DZIĘKUJEMY ZA KAŻDE WEJŚCIE ! To bardzo motywuje i nakręca do dalszej pracy. ♥
Mam jeszcze jedną część Zayna (moze nawet nie ostatnią) więc jeżeli wam się podoba to komentujcie. A za 10 komentarzy będzie NEXT. :))

środa, 26 czerwca 2013

#27. Niall Cz.2

-Chodzi o coś ważnego, o coś co wydarzyło się dawno temu.
-Skoro tak to zapraszam – powiedział z uśmiechem blondasek – salon jest po lewej, zaraz przyjdę.
Zrobiłam co kazał i usiadłam na czarnej skurzanej kanapie. Na beżowych ścianach widniało pełno zdjęć. Większość z nich przedstawiała blondyna i bodajże jego przyjaciół i rodziców. Uśmiechnęłam się na sam widok tych wszystkich fotografii. Do pokoju wszedł chłopak i podał mi szklankę coli.
-Dziękuje.
-Jestem Niall – wystawił rękę ku mnie.
-[T.I] – również odwzajemniłam uścisk.
-Więc [T.I]… co Cię do nas sprowadza? – splótł palce u rąk.
-Czy mogłabym się zobaczyć z panem Jonathanem?
-To niemożliwe, ponieważ nie żyje od 2 lat – powiedział z żalem w głosie.
-Bardzo mi przykro – spojrzałam w dół zawstydzona.
-Hm. A co chciałaś od mojego dziadka? – spytał zainteresowany.
Nie odpowiadają  podałam mu zdjęcie. Niall bardzo uważnie się przyglądał zdjęciu, a na twarzy malowało mu się zdziwienie. Nie wiedział o co chodzi, popatrzył na mnie pytająco.
-To twoja babcia?
-Tak.
-Bardzo ładna kobieta, widać, że jesteś z nią spokrewniona – uśmiechnął się – szczerze? Na pierwszy rzut oka powiedziałbym, że to nasze zdjęcie – zaśmiał się.
-Też tak sądzę – odwzajemniłam uśmiech – różni was w zasadzie tylko kolor włosów.
-Każdy mi to mówi. [T.I] czy z tego wynika, że oni się kochali tak?
-Tak – zaczęłam – ostatnio moja babcia zachowywała się dziwnie. Cały czas chodziła przygnębiona i smutna. Dziś właśnie dowiedziałam się o co chodzi.  Opowiedziała mi część jej miłosnej historii z Jonathanem. I dlatego tu jestem, chciałam się z nim zobaczyć i wyjaśnić to wszystko, lecz niestety jest już za późno. Bardzo Ci dziękuje za wysłuchanie mnie – wstałam i już miałam iść gdy nagle poczułam dłoń na nadgarstku.
-Zaczekaj… możemy się o nich czegoś więcej dowiedzieć – powiedział przekonywująco.
-Co masz na myśli?
-Pokój dziadka. Chodź – pociągnął mnie delikatnie za rękę i zaraz znaleźliśmy się w pomieszczeniu. Pokój był rzecz jasna zrobiony w staroświeckim stylu, ale robił naprawdę dobre wrażenie. Najbardziej zaimponowała mi biblioteczka, nie daleko kominka. Zbiór wszystkich książek był naprawdę bogaty. Moją uwagę zwróciły książki z różnymi datami.
-To pamiętniki dziadka – poinformował mnie Niall.
-Robią wrażenie… mi się takie rzeczy nudziły po paru miesiącach, a tu jest opisane całe jego życie.!
-Otwieramy? – powiedział z ekscytacją Irlandczyk.
-Wiesz ja chyba nie powinnam…
Musiałam przerwać gdyż Horan spiorunował mnie wzrokiem. Wcisnął mi jeden pamiętnik w ręce i kazał czytać. Jeszcze chwilę przekonywałam go, że to nienajlepszy pomysł no, ale rodzina Horan jest uparta jak osioł.
Minęło już kilka godzin odkąd czytamy pamiętniki pana Jonathana. Pierwsze tomy opowiadały o jego rodzinie i zajęciach jakie robił na co dzień, później zaś główną bohaterką dalszych tomów była ‘’anielskiej urody Alice’’. Czytając niektóre fragmenty chciało mi się płakać ze wzruszenia. On tak bardzo ją kochał więc czemu nie wrócił do niej po wojnie? Może nie widział w tym już sensu? Czy takie romantyczne historie prawie zawsze muszą się kończyć tragicznie? – pomyślałam z pretensją. Z zamyśleń wyrwało mnie krząknięcie Nialla.
-Musisz to zobaczyć [T.I] – powiedział zszokowany dalej śledząc tekst pamiętnika.
-Pokaż – usiadłam na tyle blisko by dostrzec błękitny majestat jego oczu. Były takie niebieskie, można w nich utonąć – pomyślałam. Chłopak również się we mnie wpatrywał lecz przerwał to i z zarumienionymi policzkami podał mi pamiętnik:
Mullingar, 27 czerwca 1939r.
Minął już rok odkąd rozstałem się z moją ukochaną Alice, z moim oczkiem w głowie. Każdy nowy dzień bez niej to nowa rana na moim sercu. Lecz czy miałem inne wyjście? Musiałem ją chronić, nigdy bym sobie tego nie wybaczył gdyby coś się jej stało. Jak mi David kazał tak zrobiłem. To on chciał mieć Alice na wyłączność, zapewnić jej dom i bezpieczeństwo. On miał wszystko to czego ja nie miałem czyli przede wszystkim pieniędzy. Może to i lepiej, może Alice jest teraz szczęśliwa? On jej wszystko da, a ja? Nic. Jedynie co trzyma mnie przy życiu to to, że jest bezpieczna. Dzięki mojemu przyjacielowi Lewis’owi na bieżąco wiem co się z nią dzieję. Robię to z miłości do niej… za bardzo ją kocham by nic nie wiedzieć o niej w tym czasie. Choć David – jej bogaty narzeczony wybrany przez rodziców jak i jej ojciec zabronili mi się z nią spotykać, ja nie dam za wygraną.  Jego groźby wobec mnie  nie powstrzymały by mnie do odbicia mojej ukochanej, ale wobec niej…tak. Wszystko inne tylko nie pretekst bicia Alice i to z mojej winy. Na to nie mogłem pozwolić stąd nasza rozłąka. Bezczelny David kazał mi wymyślić jakiś powód, dla którego przez dłuższy czas się nie zobaczymy i po prostu o sobie zapomnimy. Byłem do tego zmuszony, bo groził mi do tego zgwałceniem mojego anioła. Bez względu na to czy Alice mnie jeszcze pamięta ja zawszę będę ją kochał. Jeśli jest szczęśliwa to i ja jestem szczęśliwy.

-Mój Boże… - powiedziałam  łamiącym głosem – czyli już wywnioskowałam z tego listu dwie rzeczy…
-Jakie?
- 1. Pan Jonathan nie był na wojnie i 2.Mój świętej pamięci dziadek był okropny.
-Mój dziadek na wojnie nigdy nie był – usłyszałam zdziwiony ton Nialla – a co do twojego dziadka… no przykra sytuacja – podrapał się nerwowo po głowie.
-Bardzo przykra– wpatrywałam się w zżółkniałą kartkę – nigdy bym nie przypuszczała, że mój przemiły dziadek David może być tak pełnym nienawiści człowiekiem – pokręciłam z niedowierzaniem głową – Babcia nie może się o tym dowiedzieć, ale o śmierci twojego dziadka dobrze by było ją poinformować, ale… jak ja jej to powiem? Boję się.
-Ja jej mogę powiedzieć – objął mnie ramieniem – nie bój się będzie dobrze.
-Przepraszam nie powinnam była tu przyjeżdżać… chciałam jej sprawić przyjemność, by się zobaczyła z twoim dziadkiem… żeby wszystko sobie wyjaśnili, a ja sprawiłam Ci problem.
-Nie mów tak! Wcale nie sprawiłaś mi problemu wręcz przeciwnie, dowiedziałem się coś o moim dziadku i poznałem Ciebie – naprawdę sympatyczną dziewczynę – posłał mi pełen dobroci uśmiech – i do tego jaką ładną.
-Przestań – posłałam mu kuksańca w brzuch – ale dziękuje.
-Nie masz za co. Pokaże Ci coś.
Wyszliśmy z pokoju i staliśmy na korytarzu. Niall otworzył jakieś małe drzwiczki na suficie i wysunął z nich drabinkę.
-Ty chyba sobie żartujesz? – spojrzałam na niego spod uniesionej brwi.
-Panie przodem – wskazał szarmancko na górę. Zwinnie weszłam po drabinie i znalazłam się na dachu posesji państwa Horan. Widok był nieziemski: piękny ogród był oświetlony białymi halogenami, świerszcze grały melodyjną muzykę, która idealnie komponowała się z panującą ciszą na podwórku. Zaraz do mnie dołączył rzecz jasna Niall i usadowił się koło mnie. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w piękny wieczorny krajobraz podwórka. Byłam trochę skrępowana, gdyż  zaczął mi się przyglądać. Na swojej dłoni poczułam jego rękę. Odwróciłam się w jego stronę; blondyn powoli zbliżał swoje usta do moich. Już prawie miało to nastąpić, miałam motylki w brzuchu, czułam się taka szczęśliwa gdy zadzwonił mój telefon. No pięknie.
-Przepraszam muszę odebrać – powiedziałam speszona. Akurat w takim momencie musiała zadzwonić moja matka z pretensją wypytując gdzie ja się szlajam bo tej godzinie. W sumie nie dziwię się jej bo jest już po 22:00. Kończąc rozmowę z rodzicielką zerknęłam na Niall’a.
-Muszę już iść.
- Odprowadzę Cię – uśmiechnął się delikatnie. Nim się obejrzałam już byliśmy przy moim niebieskim mini.
-Dzięki za wszystko Niall. Bardzo miło z twojej strony, że znalazłeś dla mnie czas.
-To była przyjemność! – udawał oburzonego – mogę liczyć na więcej spotkań?
-Oczywiście Horan – wyszczerzyłam się do niego.
-Cóż mam już twój adres, numer telefonu – poruszył zabawnie brwiami – nie odpuszczę Ci tak łatwo.
-Spotkamy się jutro u mnie tak? – spytałam poważniejszym tonem – trzeba jej powiedzieć…
-Rozumiem, oczywiście – pokiwał twierdząco głową.

-Do jutra Niall – pocałowałam go delikatnie w policzek. Chłopak stał w osłupieniu, jakby był z kamienia. Zaśmiałam się cicho po czym wsiadłam do swojego auta.  Wyjechałam z królestwa Horanów i ukradkiem oka dostrzegłam skaczącego z radości Irlandczyka . Na samą myśl o jutrze zrobiło mi się przyjemnie w sercu, choć…czy powinno?

TomlinsonLover
__________________________________________
Hejka misiaki! <3 Miałam tego imagina dodać później, no ale jak wam się tak spodobał (z czego jest mi niezmiernie miło) postanowiłam dzisiaj! Mam nadzieję, że was nie zawiodłam z tą częścią :< ok podbijamy stawkę do... 10 komentarzy? Może się uda :) Chyba, aż tak straszny ten imagin nie jest :) Dziękuję za miłe słowa.. Kath xx.

PS: Widzieliście nowy zwiastun "This Is Us''? Dla mnie bomba! Nie mogę się doczekać jak i tego jak i nowej piosenki "Best song ever'' W tle leci w zwiastunie :*

wtorek, 25 czerwca 2013

#26 Harry cz. 1


Leżałam sobie wygodnie na kanapie i chyba po raz setny oglądałam „Władcę pierścieni”, gdy usłyszałam głos mamy.
- [T.I.]! Wyjdź z psem! – zawołała z innego pokoju.
- Ale mamo! Teraz oglądam! Niech Liam z nim wyjdzie! – zaprotestowałam. Nie byłabym sobą, gdybym pozwoliła sobie przerwać oglądanie sceny, w której Aragorn i Arwena się całują. W tym momencie do pokoju wszedł mój brat i usiadł koło mnie, zabierając mi popcorn.
- Liam? Wyjdziesz z psem? – spytała mama, wchodząc do pokoju.
- Bardzo bym chciał, ale z bólem serca muszę odmówić – złapał się teatralnie za pierś, udając jak bolesne to dla niego wyrzeczenie, a mama widząc to przedstawienie, wywróciła oczami.
- Dlaczegóż to musisz odmówić, mój drogi synu – podjęła grę mama.
- Ponieważ zaraz przyjdą chłopaki i będziemy pracować nad piosenką  - odpowiedział, po czym przybliżając się do mnie, szeptem dodał – To znaczy oni będą pracować – wyszczerzył się w uśmiechu.
- Sama widzisz, [T.I.]. Twój brat jest zajęty, a to znaczy – spojrzała znacząco na mnie – że to ty musisz wyprowadzić Damona…
- Zaraz, co? Jakiego Damona – zdziwił się Liam. – Od kiedy nas pies nazywa się Damon, a nie Kudłacz?
- Od kiedy zaczęłam oglądać „Pamiętniki wampirów” – odpowiedziałam mu z uśmiechem. – Skoro nie mogę mieć oryginału, to zadowolę się chociaż tym… - teraz to on wywrócił oczami. – No co? Teraz mogę bezkarnie mówić, że chodzę z Damonem Salvatore z „Pamiętników wampirów”.
- Raczej wychodzisz – powiedział i nie wiedzieć czemu wszyscy się roześmialiśmy. – A teraz zabieraj swojego Damonka i dopilnuj, żeby nie wrócił, póki nie załatwi swoich fizjologiczny potrzeb – dodał naśladując pana Dericka, nauczyciela biologii, który uczył nas oboje.
- Ale czemu ty nie możesz wyjść z psem …? - marudziłam.
- Bo jestem wielką gwiazdą, a wielkie gwiazdy mają od tego ludzi – powiedział drażniąc się ze mną. Tak naprawdę sodówka nigdy nie uderzyła mu do głowy, ale lubił się ze mną drażnić w ten sposób.
- A więc panie „wielka gwiazdo” coś mi się za to należy… Zrobimy tak : będę wychodziła z Damonem cały miesiąc jeśli zaprosisz mi do domu Iana Somerhaldera – zaczęłam się z nim targować, dobrze wiedząc, że większość tego miesiąca on miał wyprowadzać zwierzaka, a tego bardzo nie lubił.
- Słuchaj, ja jestem muzykiem, a nie cudotwórcą – powiedział ze złośliwym, braterskim uśmieszkiem, który tak lubiłam. – Nie sprawię, że Ian zechce przylecieć z U.S.A. do całkowicie nieznanej mu osoby, tylko dla tego, że ja – kolejna, pewnie nie znana mu osoba- o to prosi.
- I po co mi sławny brat jak nawet nie ma z niego użytku? – spytałam dramatycznie – Damon, do nogi! – zawołałam psa i wyszłam z domu, w między czasie znajdując czas na pokazanie bratu języka, kiedy, z tym swoim złośliwym uśmieszkiem, pomachał mi na drogę. Spacerowałam z psem i spacerowałam, gdy usłyszałam za swoimi plecami wołanie.
- [T.I.], poczekaj! – obróciłam się i zobaczyłam Harry’ego, biegnącego do mnie przez trawnik. – Cześć – wydyszał.
 - Hejka! Ładnie to tak deptać trawnik? – spytałam, drocząc się z nim, a w odpowiedzi Harry posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Wiesz, my wyjęci z pod prawa nie zwracamy uwagi na takie szczegóły – powiedział, po czym oboje się roześmialiśmy.
- Nie miałeś spotkać się z Liamem i resztą? – spytałam.
- Miałem – opowiedział wzruszając ramionami.
- To możemy iść razem, i tak już wracałam – powiedziałam.
- Albo… możemy wyskoczyć gdzieś na miasto – zaproponował z dzikim błyskiem w oku.
- A chłopaki nie będą robić ci wyrzutów? – spytałam.
- Będą – wzruszył ramionami. – Ale jesteś tego warta – czułam jak policzki mi płoną. Od dawna podkochiwałam się w Harrym. Ciągle miałam nadzieję, że między nami zaiskrzy, zwłaszcza, że byliśmy w tym samym wieku. Spuściłam zawstydzona i szczęśliwa za razem wzrok i przystałam na propozycję. Harry, aż podskoczył z radości. Po drodze rozmawialiśmy, śmieliśmy się. Było super, tak swobodnie.
- Gdzie właściwie idziemy? – spytałam w końcu.
- Do Rose’s Cafe – powiedział, posyłając mi zniewalający uśmiech.
- To moja ulubiona kawiarnia!
- Wiem – odparł z jeszcze większym uśmiechem.
- Ale skąd? – spytałam zdziwiona.
- Z pomocą Liama, przeprowadziłem mały wywiad środowiskowy – powiedział dumny z siebie Harry.
- Zaplanowałeś to? – spytałam. Myślałam, ze eksploduje ze szczęścia.
- Można tak powiedzieć. Jak myślisz, dlaczego tak często pierwszy do was przychodziłem, czasem nawet, kiedy nie było jeszcze Liama i ostatni wychodziłem? Nie mów, że się nie domyśliłaś.
- No, wiesz… - prawda był taka, że się nie domyśliłam.
- Od dłuższego czasu czułem do ciebie „miętę” – widząc moją minę, pospiesznie dodał – i nie, nie chodzi o te twoje nowe tic taci super mint – oboje się roześmialiśmy.
- A wiesz, że ty mi też się podobałeś od dawna?
- Taką właśnie miałem nadzieję – wyszczerzył zęby w łobuzerski uśmiech. – W razie nie odwzajemnienia uczuć, miałem plan B. Z pomocą chłopaków dopracowałem nawet szczegóły.
- Chwila… Jaki plan B? – spytałam ze śmiechem.
- No wiesz…
- Gadaj! – rozkazałam, nie mogąc przestać się śmiać.
- Skoro musisz wiedzieć… Miałaś wsiąść z nami do samolotu, kiedy będziemy lecieć na koncert w Australii i w pewnym momencie pilot by cię wkręcił, że nie ma to lotniska i trzeba skakać ze spadochronem. Ja zrobiłbym to pierwszy, a ty, przekonana, że cała reszta też to zrobi, również byś skoczyła. Liam, Zayn, Niall i Louis polecieliby dalej, bez nas. A kiedy już spadlibyśmyby na ziemię, okazało by się, że „przypadkiem” znaleźliśmy się na bezludnej wyspie, z dala od cywilizacji. Oczywiście ja, jakimś dziwnym trafem, miałbym przy sobie zapas jedzenia na tydzień, czyli dokładnie tyle za ile chłopaki mieliby po nas wrócić. Bylibyśmy sam na sam i w końcu i ty byś poczuła do mnie „miętę” – uśmiechnął się dumny ze swojego planu, a ja dalej nie mogłam opanować śmiechu, zwłaszcza po tej historii.
- W sumie chciałabym na taka wyspę… - teraz i on się roześmiał.
- To co? Realizujemy plan? – spytał, a ja znowu się roześmiałam. Śmieliśmy się tak długo i z takich głupot, że ludzi się na nas oglądali, a to nas jeszcze bardziej rozbawiało. Błędne koło humoru z Harrym. Nasze śmiechy przerwała grupka rozwrzeszczanych fanek.
- To ty jesteś Harry Styles ! Jestem największą fanką One Direction! – zapiszczała blond włosa, ubrana na różowo dziewczynka, która miała tak około 12 lat.
- Bardzo mi miło –odpowiedział z uśmiechem Harry.
- Harry, nie słuchaj jej! To ja jestem waszą największą fanką! – zaprotestowała gorliwie nieco starsza brunetka.
- Co ty gadasz, głupia?! Ja jestem największą fanką 1D! Prawda, Harry? – odpowiedziała ze złością blondynka.
- Dziewczyny! Naprawdę nie ma się o co kłócić! – próbował załagodzić. – Chcecie fotkę lub autograf? – spróbował odwrócić ich uwagę.
- Tak, tak, tak! – zapiszczała blondynka.
- Ja pierwsza! – brunetka wepchnęła się przed różową 12-latkę. – Napisz : dla Katy – powiedziała i podała mu wielkie zdjęcie chłopaków z 1D. Harry i ja wytrzeszczyliśmy oczy. Ona nosi coś takiego przy sobie na co dzień?
- Nie, ja pierwsza! – blondynka wyciągnęła do Harry’ego kawałek papieru. – Napisz : dla Georgie – poprosiła.
- Nie widzisz, że ja tu stałam! – pisnęła brunetka.
- Ej, ej, ej! Nie kłóćcie się! Obu podpiszę.
- Mi pierwszej! – krzyknęły razem. Harry spojrzał na mnie błagalnie.
-  Zrobimy tak! Harry najpierw podpisze Georige, a potem Katy! – powiedziałam. Widząc, że blondynka pokazała tej drugiej język, a brunetka znowu chciała narzekać, dodałam – Jeśli usłyszę jeszcze jedno słowo, Harry nie da autografu żadnej z was! – od tej pory już były cicho, ale gdy już dostały owe autografy, usiadły przy stoliku obok i ciągle się na nas gapiły.
- Chodźmy już – zaproponował Harry, a ja przytaknęłam.
- Codziennie masz takie akcje? – spytałam z niedowierzaniem.
- Taa… Uwielbiam swoich fanów, ale nie cierpię jak wrzeszczą na siebie i robią takie bezsensowne awantury o nic – westchnął. Wróciliśmy do domu i na wejście przywitała nas banda hałaśliwych chłopaków z 1D z moim drogim bratem na czele.
- I jak? – spytał tajemniczo Louis. – Plan A wypalił, czy trzeba zastosować plan B?
- Wypalił A – powiedziałam i zobaczyłam zdziwienie na ich twarzach. Chłopaki nie wiedzieli, że Harry mnie uświadomił odnośnie planu B.
- To ty wiesz…? – spytał podejrzliwie Liam.
- Tak, braciszku! Wiem o samolocie do Australii, spadochronach i bezludnej wyspie! – wszyscy wybuchnęliśmy  śmiechem.
- Fajnie, że może jednak nie zostaniesz starym kawalerem w kapciach. Jest nadzieja! – zaśmiał się Zayn. – Ale mogłeś wcielać w życie plan A po próbie. Przez ciebie biedny Louis sam, musiał pisać piosenkę! – i znowu śmiech.
- Jak to sam jak była was czwórka? – zdziwiłam się.
- No, bo kochana siostro, to Lou i Harry zawsze odwalają za nas robotę i to oni piszą – wytłumaczył mi Liam.
- Czemu się im dajecie wykorzystywać? – spytałam Lou i Harry’ego.
- Ponieważ, kochana [T.I.] , kiedy twój „zdolny” brat zabrał się z Zaynem i Niallem do pisania „hitu” wyszło im, jak to szło? „Łołoło, zobaczyłem ją , łołoło. Kocha mnie jejejeje. Mnie jejejejeje! Łołoło! Ona kocha mnieeeeeee” – zaśpiewał, a ta trójca spłonęła rumieńcem.
- Mówię wam, ten kawałek miał potencjał – bronił się, tłumiąc śmiech Niall.
- Tak, Niall, tak – przytaknął sarkastycznie Harry.
_____________________________________________
Jak będziez 10 komentarzy, dodam nexta:* A zapewniam, że 2 część będzie ciekawsze :)



                                                                                          mrs Payne

niedziela, 23 czerwca 2013

#25 Zayn cz. 3





Rano obudziło mnie promienie słońca. Wczoraj zapomnieliśmy zasłonić rolety. Leniwie wstałam i poszłam za zapachem dochodzącym z kuchni.
-Mmm.. Mój kuchcik- powiedziałam i przytuliła się do niego.
-Wstała moja księżniczka- uśmiechnął się i objął moją dłoń.
-Jak widać.. Nie mogłam spać- usiadłam na krześle i patrzyłam się w okno.
-Nie przejmuj się. Będę tam z tobą- wyłączył gaz i podszedł do mnie. Złapał mnie za ręce i przyciągnął do siebie.
-Nie.. Musisz iść do pracy.
-Nie mam dziś meczu, a jak nie pójdę na jeden trening to nic się nie stanie. Zadzwonię do trenera- powiedział i wyszedł z kuchni.

Po śniadaniu ubrałam się w zwiewną, białą bluzkę z kołnierzykiem i krótkie, czarne spodenki, oraz conversy z czarno białym wzorkiem. Uczesałam włosy w wysokiego kitka i lekko się umalowałam.
-Zayn pośpiesz się, proszę!- krzyknęłam stojąc pod drzwiami.
-Przepraszam. Idziemy?- odpowiedział podchodząc do mnie. Położył dłonie na mojej tali i czule pocałował.
-Chodź- oderwałam się od niego i otworzyłam drzwi. Wyszliśmy z domu, Zayn zamknął drzwi i pojechaliśmy do sądu.

-Proszę przedstaw się, powiedz ile masz lat i gdzie mieszkasz- powiedziała do mnie pani sędzia.
-Mam na imię [T.I.] [T.N.] mam 18 lat i mieszkam w Londynie- odpowiedziałam. Rozprawa dopiero się zaczęłam, a ja już się denerwuję. Ból brzucha był tak mocny, że ledwo co tam stałam i marzyłam tylko o tym, by znaleźć się w domu z Zaynem.
-Opowiesz nam szczegółowo wydarzenia sprzed miesiąca?
-Już raz zeznawałam..
-Wiem, ale musisz to powiedzieć też tu.
-Dobrze.. Więc około godziny 18 wróciłam do domu i od razu zawołałam siostrę. Nie odpowiadała mi, więc poszłam do łazienki się wykąpać. Gdy weszłam do środka zobaczyłam moją siostrę..- przerwałam na chwilę, bo łzy napłynęły mi do oczy. Szybko sięgnęłam do torby po chusteczki i wytarłam oczy.- Przepraszam.
-Spokojnie. Jak chcesz możesz zeznawać później- powiedziała pani sędzia ze współczuciem w oczach.
-Chcę mieć to już za sobą.. Mam opowiadać dalej? Bo nie wiem czy jest po co.
-Mów dalej.
-Dobrze. Więc później wybiegłam z domu, znalazł mnie Zayn, potem wróciłam do domu, byłam przesłuchiwana, potem znowu, aż w końcu razem z Zaynem spotkaliśmy Michaela- spojrzałam krzywo na chłopaka siedzącego po mojej prawej.-Który przyznał się, że zabił moją siostrę..
-Nie prawda! Byłem wtedy pijany!- krzyknął Michael.
-Cisza!- krzyknęła sędzina i uderzyła młotkiem o stół.-To wszystko?
-Tak. Nic więcej nie mam do powiedzenia- powiedziałam i chciałam usiąść, ale facet siedzący obok Michaela zadał mi pytanie.
-A jak pani wyjaśni to, że w pani pokoju znaleźliśmy, z pani odciskami palców, fiolkę z zawartością, którą została zatruta pani siostra?
-Nie mam pojęcia.. A mogę ją zobaczyć? Może Michael wziął jedną z moich buteleczek do zajęć i nalał tam trucizny, by mnie oskarżyć?- spojrzałam na niego, a on wydawał się niewzruszony. Sędzia podniosła przezroczysty woreczek z butelką w środku. Podeszłam bliżej, by się przyjrzeć.- Tak, to moja buteleczka.
-I oczywiście fakt, że dość długo byłaś w domu, kiedy, jak zeznałaś, znalazłaś siostrę i wybiegłaś. A i rzecz jasna, nie wezwałaś karetki.
-Kto powiedział, że byłam tam długo? Maksymalnie 5 minut- lekko podniosłam głos, bo nie mogłam już słuchać, jak próbują ze mnie zrobić zabójczynię własnej siostry.
-Jeden z twoich sąsiadów. To nie prawda?
-Oczywiście, że nie! Byłam w domu tylko chwilę. To już wszystko?- zapytałam patrząc na sędzinę.
-Tak, usiądź- powiedziała, a ja zrobiłam jak kazała.-Michael podejdź do barierki.
Chłopak wstał i podszedł do mównicy.
-Przedstaw się, powiedz ile masz lat i gdzie mieszkasz.
-Michael Holmes. Mam 25 lat i mieszkam w Londynie.
-Opowiedz nam swoją wersję.
-Oczywiście. Wiec, dzień wcześniej Jagoda przyszła do mnie do domu i powiedziała, że jest w ciąży. Byłem w szoku i powiedziałem o parę słów za dużo. Ona zapłakana wybiegła i tyle ją widziałem. O jej śmierci dowiedziałem się od policji.. Przyszli do mojego domu i zabrali na przesłuchanie, a później mnie aresztowali i jestem tutaj.
-A po co poszedłeś pod dom [T.I.] ? I czemu mówiłeś, że to ty ją zabiłeś?- zapytał prokurator.
-Byłem zrozpaczony. Nie wiem dlaczego tam poszedłem i nie wiem czemu to powiedziałem.
-Dobrze.. Usiądź. Kolejny świadek.


Po godzinie zeznań sąsiadów, współpracowników Jagody i znajomych jej i Michaela, pani sędzia zapowiedziała przerwę.
-[T.I.]- powiedział Zayn i przytulił się do mnie, gdy wyszłam z sali.
-Zayn.. oni mnie oskarżają- rzekłam przez łzy i mocno się do niego przytuliłam.
-Co takiego?
-Znaleźli moje odciski palców na butelce, w której była trucizna. Nie wiem co teraz będzie Zayn..
-Spokojnie. Będzie dobrze.
-Koniec przerwy!- usłyszałam głosik młodej kobiety, która zapisywała przebieg rozprawy na laptopie.
-Sąd uniewinnia Michaela Holmesa. Jednak [T.I.] [T.N.] zostanie zatrzymana, aż do wyjaśnienia kolejnych dowodów. Za tydzień kolejna rozprawa.
Słysząc te słowa nogi się pode mną ugięły. Podszedł do mnie policjant, zakuł w kajdanki i wyprowadził z sali. Gdy wychodziliśmy zerknęłam na Michaela, który patrzy się na mnie z satysfakcją w oczach.
-Co pan robi? Niech pan ją zostawi!- krzyknął Zayn podchodząc do nas. Spojrzał mi czule w oczy, jakby chciał powiedzieć przepraszam.
-Zayn nie..- powiedziałam słabo i spuściłam wzrok.


ZaynLoveForever

_____________________________________________


Hej cieszę się, że jest coraz więcej czytelników naszego bloga :)
Komentarze bardzo motywują i sprawiają, że łatwiej nam się pisze.

8 komentarzy i dodam kolejną część. :)

sobota, 22 czerwca 2013

# 24.Niall Cz.1

Dzień jak co dzień: obowiązki, praca, dom. Po śmierci mojego dziadka zamieszkała u nas nasza babcia by nie była samotna bo w końcu kto by chciał siedzieć sam w domu i to po utracie bliskiej jej osoby? Delikatnie zapukałam w drzwi do pokoju mojej babci i ujrzałam ją płaczącą nad jakimś zdjęciem. Myślałam, że już jej trochę przeszło, bo przecież od tego wydarzenia minęły 2 lata. Niepewnym krokiem podeszłam do staruszki i ujęłam jej zmarszczoną dłoń. Zdjęcie, które oglądała natychmiast schowała za siebie i spojrzała na mnie ze strachem w oczach. Bardzo mnie to zdziwiło bo nigdy nie zachowywała się do mnie w ten sposób. Szybko otarła łzy i wymusiła nieśmiały uśmiech.
-Babciu coś się stało? – spytałam z troską.
-Nie, nic kochanie.
-Przecież widzę – popatrzyłam na nią spod uniesionej brwi – mi możesz wszystko powiedzieć.
Kobieta przez chwilę się zastanawiała po czym niechętnie podała mi owe zdjęcie. Obraz przedstawiał rzecz jasna moją babcię w młodości (była do mnie niesamowicie podobna) i jakiegoś bruneta, który na 100% nie był moim dziadkiem aczkolwiek był bardzo przystojny. Objęci razem patrzyli w kadr aparatu bardzo rozbawieni. Uroczę.
-Hmm kto to jest? – spytałam zainteresowana.
-Ehhh nie będę Cię zanudzać jakąś historią starej baby – zaśmiała się pod nosem.
-Chcę wiedzieć – powiedziałam stanowczo – coś Cię z nim łączyło?
-Tak [T.I] łączyło i to bardzo dużo – westchnęła – to Jonathan Horan, moja wielka miłości za czasów młodości – uśmiechnęła się na samo wspomnienie mężczyzny.
-Opowiedz mi o tym – uśmiechnęłam się promiennie.
-To był rok 1938, miałam wtedy 16 lat czyli mniej więcej byłam w twoim wieku. Pewnego dnia moja matka kazała mi zebrać jabłka z naszego sadu. Wzięłam pierwszy lepszy koszyk wiklinowy i zaczęłam zbierać owe jabłka jak się domyślasz – zaśmiała się – nagle coś w drzewie zaszeleściło. Myślałam, że to był jakiś drobny zwierzak, a okazało się że zbrodniarzem całego zamieszania był Jonathan. W foliowej siatce miał parę jabłek. To była bardzo niekomfortowa sytuacja szczególnie dla niego bo w końcu  pozwolił sobie na ‘’pożyczenie’’ plonów.
-Kim ty jesteś? – spytała zdziwiona.
-Proszę Cię nie mów nikomu… po prostu w domu nie mamy co jeść – rzekł ze smutkiem w jego błękitnych oczach.
-To mogłeś mnie o to poprosić, a chętnie bym Ci coś dała – powiedziała z dobrocią. Chłopak zszedł zwinnie z drzewa i stanął na przeciwko niej. Dziewczyna zarumieniła się lekko gdyż owy młodzieniec był bardzo przystojny.
-Jestem John i bardzo przepraszam na co dzień nie jestem złodziejem.
-Nic się nie stało, Alice – podała mu dłoń po czym delikatnie chłopak ją ucałował. Spędzili ze sobą resztę w dnia w bardzo miłej atmosferze. Byli niemal dla siebie stworzeni, rozumieli się bez słów. Mijały dni, tygodnie, miesiące a ich miłość kwitła niczym letnie tulipany. Choć dzieliły ich różne światy i inne tradycje kochankom to nie przeszkadzało. Jak mówią miłość przebije wszystko liczy się właśnie TO. On, 17 – letni, przystojny Irlandczyk pochodzący z ubogiej rodziny i ona, angielska piękność z dość  zacnym majątkiem. Lecz pewnego dnia wszystko się zmieniło, jedna decyzja zmieniła ich życie na zawsze.
-Nie możecie mi tego zrobić!! – krzyczała zdenerwowana Alice na rodziców.
-Nie będziesz się spotykała z biedakiem ! Nie pozwolę na to bym moja córka się tak zhańbiła! To wbrew naszej naturze – również krzyknął wkurzony ojciec Alice.
-Nie rozumiecie, że ja go kocham…? On jest dla mnie wszystkim! Nie obchodzi mnie to, że nie ma pieniędzy! One szczęścia mi nie dają tylko daje mi je John – rzekła zapłakana.
-Koniec naszej rozmowy Alice. Niech no ja Cię z nim zobaczę, a pożałujesz tego – pogroził jej surowo palcem po czym wyszli z jej pokoju. Dziewczyna była załamana, nie wiedziała co ma ze sobą zrobić tak bardzo kochała John’a. Lecz gdy chłopak dowiedział o zaistniałej sytuacji nie chciał dać za wygraną, nie potrafił.
-Alice ja na to nie pozwolę! – wypowiedział się John.
-Ale jak to ciągnąć…? Kocham Cię Jonathan lecz to sensu nie ma.
-Jest coś o czym muszę Ci powiedzieć – powiedział skrępowany – wyjeżdżam na wojnę… jutro.
-Co…? Mój boże – jeszcze bardziej załamana Alice ukryła swą twarz w jej drobnych dłoniach. Irlandczyk mocno przyciągnął ją do siebie i głaskał czule po głowie.
-Będę tęsknił kochana – wyszeptał zapłakany.
-John… to koniec?
-Obiecaj mi jedno – łza powoli spłynęła po jego policzku – że znajdziesz sobie kogoś, kto będzie Cię kochał tak samo jak ja i zaopiekuję się tobą.
-Nie! Ty jesteś tym jedynym! – pocałowała go namiętnie w jego różowe usta.
-Tak mi przykro Alice… Też nie chcę tej rozłąki… Nigdy o tobie nie zapomnę, zawsze będziesz w moim sercu i zawszę będę Cię kochał kwiatuszku – pogładził jej policzek – żegnaj.
Powoli zaczął się oddalać. Dziewczyna w dołku skuliła się pod drzewem i płakała jak małe dziecko. Straciła swój największy skarb czyli praktycznie wszystko. Gdzieś miała pieniądze ojca chciała tylko jego.
-I tak to właśnie było wnusiu – powiedziała zamyślona babcia.
-To straszne… i romantyczne – posłałam jej niewinny uśmiech – dalej go kochasz?
Staruszka kiwnęła twierdząco głową po czym znów wytarła rękawem sweterka słoną łzę.
-To niesamowite… Wy się naprawdę kochaliście. Nie szukałaś John’a po wojnie?
-Pewnie, że szukałam, ale ślad po nim zaginął. Około 20 lat później jak już miałam założoną swoją rodzinę dowiedziałam się, że on również ją ma. Uszczęśliwiło mnie to, że chociaż żyję – uśmiechnęła się – dobra koniec tych historii na dzisiaj, idę zrobić obiad – wstała powoli i skierowała się w stronę kuchni. Wzięłam ponownie zdjęcie i odwróciłam je. Z tyłu był napisany jakiś adres domowy. Nagle do głowy wpadł mi genialny pomysł. Jeśli to adres John’a, bo najprawdopodobniej był jego to sprowadzę go tu dla mojej babci. Myślę, że by się ucieszyła na jego widok – pomyślałam. Pozwoliłam sobie użyczyć zdjęcie babuni i natychmiast skierowałam się w stronę mojego samochodu.
Droga zajęła mi może z godzinę, bo trochę tej ulicy musiałam się naszukać. Zaparkowałam pod białym domem jednorodzinnym z pięknie reprezentującym się ogrodem. Chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi i zapukałam niepewnie. Po dłużej chwili otworzył mi je wysoki blondyn, który był niesamowicie podobny do Jonathan’a. Różniły ich tylko kolor włosów…aż niemożliwe. Zmierzył mnie wzrokiem po czym spojrzał na mnie pytająco. W końcu się ogarnęłam.
-Dzień dobry, czy to dom państwa Horan?
-Tak, a o co chodzi? – spojrzał na zdjęcie, które trzymałam w ręku.

-Chodzi o coś ważnego, o coś co stało się dawno temu.
TomlinsonLover
Hej o to nowa historia z Niallem :) Mam nadziję, że się podoba no i bardzo jeszcze raz dziękuje wszystkim komentującym jak i wchodzącym na tego bloga :) 8 KOMENTARZY i jedziemy dalej! Pzdr.Kath :*

piątek, 21 czerwca 2013

#23 Liam



                          
To był dzień jak każdy inny. Obudziłam się jak zawsze nie wyspana, bo mój „kochany” brat, pod nieobecność rodziców, całą noc puszczał Nirvanę na cały regulator. Co prawda ja też lubiłam Kurta Cobianta i jego zespół, ale nie o 2:00 w nocy, zwłaszcza, że następnego dnia, na pierwszej lekcji miałam mega ważny test z angielskiego. Niewyspana uświadomiłam sobie, że nie wypada 7 raz z rzędu naciskać przycisku drzemka na budziku, więc podniosłam się z łóżka, naciągnęłam na nogi swoje wielkie, grube puchate kapcie-kotki i pomaszerowałam, jak skazaniec, do łazienki. Nawet teraz i nawet tu dochodziły mnie dźwięki z pokoju Lucasa, a mianowicie „Hey !Wait !I've got a new complaint forever in debt to your priceless advice Hey !Wait ! (…)” (Nirvana – „Heart Shaped Box” ). Czy ten chłopak nigdy się nie męczy? Najwyraźniej mój brat nie traci czasu na coś tak przyziemnego jak sen… Ubrałam w pośpiechu, nadal na wpółprzytomna szarą bluzę z kapturem i czerwone jeansy. Włosy spięłam w luźny, koński ogon i wyszłam z tomu, nie mając już czasu na zjedzenie śniadania. Po drodze do szkoły spotkałam moja przyjaciółkę – Fleur, która była taką samą directionerką jak ja. Szybko uświadomiła mnie, że wczoraj premierę miała najnowsza (wtedy) piosenka chłopaków z 1D – „Kiss you”. 
- Słyszałaś ja już? Słyszałaś? – pytała podniecona Fleur.
- Kiedy miałam słyszeć? Cały wieczór się uczyłam, z przerwami na uciszanie brata.
- Masz szczęście, mam ją już na telefonie – wyszczerzyła zęby w dumnym uśmiechu i puściła piosenkę. Była fajna, ale znałam lepsze kawałki One Direction. – I co?
- Ehmm… jest całkiem fajna, ale jakoś mnie nie powala… - spojrzała na mnie jak na E.T. – Szczerze mówiąc wole „Rock me”.
- Czekaj… Jak to cie nie powala? – powiedziawszy to złapała się teatralnie za serce – Czuję ukłucie, tutaj w środku – przystawiła dłoń do czoła, udając, że mdleje – Słabo mi! Moja przyjaciółka nie lubi „Kiss you” – wiedziałam, że tylko udaje zawał, więc ją wyśmiałam. Fleur zawsze odstawiała takie szopki, kiedy się z nią w czymś nie zgadzałam. Po chwili ona też się roześmiałam.
- Słyszałaś o takiej stronie jak Twitter? – spytała, patrząc na mnie podekscytowanymi, niebieskimi oczami.
- No, tak. Czemu miałabym nie słyszeć? Nie żyje w jaskini, chociaż... – udałam, że się zastanawiam – jeśli Lucas nie ściszy tej muzyki, to chyba będę zmuszona sobie jakiejś poszukać – obie się rozśmiałyśmy.
- Bo wiesz… Wpadłam na pomysł… Napiszmy do nich na Twitterze! Niektórym fankom odpisują, może nam też!
- W sumie całkiem fajny pomysł – pochwaliłam Fleur.
- No wiem! Wpadnij do mnie po szkole.
***
Po lekcjach poszłyśmy do domu Fleur. Weszłyśmy do jej pokoju. Normalnie zdziwiłabym się widząc u kogoś całą (serio całą) ścianę obklejoną plakatami One Directon, ale ponieważ znałam Fleur nie zdziwiło mnie to, że wizerunki chłopaków z 1D zastępują tapetę, ale spodziewałam się co najmniej drugie tyle. Taa… wiem, może w Fleur miała „lekką” obsesję, ale była super przyjaciółką. Siadłyśmy do jej komputera i założyłyśmy sobie Twittera i weszłyśmy na profil Liama (najbardziej lubiłam jego z całego zespołu, ale resztę też uwielbiałam).
- I co chcesz mu napisać? – spytała Fleur. – Może coś w stylu: „Kocham cię!”, „Jesteś super!” – popukałam się w czoło.
- Daj spokój! Nie chcę, żeby pomyślał, że jestem kolejną obłąkaną fanką. Takich wiadomości na pewno dostaje tysiące, a ja chcę, żeby mój się wyróżniał – Fleur wywróciła teatralnie oczami.
- Ty i ta twoja oryginalność. A więc co mu napiszesz?
Zastanowiłam się chwilę. Postanowiłam napisać tak: „Uwielbiam One Direction. Podziwiam was za to, że mimo ogólno światowej sławy pozostaliście szczerzy, prawdziwi. Tworzycie nie tylko super muzykę, ale i jesteście przykładem jak dobrze traktować swoich fanów. Inne gwiazdy powinny się od was uczyć!”. Kliknęłam wyślij i na Twitterze Liama pojawił się mój wpis. Szczerze mówiąc nie liczyłam, że odpisze, ale gdyby to zrobił, byłabym w 7 niebie. Weszłyśmy teraz na Twittera Harry’ego – ulubionego muzyka Fleur.
- Wiesz już co mu napiszesz? – spytałam.
-  Nie będę tak oryginalna jak ty – machnęła niby to lekceważąco ręką – Napiszę „Kocham cię, Harry!”. Wystarczy, nie? – roześmiałyśmy się. Gdy zdołała się już uspokoić, dodała – Śmiej się, śmiej. Jeszcze zobaczysz jak Harry mi odpisze – pokazała mi język – Napisze „Też cię kocham!”. Ach! To będzie początek pięknej miłości! – westchnęła. Potem długo gadałyśmy o nowej płycie 1D. Bardzo chciałam ją mieć. Moim marzeniem było pójście na  ich koncert.
***
2 dni później znalazłam chwilkę na zalogowanie się na Twittera. Weszłam na swój profil i … oniemiałam. Moim oczom ukazał się wpis od Liama Payne’a! Serce zabiło mi szybciej, a puls przyspieszył. Jak to zobaczyłam, myślałam, że z łóżka spadnę. Spojrzałam na wiadomość i przeczytałam : „Cieszę się, że nas lubisz. Uznanie fanów jest dla nas bardzo ważne, to dzięki wam mamy szansę zaistnieć w świecie muzyki. Dziękujemy :* ~ Liam”. Z radości już nie panowałam nad sobą. Drżącą ręką sięgnęłam po komórkę i zadzwoniłam do Fleur.
- Hej! Mam nadzieję, ze masz dobry powód, żeby przerywać mi oglądanie „Harry’ego Pottera i Insygnii śmierci cz. 2”, bo właśnie Ron i Hermiona mieli się pocałować! Czekaj… czekaj… całują się! Całują! – ekscytowała się Fleur, a ja przewróciłam oczami, chociaż wiedziałam, że przyjaciółka mnie nie widzi.
- Ziemia do Fleur! – zawołałam – Nie uwierzysz co się stało! Liam mi odpisał! Aaaaa! – byłam mega podekscytowana.
- Nie gadaj! Serio? – pytała zaaferowana.
- Serio, serio – na te słowa obie zaczęłyśmy piszczeć podekscytowane.
- Ej, co jest? – spytał, próbujący nas przekrzyczeć,  mój 20 letni brat, który przyszedł, ściągnięty naszymi piskami (tak, Fleur też było słychać ). – Właśnie mi przerywacie rozmowę. Gadam na Skype z Victorią, a wy mi przeszkadzacie! Tak, mówię też do ciebie Fleur! Twoje wrzaski słychać tak samo jak mojej „siostrzyczki”!
- Z Victorią? –zdziwiłam się – Nie masz u niej szans. Ona ma już chłopaka – na te słowa Lucas uśmiechnął się triumfalnie.
- Masz stare informacje. Mike mi dziś powiedział, że Patrice mu powiedziała, ze słyszała jak Tom, który jest najlepszym przyjacielem Flynna, mówił, że ten napisał mu SMS’a, że on i Victoria zerwali – nie przetawał się uśmiechać. – Podsumowując… Vicky jest wolna! Ja spadam do kompa, a wy – wskazał na mnie i telefon – Be quiet! – i odszedł do swojego pokoju.  A mnie nadal ogarniała euforia.
***
Wieczorem napisałam do niego znowu, zastanawiając  się czy Liam odpisze i tym razem. „Czy macie może w planach koncert w Liverpoolu? Bardzo chciałabym was zobaczyć na żywo :) PS Sprawiłeś mi ogromną radość, odpisując. ” – napisałam i wstawiłam na jego Twittera. Aaaaaaa! Liam!
***
Minął już prawie tydzień odkąd napisałam Liamowi następną wiadomość, a on nie odpisał po raz drugi. Powoli traciłam już nadzieję, gdy nagle zobaczyłam nową wiadomość na Twitterze. Od Liama! Byłam szczęśliwa, szybko przeczytałam wpis. „Lubię uszczęśliwiać swoje fanki ;) Tak, gramy koncert w Liverpoolu – 23 czerwca, miejsce się ustali późnij : ) Do zobaczenia i … napisz jeszcze do mnie (w tym miejscy był jego adres Skype) ~ Liam”. Nie mogłam pohamować radości. W najśmielszych snach nie marzyłam o tym. Liam chce ze mną rozmawiać! Życie jest piękne! Natychmiast zadzwoniłam do Fleur, która była tak szczęśliwa jak ja, zwłaszcza, że Zayn też jej odpisał – „Ja cie też <3” (Fleur nie obchodziło, że to nie jest prawdziwe wyznanie miłości takie, o którym marzy, bo i tak sam fakt, że jej odpisał był dla niej ważny). Szybko odnalazłam Liama na Skype i wysłałam propozycję dodania do znajomych, którą niemal natychmiast zaakceptował. Był dostępny, więc napisałam : „Hej, to ja [T.I.] : ) Już nie mogę się doczekać koncertu.”.  Liam od razu odpisał: „Cześć, miałem nadzieję, że napiszesz (na te słowa serce zabiło mi szybciej, czytałam dalej) Ja też nie mogę się już doczekać koncertu! Mam nadzieję, że się tam spotkamy :)”. Aaaaaa! Liam chce mnie spotkać! Chyba mnie polubił!
- Dlaczego chcesz mnie spotkać? – spytałam – Przecież codziennie piszą do ciebie tysiące fanek, a ty zwróciłeś uwagę właśnie na mnie… Czemu?
- To źle?
- Oczywiście, że nie! To cudownie, ale jestem ciekawa dlaczego akurat ja ? : )
- Ty byłaś pierwszą osobą od dawna, która napisała do mnie coś wiecej niż tylko „Liam! Kocham cię!” lub „Śniłeś mi się”, albo „Ucieknijmy razem w stronę słońca”… było jeszcze „Pójdź ze mną na bal maturalny”, a najśmieszniejsze było to, że ta dziewczyna mieszka w Chinach. Jakby nie było to kawałek drogi jest : ) Mimo wszystko uwielbiam moich fanów, ale ty zwróciłaś moją uwagę. Polubiłem cię :*
Aaaaaaa! Niech mnie ktoś uszczypnie, ja chyba śnię!
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Musi być fajnie być sławnym, prawda? – spytałam, starając opanować się drżenie rąk, podczas pisania wiadomości.
- Nie zawsze… Czasami owszem, ale chwilami tęsknię do tego co było… Chociaż nie, gdyby nie X Factor i One Direction nie poznałbym Harry’ego, Louisa, Nialla i Zayna, którzy są dla mnie jak bracia, jesteśmy kimś więcej niż zespołem.
- I to kolejna rzecz za jaką was lubię – wy naprawdę jesteście ze sobą związani. Nie lubię zespołów dobieranych z przypadku, którzy nawet się nie potrafią dogadać. Jesteście super :)
- Nie pierwszy raz to słyszę, ale i tak się od razu cieplej na sercu robi. Dobrze wiedzieć, że ktoś docenia nasze starania.  Może pogadamy przez kamerkę? – spytał, a ja prawie z krzesła spadłam. Miałam ochotę wykrzyczeć całemu światu jaka jestem szczęśliwa, ale nie zrobiłam tego bo:
a) Lucas byłby wściekły, gdybym przerwała mu kolejną rozmowę z Victorią (romansik wyczuwam),
b) Sąsiedzi kazaliby odwieść mnie do wariatkowa.

-  Jasne, czemu nie – uśmiechnęłam się do siebie, szybko wygrzebałam z szuflady jakieś słuchawki i mikrofon, Liam zadzwonił. Na monitorze pojawiła się jego twarz. Był taki przystojny! Miał brązowe oczy, tak podobne do moich. Jego uśmiech był zniewalający. Zaczęliśmy rozmawiać. Ku mojemu zdziwieniu rozmowa nie była drętwa, ale taka otwarta, szczera, zupełnie jak z Fleur. Tak dobrze nam się gadało, że nie czułam upływu czasu. Skończyliśmy dopiero po północy. Od tej pory rozmawialiśmy codziennie, każdego dnia, o tej samej porze, a tematy nam się nigdy nie kończyły. W końcu nadszedł dzień koncertu, na który szłam z Fleur i z Lucasem (!), który zabierał na niego Victorię. Dla całej naszej czwórki Liam załatwił wejściówki za kulisy, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Mieliśmy miejsca w pierwszym rzędzie, wiec mogłam podziwiać Liama i resztę chłopaków z 1D z bliska. W trakcie piosenki „Irresistible” Payne wciągnął mnie na scenę i cała piątka śpiewała dla mnie. To był najlepszy dzień mojego życia! Po koncercie spotkaliśmy się za sceną. Chwilę patrzyliśmy  sobie w oczy, z potem Liam podszedł bliżej, objął mnie i zakręcił.

- Tak długo czekałem na to spotkanie. Ciągle wyobrażałem sobie tą chwilę. – odezwał się swoim pięknym głosem. – Przez Internet to nie to samo – oczy iskrzyły mi radością, podobnie jak jego. Przez te pół roku zakochiwaliśmy się w sobie nawzajem, ale niestety on nie mógł przyjechać wcześniej.

- Też się cieszę – popatrzyłam na niego uśmiechnięta, po czym wtuliłam się ponownie w jego tors. Pocałowaliśmy się.

- Na żywo jesteś dużo piękniejsza – szepnął mi do ucha i pocałowaliśmy się jeszcze raz. W tym momencie Lucas zakradł się do nas i pstryknął fotkę swoim IPhonem.

- No, no, no… Mama nie będzie zachwycona… Teraz mam na ciebie haka, siostrzyczko – wyszczerzył zęby w uśmiech.

- Spadaj Lucas – warknęłam.

- Mama kazała mi cię pilnować – rzucił krótko, wzruszając ramionami.

- Przed de mną nie musisz jej chronić. A tak poza tym wasi rodzice nie będą zadowoleni, gdy się dowiedzą o tych nieustannych imprezach pod ich nie obecność… - Liam uśmiechnął się  złowrogo, a Lucas pobladł na twarzy. Doskonale wiedział, że gdyby mama lub tata się dowiedzieli, dostałby szlaban na całe życie (owszem był pełnoletni, ale póki oni płacili za prąd, mogli mu odciąć dostęp do kablówki).

- Skąd wiesz…? – spytał patrząc na niego podejrzliwie.

- Ma się swoje sposobu – powiedział szczerząc zęby w przebiegłym uśmieszku, który tak kochałam.

- To ja może pójdę do Vicky, a ty, plisss, nie zrób żadnego głupstwa – powiedział i odszedł. Liam zapoznał mnie z pozostałymi członkami zespołu.

- Hej piękna – zagadał Harry – Jestem Harry, ten fajniejszy – powiedział wskazując niby to dyskretnie na Liama, wszyscy się roześmieli.

- Taaa, zwłaszcza, kiedy nie umiesz sobie kanapki zrobić – powiedział Zayn.

- I kto to mówi? Odezwał się ten, co zawsze zapomina o paszportach i innych dokumentach kiedy w trasę jedziemy. Zayn, serio, znudziło nam się ciągłe zawracanie limuzyny ma lotnisku, przyczep go sobie do czoła, czy coś – odpowiedział Harry i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

- Albo do lodówki, chodzisz do niej tak często, że ja i Niall romans podejrzewamy – dodał Louis.

- Byle nie do jej drzwi, bo nigdy się nie zamykają, tym bardziej zapomni – powiedział Liam i nastąpił kolejny wybuch śmiechu.

- Kto wie… Może z roztargnienia posmaruje nim kanapkę na drogę – rzucił Niall.

I tak oto zaczęła się nie tylko miłość moja i Liama, ale także przyjaźń, która połączyła mnie z chłopakami z 1D. 

_________________________________

Mam nadzieję, ze wam się podobało :) Komentujcie, przyjemnie jest wiedzieć, że jest dla kogo się starać :*

                                                                                                                                     mrs Payne