Notka pod rozdziałem! :)
Ciemność. Wszystko odeszło.
Zarazem ból, myśli jak i wszystko co się działo wokół.
Pozostała tylko nieprzyjemna świadomość tego co się stało. Po
jakimś czasie dopiero zaczęłam dostrzegać pewne przebłyski.
Początkowo były to przygłuszone dźwięki, często niezrozumiałe
jęki czy inne odgłosy. Pisk opon i gwałtowny wstrząs, to odczułam
najmocniej. Jednak dotarło to do mnie ze znacznym opóźnieniem, na
przykład przeraźliwe stukoty dochodzące z miejsca gdzie się
znajdowałam. Co jakiś czas nawiedzały mnie dziwne obrazy. Sama nie
miałam pojęcia czy jest to rzeczywiste czy może to jednak wymysł
mojej podświadomości, ale nie zamierzałam się nad tym
zastanawiać. Czasami czułam czyjeś dłonie na moim ciele. Leniwie
poruszałam powiekami patrząc wprost na ciemny sufit. Inaczej nie
mogłam. Zresztą co za różnica. Wtedy nic nie miało znaczenia.
Mrugające wciąż światło biło mi po oczach. Nie wiedząc czemu
uroniłam jedną, dużą łzę, która spłynęła po policzku.
Dlaczego tak się stało? Może z bezradności? Bezsilności? Byłam
tak skołowana, że nawet nie mogłam określić co się ze mną
dzieje.
Pytałam
wciąż dlaczego cały świat ma mnie gdzieś i non stop krzyżuje mi
plany, nieprzerwanie stwarza miliony problemu, tylko po to, by mnie
upokorzyć. Spójrzmy na to realnie. Temu światu brak sensu.
Wszystko dzieje się na opak, los zdaje się być bardziej wrogiem
niż sprzymierzeńcem. Usilnie chcemy unikać sytuacji negatywnych.
Tymczasem często to one uświadamiają nam, co musimy zmienić.
Czyli ja musiałam zmienić całe swoje życie? Wydawało się to
nierealne i tak było. Za późno jednak już było na zmiany. Za
późno by walczyć. Bo właśnie wtedy rozdarto i zburzono jeden z
najważniejszych rozdziałów, który był tak dla mnie ważny.
Do
tamtej pory, pomimo wszystko znosiłam to bez protestów. Jednak w
ostatnim czasie było tego zbyt wiele. Blizny i ślady schodzą po
jakimś czasie. To co pozostaje u nas w głowie jest na całe życie.
Dlatego to tak bolało. Cała przeszłość zostaje w pamięci, a
raczej każdy podziela moje zdanie, że wspomnienia ranią
najbardziej. Taka jest prawda i nigdy tego nie kwestionowałam,
zwykłe próby kończyły się zawsze tak samo- kolejny cios. Mówili,
że życie jest bajką. Te bujdy wmawiane przez rodziców, wszystko
okazało się być jednym wielkim kłamstwem, zwykłym wymysłem
ludzkiej wyobraźni. Kto wie może i nawet pragnienie prostego
człowieka, który pożąda czegoś co podświadomość wypiera, a
los robi swoje. Przez wiele lat społeczeństwo robiło mi nadzieję,
a teraz ich kłamstwa robią swoje, ranią bez skrupułów. A los
dokładał swoje. Spróbować pogodzić się ze światem takim, jaki
on jest. Ale jak to zrobić, skoro non stop spotykasz rozczarowanie?
Zapomnieć, zacząć od początku. Świetny plan, trudniej jednak
wcielić go w życie. Jeśli miałabym przycisk "wyłącz"
lub " wykasuj" z chęcią bym go użyła. Gdybym go tylko
miała... Trudno było mi zaakceptować to co się działo i to co
już się stało. Były dwa wyjścia- śmierć lub życie. Ta druga
opcja przerażała mnie. Bałam się co będzie jeśli się obudzę.
Mój strach był jak najbardziej zrozumiały. Ale ja nie miałam w
tej kwestii nic do gadania, wszak nie mogłam wybierać, to działka
przeznaczona dla kogoś innego. Moich kłopotów nigdy nie było
końca. Wszystko co zdążyłam zbudować w jednym momencie znikało
, pozostawał tylko nieprzyjemny pył i kurz- jedyny ślad. Wieczne
początki i szybkie końce. Męczyło mnie to coraz bardziej. Co
gorsza z biegiem czasu każdy upadek stawał się coraz to
tragiczniejszy. Słabłam. Serce z każdą chwilą było coraz to
bardziej zmęczone. Wyraźnie to odczuwałam.
Zaledwie
parę minut później poczułam jak odchodzę tym razem było to coś
innego, coś gorszego. Słabłam, każda sekunda wysysała ze mnie
resztki życia. To już nie było zwykłe omdlenie, przestałam
kontrolować ciało. Przestały dochodzić do mnie wszystkie te
dźwięki, które dotychczas towarzyszyły mi przez dość długi
czas. Obrazy zniknęły mi z przed oczu, straciłam siły nawet na
to, by podnieść powieki. Słyszałam coraz wolniej bijące serce.
Świat oddalał się coraz bardziej, a ja nie mogłam go dogonić.
Początkowo czułam lekkie mrowienie, jednak ono także odeszło,
razem z nim ja.
***
Nawet
przez przymknięte powieki wiedziałam, że tam gdzie jestem jest
dość jasno. Poczułam lekki powiew wiatru na twarzy, przez co się
skrzywiłam. Próbowałam jeszcze trochę pospać, ale nagle
strasznie rozbolała mnie głowa. Czułam pulsujący ból, który
rozchodził się po całej mojej czaszce. Nie pamiętałam, co się
stało, ale wiedziałam, że ból nie jest skutkiem imprezy.
Bałam
się choć otworzyć oczy. Nadal nie czułam się na siłach, ale
myślę, że byłoby mnie na to stać. Ale chyba nie chciałam tego
zrobić. Nie wiedziałam gdzie i z kim przebywałam w jednym pokoju.
Ewidentnie czułam czyjąś obecność. Było cicho, ale słyszałam
różne odgłosy. Moja klatka piersiowa unosiła się pomału i dość
rzadko, jednak mój oddech nie odbiegał od normy.
Po
kilku minutach uznałam, że muszę w końcu otworzyć oczy i
dowiedzieć się do się stało. Nie mogłam do końca życia leżeć
i czekać, aż ktoś mnie obudzi. Sama nie wiem, czy znalazłaby się
taka osoba.. Moi rodzice pewnie nie zauważyliby, gdyby mnie nie
było. Nie zarzucałam im, że mnie nie kochają, ale.. Nie okazywali
mi niczego nadzwyczajnego.. Rzadko mówili mi coś miłego, a jeśli
już się to zdarzało to tylko przez telefon albo Skype. Nigdy nie
chcieli, żebym przyjechała do nich w wakacje, chodź nie raz była
taka możliwość. Czemu akurat teraz zachciało mi się rozmyślać
nad moim życiem?! Nie było przecież takie złe. Inni ludzie
głodują, chorują na nieuleczalne choroby, a ja się przejmuję
faktem, że rodzice mają mnie gdzieś. Chodź bolało tak bardzo..
Teraz nie miałam przy sobie nawet jednej osoby, która okazywała mi
jako taką miłość do mnie. W Milton chociaż miałam babcią,
Steph, Nicka.. A tu co? Myślałam, że chodź trochę poprawią mi
się relacje z rodzicami, a tak prawdę mówiąc tylko się
pogorszyły.
Większość informacji z poprzedniego wieczoru dotarły do mnie po chwili, ale nadal nie pamiętałam jak znalazłam się w miejscu, w którym właśnie byłam.. Właśnie. Gdzie ja jestem?
Jak poparzona poderwałam się do góry, zmuszając moje ciało do pozycji siedzącej. Momentalnie złapałam się za głowę, przekładając obie dłonie do pulsującego miejsca i mrużąc oczy. Jęknęłam z bólu, przez co ledwo usłyszałam dziwny dźwięk obok. Skóra, na moim ramieniu pokryła się gęsią skórką, przez czyjś dotyk. Ewidentnie coś czułam, chodź myślałam, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle. Wszystko zaczęło do mnie docierać. Moja skóra stała się podatniejsza na jakikolwiek kontakt, a moje wszystkie zmysły obudziły się do życia. Czułam dziwną woń, która przypominała mi jakby zapach kwiatów. Chodź nie byle jakich. To na pewno były pelargonie, nigdy nie pomylę ich z niczym innym.
Mój oddech powoli wracałam do normy, lecz mózg jakby jeszcze stał w miejscu. Nadal czułam coś na ramieniu, chodź może to było prawdziwe. Od razu przecież założyłam, że to tylko moja wyobraźnia, ale może rzeczywiście nie byłam sama w tym pomieszczeniu. Zaciekawienie wzięło górę i po chwili udało mi się otworzyć oczy. Zobaczyłam przed sobą drzwi z jasnego drewna i ciemnosiwą ścianę. Mój wzrok powędrował w stronę światła, ale szybko odwróciłam głowę w drugą stronę. Widziałam zarysy jakiejś postaci. Wtedy już byłam pewna, że nie jestem w pokoju sama, jednak nie wiedziałam kto to był, bo przez słońce, miałam wielkie ciemne plamy przed oczami.
-[T. I.] nie ruszaj się- zabrzmiał dobrze znany mi głos.
-Tata? - zapytałam zaskoczona faktem, że jest tu, gdziekolwiek byłam.
-Tak skarbie. Musisz odpocząć, potem ci wszystko wyjaśnię. Śpij słonko- pocałował mnie w czoło i po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych, a potem zamykanych drzwi.
Położyłam się i wzięłam parę głębokich oddechów. Chciałam wstać i dowiedzieć się gdzie jestem, ale nie miałam na to siły. Moje powieki stawały się ciężkie z każdą chwilą, więc poddałam się i po prostu je zamknęłam.
Większość informacji z poprzedniego wieczoru dotarły do mnie po chwili, ale nadal nie pamiętałam jak znalazłam się w miejscu, w którym właśnie byłam.. Właśnie. Gdzie ja jestem?
Jak poparzona poderwałam się do góry, zmuszając moje ciało do pozycji siedzącej. Momentalnie złapałam się za głowę, przekładając obie dłonie do pulsującego miejsca i mrużąc oczy. Jęknęłam z bólu, przez co ledwo usłyszałam dziwny dźwięk obok. Skóra, na moim ramieniu pokryła się gęsią skórką, przez czyjś dotyk. Ewidentnie coś czułam, chodź myślałam, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle. Wszystko zaczęło do mnie docierać. Moja skóra stała się podatniejsza na jakikolwiek kontakt, a moje wszystkie zmysły obudziły się do życia. Czułam dziwną woń, która przypominała mi jakby zapach kwiatów. Chodź nie byle jakich. To na pewno były pelargonie, nigdy nie pomylę ich z niczym innym.
Mój oddech powoli wracałam do normy, lecz mózg jakby jeszcze stał w miejscu. Nadal czułam coś na ramieniu, chodź może to było prawdziwe. Od razu przecież założyłam, że to tylko moja wyobraźnia, ale może rzeczywiście nie byłam sama w tym pomieszczeniu. Zaciekawienie wzięło górę i po chwili udało mi się otworzyć oczy. Zobaczyłam przed sobą drzwi z jasnego drewna i ciemnosiwą ścianę. Mój wzrok powędrował w stronę światła, ale szybko odwróciłam głowę w drugą stronę. Widziałam zarysy jakiejś postaci. Wtedy już byłam pewna, że nie jestem w pokoju sama, jednak nie wiedziałam kto to był, bo przez słońce, miałam wielkie ciemne plamy przed oczami.
-[T. I.] nie ruszaj się- zabrzmiał dobrze znany mi głos.
-Tata? - zapytałam zaskoczona faktem, że jest tu, gdziekolwiek byłam.
-Tak skarbie. Musisz odpocząć, potem ci wszystko wyjaśnię. Śpij słonko- pocałował mnie w czoło i po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych, a potem zamykanych drzwi.
Położyłam się i wzięłam parę głębokich oddechów. Chciałam wstać i dowiedzieć się gdzie jestem, ale nie miałam na to siły. Moje powieki stawały się ciężkie z każdą chwilą, więc poddałam się i po prostu je zamknęłam.
***
Znowu
się przebudziłam. Chciałam, lecz po prostu nie mogłam spać.
Wszystko mnie bolało, a światło nic nie ułatwiało, wręcz
odwrotnie. Czułam wielką potrzebę dowiedzenia się gdzie jestem,
ale nie miałam na to siły. Nie fizycznie, ale raczej psychicznie.
Może dramatyzowałam, ale miałam po prostu wszystkiego dość. Moje
ciało i mózg zaczynały chyba słabnąć. Przydałyby mi się małe
wakacje. Tylko ze Steph, która zawsze wiedziała, jak mnie podejść.
Nagle
przypomniało mi się, że nie dałam przyjaciółce żadnego znaku,
że wróciłam do domu. Ignorując ból w całym ciele, usiadłam i
powoli otworzyłam oczy, przyzwyczajając swój wzrok do panującej w
pokoju jasności. Zauważyłam swoją kopertówkę na małej szafce
przy łóżku i od razu po nią sięgnęłam. Wyciągając ze środka
telefon, widząc masę nieodebranych połączeń. Odblokowałam
urządzenie i zdziwiła mnie godzina. Było po 17, więc spałam dość
długo. Zignorowałam swoją ciekawość i weszłam w powiadomienia.
5 połączeń od mamy, 8 od taty i 40 od Steph. Standard.
-No
w końcu!- krzyknęła mi do ucha, gdy odebrała połączenie.
-Przepraszam-
wymamrotałam.
-Co
się stało?- dopytywała.
-Sama
nie wiem. Po tym, jak skończyłyśmy rozmawiać poszłam się
przejść, a gdy po jakimś czasie skręciłam w boczną uliczkę,
zauważyłam Zayna, pastwiącego się nad jakimś chłopakiem.
Ostatnie co pamiętałam to to, że krzyknęłam, gdy chciał go
kopnąć jeszcze raz. Może zemdlałam i uderzyłam się w głowę..
Nie mam pojęcia- wzięłam głęboki wdech, a po drugiej stronie
zapanowała cisza.
-Gdzie
jesteś teraz?- jej głos zdradzał to, jak była zdenerwowana, co
nie poprawiała mojego samopoczucia.
-Tego
też nie wiem. Ale gdy się wcześniej obudziłam, był tu mój tata,
więc..
-Nie
wierzę, że nie poszłaś do domu!- krzyknęła i od razu
kontynuowała.- Czemu nie posłuchałaś i nie zadzwoniłaś po
rodziców?! Mogłaś zginąć, nie ważne czy potrącona przez
samochód, czy pobita i zgwałcona przez niezaspokojonych
chłoptasiów! Zawsze musisz być taka uparta? Musisz stawiać na
swoim!?
-Przepraszam..-
szepnęłam, gdy próbowała się uspokoić.- Wiem, że to było
lekkomyślne, ale chciałam pomyśleć i miałam zamiar zadzwonić do
rodziców, ale go zobaczyłam... Nie chciałam uciekać, choć już
wiem, że powinnam to zrobić.
-Mam
nadzieję, że coś chociaż z tego wyniesiesz...- powiedziała już
spokojniej i słyszałam jak głośno wzdycha.- Przepraszam, że
krzyczałam.. Bałam się o ciebie.
-Wiem,
nic się nie stało. Masz rację, głupio zrobiłam. Ale z tego co
się domyślam, jestem tu chyba bezpieczna.. Skoro mój ojciec tu
był.
-Nie
wiesz, jak się martwiłam.. Matt mnie odwiedził, ale cały czas się
denerwowałam i trochę się z nim posprzeczałam..- westchnęła.
-Przepraszam...
-Nie
twoja wina. Zaraz do niego zadzwonię i za wszystko przeproszę.
-Nie
będę ci przeszkadzać. Może jeszcze dziś wejdę na Skype, to
pogadamy.
-Jasne,
byłoby miło. Nie przejmuj się, nie odwrócę się od ciebie, przez
tą twoja głupotę- zachichotała, a ja automatycznie się
uśmiechnęłam.
-Dziękuję.
Nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Kocham cię, Steph.
-Ja
ciebie też, [T.I.]- odpowiedziała.
-No
dobra, dość tego!- zaśmiałam się wycierając łzę.- Zadzwoń do
tego swojego kochasia i przeproś go ode mnie.
-Jasne.
Pa, młoda.
Odłożyłam
telefon na szafkę i rozglądnęłam się. Nie byłam w swoim
nowym pokoju
i
prawdę mówiąc, nie miałam pojęcia gdzie mogę być. Dość
tej niepewności-
pomyślałam i zwiesiłam nogi z łóżka. Dopiero teraz dostrzegłam,
że mam na sobie jakąś dużo koszulkę, moja sukienka zniknęła. I
pojawia się kolejne pytanie, kto mnie przebrał?
Westchnęłam
i dźwignęłam się na nogach, podchodząc do drzwi wolnym, wręcz
ślimaczym tempem. Lekko otworzyłam drzwi i wytknęłam głowę na
zewnątrz. Dostrzegłam korytarz, nic więcej. Na ścianach było
parę obrazów, a po prawej stronie widziałam jeszcze jedną parę
drzwi.
Przełknęłam
ślinę i cicho westchnęłam. Wyszłam z pokoju i ruszyłam powolnym
krokiem wzdłuż korytarza. Czułam wzrastające podekscytowanie, ale
też niepokój. Czy moi rodzice tu są? Co zrobią gdy mnie zobaczą?
Co ja zrobię?
Momentalnie
chwyciłam dół koszulki i obciągnęłam ją jeszcze niżej, by
zakryć większą powierzchnię moich nagich ud. Widziałam już, że
za parę kroków będę musiała wybrać, czy pójść w prawo, czy
może w lewo. Którą
drogę wybierze pionek? Od tego wiele zależy! Czułam
się, jakbym grała w jakąś pieprzoną grę, a nie 'kierowała'
swoim życiem. Wiedziałam, że muszę poszukać sobie czegoś
wartościowego w życiu. Nie mogłam tak żyć, moje ciało
przestawało funkcjonować dobrze, a umysł powoli wariował.
Gdy
stanęłam na rozdrożu, po lewej stronie zobaczyłam drzwi wejściowe
i dużą, ciemną szafę, a po prawej głąb domu. Oczywiście
skręciłam w prawo, a moje nogi pomału dawały mi znać, że mają
już dość tej pieszej wycieczki. Słyszałam skrawki rozmów, jakiś
dwóch, lub większej ilości osób. Nie wiedziałam co mówili, ale
już fakt, że są tu ludzi, pocieszał mnie. Weszłam zza rogu i
zobaczyłam swojego ojca rozmawiającego z Zaynem. Od razu zamilkli,
a ja stałam tam jak kołek. W końcu mój tata wstał z krzesła
barowego i podszedł do mnie, obejmując ramieniem.
-Jak
się czujesz?- zapytał patrząc na mnie.
-W
porządku..- odpowiedziałam cicho.
Wtedy
bardziej przejmowałam się swoim ubiorem, niż samopoczuciem.
-Zaraz
pojedziemy do domu.. Jesteś głodna?
-Nie..
Chcę tylko już wracać- lekko się od niego oderwałam i chciałam
iść po swoje rzeczy, ale mnie powstrzymał.
-Pójdę
po nie, a ty usiądź. Pewnie jesteś wykończona- pomógł mi usiąść
na krześle, na którym siedział przed chwilą, a sam zniknął za
rogiem.
Gapiłam
się na swoje stopy, lekko kręcąc się na krześle. Kątem oka
widziałam Zayna, który stał oparty o blat ze skrzyżowanymi rękoma
na piersi. Ewidentnie mi się przyglądał, przez co pochyliłam się
jeszcze bardziej, by przykryć włosami twarz.
-Na
pewno wszystko dobrze?- zapytał, a w moim brzuchu coś się
przekręciło.
Mruknęłam
i pokiwałam głową, nie chcą nic mówić. Jemu jednak to nie
wystarczyło, odezwał się po chwili.
-Przepraszam,
to moja wina. Przeze mnie teraz tak się czujesz- wyczuł, że
kłamię.
-Nie
prawda- podniosłam wzrok i w końcu na niego spojrzałam.- Sama tam
przyszłam, nie miałeś nad tym kontroli.
-Tak,
ale powinienem zadbać, żeby nikogo tam nie było- warknął, ale
szybko się opanował.- Mój ochroniarz ocknął się dopiero, gdy
krzyknęłaś. Nie martw się, wylałem go za to, że cię uderzył.
-Uderzył
mnie?- zapytałam zaskoczona.
-No
tak..- podrapał się po karku i przełknął ślinę.- Lekarz
widział twoją głowę i zapewnił, że nie masz wstrząsu..
-Oh-
jęknęłam, bo tylko na tyle było mnie stać.
Moja
dłoń automatycznie zbliżyła się do tyłu mojej głowy i
odgarniając włosy, szukała jakiegoś nienaturalnego kształtu.
Jakby był ręką robota, nie moją.
-Przepraszam-
prawie wyszeptał, patrząc na swoje stopy.
-To
nie twoja wina. Ja stałam tam jak głupia.. - broniłam go, bo taka
była prawda.
Nic
już nie odpowiedział, bo mój ojciec wszedł do kuchni. Widząc, że
rozmawialiśmy, rzucił gniewne spojrzenie w stronę Zayna i od razu
podszedł do mnie.
-Przywiozłem
ci ciuchy na przebranie. Pójdź się przebrać i zaraz pojedziemy.
Poczekam na ciebie- podał mi jakąś niebieską torbę.
Skinęłam
głową i stałam, zabierając od niego moje rzeczy. Rozglądnęłam
się, ale nie miałam pojęcia gdzie jest łazienka.
-Tam-
odezwał się Zayn, wskazując ręką na korytarz za mną.
Lekko
się uśmiechnęłam, choć na mnie nie patrzył. Ruszyłam powolnym
krokiem w stronę pomieszczenia i już po chwili ujrzałam brązowe
drzwi. Były lekko uchylone, więc zapaliłam światło i weszłam do
środka, zamykając się na klucz. Miałam to już w zwyczaju i
robiłam to dość automatycznie, jak większość czynności w moim
życiu.
Położyłam
torbę na ziemi i szybkim ruchem zdjęłam z siebie koszulkę, która
pewnie była Zayna. Przebrałam się w swoje ciuchy przywiezione
przez tatę i tylko opłukałam twarz zimną wodą. Wyszłam,
zgaszając światło i zostawiając drzwi lekko uchylone, tak jak je
zastałam. Słyszałam donośny, choć przyciszony głos mojego taty
i już wiedziałam, że rozmawia z Zaynem, jednak gdy tylko wyłoniłam
się zza rogu, od razu zamilkł.
-Koszulkę
zostawiłam w łazience- rzuciłam przelotne spojrzenie Zaynowi i
podeszłam do taty.
Odebrał
ode mnie torbę i objął mnie opiekuńczo ramieniem. Wyszliśmy z
domu, nawet nie żegnając się z chłopakiem. Podeszliśmy do
czarnego, wysokiego chevroleta, chyba trax'a.
W
drodze do domu, ojciec cały czas mnie o coś wypytywał, a ja
odpowiadałam krótko i bez wyrazu. Gdy samochód stanął, szybko
odpięłam pas i wyszłam z auta. Usłyszałam cichy dźwięk i
prawie od razu zobaczyłam za sobą tatę. Chyba mu zależało..
Weszliśmy do środka i pozbyliśmy się swoich butów i kurtek. Od
razu napadła na mnie mama i zaczęła pytać o wiele rzeczy, na co
nawet nie raczyłam odpowiedzieć. Machnęłam tylko do niej ręką i
poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i szybko
zasnęłam.
***
Gdy
moje ciało uznało, że już dość spania na zewnątrz było
ciemno. Żaluzje miałam opuszczone, co pewnie zrobili rodzice, gdy
spałam. Na szafce leżał mój telefon, a resztą rzeczy pewnie
zajęła się mama. Ból już ustępował, choć nadal czułam się
słaba. A jutro miałabym iść do szkoły.. Ciekawe.
Wzięłam
do ręki telefon i odblokowałam go, widząc nową wiadomość.
Od:
Zayn.
Naprawdę
przepraszam.. Lepiej się czujesz?
Nie
wiedziałam, czy to dobrze, czy może jednak źle. Sam mi mówił, że
raczej nie powinniśmy się spotykać.. Ale coś mnie do niego
ciągnęło. I nie, to nie był tylko jego wygląd.
Oblizałam
wargi i wystukałam odpowiedź.
Do:
Zayn.
Przestań
przepraszać. Już mnie nic nie boli. Dziękuję, że się mną
zająłeś.
Wysłałam
wiadomość, nie oczekując odpowiedzi, bo była 2 w nocy, ale
odpisał już po paru sekundach.
Od:
Zayn.
To
był mój obowiązek. Gdyby nie ja, nic by ci się nie stało.
Do:
Zayn.
Nic
nie zrobiłeś. Jeślibym cię nie spotkała, pewnie wylądowałabym
gdzieś indziej i kto wie, czy wróciłabym do domu żywa. Przestań
się zadręczać.
Westchnęłam
i odłożyłam telefon na łóżko. Poszłam do łazienki, gdzie
wzięłam szybki prysznic, zmywając z siebie brudy dnia. Nie chciało
mi się w nic przebierać, więc ubrałam ciuchy, które i tak
założyłam na siebie parę godzin temu. Podeszłam do łóżka i
wzięłam do ręki telefon, odczytując kolejną wiadomość.
Od:
Zayn.
Co
robisz?
Zmarszczyłam
brwi. Po co mu to było? Westchnęłam i szybko odpisałam.
Do:
Zayn.
Fizycznie
nic. Dopiero wstałam, nie chce mi się spać i jeszcze ta zmiana
czasowa..
Usiadłam
na łóżku i przyłożyłam dłoń do tyłu głowy. Znalazłam małe
rozcięcie, które po dotknięciu, aż obudziło mój organizm.
Jęknęłam cicho i od razu cofnęłam dłoń. Znowu chwyciłam
telefon i odczytałam kolejną wiadomość.
Od:
Zayn.
Wyjrzyj
przez okno.
Moje
oczy się rozszerzyły i brwi powędrowały jeszcze bliżej czoła.
Co on chciał ode mnie? Przecież mówił, że mamy się nie widywać.
Albo w ogóle nie znać. Co może jeszcze, jak wyjrzę, to zobaczę
go pod moim oknem, śpiewającego dla mnie?
Ignorując
sprzeciwy mojego ciało, wstałam, bo ciekawość wzięła górę nad
rozumem. Rozglądnęłam się, ale nic nie przyciągnęło mojej
uwagi.
Od:
Zayn.
Siedzę
w samochodzie. Pewnie i tak mnie nie widzisz.. Chcesz się wyrwać?
Myślałam
nad tym chwilę, patrząc na ulicę. Rozum: nie, serce: tak. Jak ja
nie cierpię takich rzeczy. Życie przypomina mi wtedy głupi serial
telewizyjny, których szczerze nienawidzę, przez ich przewidywalną
fabułę. Ogólnie to moje 'nowe' życie było dziwne, jak te
seriale.
Zmarszczyłam
brwi i w końcu podjęłam decyzję. Przebrałam się w jasne jeansy
i czarny sweterek zakładany przez głowę. Włosy miałam w dupie,
tylko je związałam w kitkę. Wiedziałam, że nie robię dobrze,
ale musiałam coś zrobić, bo czułam, że wariuję. Chwyciłam
telefon i klucze, które zauważyłam na szafce. Cicho otworzyłam
drzwi i upewniłam się, że nikt mnie nie usłyszy, ani nie zauważy.
Na szczęście, podłoga mi sprzyjała i nie skrzypiała, co
najczęściej pojawia się w serialach, gdy ktoś wymyka się z domu.
Jak najciszej potrafiłam, zeszłam po schodach i założyłam swoje
błękitne trampki, dodatkowo zarzucając na ramiona niebieską
kurtkę. Nacisnęłam klamkę i powoli otworzyłam drzwi, sprawiając,
że nie wydały z siebie żadnego dźwięku. Zamknęłam je na górny
zamek i schowałam klucze do kieszeni kurtki. Wzdychając ruszyłam w
stronę ulicy, gdzie zauważyłam czarne lamborghini. No chyba sobie
żartujesz.. - zakpiłam widząc jego samochód.
Otworzyłam
drzwi i pozbawiona jakiejkolwiek gracji, wślizgnęłam się na
niskie siedzenie.
-Jesteś..-
spojrzał na mnie wielkimi oczami, jakby wątpił.
-Jak
widać.. Masz szczęście, że nie wiedziałam co mogłabym robić-
oparłam się o zimną szybę.
-Jesteś
głodna?- zapytał olewając to, co wcześniej powiedziałam.
Przewróciłam
oczami, ale nie było opcji, żeby to zauważył.
-Wiesz,
sama nie wiem, czemu tu przyszłam. Jeszcze wczoraj, przedwczoraj..-
poprawiłam się, przypominając sobie, że jest już poniedziałek.-
.. nie podobało ci się moje towarzystwo.
-Nie
o to chodzi- pokręcił głową i obrócił się jeszcze bardziej w
moją stronę.-Nie jestem dla ciebie najlepszą partią, szczególnie,
że twój ojciec najczęściej ratuje mi dupę przed więzieniem.
-A
co to ma do rzeczy?- zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego.
-Nie
jestem grzecznym
chłopcem na obiad z twoimi rodzicami, adwokatami. Dodatkowo,
nie lubię łączyć interesów z normalnym życiem, a w tym wypadku,
musiałbym to robić.
-W
takim razie, czego ty ode mnie chcesz? Mam ci wybaczyć, żebyś
poczuł się lepiej? Jakbyś nie zauważył już to dawno zrobiłam-
wywróciłam oczami i odwróciłam od niego wzrok, gapiąc się na
ciemną ulicę. Od razu żałowałam, że do niego przyszłam.
-Nie
o to chodzi..- zamilkł i spuścił wzrok.- Nie wiem czemu tu
przyjechałem. Jeździłem po mieście, a gdy mi odpisałaś.. Jakoś
zdecydowałem przyjechać tutaj, a byłem blisko..
-Nadal
nie rozumiem..
-Ja
też nie- uśmiechnął się, ale szybko wrócił do kamiennego
wyrazu twarzy.- Chyba chciałem ci wynagrodzić to wszystko.. Wiem,
że wtedy zachowałem się jak idiota i skończony palant, ale nie
chciałem, żeby któreś z nas się angażowało w coś, co
musielibyśmy i tak przerwać.
-Czemu
mielibyśmy coś
przerywać?- zmarszczyłam brwi, po raz kolejny.
-Twoi
rodzice, moja praca.. Powód na pewno by się znalazł..- oblizał
swoją dolną wargę, przez co spojrzałam na jego usta.
-Więc..
Co chcesz teraz zrobić?- zapytałam, bo już wszystko mi się
pochrzaniło i chciałam znać prostą odpowiedź.
-Jeśli
się zgodzisz, chciałbym z tobą coś zjeść i normalnie
porozmawiać.
Wstrzymałam
oddech, zastanawiając się nad odpowiedzią. W sumie, nie miałam
nic do stracenia. Przy nim czułam się dziwnie bezpiecznie, co chyba
mnie przerażało. W domu nie miałabym zajęcia, bo można robić po
2 w nocy?
Westchnęłam
dość głośno i zapięłam głos, nie racząc go jakąkolwiek
odpowiedzą. Widziałam jak się uśmiechnął, a po chwili słyszałam
melodyjny dźwięk silnika jego samochodu.
ZaynLoveForever
___________________________________________________________
Cześć :) Po pierwsze, chciałybyśmy was szczerze przeprosić za tak długą przerwę w dodawaniu imaginów. Wszystkie trzy, chodzimy do trzeciej klasy gimnazjum, a jak się pewnie domyślacie, za mniej niż tydzień mamy testy. Te ostatnie tygodnie były dla nas ciężkie, dobra dla mnie, ale to nie chodzi już o te testy.. Postanowiłyśmy zawiesić naszą 'pracę' na tym blogu aż do testów. Więc, niedługo znowu wrócimy do zaspokajania waszych potrzeb (przepraszam, musiałam!). Mam nadzieję, że się cieszycie i jesteście podekscytowane, tak jak my.
Za błędy i jakieś ogólne niedociągnięcia w tekście przepraszam, ale napisałam to po dziwnej sytuacji, co wywołało we mnie takie destrukcyjne myśli. Jan zawsze, wierzę, że nie jest aż tak beznadziejny i komuś się podoba.
Przy okazji, chciałabym wam podziękować za aż 44 obserwatorów (+ ludzi, którzy nie mają konta na google+, ale i tak czytają nasze wypociny), za prawie 60 tys wyświetleń ( no, tam trochę brakuje XD) i łączną ilość komentarzy równą 830. WOW. Jak na to patrze, to przypomina mi się nasza spontaniczna decyzja o założeniu bloga o naszych idolach. Nawet nie marzyłam o takich wynikach.
Już ostatnia rzecz. Razem z adminką TomlinsonLover, zastanawiałyśmy się , ile osób jeszcze to czyta i ogólnie lubi naszego bloga.. Byłybyśmy dodatkowo szczęśliwe, gdybyście dali nam znać o swoim istnieniu. Nawet anonimowo, czy coś. Ale nie zmuszam :)
Jeszcze raz, dziękujemy, przepraszamy i pozdrawiamy. :)