sobota, 31 sierpnia 2013

#58 Niall




Oczami Lily
- Lily! Co ja mam robić? – załkała roztrzęsiona [T.I.], gdy odebrałam telefon.
- Co się stało? – zaniepokoiłam się.
- Jak to co? Alec ze mną zerwał! Na oczach wszystkich! W przeddzień balu maturalnego! Jak on mógł? I to dla Holly Hornby! Co ona ma czego ja nie mam?! – zaszlochała.  Zagotowało się we mnie. Jak ten gnojek mógł zrobić coś takiego mojej najlepszej przyjaciółce?!
- Nie przejmuj się – próbowałam ją pocieszyć. – Ten idiota nie jest tego wart.
- Łatwo ci mówić! Jutro wszyscy będą na mnie patrzeć i szeptać za plecami „ To ona! Widzieliście jak ją rzucił?”. A Alec? Będzie się bawił w najlepsze z tą aktoreczką Hornby!
- Wiesz co? Niepowiedziane…
- Co masz na myśli? – spytała już nieco spokojniej.
- Mam pewien pomysł… Wpadnij do mnie, to pogadamy.
***
- Jeszcze raz, bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam… Proponujesz mi, żebym poszła z twoim starszym kuzynem? – wytrzeszczyła oczy, jakby przed sobą miała nie mnie, lecz stado ufoludków.
- Aha – pokiwałam głową. – Już nawet wszystko załatwione – powiedziałam, szczerząc do niej zęby.
- Co? Kiedy ty to załatwiłaś? –  [T.I.] patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Zadzwoniłam do Nialla zaraz po twoim telefonie – wytłumaczyłam dumna z siebie.
- To miło z twojej strony, że aż tak się tym przejęłaś, ale nie chcę, żeby twój kuzyn, kimkolwiek jest, uznał mnie za jakąś desperatkę… - oznajmiła, opadając na poduszki na moim łóżku.
- Oj, nie znasz Nialla. On nigdy nie uznałby cię za desperatkę, zwłaszcza, że to nie ty go prosiłaś, lecz ja i tak się składa, że on zna się na tych kobiecych „zemstach”. Sam ma siostrę.
- Jakich zemstach? – wytrzeszczyła oczy jeszcze bardziej.
- Nie powiesz mi, że nie chciałabyś, żeby Alec zobaczył cię w towarzystwie takiego przystojniaka jakim jest Niall i to już dzień po zerwaniu – spojrzałam na nią z pod podniesionej brwi, [T.I.] zarumieniła się.
- No… Ehm… Jasne, że byłoby fajnie, ale nie chcę zawracać głowy Niallowi, tak? Nazywa się Niall? – upewniła się.
- Tak. Czyli postanowione – zatarłam ręce. – Przyjedzie po ciebie o ósmej.  
***
Oczami [T.I.]
Czułam się trochę niezręcznie, idąc na bal z zupełnie obcym chłopakiem, zwłaszcza, że nawet nie wiem jak wygląda, bo Lily nie miała jego zdjęcia, tzn. zdjęcia miała, ale takie z czasów, gdy był 5-latkiem... Dochodziła ósma. Krzątałam się nerwowo po domu, a to upewniając się setny raz czy na pewno mam dobrą fryzurę, a to szukając pasujących do liliowej sukienki kolczyków. Rozległ się dzwonek do drzwi.
- Już otwieram! – zawołałam, zerkając w lustro. Przekręciłam zamek i ujrzałam opierającego się o futrynę drzwi mega przystojnego blondyna o pięknych niebieskich oczach.
- Witaj – skłonił się lekko jak prawdziwy gentelman. – To dla ciebie – powiedział z uśmiechem wręczając mi biały bukiecik. – Jestem Niall.
- Dziękuję, jestem [T.I.] – przedstawiłam się, gdy chłopak zakładał mi na rękę bukiecik.
- Miło cię poznać, wyglądasz pięknie – uśmiechnął się do mnie ciepło. Odwzajemniłam uśmiech. Podał mi ramię i już mieliśmy iść, kiedy usłyszałam wołanie.
- Poczekajcie, kochani, poczekajcie! – z kuchni wyszła mama z aparatem, uśmiechając się do nas promiennie. – Mogę wam zrobić zdjęcie?
- Oczywiście – powiedział Niall, łapiąc mnie w pasie i przyciągając lekko do siebie. Będąc tak blisko, poczułam delikatną woń jego perfum. Uderzała do głowy. Mama zrobiła nam fotkę, po czym życząc dobrej zabawy, znikła ponownie w kuchni. – No to idziemy – powiedział, złapałam go za rękę i wsiedliśmy do jego samochodu. W przeciwieństwie do wyluzowanego Nialla, ja byłam trochę spięta.
- Dziękuję, że ze mną idziesz na tą imprezę… - czułam, że się trochę rumienię. – Wiem, że pewnie masz mnie za jakąś desperatkę… - spojrzałam na niego nieśmiało.
- Nie, [T.I.] – powiedział, patrząc na mnie ze zrozumieniem. – Dobrze wiem jak to jest, kiedy ktoś cię tak potraktuje… Lily mi wszystko opowiedziała, jak usłyszałem jak ten gnojek się z tobą obszedł, od razu się zgodziłem – uśmiechnął się. – A co tam, niech ma za swoje – roześmiał się. – A tak poza tym, Lily wysłała mi wasze wspólne zdjęcie, stwierdziłem, że nie mogę przegapić spotkania z taką ślicznotką – puścił do mnie oko, moje serce zabiło szybciej. Resztę drogi rozmawialiśmy tak swobodnie jakbyśmy znali się całe życie. Zatrzymał samochód pod szkołą i wysiadł, aby otworzyć mi drzwi. Zrobił to z olśniewającym uśmiechem. Złapał mnie za rękę, a ja poczułam jak serce zabiło mi szybciej. Nagle kątem oka zauważyłam Aleca obściskującego się z Holly.
- To on? – szepnął Niall, patrząc z nieskrywaną pogardą. Pokiwałam głową. Gdy przechodziliśmy koło nich, Alec spojrzał na nas ciekawsko. – Mogę coś zrobić?
- Tak – odpowiedziałam bez namysłu. Uśmiechnął się zadowolony, a oczy mu rozbłysły. Przysunął się do mnie i … pocałował. Całkowicie mnie tym zaskoczył, ale muszę przyznać, całował świetnie. Kiedy na ułamek sekundy otworzyłam oczy, zauważyłam, że Alec poczerwieniał z wściekłości. Najwidoczniej myślał, że po nim już nikogo nie znajdę. Gdy w końcu nasze usta się rozłączyły, zapytał ściszonym głosem.
- I jak było?
- Genialnie! – powiedziałam. - Co powiesz na powtórkę? – Niall uśmiechnął się łobuzersko i ponownie pocałował. Gdy weszliśmy do sali, w której odbywał się bal, każdy się na nas patrzył.
- Tylko spójrz, wszyscy się na nas patrzą – zauważył Niall, kiedy przechodziliśmy .
- Trudno się dziwić, przecież jesteś największym przystojniakiem na tej imprezie – powiedziałam, patrząc na niego zalotnie. Po jego twarzy przemkną błysk zadowolenia.
- Może wejdziemy do środka, żebym miał okazję zatańczyć z największą laską w szkole? – uśmiechnął się łobuzersko, a ja niemal poczułam jak się rumienię. Zaniemówiłam na chwilę – Chyba mi nie odmówisz, co nie? – uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam:
- Oczywiście, że nie – podałam mu dłoń, po czym dałam się poprowadzić na sam środek parkietu. Tańczyliśmy długo, tak zatraceni w sobie, że nie zwracaliśmy uwagi na ciekawskie spojrzenia i poszeptywanie po kątach. W tym momencie byłam taka szczęśliwa jak jeszcze nigdy dotąd. Marzyłam by ta noc nigdy się nie skończyła, by trwała wiecznie. Kiedy wolna piosenka, do której właśnie tańczyliśmy, dobiegła końca. Niall spojrzał na mnie zafascynowanym wzrokiem, po czym przysunął delikatnie jeszcze bliżej siebie i … znowu pocałował. Ten był o wiele lepszy od tego przed Alecem. Gdy mnie całował moje ciało przeszyła wszechogarniająca rozkosz. To był nasz wspólny początek.

                                                                                      mrs Payne

______________________________________________________________________

Cześć, Directionerki! Jak się podobał imagin z Niallem?  Piszcie w komentarzach co myślicie ;) Kath prosiła, żebym napisała, że Louisa dostaniecie później, bo teraz ma problemy natury technicznej. Byłyście już na This is us? My wczoraj, było NIESAOWICIE! Polecam!
PS Piszcie do mnie na Twitterze :D i zaglądajcie na http://kronikizakrecenia.blogspot.com/ (dodałam prolog historii Lily i Jamesa i chciałabym wiedzieć co myślicie :D) Do następnego oxoxoxoxoo

wtorek, 27 sierpnia 2013

# 57 Zayn cz. 4

Po umyciu Silana, wytarłam go i ruszyłam z nim do boksu. Przechadzałam się po stajni i sprawdzałam, jak idzie chłopakom. Skończyli wszyscy, więc poszliśmy do domu.
Weszłam do pokoju, żeby zmienić mokre ciuchy. Zdjęłam koszulkę i podeszłam do szafki w poszukiwaniu nowej. Nagle poczułam czyjeś dłonie na talii, więc szybko się odwróciłam.
-Co znowu chcesz Harry?- westchnęłam i szybko ubrałam suchą bluzkę.
-Ciebie..- podszedł jeszcze bliżej, ale napotkał obór.
Serio Harry, serio?!
-Harry słonko, nie pójdę z tobą do łóżka- uśmiechnęłam się i wywaliłam go z pokoju, zamykając drzwi na klucz.
Szybko przebrałam mokre spodnie i zdjęłam buty.
-Co chcecie teraz robić?- zapytałam siadając na blacie kuchennym.
-Są tu jakieś imprezy?- powiedział po chwili Louis.
-Przykro mi. Raczej nie ma tu waszych klimatów. Nie ma gorących lasek, które tańczą na stołach i są tak pijane, że nie zauważą kiedy znajdą się z wami w jakimś hotelu- uśmiechnęłam się i zeskoczyłam z blatu.
-A ty co proponujesz?- zapytał w końcu Liam, bo całą reszta chyba myślała.
-Możecie pojechać ze mną do znajomego, po siano.
-Skoro nie ma nic lepszego..- rzucił Niall.
Poszliśmy do stodoły, gdzie przechowywaliśmy różne rzeczy, w tym bryczkę. Chłopaki pomogli mi zaprzęż Jutę i Paulę i ruszyliśmy w drogę, szybko znajdując się w gospodarstwie.
-Zaraz przyjdę- powiedziałam zeskakując z bryczki.
-[T.I]!- odwróciłam się i spostrzegłam mojego przyjaciela.
-Daniel!- podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
-Czemu do mnie ostatnio nie przyjeżdżałaś?- zapytał odsłaniając szereg białych zębów.
Z Danielem znałam się od podstawówki. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi.
-Nie miałam czasu. Ale przyjechałam po siano- pokazałam palcem bryczkę.
-Jaka obstawa. Skąd ich wytrzasnęłaś?- zaśmiał się i poszedł otworzyć nam stodołę.
Wróciłam do chłopaków i podjechaliśmy do Daniela. Załadowaliśmy parę kostek siana, pożegnałam się z przyjacielem i ruszyliśmy w drogę powrotną.
-Kto to był?- zapytał siedzący obok mnie Harry.
Wywinęłam teatralnie oczami i już chciałam mu powiedzieć, ale się rozmyśliłam.
-Nie twoja sprawa- podniosłam jedną brew do góry i spojrzałam w prawą, gdzie siedział Lou.
-To dlatego mnie odrzucasz?- dopytywał Styles.
-Boże człowieku! Nie kumasz, że mnie nie przelecisz?
Już nic nie powiedział, zaczerwienił się tylko. Poza upierdliwością loczka, czułam się przy tej piątce swobodnie. Nie musiałam nikogo udawaj, starać się, żeby ktoś mnie polubił. Przy nich zapominałam o złych rzeczach, które spotkały mnie w nie dość długim życiu. Byli tacy naturalni..
Wyładowaliśmy bryczkę, odstawiliśmy konie i wróciliśmy do domu. Spojrzałam na zegarek, 20.
Ciotka powinna już być- pomyślałam i wzięłam do ręki telefon.
-Będziemy za 10 minut. Musieliśmy jeszcze odwieść kolegę wujka- powiedziała Olivia, więc się rozłączyłam.
-Idę na zewnątrz, a wy możecie pooglądać TV- zarzuciłam kurtkę na ramiona i wyszłam na dwór.
Swoje kroki skierowałam na podjazd, gdzie mieli zaraz podjechać ciotka z wujkiem. Oparłam się o płot pastwiska i spojrzałam na brzozę.
-Oh, Lukas.. Gdybyś tu był- zamrugałam nerwowo powiekami, bo nie chciałam żeby wujek zobaczył, że płaczę.
Nauczył mnie, żebym zawsze była silna. To dzięki niemu zapomniałam o mamie. Nie był z niej dumny, bo przecież jego siostra zostawiła mnie samą, po stracie ojca. Byłam im bardzo wdzięczna. Wychowali mnie i wszystkiego nauczyli.
-Wszystko dobrze?
Podskoczyłam i szybko się odwróciłam.
-Tak, Zayn- znowu spojrzałam na małą brzozę.
-Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem. Nie powinienem wtrącać się w twoje życie prywatne. Już i tak dużo mi o sobie powiedziałaś- uśmiechnął się i oparł się o płot obok mnie.
-Nic się nie stało. To nawet było słodkie, jak byłeś zazdrosny o Harrego- zachichotałam i szturchnęłam go w ramię.
-Chciałem go pobić!- zaśmiał się i spojrzał na mnie.
Nasze spojrzenia spotkały się, a moje serce zabiło mocniej. Nie wiedziałam co robić, działałam instynktownie. Lekko się przybliżył, ale kątem oka zauważyłam światła podjeżdżającego samochodu, więc szybko odskoczyłam.
Spojrzałam na niego jeszcze raz i uśmiechnęłam się. Podbiegłam do zatrzymującego się auta, a gdy drzwi pasażera otworzyły się skoczyłam wujkowi na szyję.
-Tęskniłem księżniczko- pocałował mnie w czoło i mocno przytulił.
-Ja też- wyściskałam go jeszcze raz i zrobiłam krok do tyłu.
-Słyszałem o Lukasie- powiedział cicho.
Spojrzałam na ziemię i otarłam łzę, która jakimś cudem wydostała się z mojego oka.
-Dzień dobry- poczułam, że ktoś dotyka mojego ramienia. Podniosłam wzrok i spostrzegłam Zayna.
-Witam- uścisnęli sobie ręce i poszliśmy do domu.

Obudziły mnie promienie słońca, które padały na moje łóżko przez okno. Przekręciłam się na drugi bok w celu ''wciągnięcia pępka''.
Po paru minutach, jednak postanowiłam wstać i szybko się ubrać. Potem wzięłam do ręki jabłko i wyszłam na podwórze. Poczułam jak moje ciało momentalnie się rozgrzewa, przez świecące słońce.
Z dobrym humorem to trzeba się obudzić- zaśmiałam się w duchu i poszłam na mały wybieg. Stanęłam przed brzozą i uśmiechnęłam się.
-Brakuje mi ciebie- wyszeptałam zamykając oczy.
Spędziłam tak 10 minut. Nie mogłam dłużej nic nie robić, bo było dużo do zrobienia, a musiałam nadrobić dwie godziny, które spędzę z chłopakami.
Wychodząc z wybiegu, spostrzegłam podjeżdżające auto Bena. Szybko się rozpromieniłam i podbiegłam do niego.
-Cześć [T.I.]- uśmiechnął się.
-Hej- odwzajemniłam uśmiech i poszliśmy w stronę paszarni, gdzie przygotowaliśmy paszę.
Poszliśmy pozamiatać podwórze, bo musieliśmy chwilę poczekać, aż konie zjedzą. Dopiero wtedy wypuścimy je na pastwisko.
-Ah Ben.. Zamierzam dziś pojeździć na Silanie- powiedziałam nie odrywając się od zajęcia.
-To świetnie! Mam ci pomóc?-przestał zamiatać i spojrzał na mnie.
-Jeżeli być mógł. Pojeździłabym na maneżu i powiedział być mi co robię źle, bo sama tergo nie zrobię. Może potem pogalopujemy po wybiegu. Dziś o 11?
-Jasne- uśmiechnął się i wrócił do obowiązków.
Westchnęłam i pomyślałam o Lukasie. Zawsze radosny koń, a teraz już go nie ma. Trzeba żyć dalej, tak mi powiedziała ciocia. Ale jak!? Skoro ja tak go kocham.. Już nigdy się z nim nie zobaczę, nigdy nie pogłaszczę..
Zamrugałam nerwowo powiekami, by żadna łza nie ujrzał światła dziennego. Szybko skończyłam zamiatanie i pobiegłam do boksu Silana.
-Dziś pojeździmy..- uśmiechnęłam się i pogłaskałam konia po nosie.
Zarżał radośnie i trącił mnie pyskiem. Roześmiałam się i pocałowałam do w czoło.

Nie powiem, że przez resztę ranka nie myślałam nad tym, co to będzie znowu pojechać konno. Lekko się bałam, ale nie chciałam już do końca życia nie robić tego co kocham. Uwielbiam pracę z końmi, ale jazda.. Ahh.. To jest coś!
Westchnęłam i zamknęłam bramę na pastwisko. Wszystkie konie pogalopowały za Paulą w głąb padoku.
Skierowałam swoje kroki do kuchni, gdzie ciotka szykowała śniadanie.
-Gdzie chłopacy?- zapytałam rozglądając się po kuchni i salonie.
-Myślałam, że są z tobą. Pewnie jeszcze śpią, mogłabyś ich obudzić? Już prawie gotowe.
Skinęłam głową i weszłam na schody. Po drodze zastanawiałam się, jak tu ich łatwo obudzić, żeby to zapamiętali? Wpadłam na pewien pomysł. Poszłam do pokoju, po drodze mijając wujka.
Przeszukałam szuflady w poszukiwaniu balonów na wodę. Gdy je znalazłam, nalałam do 10 wodę i po cichu weszłam do pokoju chłopaków. Zaśmiałam się w duchu i rzuciłam balonami. Jako pierwszy dostał Zayn, potem Harry, Louis, Liam i Niall. Powtórzyłam czyn, a gdy wszyscy podnieśli się i spojrzeli na mnie wybiegłam z pokoju. Biegłam przez korytarz domu śmiejąc się w niebo głosy. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że cała piątka w piżamach właśnie wybiegała z pokoju. Pomachałam im tylko i zbiegłam po schodach, wybiegając z domu. Po drodze zgubiłam Nialla (który pewnie zatrzymał się, bo zobaczył jedzenie). Biegłam przez podwórze i śmiałam się jak nigdy przypominając sobie ich miny.
Byłam już coraz bardziej zmęczona, chociaż kondycję miałam dobrą. Wbiegłam na górkę i nagle poczułam czyjeś silne ręce, które zaciskały się na moim brzuchu. Pod presją siły zatrzymałam się, a później kręciłam się wokół własnej osi ''porywacza''. Słyszałam jak moje serce bije mocno, tak jak tej drugiej osoby. W końcu zatrzymaliśmy się i zobaczyłam zdyszanego Louisa i Harrego. Domyśliłam się, że za mną stoi Zayn, bo gdy się kręciliśmy zauważyłam, że Liam wraca do domu.
-Gdybyście widzieli swoje miny- zaśmiałam się, z trudem łapiąc oddech.
-Czemu to zrobiłaś?!-Harry prawie się rozpłakał.
Nie odpowiedziałam na to, tylko zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać i opadłam na ziemię, wyślizgując się z objęć Malika. Tarzałam się po ziemi i nie przestawałam rechotać.
-[T.I.]..- usłyszałam dziwny ton głosu Louisa.
-Boże dziewczyno opanuj się!- krzyknął po chwili Harry.
-Halo tu ziemia!- pomachał mi dłonią przed twarzą Zayn.
-Dobra już!- zachichotałam ostatni raz i uśmiechnęłam się.
Spojrzałam na wyłaniające się zza drzew słońce. Niebo było lekko różowe, a wokół 'gorącej kuli' żółte. Uwielbiałam podziwiać uroki matki natury.
Zamknęłam oczy i położyłam się na trawie. Po chwili krępującej ciszy, otworzyłam jedno oko i spojrzałam na chłopaków.
-No co?!- zapytałam siadając.
-Emm.. Wygodnie ci?- podniósł jedną brew Harry.
-Tak, więc nie kładź się obok mnie- wyszczerzyłam zęby i wstałam.
Loczek tylko opuścił głowę, a ja po chwili zastanowienia, puściłam się pędem w stronę domu. Niestety po drodze potknęłam się o własne nogi i skulałam na dół. Zaczęłam się śmiać i zakryłam twarz dłońmi. Gdy już byłam na dole, rechotałam tarzając się na trawie.
Po chwili coś we mnie uderzyło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Louisa uśmiechniętego od ucha do ucha. Za nim, leżał Zayn i Harry, którzy też nie przestawali się śmiać.
W końcu usiedliśmy, jakoś się o siebie oparliśmy i patrzeliśmy na słońce, które już dawno wschodziło. Miła chwila. W między czasie rozmawialiśmy, poznawaliśmy się i opowiadaliśmy sobie różne historie z życia. Głównie to oni mówili.. Nie chciałam otwierać się przed chłopakami aż tak bardzo.. Przecież w końcu wyjadą, a ja zostanę sama. Chodź wiedziałam, że będą tu co najmniej tydzień, chciałam spędzić z nimi dużo czasu. Przy nich świat stawał się lepszy, od razu poprawiał mi się humor. Ta energia, poczucie humoru, otwartość.. W sumie nie rozumiem, dlaczego oni spędzają ze mną czas.. Pewnie nie mają co robić.. Można się w nich szybko ''zakochać''.

W końcu przerwał nam Liam:
-A my na was czekamy.. Chodźcie do domu- powiedział kręcąc głową.
Wyciągnął do mnie dłoń, którą szybko chwyciłam i wstałam. Chłopaki też się podnieśli i otrzepali z trawy. Spojrzałam na nich i uśmiechnęłam się. Liam złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę domu.
-Która godzina?- zapytałam widząc, że ciotka wsiada do auta.
-9:30. A twoja ciocia kazała mi ci przekazać, że masz się sama jakimś tam koniem nie zajmować. Ona wróci za ponad dwie godziny- uśmiechnął się Liam i weszliśmy do domu.
Śniadanie jadłam najszybciej jak mogłam i gdy usłyszałam warkot silnik, szybko wstałam i wybiegłam na zewnątrz.
-Dzień dobry!- krzyknęłam do mężczyzny, który wysiadł z osobówki.
-Witam. Brad Shaffer, przywiozłem Geronima- uścisnął mi dłoń.
-Miło mi- uśmiechnęłam się i spojrzałam na przyczepę.- Pomóc panu? Opuszczę rampę.
Mężczyzna kiwnął głową i zniknął za drzwiczkami z boku przyczepy. Powoli opuściłam rampę i patrzyłam jak z gracją schodzi z niej kary koń.
-Śliczny- powiedziałam w końcu.
-Owszem- odpowiedział, a później zaczął opowiadać o koniu. Nie wiedział o niem dużo, jedynie tyle, że miał dużo właścicieli.
Mieliśmy go nauczyć chodzić z siodłem i ogólnie jazdy.
-Gdzie go zaprowadzić?
-Pokażę panu- zaprowadziłam go do stajni, gdzie zdjęliśmy ochraniacze z nóg i ogona konia.
Zostawiliśmy Geronimo w ostatnim boksie i wróciliśmy do samochodu. Zanieśliśmy jeszcze sprzęt do jazdy do siodlarni, a później Brad Shaffer odjechał.
Poszłam jeszcze na chwilę do stajni i oparłam się o drzwi boksu Geronima. Koń jednak nie podszedł do mnie, tylko stał w głębi pomieszczenia. Chciałam wejść do boksu, ale gdy odsunęłam zasuwę, koń rzucił się na mnie z zębami.
Westchnęłam i wróciłam do domu. 

ZaynLoveForever

____________________________________________________________
Witam! Jak czytam tego imagina jestem zdania, że więcej tu koni, ale i tak dużo zmieniłam.. Cóż co o nim sądzicie? Może chociaż wy poprawicie mi humor.. 
Nie mogę doczekać się TIU! Pierwszy raz chcę koniec wakacji !
Jeny.. ponad 15000 wyświetleń! Kochamy was!
Zaglądajnie tu jeśli chcecie dedyki :) 
Nie zanudzam już, pozdrowionka od walniętej Hope. <3

niedziela, 25 sierpnia 2013

# 56 Liam cz 2



Miną jakiś tydzień, a Luna nie odezwała się do mnie ani słowem. Skoro ona nie chciała gadać, to ja się nie narzucałam. Przecież nie będę błagać, żeby się do mnie odezwała. W tym momencie usłyszałam sygnał przychodzącego SMS’a. Przyłapałam się na tym, że przez chwilę miałam nadzieję, że to wiadomość od Luny. Sięgnęłam po komórkę. SMS od Liama. Napisał „Co powiesz na małe spotkanko dziś wieczorem? Maybe jakiś film? Całuję :*”. Mimowolnie uśmiechnęłam się do ekranu telefonu. W ciągu tego tygodnia nie tylko nie rozmawiałam z Luną, ale też zaczęłam chodzić z Liamem. Odpisałam mu: jasne, chętnie się spotkam, ale pod jednym warunkiem… Ja wybieram film :D” I wyślij. Ledwo zdążyłam odłożyć mojego BlackBerry, już dostałam wiadomość. „Proszę, tylko niech to nie będzie jakiś babski wyciskacz łez, jak ten, na który zaciągnęła mnie siostra, gdy się poznaliśmy”, napisał, a ja mu odpowiedziałam w bardzo jasny i klarowny sposób „3:-)”.  I znowu zostałam sam na sam ze swoimi myślami. Przez chwilę miałam nadzieję, że to Luna do mnie napisała, ale wychodzi na to, że to ja będę musiała pierwsza „wyciągnąć  do niej dłoń”. Przez chwilę walczyłam ze swoim poczuciem dumy i w końcu, po wielu próbach udało mi się napisać: Cześć, co u cb? Musimy porozmawiać… Wpadnij do mnie, ok?
***
Półgodziny później usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i Luna, nadal poirytowana, weszła do środka.
- Cześć, może się czegoś napijesz? Może cappuccino?– zaproponowałam, licząc, że to trochę rozluźni atmosferę. Dziewczyna pokiwała głową, a ja powędrowałam do kuchni. Po kilku minutach wróciłam do salony z dwiema parującymi filiżankami jej ulubionej kawy i postawiłam jedną przed nią.
- A więc? Po co chciałaś mnie widzieć – zaczęła bezceremonialnie, biorąc duży łyk.
- No… Chciałam cię przeprosić… - powiedziałam, starając się na nią nie patrzeć.
- Nareszcie, zrozumiałaś, że bycie całkowicie ignorowaną przez swoją najlepszą przyjaciółkę nie jest fajne? – spojrzała na mnie triumfalnie.
- Oj, nie gniewaj się! Po prostu… - zaczęłam, szukając jakiegoś sensownego argumentu, który by mnie przed nią usprawiedliwił.
- Liam jest tak przystojny…. Bla bla bla…. I sexy bla bla bla… To chciałaś powiedzieć?
- Ehm… - zarumieniłam się. Luna doskonale zgadła moją linię obrony.
- No, ok. Jest przystojny… - przyznała z lekkim uśmieszkiem – i tylko dlatego ci wybaczam – obie się roześmiałyśmy. - A tak serio to, co między wami jest? – zainteresowała się. W tej kwestii nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic.
- Jesteśmy parą – wyszczerzyłam zęby w szeroki uśmiech. – Dziś wieczorem idziemy do kina.
- Aaa! To super! – przytuliła mnie po siostrzanemu. – Widzisz? Też kogoś znalazłaś. I po co tak desperowałaś jakaś ty niby nieatrakcyjna? Od początku ci mówiłam, że ty chyba głupia jesteś jak tak myślisz – znowu się zaśmiałyśmy.
- A co u ciebie? Jakieś postępy w misji o kryptonimie „Złowić Jamesa”? – posłałam jej porozumiewawcze spojrzenie.
- Tak! Wyobraź sobie, że usłyszał jak się nim zachwycałam z Kelly Lewis i powiedział, że też mu się podobam – uśmiechnęła się na to wspomnienie. – To tak w skrócie.
- No, zobacz, 2 miesiące planowania jak go gdzieś wyciągnąć, a wystarczyło mu powiedzieć… Nieźle – skwitowałam z uznaniem i znowu się roześmiałyśmy.
- Czekaj, mówiłaś, że wychodzisz dziś z Liamem. Chodź, pomogę ci coś wybrać – zaproponowała i poszłyśmy penetrować szafę w mojej sypialni. Luna zawsze robiła za mojego doradcę w kwestach modowych. W końcu stanęło na czarnej, mini spódniczce i szmaragdowej bluzce.
- Wyglądasz pięknie – pochwaliła, patrząc na zegarek. – Oj, ale już późno. Na pewno zaraz przyjdzie, no to ja już spadam. Buziaczki – przytuliłyśmy się na pożegnanie i Luna wyszła, zostawiając mnie z bałaganem w szafie. Chociaż nie, bałagan był już wcześniej. Ledwo przyjaciółka wyszła, a ktoś znowu zadzwonił do drzwi. Liam. Szybko otworzyłam.
- Cześć, Słońce   - przywitał mnie całusem.
- Hej, Przystojniaku – wpuściłam go do środka, zamykając za nim drzwi.
 - No to jak? Idziemy? – posłał mi olśniewający uśmiech.
- Poczekaj chwilkę, jestem jeszcze niegotowa… - popędziłam do mojej sypialni.
- Jak nie jesteś gotowa? Wyglądasz super! – zawołał za mną.
- Jestem nie pomalowana! – krzyknęłam zza zamkniętych drzwi pokoju.
- I tak jesteś piękna – zapukał do nich. – Mogę wejść?
- Skoro musisz… Jestem bez make-up’a, wstęp na własne ryzyko – chociaż go nie widziałam, mogłabym przysiąść, że w tej chwili przewrócił oczami.
- Dobra, zaryzykuję – oznajmił i nacisnął na klamkę. – Ale wiesz, że już cię widziałem i powiedziałem, że bez makijażu też jesteś piękna?
- Po prostu nie chcesz stracić rezerwacji w kinie – podsumowałam, a on się roześmiał. Nałożyłam jeszcze na oko trochę eyelinera i byłam gotowa. Prawie.
- To wychodzimy, tak?
- Nie, jeszcze nie. Muszę znaleźć kolczyki – poinformowałam i zaczęłam przeszukiwać szkatułkę.
- Ale masz kolczyki! – zaprotestował.
- Te mi nie pasują – oznajmiłam. – Jest!
- Znalazłaś? – spytał z nadzieją.
- Tak, ale tylko jednego – Liam wydał z siebie zduszony okrzyk, a ja wyszczerzyłam zęby w uśmiech. – O! Jest i drugi!
- Nareszcie!
- Czekaj, ale bez zatyczki…
- [T.I.], ja cię proszę…!
- Oj, dobra, dobra, żartowałam, ma zatyczkę – posłałam mu całusa i włożyłam dopiero co odkopane ze stery niepotrzebnych dodatków kolczyki.
- To może teraz możemy już iść? – spytał z jeszcze większą nadzieją. Moich uszu dobiegło ciche mruczenie czegoś w stylu „Powiedz tak, powiedz tak, powiedz tak!”.
- Tak!
- Nareszcie! – podskoczył triumfalnie dla zgrywy, a ja spojrzałam wymownie w sufit. Kiedy w końcu dotarliśmy do kina, zdecydowaliśmy, że warto obejrzeć „Dary Anioła: Miasto kości”. Gdy tylko w sali światło, Liam przyciągnął mnie bliżej siebie i pocałował delikatnie. Szczęśliwa odwzajemniłam ten pocałunek. Nareszcie wszystko zaczęło się układać: ja i Liaś byliśmy razem, a Luna się do mnie odezwała. Wszystko jest tak, jak powinno być.
                                                                                         mrs Payne
_______________________________________________________________________

Hejka, Directioners! Jak spędzacie ostatni tydzień wakacji? Mam nadzieję, że gdziekolwiek jesteście, dobrze się bawicie :) A już zapomniałam o co chciałam spytać xd Jak się wam podobała druga część imaginu o Payne'nie ? Mam nadzieję, że bardzo :D Liczę na pokaźną sumkę komentarzy :* 

http://kronikizakrecenia.blogspot.com/

czwartek, 22 sierpnia 2013

# 55.Louis cz.3

*następny dzień, wieczór*
Była już godzina 23:43 czyli do spotkania z Louisem pozostało mi 17 minut. Postanowiliśmy, że zawsze będziemy się spotykali równo o 12:00 w nocy natomiast miejsce ustalaliśmy przez SMS’a. Sprawdzając czy Adam na pewno śpi, przybliżyłam się do niego. I rzeczywiście spał jak zabity, do tego z otwartą buzią. Kręcąc głową z obrzydzenia szybko się przyszykowałam i uznana za gotową do wyjścia wyszłam jak najprędzej z pokoju. Idąc korytarzem prowadzącym do głównego holu w hotelu już nie mogłam się doczekać zobaczyć jego rozpromienionej twarzy i poczuć po całym dniu radość ducha. W dzień jedynie zerkamy na siebie i uśmiechamy by nie wzbudzać niczyich podejrzeń w szczególności naszych ‘’partnerów’’. Bardzo bym chciała traktować Louisa jak przyjaciela, albo chociaż jak bardzo dobrego kolegę, ale nie potrafię. Zakochałam się w nim i co ja na to poradzę? Oczywiście nigdy mu tego nie powiem, bo właściwie po co? Ma Eleanor i to ona jest jego całym światem… nie ja. Ale właściwie po co organizujemy te potajemne spotkania? Czyżby Tomlinson czuł do mnie to samo? Nie, to niemożliwe – skarciłam się w duchu. W potoku zamyśleń nie chcąco na kogoś trafiłam, a tym ktosiem okazał się nikt inny jak Tommo. Na mojej twarzy od razu zawitał szczery uśmiech. Serce mi momentalnie przyśpieszyło tętna i nogi niemalże uginały mi się pod jego wpływem. Był idealny.
-Hej – przytulił mnie.
-Cześć – odwzajemniłam uradowana uścisk.
-Jak Adaś? – spytał z udawanym zainteresowaniem.
-Śpi. On zawsze wcześnie się kładzie spać – westchnęłam.
-Jezu jaki nudziarz – prychnął śmiechem – znaczy się… ja przepraszam, jeśli Cię to uraziło.
-Wcale nie, bo masz racje. Jest nudziarzem – posłałam mu kuksańca – nie to co ty.
-No dobra… mam już plan. Chodź – pociągnął mnie za rękę. Byłam w lekkim szoku gdyż Lou splótł nasze palce u rąk i wyglądaliśmy jak szczęśliwa i zakochana para. Musiałam mu to przerwać.
-Louis, nie boisz się paparazzi? Jakby nas razem zobaczyli to nie daliby nam spokoju i co najważniejsze pół świata by o nas gadało.
-[T.I]… to jest strzeżony hotel i nie ma tu fotografów. Nikt nie wie, że tu jestem bo to moje prywatne wakacje… Także nie ma się czego bać – uśmiechnął się dumnie.
-A fanki?
-Oj tam fanki… one atakują w dzień gdy jestem z El, a w nocy nagle wszystko się uspokaja – powiedział zrelaksowany pokazując jakieś znaki w powietrzu. Jakoś mnie tym przekonał i postanowiłam mu zaufać. Chwilę potem zatrzymaliśmy się przed dużymi, czarnymi drzwiami z licznymi, małymi okienkami. Koło nich stał przesadnie umięśniony facet.
-Zapraszam pana – zwrócił się do Louisa. Chciałam pójść za nim, ale mięśniak mnie zatrzymał.
-A ty dokąd? – spytał oschle.
-Ona jest ze mną i może trochę grzeczniej – rzekł przez zaciśnięte zęby. Byłam naprawdę wdzięczna Lou za to co dla mnie robi i obdarowałam faceta zimnym spojrzeniem. Chwilę potem znaleźliśmy się w ciemnym pomieszczeniu.
-Dyskoteka, serio? – spojrzałam na Louisa, który był uśmiechnięty jak jeszcze nigdy.
-Dla vipów – poruszył zabawnie brwiami – a teraz idziemy się czegoś napić i nie chcę słyszeć żadnej odmowy.
Przecisnęliśmy przez spory tłum ludzi i w końcu znaleźliśmy się przy bardzo ekskluzywnym barze. Zamówiliśmy sobie drinki i znów zatopiliśmy się w fali przeróżnych tematów do rozmowy. Z dnia na dzień zaczęłam się dowiadywać coraz więcej to nowych rzeczy na temat Louisa jak i on o mnie. W ciągu tych 3 nocy naprawdę się świetnie poznaliśmy i bardzo się do niego przywiązałam. Doskonale się rozumieliśmy… po prostu to czułam, bo jeszcze nigdy nie spotkałam podobnego człowieka do mnie. Mogę stwierdzić, że Lou jest moją drugą, zagubioną połówką, którą w końcu odnalazłam. W tym czasie nie obchodziła mnie Eleanor czy Adam. Teraz byłam tylko ja i Tomlinson i nikt inny. Im dłużej siedzieliśmy przy barze tym więcej we krwi czułam procentów, które sprawiały u mnie o zawrót głowy, ale również i o bardzo dobry humor. W końcu Louis zmienił temat.
-Idziemy zatańczyć?
-Nie lubię tańczyć. Wybierz se kogoś innego – powiedziałam za maczając wargi w whiskey.
-Przykro mi, ale tańczyć chcę tylko z tobą. No nie daj się prosić – wystawił dłoń ku mnie z przekonywującą miną.
Niechętnie chwyciłam dłoń chłopaka i powędrowaliśmy na parkiet. Muszę przyznać, że z Tomlinsona był całkiem dobry tancerz. Przyciągnął mnie bliżej do siebie zostawiając pomiędzy nami może z 1 cm przestrzeni. Nasze twarze dzieliły już milimetry, już miało to nastąpić, nasz ‘’pierwszy’’ pocałunek, gdy nagle Louis wyciągnął mnie z klubu.
-Gdzie idziemy? – spytałam zdziwiona – już nie chcesz tańczyć?
-Wpadłem na genialny pomysł – ciągnął mnie dalej.
-Wtajemniczysz mnie w ten plan? – pytając się go akurat zatrzymaliśmy się przed hotelowym basenem. Spojrzałam na chłopaka z niedowierzaniem. Był wariatem. Zaczął się rozbierać.
-Co ty wyprawiasz?!
-Rozbieram się, a tobie się to podoba – wskazał na mnie palcem z miną jakby coś sugerował.
-Louis jesteś niemożliwy – mierzyłam jego pięknie umięśnioną klatkę piersiową. Fakt podobało mi się.
-Wiem  - powiedział i wskoczył z gracją do wody. Po chwili się wynurzył i przeczesał włosy ręką nie spuszczając ze mnie wzroku. Teraz stwierdziłam jedno: Louis jest najbardziej zwariowanym człowiekiem jakiego w życiu poznałam.
-Wskakuj – powiedział jakby nigdy nic.
-Ty chyba sobie żartujesz?! Może i jestem trochę podpita, ale mam jeszcze rozum!
-Nudziara – posłał mi chytry uśmieszek.
-Odwołaj to!
-Jeśli wskoczysz – wskazał na cały basen – to odwołam, skarbie.
Nie odpowiadając szybko wskoczyłam do wody na główkę i zaraz znalazłam się przy Tomlinsonie. Po raz pierwszy miał naprawdę zdziwioną minę i patrzył na mnie jakby nie mógł uwierzyć co się przed chwilą stało. Louis sprawił, że stałam się bardziej odważna i mam więcej wiary w siebie. Sama się sobie dziwiłam, że wskoczyłam o 12:00 w nocy do basenu i do tego w sukience.
-I taką Cię lubię! Znaczy nie lubię… - zaczerwienił się.
-Nie lubisz? – westchnęłam zasmucona.
-Bo ja… Cię lubię, lubię…
-Ja też Cię bardzo lubię Lou – posłałam mu nieśmiały uśmiech.
-Szkoda – na jego twarzy pojawił się lekki grymas.
-Louis o co chodzi? Mi możesz wszystko powiedzieć.
-[T.I]… - nabrał powietrza w płuca – kocham Cię.
Nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam. Lou powiedział do mnie te 2 najpiękniejsze słowa na świecie DO MNIE. Nie wiedziałam co mam zrobić, czy się na niego rzucić czy całować aż do utraty tchu. Byłam tak pozytywnie zszokowana, że nawet nie potrafiłam się ruszyć, a w gardle miałam wielką gulę. Patrzyłam się na niego wzrokiem, który mówił sam za siebie, że jestem szczęśliwa, ale po jego minie domyśliłam się, że jest zestresowany. Nie oczekiwanie Louis ujął moją twarz w dłonie i swoimi błękitnymi oczami mierzył moją twarz.
-Jeśli nie czujesz do mnie tego, co ja czuję do Ciebie, powiedz mi to. I chcę byś wiedziała, że nie mogę przestać o tobie myśleć, od naszego pierwszego spotkania, które było dość nietypowe, ale według mnie magiczne nie uważasz? Przy tobie chcę mi się żyć, bo z El wcale nie miałem tak kolorowo jak z tobą. Jesteś wyjątkowa i właśnie za to Cię pokochałem. Na początku chciałem po prostu urwać kontakt, bo masz… Adama i nie chciałem się wtrącać w wasz związek, ale nie potrafiłem. Jestem egoistą i chcę mieć Cię tylko dla siebie. Może to tylko 3 marne noce, ale dla mnie to były 3 najwspanialsze noce w moim życiu. Nigdy nie przypuszczałem, że zakocham się w kobiecie po tak krótkim czasie od jej spotkania… Powiedz tylko nie, a odejdę – spojrzał mi tak głęboko w oczy jak jeszcze nigdy z nutką obawy. To była najpiękniejsza wypowiedź jaką w życiu usłyszałam. Nigdy bym nie przypuszczała, że Louis może być też i romantykiem. Byłam tak cholernie szczęśliwa, że on nawet sobie z tego sprawy nie zdawał. Nie mogłam zrobić nic innego jak łapczywie wpić się w jego usta. Tomlinson od razu odwzajemnił pocałunek z 2 krotną siłą, a nasze języki walczyły ze sobą o dominacje. Brunet delikatnie mnie uniósł dzięki czemu z łatwością mogłam owinąć swoje nogi  na jego pasie. Całowaliśmy się aż do utraty tlenu aż w końcu oderwaliśmy się od siebie i wtuliłam się w Louisa jak tylko mogłam. To była najbardziej romantyczna chwila w moim życiu.
-To oznacza tak? – zapytał rozbawiony.
-Tak Lou, kocham Cię i chcę być z tobą, ale… - przerwał znany mi głos Adama. Spostrzegłam go niedaleko nas koło basenowego baru i awanturował się z jakimś pracownikiem hotelu. Kłócił się o mnie.
-[T.I] co się dzieje? – dostrzegł moją spanikowaną minę.
-Adam tam jest – wskazałam głową w stronę chłopaka.
-Nie denerwuj się, ok? Jak będzie się zbliżał zanurkujemy i po sprawie – pogłaskał mnie po czole. Przez chwilę dało mi to ukojenie, ale na niezbyt krótko.
-Jak się dowie, to mnie zabije…
-Kiedyś będzie musiał się dowiedzieć [T.I]. Chcę być z tobą i nic mi w tym nie przeszkodzi. Ten dupek na ciebie nie zasługuje! Tylko spójrz na niego!
-Proszę, Cię nie… - w tym momencie Adam skierował wzrok w naszą stronę. Odruchowo złapałam Louisa za głowę i zanurzyłam go do wody, w taki sposób, że siedziałam okrakiem na jego karku, a niebieski materiał sukienki maskował jego posturę w wodzie. Widzą mnie blondyn rozwścieczony podbiegł do mnie. Mam przechlapane.
-[T.I] do cholery co ty wyprawiasz?! Po całym hotelu zdenerwowany szukam Cię, bo się budzę a Ciebie nie ma! Możesz mi to łaskawie wyjaśnić?! – krzyczał zaczerwieniony ze złości.
-Poszłam sobie po pływać. Miałam tak wielką ochotę, że musiałam teraz, a budzić Cię nie chciałam – skłamałam patrząc niewinnym wzrokiem na Thomsona. Zawsze to na niego działało.
-Ale czemu ty pływasz w sukience? I co to za koszulka? – podniósł szary materiał, który należał do Louisa.
Zrobiło mi się słabo, bo nie mogłam nic wymyśleć w tej swojej głupiej łepetynie. Mogę powiedzieć ‘’To koszulka Louisa, mojego nowego chłopaka z którym Cię zdradzam, bo jesteś zbyt nudny i opryskliwy’’, ale gdyby to było takie łatwe… Postawiłam na pierwszą myśl, która przyszła mi do głowy.
-Pływam w sukience, bo tak sobie po prostu chciałam, a koszulkę kupiłam sobie – starałam się by mój głos brzmiał przekonywująco i pewnie. Patrzyłam na niego w oczekiwaniu na jego odpowiedź i to było najgorsze parę sekund w moim życiu, bo albo mi uwierzy, albo nie.
-No dobra, to trochę dziwne, ale niech Ci będzie…Ale kupiłaś sobię męską koszulkę, do tego z – spojrzał na metkę –NIKE?! Taka droga?!
Poczułam na nodze nerwowy dotyk Louisa. Domyśliłam się, że zaczyna mu brakować tlenu. Musiałam działać.
-Tak, bo mi się cholernie podobała i chcę mieć coś męskiego, a teraz proszę Cię idź już do pokoju, a ja zaraz do Ciebie przyjdę ok?
-Ale…
-Adam proszę, porozmawiamy w pokoju – przerwałam mu tonem nieznoszącego sprzeciwu.
Bez słowa odszedł szybkim i zdenerwowanym tempem. Jak już straciłam go z pola widzenia, pozwoliłam wynurzyć się Louisowi, który brał głębokie wdechy i wydechy. Ze współczuciem przyciągnęłam jego głowę do mojej klatki piersiowej. Lubiłam się o niego troszczyć.
-I co? – spytał w końcu.
-Udało mi się go okłamać i spławić – odetchnęłam z ulgą opierając się o zimną, kafelkową ściankę basenu – ale chyba nie będziemy już się mogli spotykać tutaj…
-Co…? Nie! Już i tak nie mam do Ciebie dostępu w dzień, to chcę chociaż Cię mieć w nocy. Nie rób nam tego…
-Ale zobacz co się przed chwilą stało. Prawie wpadliśmy, a uwierz mi rozwścieczony Adam potrafi zniszczyć wszystko… Po prostu się boje. Jak się skończą nasze wakacje na Bahamach, obiecuje, że już będziemy zawsze razem – kreśliłam ręką na jego policzku nieznane mu wzory. Z jego miny nie mogłam nic wywnioskować, ani smutku, ani radości, nic.
-Ja mam nadzieję, że tak będzie kochanie, ale czy ty chcesz bym był jeszcze bardziej zazdrosny?
-Jak zazdrosny?
-On ma Cię cały dzień i nawet nie wiesz jak mnie to boli gdy on Cię dotyka, całuje i szepcze coś do ucha. Staram się zwracać uwagę na El, ale jakoś ona mnie mało już obchodzi. Po prostu mam ochotę czasem do was podejść i wpierdolić mu w ryj, ale wiem, że wtedy by tobie to poszło na złe i tylko ta myśl mnie powstrzymuje…
Odpowiedziałam Louisowi delikatnym pocałunkiem. Twarz już miał bardziej rozpromienioną, ale i tak z jego oczu kipiła złość. Wtuliłam się w jego kark i powiedziałam:
-Zastanowisz się nad tym co Ci powiedziałam? – spytałam ze spokojem.
-Nic nie obiecuję [T.I]…
-Zrób to dla mnie… proszę Cię, chcę byś tylko się zastanowił i dał mi znać na telefon co dalej ok?
Popatrzył na mnie jakby był w transie i nie wiedział co ma powiedzieć. Rozchylił lekko wargi i odetchnął z zamkniętymi oczami wplatając palce we włosy.
-Masz szczęście, że jesteś urocza…
-Dzięki to wiele dla mnie znaczy. A teraz przepraszam, ale muszę iść już…
-Do Adama, jasne – wygiął usta w grymas.
-Oj Louis no…
-Idź już, bo Ci jeszcze mózg zrestartuje…
-Tomlinson, to że kocham Ciebie, a nie jego nie znaczy masz mu dogryzać – skarciłam go.
-Ok przepraszam, zapomniałem że jeszcze się przegrzeje biedaczek…
-Lou!
-No dobra, dobra sorry. Nie lubię go.

-Dobranoc – pożegnałam się wychodząc z basenu. Nie uzyskałam już odpowiedzi i będąc już dość daleko od basenu ujrzałam go siedzącego dalej w wodzie ze dołowanym wzrokiem wbitym we mnie. TomlinsonLover.
__________________________________________________________________
Ohayo crazy mofos! I co myślicie o tej części? Myślę, że wyszła mi w miarę okey :) Także czekam na wasze opinie, jak zawsze i chcę wam podziękować za tak liczne komentarze pod postami i również bardzo się cieszymy, że nasze opowiadania wam się podobają :) A tak z innej beczki...cieszycie się z zaręczyn Zayna i Perrie? Ja bardzo, choć według mnie trochę za wcześnie na takie decyzje, ale kto zakochanym zabroni! Także czekam na opinie i do zobaczenia :)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

# 54.Liam cz.1



Dziś wieczór wybieram się do kina z moją najlepszą przyjaciółką, Luną. Postanowiłyśmy, że pójdziemy na jakiś totalny wyciskacz łez, no wiecie, taki babski wieczór, faceci tego nie zrozumieją. Nałożyłam na siebie ukochane jeansy rurki, co prawda trochę znoszone, ale co z tego i ulubiony, czarny T-shirt z napisem : Keep calm and be a Potterhead. Tak, kocham sagę o Harym Potterze. Swoje długie, miedziane włosy związałam w koński ogon. Spojrzałam w lustro. Tak, wyglądam znośnie, stwierdziłam i ruszyłam do pokoju mojego starszego brata, Austina. Chciałam zapukać, ale gdy usłyszałam przez drzwi, że ustawił The Beatles na fula, po prostu weszłam.
- Czego? – powitał mnie braciszek.
- Zawieź mnie i Lunę do kina, plissss – powiedziałam, patrząc na niego proszącym, psim wzrokiem.
- Nie chce mi się – rzucił krótko. – Czemu miałbym to zrobić?
- Bo jestem twoją jedyną i najukochańszą siostrą, którą pragniesz tylko uszczęśliwiać? – spytałam z nadzieją.
- Primo : mamy jeszcze jedną siostrę, Lexi, mówi ci to coś? Secundo : jestem twoim bratem, a nie szoferem, więc wybacz, ale muszę odmówić – rzucił się na łóżko. – Bądź tak dobra i zamknij drzwi jak będziesz wychodzić.
- Sarah Morgan będzie też na tym filmie – powiedziałam jakby od niechcenia – Ale jeśli nie chcesz się z nią spotkać… – wzruszyłam ramionami. Austin zerwał się nagle z łóżka tak, jakby ktoś mu wrzucił kostki lodu za kołnierzyk.
- Schodź już do auta w trybie now – zakomenderował,  rzucając się na, leżące na biurku, kluczyki od samochodu, a potem na kurtkę wiszącą na klamce. Wiedziałam, że tak zareaguje. Austin kochał się w Sarah od ubiegłych wakacji. Zadowolona z siebie poszłam po kurtkę i zeszłam do garażu.
***
- Gdzie mieszka ta cała Lana? – spytał, wyjeżdżając z garażu.
- Luna! Na tym osiedlu, na Flower Street – rzuciłam, wyglądając przez okno.
- A, to po drodze – westchnął. – Możesz już dzwonić do tej swojej Leny, żeby zbierała się już do wyjścia.
- Luny! – poprawiłam go po raz setny. Jak to jest, że numery komórek wszystkich najfajniejszych dziewczyn i program telewizyjny miał trwale wyryte w mózgownicy, a nie mógł zapamiętać 4 liter na krzyż. Po chwili byliśmy na Flower Street.
- O, już czeka! – poinformowałam brata, jednocześnie machając do Luny.
- Cześć! – przywitała się, wsiadając.
- Hejka! – zawołałam.
- Ta.. cześć – mruknął. – Przypinaj się szybko, nie mogę się spóźnić, tzn. wy nie możecie się spóźnić – jakoś wybrnął, ale i tak wiedziałam, że chce jak najprędzej zobaczyć się z Sarah. Luna spojrzała na mnie pytająco, a ja powiedziałam jej bezgłośnie, że wkręciłam go, że Morgan będzie w kinie. Uśmiechnęła się konspiracyjnie. Gdy dotarłyśmy w końcu na miejsce, Austin od razu zaczął szukać wzrokiem Sarah.
- I gdzie ona jest? Ma być razem z wami na filmie? – spytał, wciąż rozglądając się gorączkowo.
- Eee… No wiesz… To był wkręt… - uśmiechnęłam się przepraszająco. – Nie chciałeś nas zawieść, więc… - wzruszyłam ramionami, a brat posłał mi mordercze spojrzenie.
- Zemsta będzie słodka – stwierdził, nadal sztyletując mnie wzrokiem. Wytrzymywałam jego spojrzenie, gdy nagle zobaczyłam, że nie ma już wypisanej w oczach „żądzy mordu”, ale teraz robi maślane oczy. Zdziwiona obejrzałam się za siebie i wszystko stało się jasne. Zobaczył Sarah.
- Ja to jednak jestem bossem. Nawet jak kłamię to mówię prawdę – Luna się roześmiała. Austin nic nie odpowiedział, tylko  podbiegł do dziewczyny i przywitał ją swoim „markowym” :
- Cześć, bejbs – dziwne, że to kupiła, ale cóż.
- Chodź po bilety, zaraz zacznie się film – ponagliła przyjaciółka. Kupiłyśmy bilety i jakiś prowiant, po czym weszłyśmy do sali. Wyciskacz łez się zaczął, w gruncie rzeczy ryczałam już na 10 minucie, bo to była taka smutna scena.
- Niezła jesteś. Film się nawet dobrze nie rozkręcił, a ty już płaczesz – zagaił jakiś chłopak siedzący obok mnie. Nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi, że całkiem niezłe z niego ciacho. [T.I.] lubi… - Może chusteczkę? – zaproponował, wyciągając wielkie, różowe pudełko. Widząc moje zdziwienie, dodał pospiesznie – Jakby co to nie moje… Tzn. przyszedłem tu z siostrą i to wszystko jej, ja nawet nie chciałem być na tym babskim filmie… - tłumaczył się, a ja z trudem tłumiłam śmiech.
- Oh, jak szkoda… Już myślałam, że spotkałam w końcu wrażliwego faceta.. No, ale cóż… - zaczęłam, biorąc chusteczkę. W chłopaku coś zaskoczyło.
- Ja… Ja jestem bardzo… no ten wrażliwy – skłamał. Był uroczy, ale beznadziejny z niego kłamca. – Ciągle płaczę, właściwie to bez przerwy płaczę – podniósł chusteczkę do oka i udał, że wyciera łzy z kącika. – Rozczulam się jeszcze przed śniadaniem – zapewnił gorliwie, a ja nie wytrzymałam i się roześmiałam.
- Beznadziejny z ciebie kłamca, ale przynajmniej jesteś słodki – powiedziałam. – A tak właściwie… Nie znam jeszcze twojego imienia – dodałam.
- No, tak… Jestem Liam. Liam Payne – przedstawił się trochę za głośno, na co ludzie z tyłu uciszyli go natychmiast. – A ty?
- [T.I.] [T.N.] – przedstawiłam się, czym wywołałam kolejne uciszenie. Wybuchliśmy z Liamem stłumionym chichotem. Wiem, że to może nie ładnie z mojej strony, ale zupełnie zapomniałam o tym, ze przyszłam tu z Luną. Przez całe 2 godziny (bo tyle trwał film) rozmawiałam szeptem z dopiero co poznanym chłopakiem.
- Wiesz co? Jesteś niesamowita – stwierdził nagle Liam. Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie spodziewałam  się tego usłyszeć.Na mojej twarzy zamajaczył uśmiech.
- Tak samo jak ty – odpowiedziałam. Liam przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Ja również się przysunęłam bliżej. W tym momencie  delikatnie mnie pocałował. Nigdy jeszcze się nie całowałam. Nie sądziłam, że kiedyś pocałuję dopiero co poznanego chłopaka. W tym momencie skończył się film, w sali ponownie zrobiło się jasno.
- Yhm… Yhm…  - usłyszałam odchrząknięcie. Odsunęłam się od Liama i obejrzałam za siebie. Moim oczom ukazała się wściekła Luna. – Idziesz? – spytała podirytowana.
- Już wracasz do domu? Liczyłem, że uda mi się wyciągnąć cię gdzieś na kawę – powiedział z lekko zawiedzioną miną. Spojrzałam na zniecierpliwioną przyjaciółkę.
- Przepraszam, ale dziś nie mogę… Może innym razem… - posłałam mu lekko wymuszony uśmiech.
- Oh, no trudno… - odwrócił się do siostry, po czym poprosił o kartkę i długopis. Gdy dziewczyna mu dała (szukając kilka minut w torebce, czym jeszcze bardziej rozeźliła Lunkę )to, o co prosił, Liam zaczął coś szybko na niej pisać , a potem mi ją podał. – Proszę, to mój numer. Zadzwoń jak będziesz chciała się spotkać – uśmiechnął się olśniewająco. – Do zobaczenia – powiedział i ruszył do wyjścia.
- Cześć – rzuciłam za nim.
- No nareszcie! – mruknęła wściekle przyjaciółka.
- O co ci chodzi? – spytałam, udając, że nie wiem, dlaczego Luna tak się wścieka.
- O co mi chodzi? O co mi chodzi?! – powtórzyła nieco ostrzejszym tonem. – Cały czas mnie ignorowałaś. Przez cały film gadałaś sobie z tym… z tym…
- Liamem – dokończyłam za nią.
- Nie obchodzi mnie jak się nazywa! To miał być babski wieczór, całkowicie wolny od facetów! – w czasie, kiedy ona mówiła ja odprowadzałam go wzrokiem. – Nawet teraz mnie zlewasz! Wiesz co? Mam tego dość. Jesteś samolubna i egoistyczna! Kiedy na horyzoncie pojawia się chłopak, ty zaczynasz mieć mnie gdzieś!
- Dobrze wiesz, że tak nie jest! – syknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Właśnie, że tak jest. Jeśli nie gorzej – rzuciła i nie czekając na mnie ruszyła o wyjścia.
- Luna?
- Czego? – warknęła, odwracając się do mnie.
- Nie wiesz, gdzie zaparkował Austin – dziewczyna chyba liczyła, że ją przeproszę, bo posłała mi mordercze spojrzenie i pomaszerowała do wyjścia. Fakt, nie powinnam jej ignorować, ale przecież nie zrobiłam tego specjalnie! Po prostu zapomniałam o niej… Jeju, to nie brzmi lepiej… Tak czy siak, nie mam zamiaru jej przepraszać. Zareagowała za ostro. A jak kiedyś nocowałam u niej i  ona zostawiła mnie samą w domu z jej rodzicami, bo poszła spotkać się z Zackem? Nie wypominałam jej tego.. Tzn. nie odzywałam się do niej prze 2 tygodnie, ale potem już jej nie wypominałam, liczy się nie? Jak się na mnie obraża, to niech sobie sama wraca. Mam jej dość. Chyba straciłam przyjaciółkę…
                                                                                                 mrs Payne

______________________________________________________________________

I jak wam się podoba? Mam nadzieję, że bardzo ;) 
PS1oo już raz proszę, żebyście wchodzili na  http://kronikizakrecenia.blogspot.com/ , kiedy już przejrzycie najnowsze posty tutaj i zostawiali tam swoje komentarze pod przeczytanymi wcześniej opowiadaniami :) Dziękuję tym, którzy na tak robią, którym chce się czytać tamte rozdziały :*