czwartek, 31 października 2013

#73.Niall cz.2

NOWY WYGLĄD BLOGA
 treść zawiera wulgaryzmy




*twoja perspektywa*

Droga [T.I].
Zapewne czytasz to już po przebudzeniu się, wiec chciałem się tylko pożegnać w tym liściku. Nie chciałem Cię budzi, bo pewnie potem miałabyś problem z zaśnięciem. Być może będę w twoim domu jeśli w ogóle mnie w nim zastaniesz. Trzeba pomóc Zayn’owi posprzątać ;)
Nialler
PS: Daj znać jak poszedł test z chemii 836562192.
-Nialler… - mruknęłam cicho. Podczas czytania tej krótkiej wiadomości na mojej twarzy zagościł od razu niemrawy uśmiech. W głowie ujawnił mi się blondyn z czarującym uśmiechem i nieskazitelnie białymi zębami. Po mimo tych jego rysunków na twarzy i groźnego wyglądu sprawił u mnie naprawdę dobre wrażenie. Mało który chłopak jest taki sympatyczny i pomocny jak Horan. Że też wcześniej nie chciałam go poznać… może nie byłam gotowa?
Zerknęłam na ekran w telefonie, który wskazywał już godzinę 6:47. Szybko zerwałam się z łóżka i poszłam się odświeżyć do łazienki. Jakieś 15 minut później byłam już gotowa do wyjścia. Ubrałam się w białe rurki i białą bluzkę w czerwone paski. Do tego nieliczne dodatki i delikatny makijaż. Uznając swój wygląd w miarę znośny wzięłam torbę na ramię i zeszłam na dół w celu zjedzenia porządnego śniadania. Wchodząc do kuchni ku mojemu zdziwieniu było mega czysto. Zero butelek, zero puszek i brudu. Czyściutko.
-Zayn to na pewno nie twoja sprawka – zaśmiałam się po cichu.
-Owszem, bo moja – wzdrygnęłam się na bardzo znajomy mi głos.
-Boże, Niall nigdy tego nie rób – złapałam się za klatkę piersiową patrząc na blondyna.
-Przepraszam – podrapał się po głowie – wyspałaś się?
-A powiem Ci, że tak – zaczęłam nalewać sok pomarańczowy do szklanki – a ty?
-Nawet, choć i tak połowy nocy nie przespałem – wzruszył ramionami.
Już nie wiedziałam co odpowiedzieć. Tematu liściku nie chciałam zaczynać, bo jeszcze by se pomyślał, że jestem jakąś nawiedzoną romantyczką. Moją uwagę przykuli robotnicy, którzy mają w zwyczaju codziennie od 7:00 pracować na budowie. Już nie raz widziałam przechodzące tędy dziewczyny, które stawały się ich ofiarami podrywu lub nawet gwałtu. Policja nic nie może im udowodnić, gdyż każą tym  dziewczyną milczeć. Stąd to wiem, bo nie raz podsłuchiwałam takie rozmowy wracając ze szkoły. Cholernie się ich bałam, bo mogłam być następna. Każdy ranek zaczyna się strachem przed tymi zboczeńcami.
-[T.I] słyszysz? – wyrwał mnie z myśli głos Nialla.
-Sorki, coś mówiłeś?
-Pytałem się czy… zadzwonisz do mnie? – uśmiechnął się nieśmiało.
-Ach tak. Jasne –odwzajemniłam uśmiech wracając wzrokiem do okna.
-Boisz się ich? – podszedł bliżej wskazując na roboli.
-Zależy… bo widzisz…
-Wiem co jest grane – przerwał mi – już nie raz ich poganiałem by dali tym dziewczynom spokój. Chamy pierdolone. Odprowadzę Cię do szkoły.
-Serio nie trzeba – bawiłam się nerwowo palcami. Nawet na mnie nie spojrzał. Z zimną krwią wpatrywał się tych facetów.
-Nie ma o czym mówić! – krzyknął obdarowując mnie równie zimnym spojrzeniem – o której wychodzisz?
-7:40…
-Dobrze – spuścił całe powietrze – w takim razie zjedz coś i ruszamy.
-Co tu się dzieję? – wszedł do kuchni zaspany Zayn z kacem.
-Nic takiego – bąknęłam.
-Aaa… - mruknął – Niall co ty robisz? Czemu krzyczysz?
-Bo…
-… nie ma chleba! – wyprzedziłam go przy okazji gryząc się w język. Nic gorszego nie mogłam palnąć. Malik zdezorientowany całą sytuacją machnął teatralnie ręką i wyszedł pyskując coś pod nosem. Cały on. Jest kac, jest wkurzony.
-Chleba? – rzekł rozbawiony Horan.
***
Powoli zaczęliśmy się zbliżać do zakazanego terenu dla każdej dziewczyny. Im byliśmy bliżej tym bardziej zaczęłam się denerwować. Zacisnęłam z całej siły ręcę sprawiając moje knykcie do białości. Nie mogłam opanować strachu, który już dawno mną zawładnął. Jeszcze tylko parę metrów i zaraz tam będziemy – pomyślałam głośno przełykając ślinę. Niall nagle się zatrzymał i złapał mnie za ramiona posyłając mi naprawdę szczery i spokojny uśmiech. Nawet mnie to rozluźniło.
-Złap mnie za rękę, a zobaczysz co się stanie – puścił mi oczko.
Zrobiłam jak chłopak kazał. Delikatnie splotłam nasze palce u rąk i poczułam… motylki w brzuchu.  W sercu zaczęła mi się rodzić pewien rodzaj radości… nawet nie umiem tego określić, ale bardzo miłe uczucie. Poczułam się bezpieczna. Szliśmy już bardziej żwawym chodem i bardziej odważnym. Teraz właśnie nadszedł ten moment. Wszyscy faceci obdarowali mnie obrzydliwym i żądliwym wzrokiem, który sprawiał u mnie większe przerażenie. Odruchowo mocniej ścisnęłam dłoń Horana na co on wyszczerzył zęby. Reszta dostrzegając go zaczęła się powoli oddalać i dawać sobie spokój… prawie. Przed nami stanął murem jeden z robotników ubrany w niebieski, brudny kombinezon, który ukazywał jego idealnie umięśnione i wytatuowane mięśnie. Wiedziałam, że to źle się skończy.
-Jakiś problem? – spytał ze spokojem.
-Tak. Ty jesteś tym problemem – powiedział brunet krzyżując ręce.
Horan zaśmiał się jakby usłyszał najzabawniejszy kawał na świecie puszczając przy tym moją dłoń zasłaniając mnie swoim ciałem. Dostrzegłam jak jego mięśnie zaczynają się napinać. Nic z tego dobrego nie wyjdzie.
-Słuchaj no… albo dasz nam spokojnie przejść, albo dostaniesz taki łomot, że własna matka Cię nie pozna – wysyczał przez zęby. Szczerze trochę w to wątpiłam, gdyż ten robol jest od niego bardziej umięśniony i masywniejszy… nawet nie wiem czy można go nazwać człowiekiem.
-Chłopaki słyszeliście?! Małolat mi grozi! – usłyszałam stłumiony śmiech mężczyzn. Choć nie widziałam twarzy Nialla wiedziałam, że maluje się na niej furia. Zacisnął pięści i podszedł do niego jeszcze bliżej…

*perspektywa Nialla*

Czułem jak krew zaczęła mi mocniej pulsować w głowie, a ciało było już w 100% gotowe do ataku. Spojrzałem zimnym wzrokiem na jego twarz. Ścisnął szczęki uwydatniając przy tym swoje kości policzkowe, krzyżując przy tym swoje masywne ramiona. Wcale nie przejmowałem się jego groźnym wyglądem. W każdej chwili mogłem go zmiażdżyć… ewentualnie zabić. Wciągając głośno powietrze podszedłem do niego na tyle blisko by tylko on mógł mnie usłyszeć:
-Czy ty masz świadomość, kim jestem? – spytałem z pewnością siebie intensywnie patrząc się w jego oczy.
-Słabym gówniarzem – wyszeptał powoli.
-Ach tak – przejechałem językiem po zębach – podpowiem Ci.
W tej chwili furia opanowała całe moje ciało. Jednym, zwinnym ruchem objąłem jego posturę wyginając mu przy tym ręce, by nie miał możliwości wyrwania mi się z objęć. I właśnie teraz nastąpił moment kulminacyjny. Jedno kopnięcie w nogi mojej ofiary sprawiło połamanie jego kości uwydatniając przy tym ten chrupiący dźwięk, którego wręcz nie znosiłem. Do moich uszu dotarł rozpaczliwy i stłumiony krzyk bruneta wijącego się z bólu. Czułem ulgę bo nareszcie byłem w swoim żywiole. Żeby dokończyć zabawę jeszcze mocniejszym kopnięciem kopnąłem go w brzuch, koło okolic żeber oczywiście je łamiąc. Chciałem  go szarpnąć za szmaty i zająć się jego obrzydliwym ryjem, ale przerwał mi delikatnym dotyk ciepłej na ramieniu. Odwróciłem się i ujrzałem zapłakaną [T.I]. Ten obraz natychmiast mnie sprowadził na ziemię i cała złość odleciała.
-Już wystarczy – rzekła roztrzęsiona.
Chciałem coś powiedzieć, ale przerwał mi znowu krzyk tego debila. Nie zwracając już zbytnio uwagi na [T.I] przykucnąłem do niego i zbliżyłem twarz do jego ucha:
-Jestem Crusher, miło mi – wyszeptałem z satysfakcją.
Na twarzy robotnika pojawił się szok i przerażenie. Zadowolony ze swojego czynu odsunąłem się łapiąc [T.I] za rękę. Wszyscy wokół nas natychmiast zaczęli się oddalać i wracać do swoich robótek pomagając przy tym swojemu „przyjacielowi” jakoś się pozbierać. Zerknąłem przelotnie na dziewczynę, która była roztrzęsiona całą tą sytuacją. Czułem jak jej dłoń trzęsie się z nad miaru nerwów.
-[T.I] wszystko gra?
-Co to było…? – spytała łamiącym głosem
-Nic takiego – uśmiechnąłem się.
-Jak to nic takiego?! – bulwersowała się – połamałeś mu nogi i żebra za jednym zamachem!
-Bo sobie na to zasłużył – odwróciłem od niej wzrok spoglądając na swoje Nike.
-Nie mogłeś z nim porozmawiać, nastraszyć go? Niall… możesz mieć kłopoty – wyrwała delikatnie rękę z uścisku patrząc na mnie z troską.
-Jakby Cię skurwiel dotknął choć jednym palcem, tak był mu najebał, że zdechł by z bólu! A miewałem już większe problemy więc nie pierdol mi takich rzeczy, bo wcale się na tym nie znasz…
Po jej policzkach zaczęły spływać kolejne słone łzy, a ja zaczynałem coraz bardziej żałować swoich słów. Głośno odetchnąłem i spuściłem nadmiar powietrza z płuc. Jestem idiotą. Nakrzyczałem na dziewczynę, na której mi cholernie zależy bez powodu. Wplotłem palce we włosy i totalnie nie wiedziałem co powiedzieć… było mi strasznie wstyd. [T.I] powoli wycofywała się i w końcu zaczęła uciekać. Z nadmiaru emocji stałem jak słup soli nie mogąc ruszyć nawet  jedną nogą.
-[T.I] przepraszam, nie chciałem! – krzyknąłem najgłośniej jak potrafiłem. Nie zwracała na mnie uwagi i im więcej czasu się na nią patrzyłem, tym bardziej stawała się mniej widoczna.
-Kurwa! – ze złości kopnąłem najbliższy śmietnik wysypując jego całą zawartość.
 __________________________________________________________________________

Hejka wam! Spokojnie nie pomysliłaś blogów hah to po prostu kolejna zmiana :P Jak wam się podoba taki trochę "mroczniejszy" wygląd? Ach właśnie! Pewnie już każda z was widziała zapowiedź do teledysku! Nie mogę się doczekać to będzie jeden z lepszych teledysków One Direction jak to określił Simon Cowell :) A co sądzicie o imaginie? Myślę że was choć trochę zaciekawiłam :) Byłby dłuższy ale coś się popieprzyło w wordzie ;/ Także HAPPY HALLOWEEN :)

niedziela, 27 października 2013

# 72. Zayn cz. 3

Przez chwilę leżałam z półprzymkniętymi oczami i przypominałam sobie wczorajsze wydarzenia. Przez wspomnienia aż się uśmiechnęłam. A najlepsze było to, że całkowicie zapomniałam o Nicku.
Wstałam i udałam się do łazienki, by zrobić poranną toaletę. Uczesałam długie włosy w kłosa i przebrałam się w krótkie spodenki i zwiewną białą bluzkę.
Było po 10, więc poszłam zobaczyć jak się czuje imprezowiczka.
-Cześć zdechlaku- zaśmiałam się i usiadłam na jej łóżku.
-Nawet nic nie mów- jęknęła do poduszki.
-Jak było?- zapytałam kładąc się obok niej.
-Fajnie. Mogę spać? Głowa mi pęka.
-Jasne. Idę na śniadanie, przyniosę ci coś- pogłaskałam ją po włosach.
Założyłam kremowe baleriny i wyszłam, zabierając ze sobą tylko telefon i kartę do pokoju. Zastanawiałam się nad tym, czy zajść po Zayna, ale nie chciałam go budzić.
Szybko znalazłam się na sali i zamówiłam naleśniki z bitą śmietaną i malinami. Gdy poszłam je odebrać, poczułam silne ręce na biodrach i ciepły oddech przy uchu.
-Jak się spało?- lekko przygryzł płatek mojego ucha.
-Mogło być lepiej- zabrałam talerz i odwróciłam się do niego.-A tobie?
-Harry chrapał..- westchnął.-Zaraz do ciebie przyjdę.
Uśmiechnęłam się i poszłam do stolika. Postanowiłam poczekać na Zayna, więc wyciągnęłam telefon. Miałam 38 nieodebranych połączeń od Margo. Zdziwiłam się, bo nie widziałyśmy się od roku, gdy przeprowadziła się do innego miasta.
-Margo? Coś się stało?- zapytałam do telefonu.
-[T.I.]?! Dziewczyno nie wiedziałam, że chodzisz z Zaynem Malikiem!- pisnęła do słuchawki.
-O czym ty mówisz?
-Do netu trafiły wasze zdjęcia!
-Co? Jakie?
-No z wczoraj! Wszyscy już o tym wiedzą!
-Że co? Margo przepraszam muszę kończyć..- rozłączyłam się.
Włączyłam internet i pierwszy lepszy portal plotkarski. Rzeczywiście, na głównej były nasze zdjęcia gdy wracaliśmy do hotelu. Lucy i reszta chłopaków załapali się tylko na jednym zdjęciu, jak wsiadali do samochodu.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam przed sobą Zayna. Podsunęłam mu pod nos telefon i czekałam na reakcję.
-Co mam ci powiedzieć?- zapytał oddając mi telefon.
-Chciałam ci tylko pokazać..- schowałam telefon.
-Nie przejmuj się tym. Niestety tak to jest, nic z tym nie zrobię.
Nie odezwałam się już do niego. Szybko zjadłam śniadanie i zamówiłam dla Lucy jajecznice i sok pomidorowy.
-Idę do pokoju- powiedziałam mijając Zayna w drzwiach.
-Nie bądź zła- złapał mnie za wolną rękę, przyciągną do siebie i przytulił, obejmując ramieniem.
-Nie jestem..
-No widzę- uśmiechnął się.
-Możemy pogadać później?
-Przyjdę po ciebie za godzinę- szepnął mi do ucha i nie czekając na odpowiedź odszedł.
Mimowolnie się uśmiechnęłam i poszłam do Lucy.

-Dziękuję- przytuliła mnie i zaczęła zajadać jajecznice.
-Dobre na kaca- westchnęłam i położyłam się na jej łóżku.
-Co jest?- zapytała popijając sokiem.
-Gdy wracaliśmy z Zaynem do hotelu ktoś zrobił nam zdjęcia. Są już w necie.
-I to cie tak martwi?
-A nie? Zaraz wszyscy będą wymyślać różne niestworzone historyjki z nami,a co najgorsze, będą o mnie wszystko wiedzieć! Całe moje życie.. Zayn jest przyzwyczajony, ale ja tego nie chcę..- zakryłam twarz poduszką.
-Serio? To cię tak gnębi?
-Taak! Dobra nie gadajmy o tym... Ile ty wczoraj wypiłaś co?- zapytałam siadając naprzeciwko niej.
-Trochę..- uśmiechnęła się niewinnie.
-No właśnie widziałam wczoraj- zaśmiałam się.
-No a jak ci wieczorek beze mnie minął?
-Dobrze. A właśnie nie mówiłam ci.. Wczoraj w klubie widziałam się z Nickiem..- podrapałam się po głowie.
-Że co? Ten debil tam był? Zrobił ci coś?- pytała gorączkowo macając moje nadgarstki.
-Przestań- zaśmiałam się.-Nic mi nie zrobił. Walnął tylko Zayna w nos- wzruszyłam ramionami.
-Aha. Nie no spoko- dopiła sok i wstała.-Idę się przebrać.
Wzięła z szafy ciuchy i poszła do łazienki. Westchnęłam i udałam się do pokoju, skąd wzięłam aparat i wyszłam na balkon. Chciałam zabić nudę.
-Gotowa?- usłyszałam głos Zayna.
-Nawet tak, ale zależy idzie idziemy- odpowiedziałam nie przestając robić zdjęć.
-W takim razie już schodzę- rzucił szybko i usłyszałam tyko trzask drzwi.
Wyłączyłam sprzęt i odłożyłam go na miejsce w pokoju. Poprawiłam lekko makijaż i spakowałam do torebki telefon, jakąś kasę i kartę od pokoju.
-A ty się gdzieś wybierasz?-Lucy wyszła z łazienki.
-Nie wiem- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jak to nie wiesz? Gadaj mi tu!
-Idę gdzieś z Zaynem- pokręciłam lekko głową i założyłam buty.
-A to tak..- podniosła brwi ku górze.
Spiorunowałam ją wzrokiem i rozległo się pukanie do drzwi.
-Nie wiem o której będę, dbaj o siebie- pocałowałam ją w policzek i otworzyłam drzwi.
-Cześć- przywitał mnie szerokim uśmiechem.
-Hej, powiesz mi gdzie idziemy?- zapytałam podnosząc torebkę z ziemi.
-Nie. To nie będzie ci potrzebne- wyrwał mi z rąk torbę i położył na szafce.-Cześć Lucy- uśmiechnął się do niej i pociągnął mnie za rękę.
-Ale ja tam mam kartę do pokoju!- krzyknęłam i chciałam wyrwać się z jego uścisku.
-Ale nie jest ci teraz potrzebna- uśmiechnął się i nacisnął guzik windy.
-A jak Lucy gdzieś wyjdzie?
-Spokojnie, ja swoją mam- uśmiechnął się szerzej i pociągnął mnie lekko do windy.
-Zayn! Powiedz mi w końcu gdzie idziemy- poprosiłam wieszając się na jego ramieniu.
-Ty zawsze taka niecierpliwa? Dowiesz się zaraz.
Winda stanęłam na parterze, a my szybko z niej wysiedliśmy. Chłopak cały czas trzymał mnie za rękę, więc szłam u jego boku. Nie powiem, żeby mi się to nie podobało.
Stanęliśmy dopiero na małym parkingu obok hotelu. Spojrzałam na chłopaka, a ten rozglądał się dookoła.
-Czekam tu na coś?- zapytałam podsuwając się do niego.
-Owszem- uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
Zmarszczyłam brwi, a chłopak cicho się zaśmiał. Nagle przed nami stanęło srebrne Audi R8. Z samochodu wysiadł jakiś facet w garniaku i oddał kluczyki Malikowi.
-Zapraszam- podszedł do drzwi pasażera i otworzył drzwi.
Ruszyłam w jego stronę i wsiadłam do auta. On szybko zamknął drzwi i usiadł za kierownicą.
-Nie poinformujesz mnie gdzie mnie wieziesz?- zapytałam, gdy wyjechaliśmy na główną drogę.
Nie odpowiedział mi, tylko się uśmiechnął.
-Wiesz, że to jest porwanie?- oparłam się plecami o drzwi i przyciągnęłam kolana do brzucha.
-Porwanie byłoby wtedy, gdybym zmusił cię do wejścia do samochodu. Sama weszłaś- lekko przygryzł dolną wargę i próbował zapanować nad uśmiechem, który nie schodził mu z twarzy.
-Ale..- chciałam się kłócić, ale postanowiłam przybrać inną taktykę.
Wróciłam do poprzedniej pozycji i wyciągnęłam nogi na desce rozdzielczej. Patrzyłam przed siebie, udając obrażoną. Nagle przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do Luka. Z przyzwyczajenia chciałam sięgnąć do torebki, ale przecież Zayn ją odłożył. Zrezygnowana opadłam na fotel i głośno westchnęłam.
-Coś się stało?- zapytał chłopak i na chwilę spojrzał na mnie.
-Owszem. Nie mam telefonu, bo ktoś odłożył moją torebkę- warknęłam i odwróciłam głowę.
-Tylko o to chodzi? To chyba nie koniec świata, co?
-Miałam do kogoś zadzwonić, obiecałam.
-Poszukaj w schowku, może jest tam mój telefon. Jak znasz numer na pamięć to dzwoń.
-Skoro mogę..
Pogrzebałam w schowku i znalazłam jakiś telefon. Wklepałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Cześć Luke, tu [T.I.]. Wybacz, że nie dzwonię ze swojego telefonu, ale zostawiłam go w hotelu- powiedziałam od razu, gdy odebrał.
-Nic się nie stało. Przyjechałbym za dwa dni. Jutro mam jeszcze parę spraw do zrobienia.
-Jasne, jak chcesz. Przyjmiemy cię- zaśmiałam się.
-Raczej będę spał u wujka. Ale dzięki. A jak tam u was?
-Wszystko w porządku. A u ciebie?
-Nic ciekawego. A jak Lucy? Jest obok ciebie?
-Nie, śpi. Wczoraj trochę zaszalała.
-No tak, jak to ona.. Dobra nie będę zajmował ci czasu. Bawcie się dobrze, jutro zadzwonię.
Rozłączyłam się i schowałam telefon z powrotem na miejsce.
-Dzięki- spojrzałam na Zayna.
-Nie ma sprawy. Dojeżdżamy- uśmiechnął się i zjechał z autostrady na poboczną drogę.
Wjechaliśmy w gęsty las, a na horyzoncie widać było morze.
-Chcesz mnie zrzucić z klifu?- zaśmiałam się.
-Tylko o tym marzę-uśmiechnął się i zatrzymał samochód.
Zanim zdążyłam wysiąść, chłopak otworzył drzwi i podał mi dłoń. Bez zastanowienia chwyciłam ją i wysiadłam.
-Co tu robimy?- zapytałam opierając się o bok auta.
-Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć?- uśmiechnął się i wyjął z bagażnika jakiś koc.
-No wiesz... Lubię- spojrzałam mu w oczy, a on zbliżył się do mnie.
-Idziemy- powiedział po chwili, łapiąc mnie za rękę.
Nie protestowałam. Szliśmy przez parę minut w ciszy. Z każdą chwilą, morze bardziej mi się wyłaniało. Gdy w końcu wdrapaliśmy się na samą górę, ujrzałam strome zbocze. Puściłam dłoń chłopaka i podeszłam do krawędzi, lekko się wychylając. Pod ścianą klifu było dużo kamieni. Wzburzone fale uderzały w nie, tworząc głośny szum.
-Pięknie-odwróciłam się do Zayna.
-Warto było?- zapytał uśmiechając się.
Odwróciłam się z powrotem do morza i zamknęłam oczy. Niemal od razu poczułam silne dłonie na tali i ciepły oddech przy uchu. Uśmiechnęłam się i oparłam głowę o jego ramie.

***

-Dziękuję- przytuliłam się do chłopaka na kocu.
-Za co?- spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi oczyskami i uśmiechnął się.
-Za wszystko. Za to, że mnie tu zabrałeś.. - odwzajemniłam uśmiech.
-Nie ma za co, ale chyba musimy się już zbierać- niechętnie wstał.
Wyciągnął dłoń, którą szybko chwyciłam i złożył koc, na którym siedzieliśmy. Nie chciałam wracać do hotelu, ale szedł tam Zayn, więc ja też. Może to dziwnie zabrzmi, ale on mi się naprawdę podoba. Jest taki.. inny. Nick nie był taki opiekuńczy, czuły..
-Ciekawe co robi reszta- wyrwał mnie z zamyślenia głos Malika.
Kiwnęłam tylko głową i chwyciłam jego dłoń. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Szybko doszliśmy do auta, które po niecałych 20 minutach było już na parkingu w hotelu.
-Było bardzo miło- uśmiechnęłam się i oparłam o ścianę, cicho pukając do drzwi.
-Cieszę się. Następnym razem nie zadawaj tyle pytań- zaśmiał się.
-A kto powiedział, że będzie kolejny raz?- wyszczerzyłam zęby i uniosłam brwi ku górze.
-Będzie, będzie. Zobaczysz.
-Najpierw to Lucy musi mi otworzyć!- krzyknęłam, by dziewczyna mogła mnie usłyszeć i zapukałam mocniej do drzwi.
-Może jej nie ma?
-Nie kracz!- szturchnęłam go w ramie i zapukałam mocniej do drzwi.
-Nie ma jej. Pojechała z chłopakami do kina- zaśmiał się i chwycił mnie za rękę.
-Jak to jej nie ma..?- jęknęłam idąc za nim po schodach.
-Nie marudź- odpowiedział mi dopiero przy drzwiach swojego pokoju.
Spuściłam lekko głowę i weszłam za nim do pomieszczenia.
-Rozgość się- puścił moją dłoń i zdjął buty.
-Ale..- chciałam protestować, ale widziałam, że do pokoju się nie dostanę.
-Siadaj, zaraz przyjdę- cmoknął mnie w czoło i poszedł do pokoju.
Usiadłam na kanapie i tak naprawdę nic nie robiłam. Nie czekałam na szczęście długo, bo już po paru minutach chłopak znalazł się obok mnie.
-W łazience masz ciuchy i ręcznik, jak chcesz.
-Dzięki- lekko przygryzłam wargę i poszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic i założyłam na siebie dużą koszulę w kratę i krótkie spodenki.
-Harry napisał mi, że wrócą dopiero rano- uśmiechnął się, gdy wyszłam z łazienki.
-Że co? Gdzie oni są?- usiadłam obok niego.
-Są na jakimś maratonie filmowym. Kończy się o 6 rano, a od razu pójdą coś zjeść. Wiec będą około 8- uśmiechnął się.
-Chyba sobie żartujesz! Mogę zadzwonić do Lucy?- zapytałam patrząc na niego.
Bez słowa podał mi telefon i wklepałam numer przyjaciółki.
-Halo?- szepnęła już po chwili do słuchawki.
-Lucy? Gdzie jesteś? Zaraz przyjdę po kartę do pokoju- powiedziałam szybko, ale Malik wyrwał mi telefon.
-Już nie ważne Lucy, oglądajcie sobie film- rozłączył się.
Spojrzałam na niego pytająco, a on tylko się uśmiechnął i włączył telewizor.
Leciała jakaś komedia, ale nie chciało mi się jej oglądać, bo przysypiałam. W końcu oczy mi się zamknęły i już ich nie otworzyłam..


Obudziłam się w pozycji leżącej, na wygodnym łóżku przykryta kołdrą. Przekręciłam się na drugi bok i zobaczyłam nagie plecy chłopaka.
-Ja pierdole! Co ty robisz w moim łóżku?- jęknęłam tykając go w ramię.
-To moje łóżko. Zasnęłaś, a na kanapie nie da się spać- wstał i wyszedł z pokoju.
Westchnęłam i zamknęłam oczy, chciałam jeszcze chwilę pospać.
-Idziemy na śniadanie?- usłyszałam głos Zayna tuż przy uchu.
Szybko otworzyłam oczy i ujrzałam jego śliczne oczy.
-A która godzina?- zapytałam uśmiechając się do niego.
-Po 8. Jeszcze nie wrócili, ale film mógł się przeciągnąć, albo pierdoły się zgubiły- zaśmiał się.
-Raczej to drugie. Idziemy, tylko się ubiorę.
Wstałam i poszłam do łazienki, biorąc ze sobą ciuchy z wczoraj. Szybko się przebrałam, poprawiłam włosy i wyszłam do chłopaka. Założyliśmy buty i poszliśmy na dół, do restauracji.
-Zajmij miejsce, ja coś zamówię- pocałował mnie w czoło i odszedł.
Usiadłam przy stoliku przy oknie i przez parę minut czekałam na Malika, wpatrując się w okno.
-Zaraz przyniosą- wyrwał mnie z zamyślenia głos chłopaka.
Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam za okno.
-Wszystko gra?- zapytał łapiąc mnie za dłoń.
-Tak- westchnęłam i odwróciłam wzrok od jego twarzy.
-Właśnie widzę..- puścił moją rękę i podrapał się po głowie.
-Odzywali się?- zapytałam zmieniając temat.
-Tak, zaraz będą. Chcą jechać na plaże za jakąś godzinę. Jedziemy z nimi?
-Nie wiem. Rób co chcesz..
-Co się z tobą dziś dzieje co ?- zapytał nerwowym głosem.
-Wybacz..
-Powiesz mi o co chodzi?- zapytał łagodnie.
-Chyba za bardzo się przejmuję..
-Czym?
-Nickiem.. Boję się, że komuś coś zrobi..- zakryłam twarz dłońmi.
-[T.I].. - wyszeptał i usiadł obok mnie.- Przestań- przytulił mnie do siebie.
-Ale.. Co jak on zrobi coś chłopakom, Lucy, tobie.. ?
-Nic nam nie zrobi. Słyszysz? Przestań płakać- pogłaskał mnie po włosach.

-Już dobrze..-wyszeptałam po chwili.
Otarłam łzy i wyprostowałam się. Akurat kelnerka przyniosła nasze jedzenie. Podziubałam widelcem w jajecznicy i wypiłam trochę kawy.
-Czemu nie jesz?- zapytał.
-Nie mam ochoty- odłożyłam widelec.
-Chcesz iść?
-Jeśli ty chcesz..
-Ja swoje skończyłem.. Chodź.
Wstał i lekko pociągnął mnie za rękę. Pojechaliśmy windą na trzecie piętro i stanęliśmy przed drzwiami mojego pokoju.
-Przyjdę po was za godzinę- uśmiechnął się.
Nie wiedziałam czy mam go pocałować, przytulić, czy jeszcze coś innego. Pomachałam mu tylko i zapukałam, a Lucy szybko mi otworzyła, wręcz wciągnęła do środka.
-Nie zgadniesz kogo spotkaliśmy..- powiedziała i była ostro wkurzona.

_______________________________________________________________________

Heej! Jak tam życie mija?
Czy wy tak jak my nie możecie doczekać się teledysku do Story of my life? A wgl jak podoba się piosenka? Dla mnie jest G E N I A L N A !
Przepraszam, że dopiero teraz dodałam, ale nie miałam wgl czasu! Przepraszam :(
Noo.. Pamiętajcie o dedykach ! Elo, Hope.♥

wtorek, 22 października 2013

# 71.Niall cz.1

Szkoła. Tak, wiem. To słowo przeraża wiekszości nastolatków na całym świecie z myślą o potwornych nauczycielach i męczących klasówkach czy niezapowiedzianych kartkówkach. Jestem dobrą uczennicą, ale moją piętą achillesową jest chemia – masa niezrozumiałych wzorów i bezsensownych definicji. Z trudem mogłam się nauczyć 10 wzorów na pamięć, a co dopiero jakieś obliczenia masy cząsteczkowej pierwiastka lub jego procent. Dla mnie to tolalne dno, a im bardziej się zniechęcam, tym bardziej nie chcę mi się tego uczyć. Czasami mam ochotę rzucić wszystkimi podręcznikami i powiedzieć ‘’Mam to w dupie” ale nie mogę. Bardzo mi zależy na mojej przyszłości co czasami zamienia się w obsesje pozytywnego ale też negatywnego
myślenia na temat tego co mogę robić. Mniejsza z tym. Wszystko było by idealnie gdyby niepewna istota, która jest ode mnie starsza o 2 lata – Zayn. W rodzinie ma rolę wiecznego buntownika, inaczej ‘’bad boya’’ lub łobuza. Natomiast ja to ten dobrze uczący się i poukładany aniołek. Nienawidzę tego określenia, bo w końcu kto lubi być lizusem w rodzinie? Bynajmniej nie ja. Wracając do mojego brata, to życie z nim zazwyczaj jest istnym koszmarem – imprezy, bójki, kurator, odwyk, alkohol, narkotyki i inne paskudzwta. Pomyśleć, że ma dopiero 20 lat, a już tyle przeżył co 30 – letni bandzior z nieudanym życiem i licznymi ‘’przygodami’’. Czasami zdarza się, że nasi staruszkowie wyjeżdżają na kilka dni w celu odpoczęcia od nas, choć pod pretekstem mówią, że od pracy. I tak im nie wierzę. Od Malika potrzeba naprawdę dużej ilości odpoczynku, bo czasami jest do niewytrzymania. Najpierw robi, potem myśli. Oczywiście Zayn nie jest takim złym bratem, za jakiego go uważacie. Choć wydaję się, że mamy różne charatkery, my bardzo się ze sobą dobrze dogadujemy, choć zależy w jakich sprawach. Jedno wiem na pewno: nigdy nie dopuści by stała mi się krzywda. Wszyscy w szkole znają mnie jako siostra Zayna, a nie [T.I]. To jest jakiś plus, ponieważ wszyscy się ‘’mnie’’ boją, szczególnie większość męska w tej szkole gdyż Malik do tej szkoły uczęszczał i że tak powiem w niej rządził wraz ze swoimi kolegami.
Dziś, właśnie dziś nasi rodzice postanowli zrobić sobie 3 dniowe wakacje od nas. Już pierwsza myśl jaka mi wpadła do głowy to Zayn i impreza. Na samą myśl o tym wzdrygnęłam się i cicho westchnęłam rozwiązując równianie z matematyki. Wyjadą dziś po południu, co oznacza duże party hard wieczorem.Super. Jestem bardzo ciekawa jak ja zaliczę jutrzejszy sprawdzian z chemii – pomyślałam ze skruchą. Temat był dla mnie jak zwykle niezrozumiały i za chiny nie mogłam się na nim skupić. Z nudów zaczęłam kreślić w podręczniku liczne kreski, które tworzyły jakiś nieznany mi kształt. I znowu to robię, znowu odpływam myślami gdzie indziej. Nagle otworzyły się drzwi od mojego pokoju, za co bardzo podziękowałam Bogu, bo bym już tu nie wyrobiła.
-[T.I], słonko zaraz wyjeżdżamy. Zejdź za chwilę na dół proszę – powiedziała po czym po cichu zamknęła drzwi z niemrawym skrzypnięciem.
Energicznie zamknęłam wszystkie podręczniki i poprawiłam mojego poratganego kłusa. Czyli zaraz się zacznie balowanie. Pięknie o niczym innym nie marzę niż dzika impreza z przygłupimi koleszkami mojego braciszka. Zwinnie zeszłam na dół i delitaknie oparłam się o framugę przedpokoju. Oczywiście naprzeciwko mnie stał pełen radości i zadowolenia czarnowłosy. Jego uśmiech wyrażał tylko jedno – podnietę na myśl o wolnej chacie.
-Dobra wychodzimy – westchnął ojciec spoglądając znacząco na Zayna – proszę Cię nie zrób niczego głupiego i zaopiekuj się siostrą.
-Oczywiście tato – przytaknął po czym puścił mi oczko. Kłamca jeden.
-Spokojnie, potrafię o siebie sama zadbać – udawałam zainteresowanie moimi paznokciami.
-Malutka, głupiutka [T.I] – objął mnie ramieniem – damy sobie radę tato, o nic się nie martw, wszystkim się zajmę.
-No ja mam nadzieję – wtrąciła się matka – nie będę wam już powtarzać co gdzie jest, bo chyba już na tyle tutaj długo mieszkacie, że znacie całą zawartość domu.
-Yhym – mruknęliśmy jednocześnie.
-Pa słońca – uściskała nas porządnie mama, a później tata. Chwilkę posiłowali się z walizkami i był ten magiczny dźwięk zamykających się drzwi. Dla mnie nie był fantazyjny, ale dla Zayna – owszem.
-Jest! Jest! Jest! – usłyszałam uradowany ton Malika.
- O nie… - westchnęłam.
-Impreza jest na 18, najlepiej by było jakbyś nie wyłaziła z pokoju,bo raczej nie pasujesz do tego towarzystwa, a nie daj boże coś Ci jeszcze zrobią – oparł dłonie o biodra – ok?
-Jasne…
-I pamiętaj, że…
-… ‘’nie mówimy nic rodzicom i w razie telefonu subtelnie, ale i z grą aktorską od ojca lub matki kłamiemy, że w spokoju oglądamy telewizję zajadając się za nadmiar słonym popcornem śmiejąc się w salwie pociesznego chichotu”.
-Zuch dziewczynka – poczorchrał mi włosy.
-Tylko proszę, nie roznieś domu…
-A czy ja kiedykolwiek to zrobiłem – udawał, że się zastanawia.
-Pomyślmy… TAK!
-Nieważne… do jutra – posłał mi pocieszny umiech i skierował się do kuchni wyciągając przy tym telefon.
-Obyś był rozsądny Javadd – szepnęłam.

***

-Zayn i rozsądność, co ja sobie głupia myślałam – rzekłam sama do siebie mając twarz przykrytą poduszką. Dudnienie muzyki z wielkich głośników i liczne głosy lekko już podpitych gości doprowadzały mnie do szału i jeszcze bardziej nie mogłam się skupić na tej głupie chemii. Byłam pewna, że dostanę 2, max 3. Dochodziła zaraz 22:00, a ja totalnie nic nie umiałam przez ten zakichany hałas. Nie wspomnę o tłuczących się szklankach i obrzydliwych dźwiękach kochającej się pary. Zerknęłam na drzwi by przypomnieć sobie, czy na pewno je zamknęłam. Jednym plusem mojego pokoju było to, że jest połączony z łazienką, więc bez problemu będę się mogła ogarnąć i odświeżyć, choć i tak mam przeczucie, że ktoś tam jest. Istna ironia, mój brat jest niemożliwy. Nagle usłyszałam ciche pukanie do mojego pokoju. Niepewnym krokiem ostrożnie do nich podeszłam i delikatnie otworzyłam. Przez niewielką szparę ujrzałam blondyna w stylu punk. Jego ilość tatuaży na rękach wręcz mnie przeraziła, a co dopiero percing na dolnej wardze i prawej brwi. Głośno przełknęłam ślinę i już trochę odważniej uchyliłam drzwi na większą szerokość.
-Słucham?
-Cześć [T.I], posłuchaj mam do Ciebie pewną trochę dla mnie niekomfortową sytuację…
-Czekaj, czekaj… wiesz jak się nazywam? – spytałam zdziwiona.
-Yyy… no tak, jesteś w końcu siostrą Zayna i… - zaciął się spoglądając na swoje czarne buty.
-Dobra nieważne, o co chodzi?
-Mógłbym skorzystać z twojej toalety? Bo jedna jest zajęta przez pewną zakochaną parę i nie mam jak skorzystać…
-Aaa… jasne wejdź – zaprosiłam go środka.
Chłopak przekraczając próg mojego pokoju z uśmiechem na twarzy zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Już nie raz go widziałam u nas w domu jak grał z moim bratem w liczne gry na play station, tylko tyle, że chyba miał inny kolor włosów… dziwne. Ale wyczułam u niego taki, spokój i pokorę. Gdybym zauważyła go na ulicy, szczerze mówiąc bałabym się go. Wygląda groźnie. Zresztą cóż się dziwić jest przyjacielem Zayna.
Chłopak bez słowa wszedł do łazienki, natomiast ja znowu z żalem w sercu zaczęłam się pogrążać w podręczniku. Nawet nie wiem kiedy blondyn wyszedł z łazienki i zaczął mi się niewinnie przyglądać.
-Wielkie dzięki – uśmiechnął się przyjaźnie.
-Nie ma sprawy – głośno westchnęłam.
-Coś się stało?
-A nic takiego… po prostu męczę się z chemią, której totalnie nie mogę się nauczyć i kuje teraz nocami .
-Jeśli chcesz mogę Ci coś wytłumaczyć. W szkole byłem najlepszy z chemii i naprawdę nieźle sobie z nią radzę – pochwalił się dumnie.
-Serio,  mógłbyś? Choć nie chcę Ci przeszkadzać, pewnie wolisz być na imprezie niż uczyć tępą dziewczynę – zaśmiałam się cicho.
-Ej nie jesteś tępa – skarcił mnie siadając na rogu łóżka – Zayn mi trochę o tobie wspominał, podobno jesteś bardzo dobrą uczennicą i mogę nawet teraz dodać, że bardzo ładną. A impreza jest spoko, ale chyba na razie od niej odpocznę. Jak dama jest w opałach trzeba jej pomóc.
-Dziękuje – ukryłam twarz we włosach by nie dostrzegł moich szkarłatnych rumieńców – trochę mi głupio, bo nie wiem jak się nazywasz i…
-Oops przepraszam, jestem Niall Horan- podał mi dłoń.
-Miło mi – odwzajemniłam uścisk.
-Więc czego nie rozumiesz?
Zaczęłam Niallowi pokazywać moje liczne notatki z lekcji i masę obliczeń. Z czasem jak mi zaczął to wszystko tłumaczyć, nabierało to dla mnie coraz większego sensu. Rzeczywiście jest bardzo dobry z chemii, umiał z niej wszystko i to dosłownie. Byłam naprawdę pod wielkim wrażeniem jego umiejętności. Chyba po raz pierwszy tego dnia uśmiechnęłam się, bo nareszcie cały materiał z zrozumiałam i to właśnie dzięki jego przezabawnemu tłumaczeniu. Zastanowię się nad wynajęciem go na korki ze mną. Był świetny.
-Jejku Niall bardzo Ci dziękuje, nawet nie wiesz jak mi tyłek ratujesz!
-Nie ma sprawy. Lubię pomagać.
-Zrozumiałam cały dział w zaledwie godzinę, to niewiarygodne – walnęłam się na łóżko zasłaniając twarz dłońmi.
-To też dzięki tobie [T.I], gdybyś nie była inteligenta, uwierz mi nigdy byś tego nie zrozumiała.
-Szczerze? Nie wyglądasz na dobrego ucznia.
-Kiedyś wyglądałem… nie chciałabyś tego widzieć – zaśmiał się.
-Dobra ja już Cię puszczam wolno, jeszcze raz dzięki i sorry za zabranie czasu.
-Jeny przestań! To była dla mnie przyjemność, a życie nie składa się tylko z imprez. Jesteś bardzo fajna i naprawdę Cię polubiłem, a rzadko się zdarza bym kogoś tak szybko obdarzył pozytywnym uczuciem.
-Co za zaszczyt Niall… czuję się taka dowartościowana –udawałam wzruszoną.
-Ja też – wybuchliśmy razem śmiechem.
W tym momencie bardzo głośno zaburczało mi w brzuchu. Fakt nie jadłam już pół dnia prócz żelek haribo, które jakimś cudem znalazły się u mnie w pokoju. Horan słysząc to zachichotał jak mała dziewczynka.
-Głodna?
-Tak trochę – i znów zaburczało. Ze wstydu spaliłam buraka.
-To chodź pójdziemy coś zjeść. Też bym coś zjadł – pociągnął mnie delikatnie za rękę.
-Nie Niall, ja mogę zjeść jutro rano – starałam się go jakoś przekonać.
-Głodny człowiek je kiedy musi, a najwyraźniej ty jednak musisz – spojrzał na mój brzuch.
-Nie o to chodzi… teraz nie ma tak jakby dostępu do kuchni i cóż trochę się boję tego pijanego towarzystwa.
-Spokojnie, ze mną będziesz bezpieczna – położył mi rękę na ramieniu co dało mi trochę pewności siebie. Szybkim krokiem przemierzyliśmy korytarz, który był lekko przepełniony dymem palonej marihuany i kilkoma narkomanami ‘’całującymi się’’ z dziewczynami. Przez całą drogę do kuchni Niall opiekuńczo trzymał moją małą dłoń jakby bał się, że zaraz ją puści. W taki o to szybki sposób znaleźliśmy się w kuchni gdzie o dziwo nikogo nie było prócz walających się butelek i puszek po licznych napojach.
-Zayn nie może mnie zobaczyć. Kazał mi nie wychodzić z pokoju.
-O niczym się nie dowie – puścił mi oczko – co chcesz zjeść?
-Mam wielką ochotę na tosty. Lubisz?
-Jeszcze pytasz – zaczął wyjmować chleb tostowy gdy nagle poczułam na talii czyjś uścisk i oddech przepełniony przetrawionym alkoholem. Myślałam, że zaraz zwymiotuje.
-Niall…
-Cholera jasna – podbiegł do mnie i szybkim ruchem odtrącił pijanego chłopaka wywalając go z pomieszczenia – wszystko ok?
-Już tak – uśmiechnęłam się.
-Nie chcę Cię wykorzystywać, ale może ty zrób wszystko co trzeba a ja przypilnuje by nikt tu nie wchodził.
-Nie ma problemu – rzekłam zabrawszy się za robienie kanapek.

***

*perspektywa Nialla*
-Mmm zaraz pęknę – złapała się za żołądek.
-Ja się jakoś nie najadłem – wzruszyłem ramionami – ale za to zjadłem najlepsze tosty w moim życiu.
-Tylko tak mówisz – zaśmiała się. Miała śliczny uśmiech.
-Ja wiem swoje – oparłem się wygodnie na łóżku po czym [T.I] powtórzyła moją czynność opierając głowę na moim ramieniu. Bardzo mi się to spodobało.
Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że leże z dziewczyną moich marzeń w jednym łóżku oglądając razem w nocy jakiś program przyrodniczy. To do mnie nie dociera. Tyle lat czekałem na to by zwróciła na mnie uwagę, bym miał odwagę do niej podejść i nareszcie udało mi się. Najbardziej boli mnie to, że nawet nie znała mojego imienia, ale wiedziałem, że skądś kojarzyła. Musiała, jestem najlepszym przyjacielem jej brata i trochę czasu w tym domu spędziłem. Największym problemem człowieka jest właśnie wyznanie miłości drugiej osobie. Właśnie ten problem mam i będę musiał z tym wyznaniem trochę poczekać, bo przecież dopiero co się ‘’poznaliśmy’’ więc za szybko. Tak bardzo bym chciał ją pocałować i trzymać w moich ramionach, ale czy ona mnie choć trochę polubiła? Może nie będzie ze mną chciała być ze względu na mój wygląd? Sam już nie wiem. Ale jedno wiem na pewno… będę się o nią musiał starać.
-[T.I]? – mruknąłem cicho.
Już spała z lekko rozchylonymi ustami. Była taka urocza, że nie miałem serca jej budzić. Delikatnie zepchnąłem ją z mojego ramienia i wygodnie ułożyłem na łóżku przykrywając ją aksamitną pościelą. Moją uwagę przykuł czarny piórnik i stos małych karteczek. Postanowiłem napisać jej krótki liścik, bo tak odejść bez żadnej wiadomości jest trochę wredne prawda? Jak już skończyłem pisać ułożyłem kartkę obok jej poduszki i pozwoliłem sobie ją ucałować w czoło. Wychodząc z pokoju najciszej jak potrafiłem, oparłem się o drzwi śmiejąc się pod nosem. Byłem tak cholernie szczęśliwy, że nawet nie wiedziałem co się wokół mnie dzieję.

-W końcu mi się udało – wyznałem sobie.
TomlinsonLover
____________________________________________________________________________
Czołem directioners! I co powiecie o takim "troszkę innym" Niallu? Mam nadzieję, że się spodobał i wynagrodziłam Harry'ego długim Horanem :D Ok to czekam na naprawdę sporą sumę komentarzy, bo 2 cz. jest już w sadzie gotowa i będzie znacznie mroczniejsza od tej :) Poznasz złą stronę Nialla, więc tak was zachęcam do komentowania. Przypominamy, że w piątek premiera piosenki "Story of my life" :) Do zobaczenia xx.

środa, 16 października 2013

#70. Zayn cz.2

Wyszłyśmy z pokoju zamykając za sobą drzwi. Szybko znalazłyśmy się pod klubem Night Eksperiense.
-Jesteś pewna, że to tu?- zapytałam niepewnie.
-Jasne. Chodźmy.
Podeszła do wielkiego faceta stojącego przed drzwiami.
-A pani do kogo?- zapytał podnosząc jedną brew ku górze.
Zauważyłam, że Lucy nie mogła wydusić słowa, więc przybiegłam jej na ratunek.
-Dobry wieczór. Dostałyśmy niepisemne zaproszenie na dzisiejszy wieczór do oto tego klubu- uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że moje słowa nic nie znaczą.
-Oczywiście, w takim razie od razu panie wpuszczę- uśmiechnął się sztucznie i lekko zaśmiał.
-Naprawdę? Oh dziękujemy!- ucieszyła się Lucy.
-Nie tępa dzido! Nie wpuszczę was!- prawie na nas wrzasnął.
-Ależ tak nie wolno....
Lucy chciała wygłosić swój jakże długi monolog na temat kultury osobistej i manierom, który opracowała parę lat temu, na takie właśnie sytuacje, żeby sprawiać wrażenie mądrej i poukładanej dziewczyny, lecz ja wiedziałam, że to i tak nie przyniesie efektu, więc chciałam odciągnąć ją na bok, lecz ktoś zatarasował nam drogę.
-Tim, wpuść je- usłyszałam zza pleców męski głos.
-Jasne Zayn..- westchnął i zrobił nam miejsce, odsuwając się na bok.
Odwróciłam głowę, lecz ujrzałam tylko kontury twarzy i sylwetki, przez ciemność, która ogarniała cały chodnik, oprócz oświetlonych miejsc.
Chciałam przyjrzeć się postaci stającej za mną, lecz ktoś pociągnął mnie za rękę.
-Dziękuje- powiedziałam z uśmiechem do Tima.
Coś mruknął pod nosem, lecz nie usłyszałam co, gdyż znajdowaliśmy się w jakimś ciemnym korytarzu, w którym muzyka dudniła zza ściany.
-[T.I.] to ty?- usłyszałam głos Lucy i poczułam jej ciepłe dłonie na twarzy.
-Tak debilu! Gdzie teraz?
-Tu!-ktoś krzyknął za moim plecami.
Odwróciłam się i dostrzegłam strugę światła. Nim się obejrzałam weszłyśmy do środka. Głośną muzykę zagłuszały krzyki ludzi na parkiecie i przy barze. Było ciemnawo, ale po całym pomieszczeniu latały kolorowe światła, poprawiając widoczność.
-Dzięki, że nas wprowadziłeś- odwróciłam się, by w końcu wiedzieć, kto okazał się tak dobry.
Jednak to pogorszyło mi tylko humor, który i tak nie był dobry. Perspektywa przebywania z chłopakiem, który już na pierwszym "spotkaniu" zraził mnie do siebie, było dobijająca.
-Nie ma za co- uśmiechnął się, lecz nawet na mnie nie spojrzał.
Cicho prychnęłam i podeszłam bliżej Lucy.
-Widzisz te swoje ciacho?- oparłam głowę o jej ramię.
-Nie..Chodźmy do baru.
Powolnym krokiem ruszyłam za przyjaciółką, a chwilę później siedziałyśmy na wysokich krzesłach przy barze.
-Może się spóźni...- westchnęła Lucy.
-Ten, który nas wprowadził mieszka z tym twoim Henrym.
-HARRYM!- wrzasnęła na mnie.
Przeniosłam wzrok z zamówionego wcześniej drinka, na przyjaciółkę.
-Harrym, ok. Nie denerwuj się tak- uśmiechnęłam się do niej i uściskałam ją.
-A skąd ty wiesz z kim on mieszka?- zanurzyła usta w swoim mohito.
-Jak byłaś zajęta flirtowaniem z Harrym przyszedł ten chłopak.
-Uuu romansik?- uniosła brwi ku górze i zamoczyła usta w drinku.
Odpowiedzią poniekąd był kuksaniec w brzuch.
-Wręcz przeciwnie.
Chciała odpowiedzieć, lecz ktoś położył jej dłonie na talii. Gdy wychylił głowę, zobaczyłam burzę loków.
-Już myślałem, że nie przyszłyście. Chodźcie do nas!- złapał Lucy za rękę i pomógł zejść z krzesła.-Oczywiście jeżeli chcecie- dopowiedział widząc zmieszanie na mojej twarzy.
-Jasne..- odpowiedziałam pod presją przyjaciółki.
Dopiłam drinka i ruszyłam za parą. Harry zaprowadził nas do stolika, przy którym siedziała czwórka około dwudziestoletnich chłopaków.
-Chłopaki poznajcie Lucy i..- zaciął się i spojrzał na mnie.
Chciałam, żeby się trochę pomęczył, więc nie odpowiadałam przez chwilę.
-[T.I.]- uśmiechnęłam się z satysfakcją, bo jakoś nie podpasywał mi ten Harry.
Chłopacy nam się przedstawili i usiedliśmy razem z nimi. Siedziałam na szczęście na wylocie i obok Lucy. Niestety los chciał, że pan Zayn jest przyjacielem Harrego.
Moją nudę przerwała wibracja telefonu, którego miałam w torbie. Pobudzona wyjęłam go i zamarłam, gdy dojrzałam kto do mnie napisał. Po paru minutowym wpatrywaniu się w napis, otworzyłam wiadomość od Nicka Hala. "Wiem gdzie jesteś z Lucy. Niedługo się zobaczymy."
Rzuciłam telefon na podłogę i wybiegłam z klubu. Nie zastanawiałam się nad tym gdzie idę, liczyło się to, że będę sama. Głównymi drzwiami wyszłam na zewnątrz i usiadłam na schodach.
Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że leżę w wysokiej trawie i czekam, aż pojawi się okazja na dobre zdjęcie.
Zwierzęta zawsze były dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy w życiu, a gdy spodobała mi się fotografia, połączyłam to, co sprawia mi największą radość. Większość ludzi kojarzy sobie zawód fotografów jako rozpieszczonego pedała, który stoi za aparatem w ciepłym studiu i naciska tylko jeden mały przycisk. Nie zawsze tak jest, ale wiadomo że czasami owszem. Wychudzone modelki pozują w najróżniejszych pozach, by fotograf wybrał chodź jedno fajne zdjęcie. Jest też druga grupa, ludzie którzy pracują w terenie. Czekają, aż stanie się coś, co można będzie uwiecznić zdjęciem. Nie raz leżałam na zimnej i twardej ziemi, czekając na ciekawe zwierze albo zjawisko. Nie raz trwałam w bez ruchu przez parę godzin. Może brzmi to normalnie, ale w praktyce to naprawdę trudne. Trzeba się do tego porządnie przygotować, by nie skończyło się to chorobą albo jeszcze czymś innym.
Wsłuchałam się w śpiew ptaków, który zagłuszał moje myśli. Tego potrzebowałam, odpoczynku od miasta i ludzi. Wybrałam się w złe miejsce.. Nie odwrócę tego, ale plusem jest to, że spędzę czas z przyjaciółką.
Czyste powietrze wypełniało moje płuca do czasu, gdy poczułam dym. Od razu wróciłam do rzeczywistości, otwierając oczy. Ujrzałam przed sobą czarne Nike tego samego koloru rurki i koszulę w czerwono-białą kratę.
-Co ty tu robisz?- zapytał chłopak wypuszczając dym niemal na mnie.
-Nie twoja sprawa- prychnęłam i odwróciłam wzrok.
-Masz rację, nie moja. Ale nie musisz zachowywać się jak kompletna kretynka, bo coś idzie nie po twojej myśli- Malik zdecydowanym ruchem rzucił papierosa na chodnik i przydepnął go butem.
-Masz rację, przepraszam- westchnęłam.
-A teraz powiesz mi co się stało?- zapytał siadają obok mnie.
-Wiesz.. Nie obraź się, ale nie znamy się w ogóle, a to długa i bolesna dla mnie sprawa- spojrzałam na niego.
Lekko przymknął powieki i pokiwał głową. Lekko się do niego uśmiechnęłam.
-Idziesz do środka?- zapytał wstając.
-Jasne..
Poszłam za nim z powrotem do stolika. Chłopcy nie pytali o co chodzi, za co byłam im wdzięczna. Napotkałam tylko pytający wzrok Lucy, ale ona wiedziała, że powiem jej później.
-[T.I.] idziemy zamówić?- przyjaciółka wyrwała mnie z rozmyśleń.
-Jasne..- rzuciłam szybko.
Wstałyśmy prawie równo i udałyśmy się do baru.
-Powiesz mi co się stało?- zapytała, gdy kelner przyjął zamówienie.
-Nick. Wie gdzie jesteśmy- odpowiedziałam i odwróciłam wzrok od przyjaciółki.
-Kto mu powiedział?
-A bo ja wiem! Napisał mi tylko, że wie.. Chyba ma zamiar tu przyjechać..
-Wyjeżdżamy dzisiaj!- krzyknęła, chociaż i tak tylko ja ją usłyszałam.
-Przestań- spojrzałam na nią i złapałam ją za nadgarstek.
-Nie możemy go ignorować. Sama wiesz jaki jest-spostrzegłam, że boi się bardziej niż ja.
-Nic mi nie zrobi- lekko się do niej uśmiechnęłam.-Nie chcę żeby popsuł nam wakacje.
-Ale ja się boję o ciebie...- spuściła głowę.
-Nic mi nie zrobi, słyszysz.
Zakończyłyśmy temat. Nick jest nie przewidywalny i agresywny, ale wie co mu za to grozi.
Zaniosłyśmy drinki chłopakom i usiadłyśmy na swoich miejscach. Od razu poczułam wibracje telefonu, który jakimś cudem znalazł się na stole. Wybiegłam na zewnątrz i odebrałam połączenie od nieznanego numeru.
-Halo?
-[T.I ]? Przepraszam..- usłyszałam męski głos w słuchawce.
-Nie rozumiem.. Kto mówi?- zapytałam niepewnie.
-Luke..
-Ah Luke.. Coś się stało?
-Tak.. Przepraszam cię! Nie chciałem, zrobił to podstępem!- załkał do słuchawki były chłopak Lucy.
-Luke powiedz mi co się stało!- nakazałam.
-Nick... Rozmawiał ze mną i wypytywał o Lucy. Co robi, gdzie jest... Powiedziałem mu gdzie jesteście. Tak mi przykro!- jego głos się załamał.
-Luck.. Nic się nie stało. I tak by się od kogoś dowiedział, a ty nie zrobiłeś tego umyślnie. Nie zadręczaj się, ok?
-Ale on do was jedzie... A jak wam coś zrobi?
-Nic nam nie zrobi. Będziemy uważały. Naprawdę nic się nie stało. Mogę do ciebie codziennie dzwonić jak chcesz- próbowałam pocieszyć go na wszystkie sposoby.
Zawsze był bardzo uczuciowy. Rozstali się z Lucy po ponad roku, ale i tak są nadal przyjaciółmi. Różnica charakterów była za duża, chcieli czegoś innego.
-Będę spokojniejszy. A będę mógł was kiedyś odwiedzić? Miałem zamiar jechać do wujka.
-Jasne. Będziemy czekały, daj tylko znać- chciałam go w tym momencie przytulić, bo tak bardzo się martwił.
-Oczywiście. Muszę kończyć. Zadzwońcie do mnie jutro.
Rozłączyłam się. Wzięłam parę głębokich oddechów i wróciłam do dudniącego pomieszczenia.
-Luke dzwonił-szepnęłam Lucy na ucho.-On powiedział Nickowi, ale spokojnie. Nie chciał tego, zadręcza się. Może nas odwiedzi.
Kiwnęła głową, a ja zajęłam miejsce obok niej.
-Idziemy tańczyć!- krzyknął blondas wstając.
Wszyscy zerwali się jak poparzeni i udali się na parkiet. Ja nie chciałam tańczyć, ale Lucy wyciągnęła mnie tam siłą.
-Tańczysz ze mną!- krzyknęła i złapała moje dłonie.
-Ale ja nie chcę- chciałam się jej wyrwać, ale jej uścisk był za silny.
Głośna muzyka dudniła mi w uszach, bo znajdowałyśmy się obok głośników. Dziewczyna za wszelką cenę próbowała mnie rozkręcić, ale ja nie miałam ochoty. Wypuściła mnie ze swoich szponów dopiero po dwóch piosenkach. Ale chociaż. Poniekąd pomógł mi w tym Harry, bo poprosił ją do tańca. Udałam się do baru, gdzie zamówiłam drinka. Mój spokój nie trwał długo, bo przysiadł się do mnie Zayn.
-Widzę, że też nie jesteś fanką tańca- chciał zacząć temat, chodź to mu nie wychodziło.
-Jak widać- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Studiujesz?
-Tak, fotografię razem z Lucy. A ty?
-Nie mam czasu. Jestem w zespole.
-Znam?
-Nie wiem. One Direction, kojarzysz?
-Wybacz- uśmiechnęłam się.
-Spoko. Nie każdy musi nas znać, chociaż niby jesteśmy najpopularniejszym boysbandem.
-Serio? Czyli gadam teraz z jednym z najpopularniejszych chłopaków świata?
-Masz tą przyjemność- zaśmiał się.
-Ta czwórka przygłupów jest z tobą w zespole?- zapytałam, gdy napiłam się drinka.
-Tak. Może kiedyś przyjdziecie na nasz koncert- uśmiechnął się.
Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, lecz poczułam czyjeś dłonie na mojej tali.
-Tęskniłaś księżniczko?- szepnął mi do ucha.
Nie musiałam się odwracać, by dowiedzieć się, kto taki stoi za mną.
-Co ty tu robisz Nick?- syknęłam przez zaciśnięte zęby.
Wstałam i stanęłam naprzeciwko niego, by widzieć jego brzydką mordę.
-Mówiłem, że się spotkamy- odpowiedział, robiąc krok w moją stronę.
-Skąd wiedziałeś gdzie jestem?- chciałam zabić go spojrzeniem.
-Luke mi powiedział- uśmiechnął się i znowu się do mnie zbliżył.
-To wiem. A skąd wiedziałeś, że jestem akurat w tym klubie?- nabrałam dużo powietrza do płuc.
-Przejeżdżałem tędy i cię zobaczyłem. Nie było łatwo się tu dostać przez grubasa na zewnątrz, ale jakoś się tu znalazłem- uniósł brodę wyżej, by pokazać swoją dominację.
-On ma imię- odezwał się Zayn za moimi plecami.
Wstał i stanął między nami, przez co musiałam stanąć u jego boku, by widzieć Nicka.
-O witaj- wyciągnął do niego rękę, lecz Malik jej nie uścisnął.
-Tim. Nazywa się Tim, a nie żaden grubas-syknął.
-Oh wybacz, nie wiedziałem, że jesteście razem i musisz bronić jego grubego tyłka- zakpił Nick, marszcząc brwi.
-Wyjdź.
-Wyjdę, ale z nią- wskazał palcem na mnie i wyciągnął rękę, lecz Zayn był szybszy i to on złapał jego.
-Wyjdziesz sam, albo ci pomogę- powiedział szorstko.
Hale wyrwał się, poprawił i już myślałam, że opuści klub, lecz ten uderzył Malika pięścią w nos.
Chłopak zakołysał się, ale nie upadł. Gdy odzyskał równowagę, równie szybko oddał Nickowi.
-Przestańcie!- krzyknęłam stając między nimi.-Nick wyjdź- powiedziałam spokojnie, lekko odpychając go od Malika.
-Jeszcze się spotkamy śliczna- uśmiechnął się i dotknął dłonią mojego policzka.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z klubu.
-Nic ci nie jest?- zapytałam podchodząc do Zayna.
-Nie. Nie raz ktoś mnie walnął w nos- uśmiechnął się.
-Chyba już pójdę..- westchnęłam i dopiłam drinka.
-Odprowadzę cię.
-Nie, spokojnie. Baw się jeszcze- uśmiechnęłam się i ruszyłam do Lucy.
Dziewczyna tańczyłam jakoś normalnie z Harrym. Stanęłam obok nich i szepnęłam jej do ucha, że spotkamy się w hotelu i żeby wróciła o normalnej godzinie. Pożegnałam się jeszcze z chłopakami i wyszłam w budynku.
-Dobranoc Tim- uśmiechnęłam się do ochroniarza.
-Dobranoc- pokiwał głową, ale odwzajemnił uśmiech.
-Nie boisz się sama wracać?- podskoczyłam aż, gdy ktoś za mną wypowiedział te słowa.
-Wystraszyłeś mnie!- krzyknęłam do Zayna, który stał za mną.
-Przepraszam. A teraz pozwól, że cię odprowadzę- uśmiechnął się i założył mi na ramiona swoją kurtkę.
-Hm.. No dobrze, pozwalam.
Ruszyliśmy więc w stronę hotelu. Po drodze opowiadał mi o swoim życiu. Cały czas mnie rozśmieszał, aż w końcu zaczął mnie boleć brzuch.
-Ile tu będziecie?- zapyt, gdy weszliśmy do hotelu.
-Miesiąc- uśmiechnęłam się i wcisnęłam guzik windy.-A wy?
-Mamy wakacje. Dopiero skończyliśmy trasę koncertową, więc nie ma pośpiechu. Tylko za tydzień będziemy gośćmi jakiegoś TV show, a za trzy tygodnie jedziemy do studia nagrać nowy singiel.
-Fajne jest takie życie?
-Są plusy i minusy. Na którym piętrze mieszkacie?
-3- wcisnęłam guzik.
-Rany.. Muszę wracać do klubu po kartę- westchnął.
-Chyba żartujesz! Nie puszczę cię o tej godzinie samego. Jeszcze ci ktoś coś zrobi. Zadzwoń do Harrego i zapytaj się o której wróci. Do tego czasu cię przechowam- wysiedliśmy z windy.
Znalazłam kartę w torebce i otworzyłam nią drzwi.
-Rozgość się. Ja idę pod prysznic- wrzuciłam buty do szafki i poszłam do pokoju.
Wzięłam kosmetyczkę z torby i poszłam do łazienki. Szybko zrzuciłam z siebie sukienkę i weszłam pod prysznic. Woda spływała po moim ciele przynosząc odprężenie. Pragnęłam zostać tam długo, ale nie chciałam żeby Zayn siedział długo sam. W sumie nie wiem czemu mnie to obchodzi.. Może dlatego, że "uratował" mnie przed Nickiem..
Wytarłam się ręcznikiem i opatuliłam nim brzuch oraz kawałek nóg. Nie miałam przy sobie szlafroka, więc tak weszłam do swojego pokoju. Stanęłam przed szafą i zaczęłam w niej grzebać, by odszukać jakieś luźne ciuchy. Poczułam czyjś dotyk na plecach. Pod wpływem obcych palców na mojej skórze, przeszedł mnie dreszcz.
-Co ty tu robisz...?- zapytałam odwracając się do Zayna.
Nie odpowiedział, stał i patrzył się na mnie. Próbowałam zakryć rękoma okolice dekoltu i szyi, lecz pewnie i tak nic to nie dało. Serce dudniło mi w piersi, a Zayn nie pomagał. Zbliżył się do mnie, patrząc na zmianę na moje ciało częściowo zakryte ręcznikiem, a oczy.
-Harry i reszta chyba nie wrócą szybko- powiedział ni stąd ni zowąd.
-Nie rozumiem..
Podniósł dłoń i odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy, po drodze przejeżdżając po moim policzku.
-Jesteś taka piękna..- wyszeptał mi do ucha.
-Zayn.. Chyba powinieneś wyjść- oznajmiłam spuszczając wzrok.
-Chcesz tego?
-Tak będzie lepiej..
-Dla kogo? Jeżeli źle zinterpretowałem twoje zachowanie to przepraszam..- cofnął się o krok.
-Nie o to chodzi! Wiesz nie tak dawno rozstałam się z chłopakiem, który chyba nadal myśli, że z nim jestem. Nie zdajesz sobie sprawy do czego on jest zdolny-westchnęłam i odwróciłam się do niego plecami, by wyciągnąć w końcu ciuchy.
-To o to chodzi? Boisz się, że coś mi zrobi?- słyszałam jak skrzypi podłoga.
-Nawet jeśli to co?- wyjęłam dresy.
-Skoro to jest twoją jedyną przeszkodą..- usłyszałam jego szept w okolicy ucha.
Odgarnął mi włosy z ramienia i złożył na nim pocałunek. Przymknęłam oczy.
-Zayn nie..- zabrałam jego ręce z ręcznika, bo pewnie pozbyłby się mojej zasłony.
Jego dłonie wylądowały na mojej tali, a po chwili odwrócił mnie do siebie przodem. Spojrzałam mu w oczy, a on się uśmiechnął. Nie chciałam teraz angażować się w związek, ale nie mogłam tego powstrzymać. To było silniejsze ode mnie. Wszystkim co robił, doprowadzał mnie do szału, rozpalając zmysły.
Jego ręce nadal spoczywały na mojej tali, przez co nie mogłam wyjść z pokoju. Zacisnął mocniej swoje palce i lekko zbliżył mnie do siebie.
-I co teraz, co? Pocałujesz mnie i będziemy żyli długo i szczęśliwie w pięknym domu z gromadką dzieci?- szepnęłam, cofając głowę w tył.
-A czemu nie?- uśmiechnął się i zbliżył twarz, by mnie pocałować.
-Nie rozumiesz? Jesteś gwiazdą! Wątpię, żeby twoim menadżerom podobało się to, że jesteśmy razem! A jeśli nawet by się zgodzili to pewnie prasa i wasi fani nie dawaliby mi spokoju! Już widzę te nagłówki :"Przystojniak z 1D, Zayn Malik ma nową zabawkę!". Zrozum, że ja nie chcę takiego życia. Wybacz..- wyrwałam się z jego uścisku i udałam do łazienki, gdzie oparłam się o zlew.
Czemu się tak zachowuję!? Przecież go nie kocham! Ledwo go znam.. Chciałam krzyczeć na całe gardło jak nienawidzę świata! Jak małe dziecko..
Oparłam się o ścianę i osunęłam na podłogę. Twarz ukryłam w dłoniach i cicho załkałam. Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie usłyszał.
Przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi. Przestałam płakać, ale nie podniosłam głowy. Usłyszałam kroki, które po chwili ucichły. Poczułam czyjeś palce zaciskające się na moim nadgarstku. Podniosłam wzrok i spostrzegłam klęczącego Malika, wpatrzonego we mnie. Jednym zgrabnym ruchem podniósł mnie z podłogi, a przez to nasze ciała niemal się stykały. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w twarz, więc powędrowałam wzrokiem na podłogę. Przeniósł jedną dłoń na moją talię, lekko ją ściskając, a drugą podniósł moją głowę. Wtedy spojrzałam mu w oczy, a on korzystając z okazji, wbił się w moje usta. Na początku byłam zaskoczona, ale po chwili oddałam pocałunek. Był delikatny i czuły, chyba tego potrzebowałam.
-Nie teraz..- szepnęłam, gdy chciał odwinąć ręcznik.
Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się. Znowu chciał mnie pocałować, lecz przerwał nam dźwięk otwieranych drzwi. Złapałam go za rękę i zaciągnęłam do głównego pokoju. Lucy wydawała się ledwo przytomna, ale na szczęście Harry pomógł jej dostać się do łóżka. Chociaż z nim też nie było najlepiej, ale jakoś się trzymał. Odwróciłam się do Malika i objęłam jego szyję.
-Chyba muszę zaprowadzić go do pokoju- odezwał się z wielkim grymasem na twarzy i objął mnie w pasie.
-A co innego miałbyś robić?- podniosłam brwi do góry.
-Coś znacznie ciekawszego..- wyszeptał i złączył nasze usta.
Zaśmiałam się, gdy Harry potknął się o torbę Lucy i gruchnął o ziemię. Zayn niechętnie mnie puścił i podszedł do przyjaciela, pomagając mu wstać.
-Ileś ty wypił co ?- wziął go pod ramie, a ja otworzyłam im drzwi.

-Do jutra. Przyjdę rano- dał mi tylko krótkiego buziaka, bo sytuacja nie pozwalała na więcej i wyszli. Zamknęłam drzwi i poszłam do Lucy. Dziewczyna już słodko spała, cicho pochrapując. Westchnęłam i zdjęłam z niej buty. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie przebrać jej w piżamę, ale uznałam, że nic jej się w sukience nie stanie. Przykrywałam ją kołdrą i zgasiłam światło. Wróciłam do pokoju i położyłam się do łóżka. Szybko zasnęłam..

ZaynLoveForever
_________________________________________________________________________

Hejooo! Jak tam czas mija?
Przez ostatnie dwa dni byłam w domu, więc jakoś go napisałam. Mam mieszane uczucia co do niego, ale postanowiłam dodać go dziś.
Dziękujemy za prawie 25 000 wyświetleń! Jest nam bardzo miło, że nadal odwiedzacie naszego bloga, chodż nie wiem jak dziewczyny, ale ja czuję lekki niedosyt ze strony komentarzy. Ale nie jest źle. :))
To tyle, Hope <3

niedziela, 13 października 2013

#69. Zayn cz.1


Z dedykacją dla Marceli :))

Wybiegłam z domu i wsiadłam do czerwonego ferrari rzucając rzeczy na tylne siedzenie.
-Cześć mała- uściskałam Lucy.
-Hej. Gotowa na szalone wakacje?- zapytała odpalają silnik.
Po dwóch godzinach wyczerpującej jazdy w upale, dotarłyśmy w końcu do zatłoczonej miejscowości Miami.
Nasi rodzice wykupili nam miesięczny pobyt w tym kolorowym mieście. Miałyśmy spać w najlepszym hotelu nad morzem i chodzić codziennie na basen, albo na plaże, nie zapominając o imprezach, o których nie mieli pojęcia. Nasi rodzice prowadzą razem firmę zajmującą się nieruchomościami. Brzmi banalnie co? Jednak tak nie jest, bo zarabiają grubą kasę.
-Mam nadzieję, że nasi rodzice nie przyjadą nas odwiedzić- zaśmiała się Lucy.
-Co masz na myśli?- zapytałam nie bardzo się orientując.
-No wiesz.. imprezy, chłopcy. Trochę alkoholu we krwi będziemy miały- uśmiechnęła się i spojrzała na drogę.
-Nie wiem jak ty, ja nie będę aż tak dużo piła. I chyba schowam kluczyk od twojej bryki, bo jeszcze coś głupiego wpadnie ci do łba- zaśmiałam się i spojrzałam na przyjaciółkę.
Właśnie leciał nasz 16 rok znajomości, niewiarygodne. Pamiętam jak się poznałyśmy, pierwszy dzień w przedszkolu. Mama odprowadziła mnie do drzwi budynku, ale dalej poszłam już sama. Mam starszego brata i często odprowadzałam go razem z mamą do grupy starszaków, więc wiedziałam jak tam jest. Poszłam przebrać buty w szatni i usłyszałam, że ktoś płacze. Przeszłam parę kroków i spostrzegłam małą Lucy ukrywającą się za szafkami. Miała na sobie różową sukienkę w groszki i buciki tego samego koloru, pamiętam jakby to było wczoraj. Pamiętam wszystkie szczegóły, jej zapłakaną twarz i zaczerwienione oczy.
Tak zaczęła się nasza przyjaźń. Wszędzie chodziłyśmy razem, nawet po latach do szkół. Cały czas na ten sam kierunek: fotografia.
Zdumiewające było to, że chodź się od siebie różnimy, mamy te same zainteresowania i talenty.
Spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się. Potem sięgnęłam z tylnego siedzenia aparat i zaczęłam robić zdjęcia magicznym miejscom.
-Miałyśmy mieć wakacje. Tęsknisz za studiami?- podniosła jedną brew do góry i zachichotała.
-Wiesz, że to uwielbiam. A ty się skup na drodze.
Po niecałych dwudziesty minutach byłyśmy na miejscu. Naszym oczom ukazał się wysoki, szklany budynek, który pod wpływem słońca lekko się mienił. Lucy wjechała na okrągły podjazd i zatrzymała auto przed drzwiami hotelu. Na środku okręgu znajdowała się mała fontanna, a w okół niej kolorowe kwiaty.
Wyszłyśmy szybko z pojazdu. Jeden z pracowników hotelu zapakował nasze bagaże na wózek i zaprowadził do pokoju numer 56.
-Tu jest bosko!- krzyknęła dziewczyna rzucając się na dwu osobowe łóżko.
-Wariatka-uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju obok.
Położyłam wszystkie swoje rzeczy obok szafy i podeszłam do okna. Odsunęłam zasłonki i zgrabnie otworzyłam drzwi. Zrobiłam krok do przodu i znalazłam się na dość dużym balkonie. Trzecie piętro, nie tak źle- pomyślałam lekko się wychylając. Gdyby nasz pokój był wyżej, nie odważyłabym się nawet zbliżyć do barierki. Lęk wysokości..
Nad nami i po obu stronach znajdowały się inne balkony. Spojrzałam na basen, którego oblegało tylko parę osób. Wokół niego były porozkładane leżaki i słomiane parasole.
-Idziemy się rozejrzeć?- spostrzegłam Lucy obok mnie, która wskazała na bar tuż obok basenu.
-A ty tylko o jednym.. - przewróciłam teatralnie oczami.
-I za to mnie kochasz!- zaśmiała się i złapała mnie za rękę.
Pod presją siły, wyszłam za nią z hotelu. Usiadłyśmy przy barze i zamówiłyśmy po kolorowym drinku.
Rozmawiałyśmy o starych czasach i śmiałyśmy się z chwil, które spędziłyśmy razem.
-Ostatni i idziemy- powiedziałam stanowczo.
Nie miałam zamiaru chodzić przez pół dnia z aż tak dużą ilością alkoholu we krwi.
-Jasne. Rozpakujemy się i wrócimy- wyszczerzyła zęby, a ja pokręciłam głową.
Dopiłyśmy drinki i ruszyłyśmy do hotelu. Nie obyło się bez wpadki.
-Przepraszam..- powiedziała Lucy do chłopaka, którego wpadła.
-Nie ładnie upijać się za dnia- posłał jej uśmiech i odszedł.
-Leci na mnie!- krzyknęła do mnie, gdy weszłyśmy do windy.
-Błagam cię!- uśmiechnęłam się i wcisnęłam przycisk.
-Zazdrosna!
-O co?
-O to, że ja już zdążyłam poznać jakieś ciacho, a ty nie- pokazała mi język.
-Wal się! Ty na niego wpadłaś!- zaśmiałam się i wysiadłam z windy.
-Ale słodko się do mnie uśmiechnął!- krzyczała za mną.
Weszłyśmy do pokoju i zaczęłyśmy się rozpakowywać.
-[T.I.] gdzie whisky?
-Wzięłaś? Po co ci? Przecież na dole masz bar!
-No i? A jak mi się zachce w pokoju?
-Obsługa hotelowa istnieje!- krzyknęłam układając ostatnie ciuchy na półce.
-Oj tam, oj tam! Wiesz przecież jaka jestem!
-No nie da się zapomnieć- zaśmiałam się wchodząc do jej pokoju.
Zmroziła mnie wyrokiem i zamknęła szafę. Postanowiłyśmy pójść na spacer nas morze.
-Tęsknię za starym czasami- zaczęła Lucy, gdy spacerowałyśmy wzdłuż brzegu.
-Ja też, ale życie toczy się dalej. Nie wrócimy do tego co było wcześniej.
-Czemu nie..?- podniosła brwi do góry.
-Co masz na myśli?- zapytałam marszcząc czoło.
-Pamiętasz jak w podstawówce byłyśmy z klasą nad morzem? Było ciepło i chciałyśmy się wykąpać, ale nie miałyśmy strojów..
-Chyba nie sądzisz, że zrobimy to samo!
-Czemu nie? Prawie nikogo nie ma.
-Ale.. Jak wrócimy do hotelu? Bluzki zam przemokną i będzie to dziwnie wyglądało!
-Przestań! Po co jesteśmy na wakacjach? Wyskakuj z ciuchów i chodź- powiedziała zatrzymując się.
-Nie zrobię tego! Mamy tu być miesiąc!
-Jaka to różnica? Nie rób scen!
-Ok ,ale nie pijemy dużo!
-Zależy o jakiej ilości rozmawiamy- uśmiechnęła się.
Wywinęłam teatralnie oczami. W końcu dziewczyna zmusiłam mnie do zdjęcia ciuchów. W samej bieliźnie wbiegłyśmy jak szalone do wody i z gracją zanurkowałyśmy.

Po szalonej kąpieli wyszłyśmy i próbowałyśmy osuszyłyśmy się w ostatnich promieniach słońca. Na jeszcze mokrą bieliznę założyłyśmy bluzki i krótkie spodenki.
-Wariatka- skomentowałam jej wygłupy.
-Ja się bawię!- krzyknęła kręcąc się w okół własnej osi.
-Jasne! Nie wiedziałam, że w tajemnicy piłaś!- zaśmiałam się i złapałam ją za nadgarstek.
-Nie piłam. Ale możemy to zaraz nadrobić- wyszczerzyła zęby.
Pokręciłam przecząco głową i puściłam jej rękę.
-[T.I.] zgubiłam telefon- powiedziała macając się po kieszeniach.
-Na pewno go ze sobą wzięłaś? Może został w pokoju?
-Na 100 %. Pamiętam, że wsadzałam go do kieszeni przy wyjściu z hotelu.
-Może tutaj wypadł?- zaczęłam rozglądać się w okół basenu.
-Może.. Zapytam w recepcji- wzięła głęboki wdech i poszła w stronę wejścia.
Usiadłam na krawędź basenu i zamoczyłam w nim nogi. Przymknęłam powieki i uniosłam brodę ku niebu. Ta chwila nie trwała długo, bo przerwał mi krzyk Lucy.
-[T.I.] chodź!
Niechętnie wstałam i ruszyłam do niej.
-Co jest?
-Recepcjonistka mówi, że jakiś chłopak zgłosił jej, że znalazł telefon. Mieszka w pokoju numer..-spojrzała na karteczkę.-76. Na czwartym piętrze.
-Chcesz iść tam teraz?- zapytałam, gdy zaczęła iść w stronę windy.
-Tak. Chodź ze mną proszę- uśmiechnęła się słodko i pomachała wachlarzem rzęs.
-Przecież cię nie zostawię- rzuciłam i podeszłam do niej.
Weszłyśmy do windy, która przyjechała po chwili i pojechałyśmy na 4 piętro.
-To chyba tutaj..- powiedziała dziewczyna wskazując drzwi.
Zapukałam i stanęłam obok przyjaciółki. Prawie od razu drzwi otworzył nam ten sam chłopak, na którego wpadła Lucy.
-Pamiętam cię.. Wpadłaś dziś na mnie. Przyszłaś przeprosić?- uśmiechnął się i odgarnął loki, które zakrywały mu czoło.
-Em.. Nie, w recepcji powiedziano mi, że znalazłeś telefon- odpowiedziała lekko skołowana.
-Jasne, wejdźcie.
Zamknęłam za nami drzwi, bo Lucy poszła z chłopakiem do innego pomieszcza. Oparłam się o framugę drzwi i czekałam na dziewczynę. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, więc odwróciłam się w stronę źródła dźwięku. Moim oczom ukazał się około 20- letni Mulat. Jego ciemne włosy, były zgrabnie zaczesane do góry, a jego brązowe oczy lśniły pod wpływem światła. Przeniósł wzrok ze swoich glanów na mnie i przystanął. Poprawił czarną skórzaną kurtkę, która ładnie komponowała się z białym T-shirtem i spodniami koloru kurtki. Jego wzrok utkwił na moich mokrych ciuchach.
-Em.. Pomyliłem pokój?- zapytał marszcząc brwi.
-Nie wiem, nie mieszkam tu. Ale skoro twoja karta otworzyła drzwi, znaczy, że nie- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, by ukryć moje zmieszanie.
Nic nie odpowiedział, tylko zdjął kurtkę. Moim oczom ukazało się sporo tatuaży. Lubiłam obrazki na ciele, które zostają na całe życie. Sama mam cztery napisy i parę rysunków.
-Przepraszam, ale nie zajmę się tobą, mam coś do zrobienia- powiedział po chwili ciszy.
-Chyba się nie zrozumieliśmy. Czekam na przyjaciółkę..
-Czekasz aż oni skończą..?- podniósł brwi do góry.
-Czy wy zawsze o jednym..?- powiedziałam jakby do siebie.-Ten twój przyjaciel..
-Harry?
-Tak, znalazł telefon i właśnie poszli po niego- poprawiłam grzywkę i odwróciłam się do niego plecami.
-Rzeczywiście mają daleko.. Przepraszam- rzucił i mijając mnie znikną za drzwiami jakiegoś pokoju.
Co za gbur!-pomyślałam. Przypomina mojego byłego.
Aż się wzdrygnęłam przez wspomnienie najgorszych miesięcy. Pierwszy chłopak, który zmienił moje życie w piekło. Pierwszy miesiąc piękny, bliskość drugiej osoby i jej czułość, zmieniło moje nudne życie. Jednak później wszystko odwróciło się o 180°. Nick Hale uderzył mnie. Powtórzyło się to parę razy i chodź ukrywałam to, bo chłopak obiecywał, że się zmieni, moi rodzice to zauważyli. Chcieli to zgłosić na policję, jednak ja powiedziałam, że nawet jeżeli zrobiliby to bez mojej zgody, to i tak nie zeznam, a policja nic bez moich wyjaśnień nie zrobi. Mój ojciec odwiedził go w domu i zakazał jakiegokolwiek kontaktu ze mną. Minęło już dwa tygodnie i na szczęście nie wykazywał żadnych chęci na ponowną znajomość ze mną. Na początku bolało, ale z czasem zaczęłam zapominać o nim. Może nie w całości, ale chociaż przestałam płakać i zadręczać się. Lucy pomagała mi zapomnieć, chodź tak naprawdę nie przyznawała się do tego, bo wiedziała, że nie spodobałby mi się ten pomysł. Godność.
Rozmyślenia przerwał mi śmiech dwóch osób. Lucy i ten chłopak wyszli z pokoju śmiejąc się w najlepsze.
-Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia wieczorem- dziewczyna uśmiechnęła się.
-Nie ma za co. Mam nadzieję, że traficie- uniósł lekko kącik ust, nie spuszczając wzroku z prześwitującej bielizny Lucy.
Pożegnałyśmy się i wyszłyśmy z pokoju, kierując się na schody.
-Co to było?- zapytałam w końcu, nadal szczęśliwą dziewczynę.
-Co masz na myśli?- uśmiechnęła się szerzej, a potem przygryzła górną wargę.
-No wiesz.. TO- nie wiedziałam jak się wysłowić.
-Nic. Znalazł mój telefon, chwilę porozmawialiśmy i zaprosił nas na imprezę.
-Chyba nie pójdziesz?- zapytałam, chodź znałam odpowiedź.
-Oczywiście, że tak. Ty też- powiedziała naturalnie.
-No raczej nie.
-Co ci szkodzi? Przyjechałyśmy tu, żeby się rozerwać.
-Może masz rację- zgodziłam się otwierając drzwi pokoju kartą.
-Na pewno mam!- krzyknęła rzucając mi się na szyję.-Mamy godzinę żeby się wyszykować.
Wywróciłam teatralnie oczami i poszłam do pokoju przechodząc przez salon. Pogrzebałam w szafie i znalazłam sukienkę, którą miałam zamiar ubrać na imprezę.
Niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Szybko go chwyciłam i wyszłam na balkon.
-Halo?- zapytałam nie patrząc na wyświetlacz.
-[T.I.]? Skarbie wszystko dobrze?- usłyszałam zatroskany głos matki.
-Tak mamo, czemu miałoby być inaczej?- zapytałam opierając się o barierkę.
-To dobrze. No cóż.. Dziś dostaliśmy list, że ktoś zrobi ci krzywdę. Ojciec podejrzewa, że to Nick, bo gdy wracał z pracy, widział go w okolicy. Potem znalazł list. Uważaj na siebie skarbie.
-Uważam mamo. Jestem z Lucy pamiętasz? Nic nam nie grozi- powiedziałam, żeby ją pocieszyć.
-Wiem skarbie. Tylko się o ciebie boję. Dzwoń do mnie codziennie, dobrze?
-Jasne. Teraz muszę kończyć, bo idziemy na kolację- nie miałam ochoty na dalszą rozmowę z nią, dlatego skłamałam.
-Dobrze, pa.
Rozłączyłam się.
Poczułam zapach, którego tak bardzo nienawidziłam, a mianowicie smród dymu papierosowego.
-Nie wolno kłamać mamusi.
Przez chwilę zastanawiałam się kto to powiedział, ale gdy spojrzałam lekko w prawo, spostrzegłam Mulata, który od razy zraził mnie do siebie.
Udałam, że tego nie słyszałam. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, 20:10. Czas się zbierać- pomyślałam. Wychodząc rzuciłam mroźne spojrzenie chłopakowi i zamknęłam balkon. Przebrałam się w granatową, lekko obcisłą sukienkę, a do tego założyłam czarne obcasy. Nie lubię się malować, więc przejechałam tylko maskarą po rzęsach. Poprawiłam jeszcze włosy, a nim się obejrzałam była już 20:40, więc poszłam zobaczyć jak wygląda Lucy.
-Laska ty masz cycki!- wrzasnęła na mój widok.
Czarna, krótka sukienka, wysokie szpilki, makijaż i pofalowane, długie blond włosy. Ślicznie wyglądała.
-Nie mów, że nie widziałaś!- zaśmiałam się.-Ślicznie wyglądasz!- uśmiechnęłam się do niej i wzięłam do ręki małą torebkę.
-Dzięki. Idziemy?

ZaynLoveForever
________________________________________________________________________
Witam nasze ufoludki! Imagin 69. <3
Macie jutro wolne? Nasza zryta buda ma lekcje, ale na szczęscie tylko 3 pierwsze..
Postanowiłyśmy pozmieniać to i owo na blogu, więc kolejna część Zayna ukarze się za jakieś 3 dni. Mam nadzieję, że wam się spodoba i czekam na wasze szczere opinie. Złe też miłe widziane, wiem wtedy co zmienić.
Jeżeli macie jakiś fajny pomysł na imagina i chcecie, żeby któraś z nas go napisała, to dajcie znać tu. A jeżeli piszecie z anonima to napiszcie dla kogo ma być dedykacja :))
To chyba tyle, ściskam Hope. <3

czwartek, 10 października 2013

#68.Harry cz.3 (zakończenie)

*twoja perspektywa*
Siedziałam na zimnym parapecie wpatrując się w szary i deszczowy krajobraz Londynu. Była dopiero 7:30, a już zaczęłam dzień z dołem i z myślami o Harrym. Wzięłam dość spory łyk gorącej czekolady i rozmyślałam też na temat mojej przyjaźni z Miley. Czy to był już jej koniec? Przyjaźniłyśmy się od dziecka i zawsze, ale to zawsze się dogadywałyśmy bez względu na sytuacje i czas. Zakochałam się w Stylesie i to bardzo, ale czy warto ryzykować utratą bliskiej mi osoby? Tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi. Postanowiłam nie rozwijać moich relacji z brunetem, bo to nie wyszło by na dobre ani mi ani jemu. Ale na język nasuwa mi się pytanie: czemu Miley się tak wkurzyła? Z tego co wiem żywi do brata obrzydzenie i raczej wątpie by była zazdrosna choć… kto wie? Najgorsze było to, że dziś dzień balu jesiennego… co oznacza spotkanie z Miley  twarzą w twarz. Nie mam pojęcia jak to się potoczy…
***
Ostatnie machnięcie eyelinerem i gotowe! Spojrzałam na lustro mniej więcej moich rozmiarów i złapałam delikatnie materiał czarnej sukienki. Proste włosy idealnie opadały mi na okolice klatki piersiowej, komplet srebrnej biżuterii z cyrkoniami godnie zdobił poszczególne części ciała i czarne baletki na niewielkim obcasie dodawały mi wysokości. Cicho westchnęłam po czym wzięłam czarną kopertówkę i wyszłam z domu na bal ale czy będzie on udany? Tego nie wiem.
*perspektywa Harry’ego*
-Myślisz, że to dobry pomysł? – spytałem niepewnie.
-To jest wręcz GENIALNY pomysł Hazzuś – rzekł pełen przekonania Tomlinson.
-A co Ci szkodzi? – zagaił Zayn – Jeśli Cię pierwsza pocałowała to raczej wyganiać Cię z tej imprezy nie będzie.
-No nie wiem… - powiedziałem zrezygnowany.
-Czyżby nasz Harry się bał? – zażartował Niall – Proszę doczekałem tego dnia, gdy Styles kobieciarz, który łamie dziewczynom serca teraz się boi.
-Wcale się nie boję! – sprostowałem. – Ja po prostu…
-… się zakochałem – dokończył za mnie Liam udając rozmarzonego.
-No i co z tego? Czy to takie dziwne?!
-TAK – powiedzieli wszyscy chórem.
-No wielkie dzięki! Mam najlepszych przyjaciół na świecie! Dzięki Ci boże za tych debili!
-Ale twoich debili – uwiesił mi się na ramieniu Malik.
-Dobra zdejmuj te łachy i ubieraj się w garnitur! – skarcił mnie Louis – masz mało czasu.
-No dobra jedziemy z tym koksem – powiedziałem sam do siebie.
*twoja perspektywa*
Hala sportowa była już pełna uczniów. Stałam już na podeście przygotowując się do mojej przemowy w celu otwarcia imprezy. Trochę się stresowałam gdyż nigdy wcześniej nie mówiłam do aż tak dużej publiczności, ale stres się powiększył gdy obok mnie stanęła Miley. Nawet mnie nie zaszczyciła jednym spojrzeniem. Chciałam coś do niej powiedzieć lecz przerwał mi głos dyrektora naszej szkoły.
-Witam wszystkich uczniów tutaj obecnych. Chcę tylko życzyć wam miłej zabawy i teraz oddaję głos naszym dwóm organizatorkom tego balu.
-Cześć wszystkim – zaczęłam. – Może zacznę od tego, dekorowanie tej sali sprawiło nam ogromną przyjemność szczególnie jeśli się robi to z najlepszą przyjaciółką – spojrzałam na nią błagalnie. Zerknęła na mnie przelotnie i na jej twarzy pojawił się niemrawy uśmiech, który zniknął tak samo szybko jak się pojawił. Chciałam w tym momencie wybiec z tego miejsca, zostać sama i rozpłakać się w poduszce myśląc o moim beznadziejnym życiu. Nerwowo rozglądając się wśród ludzi dostrzegłam blisko sceny… Harrego. Oczy wyszły mi z orbit, serce przyśpieszyło tętna. Patrzył na mnie swoimi zielonymi jak liście dębu oczami. Uśmiechnął się do mnie i gestem ręki przekazał bym kontynuowała, bo dosłownie przez chwilę panowała cisza na hali.
-Także… cóż tu więcej mówić, życzymy wam miłej zabawy! Miley chcesz coś powiedzieć?
-Życzę miłej zabawy kochani – powiedziała z żalem w głosie. Wszyscy nierównomiernie klaskali w dłonie po czym w tle zabrzmiała muzyka. Pociągnęłam Miley za rękę i zaprowadziłam ją gdzieś w cichy kąt. Nie mogłam tak dalej funkcjonować z myślą a stracie przyjaciółki. Musiałam z nią wszystko dokładnie wyjaśnić.
-Chyba musimy sobie coś wyjaśnić nie uważasz?
-A w ogóle jest co? – spytała oschle.
-Hmm…pomyślmy. Wkurzyłaś się na mnie z niewiadomego powodu i wcale nie utrzymujesz ze mną kontaktu! Miley o co Ci chodzi?
-Nieważne ! Nie musisz wszystkiego wiedzieć! Daj mi spokój! – wypowiadając te bolesne słowa pobiegła gdzieś w tłum ludzi. Krzyczałam jeszcze do niej by zaczekała lecz to sensu nie miało. Coś we mnie pękło. Doznałam w tym momencie pustki i cały czas zastanawiałam się ‘’co zrobiłam nie tak?’’. Przede mną ni stąd ni zowąd stanął mulat z czarnymi włosami. Czekoladowymi oczami zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się. Było to trochę dziwne, bo w ogóle nie kojarzyłam gościa ze szkoły.
-Wiem, że się nie znamy, ale bardzo chciałbym z tobą zatańczyć. Idziemy na parkiet? Pewnie, że idziemy, bo w końcu kto mi odmówi! Och przestań już wiem, że jestem zabójczo przystojny, a teraz chodź – na maksa zdziwiona zachowaniem chłopaka poszłam z nim mimowolnie na tańce. Trzeba było mu przyznać, że tańczył naprawdę świetnie. Przez te 5 minut z tym chłopakiem byłam szczęśliwa. Miał niesamowite poczucie humoru i był przystojny jak sam mówił. Ale to nie był Harry… właśnie gdzie on jest?
-I zmiana! – zakręcił mną i wpadłam prosto w ramiona Stylesa.
-Witam księżniczkę – uśmiechnął się ukazując przy tym swoje niebiańskie dołeczki.
-Co ty tu robisz? Nie mogę, bo jeszcze Miley nas zoba… - przerwał mi palcem wskazujący na moich ustach. Nie powiem… spodobało mi się to.
-Przyszedłem tu specjalnie dla Ciebie [T.I] i szczerze mam teraz w nosie moją siostrę z jej problemami. Liczysz się tylko ty – w tym momencie zagrała wolna i melodyjna piosenka – to nasza chwila.
Wtuliłam się mocno w Harrego i rozkoszowałam się jego zapachem perfum. Był cudowny, opiekuńczy i kochany. Teraz byłam pewna, że czuję do niego uczucie zwane miłością. Brunet dawał mi ukojenie i zapomnienie o moich problemach z Miley. Chciałabym by ta chwila trwała wiecznie; było mi niezmiernie przyjemnie tańcząc z nim delikatnie w rytm muzyki. Odsunęłam się od niego o parę centymetrów by znów ujrzeć jego piękną i idealną twarz. Harry bez namysłu już zbliżał swoje usta do moich gdy nagle…
-Patrzcie Harry Styles jest tutaj! – usłyszałam charakterystyczny głos Miley. Masa dziewczyn momentalnie znalazła się przy nas. Piski, krzyki i taranowanie każdego po kolei. Widząc minę Stylesa mogłam jedynie z niej wywnioskować wściekłość i złość. Spojrzałam na jego siostrę, która wpatrywała się w całą sytuację z chytrym uśmieszkiem. Łzy zaczęły mi lecieć strumieniami, bo przecież… miało być tak pięknie. Dalej nie rozumiałam po co to wszystko. Ruszyłam sprintem w stronę wyjścia przepychając się przez tłum jego fanek. Że, też go wcześniej nie zauważyły? Będąc już blisko wyjścia wpadłam na już znanego mi mulata.
-Zaraz się pomiziacie gołąbeczki – powiedział to z łobuzerkim uśmiechem i lekkim rozbawieniem – masz tu stać i nigdzie się nie ruszać rozumiesz?
Kiwnęłam twierdząco głową.
-Zuch dziewczyna – i pobiegł w stronę sceny. Spojrzałam jeszcze na tą liczą grupę dziewczyn, w której pewnie znajdował się Harry. Westchnęłam i czekałam bezsensu.
-Ola ucznioooowie! – krzyknął do mikrofonu blondyn.- Jesteśmy One Direction i mamy zamiar zagrać dla was kilka piosenek! Gotowi?
Wszystkie dziewczyny hórem odpowiedziało twierdząco jak i piszcząco. Jedynie co mnie zdziwiło to brak Harrego na scenie. W tym samym momencie ktoś mnie objął w talii. Odwróciłam się do sprawcy i okazał się nim mój Hazza.
-Chyba czegoś nie dokończyliśmy.
-Czego? – spytałam z udawanym zdziwieniem.

Chłopak ujął moją twarz w dłonie i łapczywie wpił się w moje usta. Całowaliśmy się aż to utraty tchu. Już nic mnie nie obchodziło, nawet Miley. Teraz był tylko on, facet którego tak długo szukałam. TomlinsonLover.
____________________________________________________________________________
Jestem kłamczuchą! Miałam dodać to szybko, a dodaję dopiero teraz...PRZEPRASZAM :( Cieszę się, że skończyłam już ten imagin bo uważam, że był on moim najsłabszym i cóż...cholernie krótkim :) ale wynagrodzę wam to i uważnie śledźcie naszego bloga :) Hope lub Miranda dodadzą coś pewnie mega fajnego więc no... do zobaczenia :)