piątek, 18 kwietnia 2014

# 90 Zayn cz. 4

Notka pod rozdziałem! :)






Ciemność. Wszystko odeszło. Zarazem ból, myśli jak i wszystko co się działo wokół. Pozostała tylko nieprzyjemna świadomość tego co się stało. Po jakimś czasie dopiero zaczęłam dostrzegać pewne przebłyski. Początkowo były to przygłuszone dźwięki, często niezrozumiałe jęki czy inne odgłosy. Pisk opon i gwałtowny wstrząs, to odczułam najmocniej. Jednak dotarło to do mnie ze znacznym opóźnieniem, na przykład przeraźliwe stukoty dochodzące z miejsca gdzie się znajdowałam. Co jakiś czas nawiedzały mnie dziwne obrazy. Sama nie miałam pojęcia czy jest to rzeczywiste czy może to jednak wymysł mojej podświadomości, ale nie zamierzałam się nad tym zastanawiać. Czasami czułam czyjeś dłonie na moim ciele. Leniwie poruszałam powiekami patrząc wprost na ciemny sufit. Inaczej nie mogłam. Zresztą co za różnica. Wtedy nic nie miało znaczenia. Mrugające wciąż światło biło mi po oczach. Nie wiedząc czemu uroniłam jedną, dużą łzę, która spłynęła po policzku. Dlaczego tak się stało? Może z bezradności? Bezsilności? Byłam tak skołowana, że nawet nie mogłam określić co się ze mną dzieje.
Pytałam wciąż dlaczego cały świat ma mnie gdzieś i non stop krzyżuje mi plany, nieprzerwanie stwarza miliony problemu, tylko po to, by mnie upokorzyć. Spójrzmy na to realnie. Temu światu brak sensu. Wszystko dzieje się na opak, los zdaje się być bardziej wrogiem niż sprzymierzeńcem. Usilnie chcemy unikać sytuacji negatywnych. Tymczasem często to one uświadamiają nam, co musimy zmienić. Czyli ja musiałam zmienić całe swoje życie? Wydawało się to nierealne i tak było. Za późno jednak już było na zmiany. Za późno by walczyć. Bo właśnie wtedy rozdarto i zburzono jeden z najważniejszych rozdziałów, który był tak dla mnie ważny.
Do tamtej pory, pomimo wszystko znosiłam to bez protestów. Jednak w ostatnim czasie było tego zbyt wiele. Blizny i ślady schodzą po jakimś czasie. To co pozostaje u nas w głowie jest na całe życie. Dlatego to tak bolało. Cała przeszłość zostaje w pamięci, a raczej każdy podziela moje zdanie, że wspomnienia ranią najbardziej. Taka jest prawda i nigdy tego nie kwestionowałam, zwykłe próby kończyły się zawsze tak samo- kolejny cios. Mówili, że życie jest bajką. Te bujdy wmawiane przez rodziców, wszystko okazało się być jednym wielkim kłamstwem, zwykłym wymysłem ludzkiej wyobraźni. Kto wie może i nawet pragnienie prostego człowieka, który pożąda czegoś co podświadomość wypiera, a los robi swoje. Przez wiele lat społeczeństwo robiło mi nadzieję, a teraz ich kłamstwa robią swoje, ranią bez skrupułów. A los dokładał swoje. Spróbować pogodzić się ze światem takim, jaki on jest. Ale jak to zrobić, skoro non stop spotykasz rozczarowanie? Zapomnieć, zacząć od początku. Świetny plan, trudniej jednak wcielić go w życie. Jeśli miałabym przycisk "wyłącz" lub " wykasuj" z chęcią bym go użyła. Gdybym go tylko miała... Trudno było mi zaakceptować to co się działo i to co już się stało. Były dwa wyjścia- śmierć lub życie. Ta druga opcja przerażała mnie. Bałam się co będzie jeśli się obudzę. Mój strach był jak najbardziej zrozumiały. Ale ja nie miałam w tej kwestii nic do gadania, wszak nie mogłam wybierać, to działka przeznaczona dla kogoś innego. Moich kłopotów nigdy nie było końca. Wszystko co zdążyłam zbudować w jednym momencie znikało , pozostawał tylko nieprzyjemny pył i kurz- jedyny ślad. Wieczne początki i szybkie końce. Męczyło mnie to coraz bardziej. Co gorsza z biegiem czasu każdy upadek stawał się coraz to tragiczniejszy. Słabłam. Serce z każdą chwilą było coraz to bardziej zmęczone. Wyraźnie to odczuwałam.
Zaledwie parę minut później poczułam jak odchodzę tym razem było to coś innego, coś gorszego. Słabłam, każda sekunda wysysała ze mnie resztki życia. To już nie było zwykłe omdlenie, przestałam kontrolować ciało. Przestały dochodzić do mnie wszystkie te dźwięki, które dotychczas towarzyszyły mi przez dość długi czas. Obrazy zniknęły mi z przed oczu, straciłam siły nawet na to, by podnieść powieki. Słyszałam coraz wolniej bijące serce. Świat oddalał się coraz bardziej, a ja nie mogłam go dogonić. Początkowo czułam lekkie mrowienie, jednak ono także odeszło, razem z nim ja.


***


Nawet przez przymknięte powieki wiedziałam, że tam gdzie jestem jest dość jasno. Poczułam lekki powiew wiatru na twarzy, przez co się skrzywiłam. Próbowałam jeszcze trochę pospać, ale nagle strasznie rozbolała mnie głowa. Czułam pulsujący ból, który rozchodził się po całej mojej czaszce. Nie pamiętałam, co się stało, ale wiedziałam, że ból nie jest skutkiem imprezy.
Bałam się choć otworzyć oczy. Nadal nie czułam się na siłach, ale myślę, że byłoby mnie na to stać. Ale chyba nie chciałam tego zrobić. Nie wiedziałam gdzie i z kim przebywałam w jednym pokoju. Ewidentnie czułam czyjąś obecność. Było cicho, ale słyszałam różne odgłosy. Moja klatka piersiowa unosiła się pomału i dość rzadko, jednak mój oddech nie odbiegał od normy.
Po kilku minutach uznałam, że muszę w końcu otworzyć oczy i dowiedzieć się do się stało. Nie mogłam do końca życia leżeć i czekać, aż ktoś mnie obudzi. Sama nie wiem, czy znalazłaby się taka osoba.. Moi rodzice pewnie nie zauważyliby, gdyby mnie nie było. Nie zarzucałam im, że mnie nie kochają, ale.. Nie okazywali mi niczego nadzwyczajnego.. Rzadko mówili mi coś miłego, a jeśli już się to zdarzało to tylko przez telefon albo Skype. Nigdy nie chcieli, żebym przyjechała do nich w wakacje, chodź nie raz była taka możliwość. Czemu akurat teraz zachciało mi się rozmyślać nad moim życiem?! Nie było przecież takie złe. Inni ludzie głodują, chorują na nieuleczalne choroby, a ja się przejmuję faktem, że rodzice mają mnie gdzieś. Chodź bolało tak bardzo.. Teraz nie miałam przy sobie nawet jednej osoby, która okazywała mi jako taką miłość do mnie. W Milton chociaż miałam babcią, Steph, Nicka.. A tu co? Myślałam, że chodź trochę poprawią mi się relacje z rodzicami, a tak prawdę mówiąc tylko się pogorszyły.
Większość informacji z poprzedniego wieczoru dotarły do mnie po chwili, ale nadal nie pamiętałam jak znalazłam się w miejscu, w którym właśnie byłam.. Właśnie. Gdzie ja jestem?
Jak poparzona poderwałam się do góry, zmuszając moje ciało do pozycji siedzącej. Momentalnie złapałam się za głowę, przekładając obie dłonie do pulsującego miejsca i mrużąc oczy. Jęknęłam z bólu, przez co ledwo usłyszałam dziwny dźwięk obok. Skóra, na moim ramieniu pokryła się gęsią skórką, przez czyjś dotyk. Ewidentnie coś czułam, chodź myślałam, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figle. Wszystko zaczęło do mnie docierać. Moja skóra stała się podatniejsza na jakikolwiek kontakt, a moje wszystkie zmysły obudziły się do życia. Czułam dziwną woń, która przypominała mi jakby zapach kwiatów. Chodź nie byle jakich. To na pewno były pelargonie, nigdy nie pomylę ich z niczym innym.
Mój oddech powoli wracałam do normy, lecz mózg jakby jeszcze stał w miejscu. Nadal czułam coś na ramieniu, chodź może to było prawdziwe. Od razu przecież założyłam, że to tylko moja wyobraźnia, ale może rzeczywiście nie byłam sama w tym pomieszczeniu. Zaciekawienie wzięło górę i po chwili udało mi się otworzyć oczy. Zobaczyłam przed sobą drzwi z jasnego drewna i ciemnosiwą ścianę. Mój wzrok powędrował w stronę światła, ale szybko odwróciłam głowę w drugą stronę. Widziałam zarysy jakiejś postaci. Wtedy już byłam pewna, że nie jestem w pokoju sama, jednak nie wiedziałam kto to był, bo przez słońce, miałam wielkie ciemne plamy przed oczami.
-[T. I.] nie ruszaj się- zabrzmiał dobrze znany mi głos.
-Tata? - zapytałam zaskoczona faktem, że jest tu, gdziekolwiek byłam.
-Tak skarbie. Musisz odpocząć, potem ci wszystko wyjaśnię. Śpij słonko- pocałował mnie w czoło i po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych, a potem zamykanych drzwi.
Położyłam się i wzięłam parę głębokich oddechów. Chciałam wstać i dowiedzieć się gdzie jestem, ale nie miałam na to siły. Moje powieki stawały się ciężkie z każdą chwilą, więc poddałam się i po prostu je zamknęłam.


***


Znowu się przebudziłam. Chciałam, lecz po prostu nie mogłam spać. Wszystko mnie bolało, a światło nic nie ułatwiało, wręcz odwrotnie. Czułam wielką potrzebę dowiedzenia się gdzie jestem, ale nie miałam na to siły. Nie fizycznie, ale raczej psychicznie. Może dramatyzowałam, ale miałam po prostu wszystkiego dość. Moje ciało i mózg zaczynały chyba słabnąć. Przydałyby mi się małe wakacje. Tylko ze Steph, która zawsze wiedziała, jak mnie podejść.
Nagle przypomniało mi się, że nie dałam przyjaciółce żadnego znaku, że wróciłam do domu. Ignorując ból w całym ciele, usiadłam i powoli otworzyłam oczy, przyzwyczajając swój wzrok do panującej w pokoju jasności. Zauważyłam swoją kopertówkę na małej szafce przy łóżku i od razu po nią sięgnęłam. Wyciągając ze środka telefon, widząc masę nieodebranych połączeń. Odblokowałam urządzenie i zdziwiła mnie godzina. Było po 17, więc spałam dość długo. Zignorowałam swoją ciekawość i weszłam w powiadomienia. 5 połączeń od mamy, 8 od taty i 40 od Steph. Standard.
-No w końcu!- krzyknęła mi do ucha, gdy odebrała połączenie.
-Przepraszam- wymamrotałam.
-Co się stało?- dopytywała.
-Sama nie wiem. Po tym, jak skończyłyśmy rozmawiać poszłam się przejść, a gdy po jakimś czasie skręciłam w boczną uliczkę, zauważyłam Zayna, pastwiącego się nad jakimś chłopakiem. Ostatnie co pamiętałam to to, że krzyknęłam, gdy chciał go kopnąć jeszcze raz. Może zemdlałam i uderzyłam się w głowę.. Nie mam pojęcia- wzięłam głęboki wdech, a po drugiej stronie zapanowała cisza.
-Gdzie jesteś teraz?- jej głos zdradzał to, jak była zdenerwowana, co nie poprawiała mojego samopoczucia.
-Tego też nie wiem. Ale gdy się wcześniej obudziłam, był tu mój tata, więc..
-Nie wierzę, że nie poszłaś do domu!- krzyknęła i od razu kontynuowała.- Czemu nie posłuchałaś i nie zadzwoniłaś po rodziców?! Mogłaś zginąć, nie ważne czy potrącona przez samochód, czy pobita i zgwałcona przez niezaspokojonych chłoptasiów! Zawsze musisz być taka uparta? Musisz stawiać na swoim!?
-Przepraszam..- szepnęłam, gdy próbowała się uspokoić.- Wiem, że to było lekkomyślne, ale chciałam pomyśleć i miałam zamiar zadzwonić do rodziców, ale go zobaczyłam... Nie chciałam uciekać, choć już wiem, że powinnam to zrobić.
-Mam nadzieję, że coś chociaż z tego wyniesiesz...- powiedziała już spokojniej i słyszałam jak głośno wzdycha.- Przepraszam, że krzyczałam.. Bałam się o ciebie.
-Wiem, nic się nie stało. Masz rację, głupio zrobiłam. Ale z tego co się domyślam, jestem tu chyba bezpieczna.. Skoro mój ojciec tu był.
-Nie wiesz, jak się martwiłam.. Matt mnie odwiedził, ale cały czas się denerwowałam i trochę się z nim posprzeczałam..- westchnęła.
-Przepraszam...
-Nie twoja wina. Zaraz do niego zadzwonię i za wszystko przeproszę.
-Nie będę ci przeszkadzać. Może jeszcze dziś wejdę na Skype, to pogadamy.
-Jasne, byłoby miło. Nie przejmuj się, nie odwrócę się od ciebie, przez tą twoja głupotę- zachichotała, a ja automatycznie się uśmiechnęłam.
-Dziękuję. Nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Kocham cię, Steph.
-Ja ciebie też, [T.I.]- odpowiedziała.
-No dobra, dość tego!- zaśmiałam się wycierając łzę.- Zadzwoń do tego swojego kochasia i przeproś go ode mnie.
-Jasne. Pa, młoda.
Odłożyłam telefon na szafkę i rozglądnęłam się. Nie byłam w swoim nowym pokoju i prawdę mówiąc, nie miałam pojęcia gdzie mogę być. Dość tej niepewności- pomyślałam i zwiesiłam nogi z łóżka. Dopiero teraz dostrzegłam, że mam na sobie jakąś dużo koszulkę, moja sukienka zniknęła. I pojawia się kolejne pytanie, kto mnie przebrał?
Westchnęłam i dźwignęłam się na nogach, podchodząc do drzwi wolnym, wręcz ślimaczym tempem. Lekko otworzyłam drzwi i wytknęłam głowę na zewnątrz. Dostrzegłam korytarz, nic więcej. Na ścianach było parę obrazów, a po prawej stronie widziałam jeszcze jedną parę drzwi.
Przełknęłam ślinę i cicho westchnęłam. Wyszłam z pokoju i ruszyłam powolnym krokiem wzdłuż korytarza. Czułam wzrastające podekscytowanie, ale też niepokój. Czy moi rodzice tu są? Co zrobią gdy mnie zobaczą? Co ja zrobię?
Momentalnie chwyciłam dół koszulki i obciągnęłam ją jeszcze niżej, by zakryć większą powierzchnię moich nagich ud. Widziałam już, że za parę kroków będę musiała wybrać, czy pójść w prawo, czy może w lewo. Którą drogę wybierze pionek? Od tego wiele zależy! Czułam się, jakbym grała w jakąś pieprzoną grę, a nie 'kierowała' swoim życiem. Wiedziałam, że muszę poszukać sobie czegoś wartościowego w życiu. Nie mogłam tak żyć, moje ciało przestawało funkcjonować dobrze, a umysł powoli wariował.
Gdy stanęłam na rozdrożu, po lewej stronie zobaczyłam drzwi wejściowe i dużą, ciemną szafę, a po prawej głąb domu. Oczywiście skręciłam w prawo, a moje nogi pomału dawały mi znać, że mają już dość tej pieszej wycieczki. Słyszałam skrawki rozmów, jakiś dwóch, lub większej ilości osób. Nie wiedziałam co mówili, ale już fakt, że są tu ludzi, pocieszał mnie. Weszłam zza rogu i zobaczyłam swojego ojca rozmawiającego z Zaynem. Od razu zamilkli, a ja stałam tam jak kołek. W końcu mój tata wstał z krzesła barowego i podszedł do mnie, obejmując ramieniem.
-Jak się czujesz?- zapytał patrząc na mnie.
-W porządku..- odpowiedziałam cicho.
Wtedy bardziej przejmowałam się swoim ubiorem, niż samopoczuciem.
-Zaraz pojedziemy do domu.. Jesteś głodna?
-Nie.. Chcę tylko już wracać- lekko się od niego oderwałam i chciałam iść po swoje rzeczy, ale mnie powstrzymał.
-Pójdę po nie, a ty usiądź. Pewnie jesteś wykończona- pomógł mi usiąść na krześle, na którym siedział przed chwilą, a sam zniknął za rogiem.
Gapiłam się na swoje stopy, lekko kręcąc się na krześle. Kątem oka widziałam Zayna, który stał oparty o blat ze skrzyżowanymi rękoma na piersi. Ewidentnie mi się przyglądał, przez co pochyliłam się jeszcze bardziej, by przykryć włosami twarz.
-Na pewno wszystko dobrze?- zapytał, a w moim brzuchu coś się przekręciło.
Mruknęłam i pokiwałam głową, nie chcą nic mówić. Jemu jednak to nie wystarczyło, odezwał się po chwili.
-Przepraszam, to moja wina. Przeze mnie teraz tak się czujesz- wyczuł, że kłamię.
-Nie prawda- podniosłam wzrok i w końcu na niego spojrzałam.- Sama tam przyszłam, nie miałeś nad tym kontroli.
-Tak, ale powinienem zadbać, żeby nikogo tam nie było- warknął, ale szybko się opanował.- Mój ochroniarz ocknął się dopiero, gdy krzyknęłaś. Nie martw się, wylałem go za to, że cię uderzył.
-Uderzył mnie?- zapytałam zaskoczona.
-No tak..- podrapał się po karku i przełknął ślinę.- Lekarz widział twoją głowę i zapewnił, że nie masz wstrząsu..
-Oh- jęknęłam, bo tylko na tyle było mnie stać.
Moja dłoń automatycznie zbliżyła się do tyłu mojej głowy i odgarniając włosy, szukała jakiegoś nienaturalnego kształtu. Jakby był ręką robota, nie moją.
-Przepraszam- prawie wyszeptał, patrząc na swoje stopy.
-To nie twoja wina. Ja stałam tam jak głupia.. - broniłam go, bo taka była prawda.
Nic już nie odpowiedział, bo mój ojciec wszedł do kuchni. Widząc, że rozmawialiśmy, rzucił gniewne spojrzenie w stronę Zayna i od razu podszedł do mnie.
-Przywiozłem ci ciuchy na przebranie. Pójdź się przebrać i zaraz pojedziemy. Poczekam na ciebie- podał mi jakąś niebieską torbę.
Skinęłam głową i stałam, zabierając od niego moje rzeczy. Rozglądnęłam się, ale nie miałam pojęcia gdzie jest łazienka.
-Tam- odezwał się Zayn, wskazując ręką na korytarz za mną.
Lekko się uśmiechnęłam, choć na mnie nie patrzył. Ruszyłam powolnym krokiem w stronę pomieszczenia i już po chwili ujrzałam brązowe drzwi. Były lekko uchylone, więc zapaliłam światło i weszłam do środka, zamykając się na klucz. Miałam to już w zwyczaju i robiłam to dość automatycznie, jak większość czynności w moim życiu.
Położyłam torbę na ziemi i szybkim ruchem zdjęłam z siebie koszulkę, która pewnie była Zayna. Przebrałam się w swoje ciuchy przywiezione przez tatę i tylko opłukałam twarz zimną wodą. Wyszłam, zgaszając światło i zostawiając drzwi lekko uchylone, tak jak je zastałam. Słyszałam donośny, choć przyciszony głos mojego taty i już wiedziałam, że rozmawia z Zaynem, jednak gdy tylko wyłoniłam się zza rogu, od razu zamilkł.
-Koszulkę zostawiłam w łazience- rzuciłam przelotne spojrzenie Zaynowi i podeszłam do taty.
Odebrał ode mnie torbę i objął mnie opiekuńczo ramieniem. Wyszliśmy z domu, nawet nie żegnając się z chłopakiem. Podeszliśmy do czarnego, wysokiego chevroleta, chyba trax'a.
W drodze do domu, ojciec cały czas mnie o coś wypytywał, a ja odpowiadałam krótko i bez wyrazu. Gdy samochód stanął, szybko odpięłam pas i wyszłam z auta. Usłyszałam cichy dźwięk i prawie od razu zobaczyłam za sobą tatę. Chyba mu zależało.. Weszliśmy do środka i pozbyliśmy się swoich butów i kurtek. Od razu napadła na mnie mama i zaczęła pytać o wiele rzeczy, na co nawet nie raczyłam odpowiedzieć. Machnęłam tylko do niej ręką i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i szybko zasnęłam.


***


Gdy moje ciało uznało, że już dość spania na zewnątrz było ciemno. Żaluzje miałam opuszczone, co pewnie zrobili rodzice, gdy spałam. Na szafce leżał mój telefon, a resztą rzeczy pewnie zajęła się mama. Ból już ustępował, choć nadal czułam się słaba. A jutro miałabym iść do szkoły.. Ciekawe.
Wzięłam do ręki telefon i odblokowałam go, widząc nową wiadomość.

Od: Zayn.
Naprawdę przepraszam.. Lepiej się czujesz?

Nie wiedziałam, czy to dobrze, czy może jednak źle. Sam mi mówił, że raczej nie powinniśmy się spotykać.. Ale coś mnie do niego ciągnęło. I nie, to nie był tylko jego wygląd.
Oblizałam wargi i wystukałam odpowiedź.

Do: Zayn.
Przestań przepraszać. Już mnie nic nie boli. Dziękuję, że się mną zająłeś.

Wysłałam wiadomość, nie oczekując odpowiedzi, bo była 2 w nocy, ale odpisał już po paru sekundach.

Od: Zayn.
To był mój obowiązek. Gdyby nie ja, nic by ci się nie stało.

Do: Zayn.
Nic nie zrobiłeś. Jeślibym cię nie spotkała, pewnie wylądowałabym gdzieś indziej i kto wie, czy wróciłabym do domu żywa. Przestań się zadręczać.

Westchnęłam i odłożyłam telefon na łóżko. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, zmywając z siebie brudy dnia. Nie chciało mi się w nic przebierać, więc ubrałam ciuchy, które i tak założyłam na siebie parę godzin temu. Podeszłam do łóżka i wzięłam do ręki telefon, odczytując kolejną wiadomość.

Od: Zayn.
Co robisz?

Zmarszczyłam brwi. Po co mu to było? Westchnęłam i szybko odpisałam.

Do: Zayn.
Fizycznie nic. Dopiero wstałam, nie chce mi się spać i jeszcze ta zmiana czasowa..

Usiadłam na łóżku i przyłożyłam dłoń do tyłu głowy. Znalazłam małe rozcięcie, które po dotknięciu, aż obudziło mój organizm. Jęknęłam cicho i od razu cofnęłam dłoń. Znowu chwyciłam telefon i odczytałam kolejną wiadomość.

Od: Zayn.
Wyjrzyj przez okno.

Moje oczy się rozszerzyły i brwi powędrowały jeszcze bliżej czoła. Co on chciał ode mnie? Przecież mówił, że mamy się nie widywać. Albo w ogóle nie znać. Co może jeszcze, jak wyjrzę, to zobaczę go pod moim oknem, śpiewającego dla mnie?
Ignorując sprzeciwy mojego ciało, wstałam, bo ciekawość wzięła górę nad rozumem. Rozglądnęłam się, ale nic nie przyciągnęło mojej uwagi.

Od: Zayn.
Siedzę w samochodzie. Pewnie i tak mnie nie widzisz.. Chcesz się wyrwać?

Myślałam nad tym chwilę, patrząc na ulicę. Rozum: nie, serce: tak. Jak ja nie cierpię takich rzeczy. Życie przypomina mi wtedy głupi serial telewizyjny, których szczerze nienawidzę, przez ich przewidywalną fabułę. Ogólnie to moje 'nowe' życie było dziwne, jak te seriale.
Zmarszczyłam brwi i w końcu podjęłam decyzję. Przebrałam się w jasne jeansy i czarny sweterek zakładany przez głowę. Włosy miałam w dupie, tylko je związałam w kitkę. Wiedziałam, że nie robię dobrze, ale musiałam coś zrobić, bo czułam, że wariuję. Chwyciłam telefon i klucze, które zauważyłam na szafce. Cicho otworzyłam drzwi i upewniłam się, że nikt mnie nie usłyszy, ani nie zauważy. Na szczęście, podłoga mi sprzyjała i nie skrzypiała, co najczęściej pojawia się w serialach, gdy ktoś wymyka się z domu. Jak najciszej potrafiłam, zeszłam po schodach i założyłam swoje błękitne trampki, dodatkowo zarzucając na ramiona niebieską kurtkę. Nacisnęłam klamkę i powoli otworzyłam drzwi, sprawiając, że nie wydały z siebie żadnego dźwięku. Zamknęłam je na górny zamek i schowałam klucze do kieszeni kurtki. Wzdychając ruszyłam w stronę ulicy, gdzie zauważyłam czarne lamborghini. No chyba sobie żartujesz.. - zakpiłam widząc jego samochód.
Otworzyłam drzwi i pozbawiona jakiejkolwiek gracji, wślizgnęłam się na niskie siedzenie.
-Jesteś..- spojrzał na mnie wielkimi oczami, jakby wątpił.
-Jak widać.. Masz szczęście, że nie wiedziałam co mogłabym robić- oparłam się o zimną szybę.
-Jesteś głodna?- zapytał olewając to, co wcześniej powiedziałam.
Przewróciłam oczami, ale nie było opcji, żeby to zauważył.
-Wiesz, sama nie wiem, czemu tu przyszłam. Jeszcze wczoraj, przedwczoraj..- poprawiłam się, przypominając sobie, że jest już poniedziałek.- .. nie podobało ci się moje towarzystwo.
-Nie o to chodzi- pokręcił głową i obrócił się jeszcze bardziej w moją stronę.-Nie jestem dla ciebie najlepszą partią, szczególnie, że twój ojciec najczęściej ratuje mi dupę przed więzieniem.
-A co to ma do rzeczy?- zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego.
-Nie jestem grzecznym chłopcem na obiad z twoimi rodzicami, adwokatami. Dodatkowo, nie lubię łączyć interesów z normalnym życiem, a w tym wypadku, musiałbym to robić.
-W takim razie, czego ty ode mnie chcesz? Mam ci wybaczyć, żebyś poczuł się lepiej? Jakbyś nie zauważył już to dawno zrobiłam- wywróciłam oczami i odwróciłam od niego wzrok, gapiąc się na ciemną ulicę. Od razu żałowałam, że do niego przyszłam.
-Nie o to chodzi..- zamilkł i spuścił wzrok.- Nie wiem czemu tu przyjechałem. Jeździłem po mieście, a gdy mi odpisałaś.. Jakoś zdecydowałem przyjechać tutaj, a byłem blisko..
-Nadal nie rozumiem..
-Ja też nie- uśmiechnął się, ale szybko wrócił do kamiennego wyrazu twarzy.- Chyba chciałem ci wynagrodzić to wszystko.. Wiem, że wtedy zachowałem się jak idiota i skończony palant, ale nie chciałem, żeby któreś z nas się angażowało w coś, co musielibyśmy i tak przerwać.
-Czemu mielibyśmy coś przerywać?- zmarszczyłam brwi, po raz kolejny.
-Twoi rodzice, moja praca.. Powód na pewno by się znalazł..- oblizał swoją dolną wargę, przez co spojrzałam na jego usta.
-Więc.. Co chcesz teraz zrobić?- zapytałam, bo już wszystko mi się pochrzaniło i chciałam znać prostą odpowiedź.
-Jeśli się zgodzisz, chciałbym z tobą coś zjeść i normalnie porozmawiać.
Wstrzymałam oddech, zastanawiając się nad odpowiedzią. W sumie, nie miałam nic do stracenia. Przy nim czułam się dziwnie bezpiecznie, co chyba mnie przerażało. W domu nie miałabym zajęcia, bo można robić po 2 w nocy?
Westchnęłam dość głośno i zapięłam głos, nie racząc go jakąkolwiek odpowiedzą. Widziałam jak się uśmiechnął, a po chwili słyszałam melodyjny dźwięk silnika jego samochodu. 


ZaynLoveForever
___________________________________________________________

Cześć :) Po pierwsze, chciałybyśmy was szczerze przeprosić za tak długą przerwę w dodawaniu imaginów. Wszystkie trzy, chodzimy do trzeciej klasy gimnazjum, a jak się pewnie domyślacie, za mniej niż tydzień mamy testy. Te ostatnie tygodnie były dla nas ciężkie, dobra dla mnie, ale to nie chodzi już o te testy.. Postanowiłyśmy zawiesić naszą 'pracę' na tym blogu aż do testów. Więc, niedługo znowu wrócimy do zaspokajania waszych potrzeb (przepraszam, musiałam!). Mam nadzieję, że się cieszycie i jesteście podekscytowane, tak jak my. 
Za błędy i jakieś ogólne niedociągnięcia w tekście przepraszam, ale napisałam to po dziwnej sytuacji, co wywołało we mnie takie destrukcyjne myśli. Jan zawsze, wierzę, że nie jest aż tak beznadziejny i komuś się podoba.
Przy okazji, chciałabym wam podziękować za aż 44 obserwatorów (+ ludzi, którzy nie mają konta na google+, ale i tak czytają nasze wypociny), za prawie 60 tys wyświetleń ( no, tam trochę brakuje XD) i łączną ilość komentarzy równą 830. WOW. Jak na to patrze, to przypomina mi się nasza spontaniczna decyzja o założeniu bloga o naszych idolach. Nawet nie marzyłam o takich wynikach.
Już ostatnia rzecz. Razem z adminką TomlinsonLover, zastanawiałyśmy się , ile osób jeszcze to czyta i ogólnie lubi naszego bloga.. Byłybyśmy dodatkowo szczęśliwe, gdybyście dali nam znać o swoim istnieniu. Nawet anonimowo, czy coś. Ale nie zmuszam :)
Jeszcze raz, dziękujemy, przepraszamy i pozdrawiamy. :)