czwartek, 16 stycznia 2014

#86. Zayn cz. 2


-[T.I]!- do moich uszu dobiegł głos mojej babci z dołu.
-Idę!- krzyknęłam i wyszłam z łazienki. Ogarnęłam wzrokiem pokój, by upewnić się, czy wszystko mam.
-Walizka w ręku, potrzebne rzeczy w torbie..- myślałam na głos. W końcu zamknęłam swój pokój i zeszłam schodami na dół, chwile mocując się z ciężką torbą.
-Dopiero się poznaliśmy..- usłyszałam głos Zayna.
-Cześć- uśmiechnęłam się stając obok babci.
-Jedziemy?- podniósł brwi do góry i przeczesał dłonią włosy.
-Tak, tak- rzuciłam i odwróciłam się twarzą do Lucy.
-Będę tęsknić słonko- powiedziała łapiąc moją twarz w dłonie.
-Ja też babciu..- przymknęłam oczy, by nie wydostały się spod moich powiek jakiekolwiek łzy.
-Wezmę to..- Zayn zabrał mi z ręki walizkę.
Moja skóra dziwnie zareagowała na jego dotyk. Dostałam gęsiej skórki i przeszedł mnie lodowaty dreszcz.
-Powinnam już iść- położyłam dłonie na jej i uwolniłam swoja twarz.- Napisze, jak będę w samolocie.
-Dbaj o siebie, kochanie- ucałowała mnie w czoło i uśmiechnęła się ciepło.
-Ty też, babciu- spojrzałam jej w oczy i odwzajemniłam uśmiech.
Nie chciałam wyjeżdżać, było mi tu dobrze. Miałam tu wszystko: swoje życie, przyjaciół, wspomnienia, ją...
Niechętnie wyszłam z domu i podeszłam do samochodu Zayna, właśnie zamykał bagażnik. Ostatni raz pomachałam babci i odwróciłam się do auta. Chłopak otworzył mi drzwi i zamknął za mną, gdy wsiadłam. Zdziwiło mnie, że podszedł do Lucy i chwile z nią rozmawiał. Chciałam wyjść, ale w tym momencie Zayn uśmiechnęła się do mojej babci i wsiadł do samochodu.


-Zayn, chyba powinniśmy już iść – podeszłam do chłopaka, który pisał coś na telefonie. Właśnie w głośnikach rozbrzmiał komunikat i naszym locie.
-Niezłe wyczucie czasu-uśmiechnął się chowając telefon do spodni.
Wstał i ruszyliśmy do odpowiedniej bramki. Ustawiliśmy się w niedługiej kolejce i czekaliśmy na swoją kolej, która nastała szybko. Sprawdzili nam tylko bilety i poszliśmy za resztą ludzi, z którymi lecieliśmy.
Samolot nie był ogromny, bardzo dobrze. Weszliśmy po specjalnych schodkach. Sprawdziłam miejsce na bilecie, 30a. Znalazłam je prawie na końcu maszyny, ale plusem było okno obok którego siedziałam. Zayn zniknął mi z oczy, pewnie siedział już na swoim miejscu.
Westchnęłam i wyciągnęłam telefon, by napisać sms'y, że jestem już w samolocie. Pierwszego wysłałam do babci. Potem napisałam do Steph. Nie chciało mi się pisać więcej. Moi znajomi i tak o mnie zapomną. Do rodziców też się nie odezwałam, babcia i tak pewnie ich poinformuje.
Z zamyślenia wyrwał mnie ruch siedzenia. Odwróciłam głowę w prawo i ujrzałam uśmiechniętego Zayna.
-Co ty tu robisz?- syknęłam, nawet nie wiem czemu.
-Zamieniłem się miejscem. Nie cieszysz się? Chyba, że wolisz facetów na emeryturze- zaśmiał się i wyjął z kieszeni telefon.
Westchnęłam i skupiłam swoją uwagę na instrukcji stewardessy, w razie awarii. Czekał nas długi lot.

Obudziło mnie pukanie w ramię. Na początku je ignorowałam, ale później stało się irytujące.
-Czemu mnie budzisz?!- krzyknęłam otwierając powieki i momentalnie widziałam wszystkie oczy skierowane w moja stronę.
-Co chcesz zjeść?- Zayn jednak nie okazywał żadnej oznaki poirytowania, czy zmieszania.
-Nie wiem, weź mi coś. I mnie nie budź- rzuciłam przez zaciśnięte zęby i oparłam głowę z powrotem na dmuchanej poduszce.
Jednak nie było mi dane spać dalej. Wierciłam się przez chwilę, ale nie mogłam zasnąć. Zrezygnowana otworzyłam oczy i usiadłam wygodnie na fotelu, przyciągając nogi do piersi i opierając brodę na kolanach. Minęły dopiero 3 godziny lotu.. Jeszcze 5!
Wyciągnęłam telefon, podłączyłam do niego słuchawki i puściłam sobie muzykę.


Myślałam, że oszaleję. Nie dość, że tyłek mnie już bolał, a nie mogłam chodzić co chwilę do łazienki, to jeszcze jakiś dzieciak z tyłu, cały czas kopał mój fotel. Próbowałam mu uzmysłowić, że tak się nie robi, ale jego ojciec (bo to chyba nie był brat) wyglądał jak mistrz wagi ciężkiej.
-Ostatnia godzina...- westchnęłam pod nosem i spojrzałam przez okno.
-Nudzi ci się widzę? Chciałabyś, żeby jacy terroryści opanowali samolot?- głos Zayna uderzył mi do głowy.
-Nie... raczej- zmarszczyłam brwi i odwróciłam głowę w jego stronę.
-Wiesz, mogę się poświecić- uśmiechnął się.
-Dzięki, ale chyba wolę się nudzić- zaśmiałam się cicho.
-Jak chcesz.. Ale wiesz, jestem do dyspozycji- wskazał na swoją postać.
-Czyli jeśli powiedziałabym, żebyś teraz rozebrał się na środku samolotu, to byś się zgodził, żeby pomóc mi zlikwidować nudę?- lekko zmrużyłam oczy i pokręciłam rozbawiona głową.
-Jasne. Dla ciebie wszystko- zaśmiał się i wyprostował na fotelu.
-Dzięki. Cóż za poświęcenie. To może jednak to zrobisz? Będzie zabawnie- uśmiechnęłam się z triumfem i podniosłam jedną brew.
Przez chwilę wpatrywał się w moje oczy, jakby czegoś szukał, a po chwili wstał i wolnym krokiem poszedł w stronę początku samolotu. Nie sądziłam, że byłby do tego zdolny. Wiedziałam, że tego nie zrobi, ale i tak patrzyłam się na niego i kręciłam głową. Był zdeterminowany i już chciał zdjąć kurtkę, gdy jedna z stewardess położyła mu rękę na ramieniu i wskazała, żeby usiadł. Zrobił to i chciałam już się z niego śmiać, ale pilot powiedział, że mamy zapiąć pasy. Samolot momentalnie zatrząsł się i miałam wrażenie, że spada. Szybko zapięłam pas i przyciągnęłam nogi do piersi, by poczuć się bezpieczniej. Robiłam tak od dziecka. Pamiętam, że właśnie w takiej pozycji siedziałam, gdy moi rodzice wyjeżdżali. Później musiałam dorosnąć, pokazać wszystkim, że jestem silna i dam sobie radę.
-Hej, spokojnie. To tylko turbulencje- poczułam rękę Zayna na moim ramieniu.
Jęknęłam coś i schowałam twarz w kolanach, by uspokoić się jeszcze bardziej. Mój oddech i bicie serca były trochę przyspieszone, ale z czasem udało mi się je lekko opanować. Pomógł mi w tym też Malik, który delikatnie głaskał moje plecy dłonią i mówił cicho, że wszystko będzie dobrze. Po tym, jak pilot oświadczył, że już będzie w porządku i możemy odpiąć pasy, uspokoiłam się jeszcze bardziej. Mój oddech nie był już tak szybki, jakbym biegła, a bicie serca zwolniło do normalnej prędkości.
-Już okey?- odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam parę ślicznych brązowych oczu, wpatrzoną we mnie.
-Tak, wybacz. Lecę może drugi raz i nigdy nie trzęsło samolotem- uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Rozumiem, masz prawo się bać. Nie przejmuj się to naturalne- zamilkł na chwilę, jakby zastanawiał się nad czymś.- [T.I.] masz może starszą siostrę?
-Nie.. Z tego co mi wiadomo- zaśmiałam się.- Czemu pytasz?
-Po prostu mi kogo przypominasz..- westchnął cicho i odwrócił wzrok.
-To dobrze, czy źle?- wydawało mi się, że po tym pytaniu chłopak momentalnie się spiął , ale gdy znowu na mnie spojrzał, nie wydawał się jakoś zdenerwowany.
-Raczej dobrze.. Nie ważne- uśmiechnął się.
Chciałam go jeszcze o coś zapytać, ale zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni spodni i szybko odebrałam.
-Cześć Steph.
-Cześć młoda. Jak tam lot?- jej głos brzmiał radośnie.
-Nie tak źle, chociaż przed chwilą miałam chwilę słabości, ale pilot już opanował maszynę- zaśmiałam się przypominając sobie jej historie z samolotu.
-Nigdy nie zapomnisz co?- zadała retoryczne pytanie, na co zareagowałam chichotem.
-A jak tam u was? Matt był u ciebie?
-Tak- pisnęła do słuchawki, aż musiałam odsunąć urządzenie od ucha.-Zaprosił mnie dziś do kina. Przyjedzie po mnie za godzinę i już prawie jestem gotowa, więc uznałam, że do ciebie zadzwonię.
-Jakaś ty miła- zaśmiałam się.
-A jak tam pan przystojny?- zachichotała.- Siedzisz obok niego?
-Co? Mówisz o .. - przerwałam, bo nie chciałam żeby wiedział, że gadamy o nim.- Tak. Jaka ty dyskretna- westchnęłam.
-No co? Mówiłaś, że tobie też się podoba- mogłam przysiąc, że teraz się uśmiecha.
-No wiesz! Powiedziałam tak, bo wywarłaś na mnie presję- skomentowałam lekko naburmuszona i ściszyłam rozmowę.
-Jasne, jasne! Założę się, że już niedługo nie tylko ja będę zajęta- zaśmiała się z trumfem.
-A skąd wiesz, że wam się uda? Może okaże się idiotą?- chciałam się odegrać, ale ona zawsze miała jakąś dobrą wymówkę.
-Jak nie ten to następny. Z resztą, raczej nie udałoby mu się tak dobrze udawać wczoraj i dzisiaj- odpowiedziała chichocząc.
-No tak.. Wiesz, chyba muszę kończyć. Za jakieś pół godziny lądujemy i po prostu chcę się ogarnąć- powiedziałam łagodnie.
-Oczywiście. Zadzwoń jutro. Nie będę cię budzić. A i pozdrów Zayna- zachichotała i usłyszałam sygnał przerwanego połączenia.
-Em.. Steph i Nick cię pozdrawiają- uśmiechnęłam się do chłopaka i schowałam telefon do spodni.
-Dzięki. A powiedz.. Na prawdę uważasz, że jestem przystojny?- zaśmiał się i poprawił na siedzeniu, cały czas patrząc na mnie.
-Co? Skąd ci to przyszło do głowy?- zapytałam obojętnym głosem i podrapałam się po głowie. On tylko uniósł brwi i zaśmiał się przeciągle.
-To słodkie- przygryzł wargę.
-Jasne. Pewnie teraz masz mnie za swoją zawzięta fankę- przewróciłam oczami i spojrzałam przez małe okienko. Zbliżaliśmy się do Londynu.. Zaraz zobaczę rodziców. Założyłam długie spodnie i bluzę, by od razu nie zobaczyli wszystkich moich tatuaży. W końcu będę musiała im pokazać, chodź wszystkich i tak nie zobaczą.
-Wiesz.. Chyba jesteś moją pierwszą fanką.
-Na pewno nie. Albo wiesz tylko o mnie- uniosłam jedną brew i przejechałam językiem po zębach.
Zaśmiał się, ale zadzwonił jego telefon, więc szybko go odebrał. Korzystając z okazji, napisałam sms'a do babci, że zaraz lądujemy i zadzwonię już od rodziców. Odpisała mi prawie od razu, że się denerwowała, ale skoro wszystko dobrze to już jest spokojna. U niej było po 18, w Londynie po 23. Byłam zmęczona, bo w samolocie nie mogłam się wyspać. Marzyłam tylko o tym, żeby rodzice nie zapomnieli mnie odebrać. No i chciałam mieć własny pokój.. Z tego co wiem, mają duży dom, więc może coś z tego będzie..
-Masz transport do domu?- głos Zayna obudził wszystkie moje zmysły. Jego zapach wypełnił moje nozdrza, a ciało aż zadrżało.
-Tak, raczej. Już wystarczająco dużo dla mnie zrobiłeś- uśmiechnęłam się do niego.
-Oj błagam cię! Tylko przywiozłem cię na lotnisko- zadrwił i oparł głowę i oparcie fotela, patrząc na mnie.
-Dla mnie to aż- odwróciłam wzrok i zapięłam pasy, o co prosił pilot.
Lądujemy, w końcu.

Wylądowaliśmy tak łagodnie, że nawet nie poczułam, jak maszyna dotknęła ziemi. Parę minut później już mogliśmy wysiadać. Wzięłam swoją torebkę, ale czekałam aż wszyscy wyjdą, bo nie chciałam się pchać. Zayn czekał ze mną, jednak milczał, jakby nie miał języka w gębie.
-Coś się stało?- zapytałam, gdy czekaliśmy na bagaże.
-Nie, czemu?- spojrzał na mnie, jednak jego wzrok był inny.
-Wyglądasz inaczej. Jakbyś się czymś martwił- podeszłam bliżej niego.
-To nic takiego, nie przejmuj się- uśmiechnął się blado i podszedł do taśmy bagażowej. Chwycił czarną torbę i chwilę poczekał na następną. Swoją zawiesił sobie na ramię, a moją wziął do ręki.
-Poradzę sobie, dzięki- chciałam zabrać moją torbę, ale on mi nie pozwolił.
-Jest ciężka, zaniosę ci- nie przyjmując moich sprzeciwów ruszył w stronę wyjścia. Zatrzymał się jednak, gdy zauważył, że za nim nie idę.- No chodź. Chyba nie chcesz, żeby na ciebie czekali.
-Skąd wiesz, kto po mnie przyjedzie?- uniosłam brwi i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Mówiłaś, że lecisz do rodziców, pamiętasz jeszcze? Chodź- przewrócił oczami i czekał chwilę na mnie.
Na lotnisku nie było tłumu. Chyba nasz samolot był jedynym, który w tym momencie doleciał. Nie dziwię się, było późno. Na początku nie mogłam znaleźć rodziców, gdy doszliśmy już prawie do wyjścia, spostrzegłam ich siedzących na fotelach. Rozmawiali sobie i chyba nie zauważyli, że doleciałam. Mama przeglądała jakieś papiery i co chwilę mówiła coś do ojca.
-Widzę ich, możesz już oddać mi torbę- zatrzymałam się i odwróciłam w stronę Zayna.
-Ok, jak chcesz- wyciągnął ją w moją stronę i postawił na ziemi, bym mogła ja chwycić. Złapałam torbę za długi pasek i przewiesiłam sobie przez ramię.
-Dzięki za wszystko- uśmiechnęłam się i chciałam odejść, ale chwycił mnie za nadgarstek.
-W razie czego masz mój numer, pamiętaj- nie uśmiechnął się. Machnął tylko ręką i odszedł.
Westchnęłam i poszłam w stronę rodziców. Zobaczyli mnie dopiero, gdy stanęłam obok niech.
-Cześć słonko!- mama chyba udawał, że się cieszy. Jak jakaś kiepska aktorka.
-Cześć- uśmiechnęłam się sztucznie i przytuliłam do niej.
-Ale wyrosłaś!- gdy puściłam mamę, tata prawie mnie zgniótł.
-Możemy już jechać? Jestem zmęczona..- ziewnęłam i tak naprawdę dopiero wtedy poczułam, że chce mi się spać.
-Tak, chodźmy- tata wziął moją torbę, a mama objęła ramieniem.
Auto zaparkowali prawie przy wyjściu, więc nie musiałam dużo chodzić. Wślizgnęłam się na tylne siedzenie i oparłam głowę o szybę, by trochę odpocząć.
Jechaliśmy jakieś pół godziny. Ich, albo teraz nasz, dom mieścił się w małej dzielnicy domków jednorodzinnych. Dzięki światłom latarni mogłam mu się przyjrzeć, chodź i tak ledwo co widziałam. Nie dość, że poprzedniej nocy kiepsko spałam, to jeszcze miałam za sobą ponad 8 godzinny lot. No i ta zmiana czasowa.. Mama zaprowadziła mnie prosto do pokoju, któremu się nawet nie przyglądnęłam, tylko zdjęłam bluzę i spodnie i położyłam się na łóżku.


Obudziły mnie promienie słońca przedostające się przez żaluzję. Uchyliłam lekko powieki i usiadłam na łóżku. Nabrałam dużo powietrza do płuc i wypuściłam je głośno. Przeciągnęłam się i otworzyłam szerzej oczy. Dokładnie przede mną, było dość duże okno z małą kanapą. Zawsze chciałam takie mieć. Siedzieć tam sobie i patrzeć na świat. Nie zastanawiać się nad sobą, tylko przyglądać się innym. Na lewo od okna były jakieś białe, zamknięte drzwi. Wstałam i podeszłam do nich, by je otworzyć. Tak jak myślałam, łazienka. Kafelki na ścianach były brązowe, a podłoga biała. Wanna stała na końcu. Było ślicznie.
Wróciłam do pokoju. Łóżko stało na środku pokoju. Po prawej stronie okna było biurko, a obok niego wyjście na mały balkon. Zauważyłam jeszcze drzwi obok łóżka. Otworzyłam je i zapaliłam światło, bo nie było tam okna. No tak, garderoba. Westchnęłam i weszłam do środka, przeglądając niektóre ciuchy. Mama chyba nie zna mojego stylu. Uśmiechnęłam się i otworzyłam moja torbę, którą pewnie przyniósł tu tata. Wyjęłam z niej czarne dresy ze ściągaczami na nogawkach i luźną, białą bluzkę z długim rękawem. Wzięłam jeszcze bieliznę i kosmetyczkę i poszłam do łazienki, w której wzięłam prysznic i przebrałam się w przygotowane ubrania. Mój pokój nie był taki zły, chodź nie miał charakteru. Ale jestem pewna, że za parę tygodni to się zmieni.
Podeszłam do małej szafki obok łóżka, na której położyłam telefon i wzięłam go do ręki. No nieźle, po 13. Wzruszyłam ramionami i wyszłam z pokoju. Moim oczom ukazał się dość wąski korytarza, a na jego końcu schody. Ruszyłam nim, po drodze mijając parę zamkniętych drzwi. Zeszłam po schodach i rozglądnęłam się po dużym salonie. Pod schodami były jakieś drzwi, których nie chciało mi się otwierać. W salonie nie było nic nadzwyczajnego. Duża kanapa, dwa fotele po obu jej stronach, duży telewizor zawieszony na ścianie, jakaś komoda pod nim z płytami i różnymi sprzętami, parę szafek i wyjście na ogród. Wycofałam się i poszłam w lewo od schodów, do kuchni. Między salonem, a kuchnią stał stół, na którym zobaczyłam małą kartkę. No tak, pewnie są w pracy. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mleko. W szafce znalazłam miskę, a na półce stały jakieś płatki czekoladowe. Z jedzeniem poszłam do stoły, a po tym jak usiadłam przeczytałam kartkę, którą napisała mama. Jesteśmy z tatą w sądzie, bla bla bla, będziemy pod wieczór. No to super, mam cały dzień dla siebie.

Po tym ja zjadłam śniadanie, pozwiedzałam trochę dom. Na górze była sypialnia rodziców, w której nie było nic poza łóżkiem, jakąś małą szafką i wejściem do łazienki i garderoby, jeden pokój to chyba był ich gabinet, bo stało w nim biurko, na nim laptop, duża szafka z podpisanymi alfabetycznie szufladami, półki z różnymi segregatorami, jakieś książki i kanapa. No i ostatni, mój był trzeci w kolejności od schodów, to pokój gościnny. Na środku duże łóżko, kilka szafek i łazienka. Ale na dole znalazłam łazienkę z sauną i wanną z masażem.
Chciałam iść na górę przebrać się w strój, ale ktoś zapukał do drzwi. Z głośnym westchnieniem zeszłam ze schodów i poszłam w lewo, na koniec krótkiego korytarza. Spojrzałam przez wizjer i aż się zdziwiłam.
-Co ty tu robisz?- zapytałam otwierając drzwi.
-Ty tu mieszkasz?- Zayn także był zdziwiony moim widokiem.
-Jak widać- wzruszyłam ramionami.
-Ok, nie ważne- nabrał powietrza do płuc.-Słuchaj, muszę wziąć coś od twojego ojca.
-Nie ma go. Będzie wieczorem.
-Wiem. Powiedział, że jesteś w domu i wpuścisz mnie, żebym mógł wziąć pewne dokumenty- był poważny. Za poważny. Jego oczy były ciemne, emanował od nich chłód, którego wcześniej nie miały.
-Mogę do niego zadzwonić? Wolę się upewnić..- otworzyłam szerzej drzwi, by wszedł i poszłam do salonu, gdzie zostawiłam telefon.
-Kochanie nie mogę teraz rozmawiać, jestem w sądzie- powiedział od razu, gdy odebrał.
-Rozumiem, ale powiedz tylko czy Zayn ma wziąć sobie jakieś tam dokumenty.
-Tak, wpuść go do mojego biura, drugi pokój na górze- rozłączył się.
Westchnęłam i poszłam na schody, Malik szedł za mną. Otworzyłam mu drzwi i wpuściłam do środka. Od razu podszedł do stojącej po lewej stronie szafki z podpisanymi szufladami. Otworzył tą z U-W i zaczął ją przeglądać. Oparłam się o framugę drzwi i przypatrywałam się temu co robił. W końcu wyjął jakąś teczkę i zamknął szufladę.
-Masz wszystko?- uniosłam brwi i spojrzałam na napis widniejący na teczce, Darren Wilden.
-Tak. Wiesz, lepiej usuń mój numer ze swojego telefonu- minął mnie w drzwiach i ruszył powoli do wyjścia.
-O co ci chodzi?!- krzyknęłam stając w korytarzu.
-Po prostu go usuń. Nie jestem dla ciebie najlepszym towarzystwem- posłał mi blady uśmiech i zszedł ze schodów.
Puściłam się biegiem do drzwi i zatarasowałam je swoją postacią. Zayn był lekko zszokowany, ale i tak prawie tego nie pokazywał. Stał tylko przede mną i wpatrywał się we mnie z kamiennym wyrazem twarzy.
-Skąd znasz mojego ojca?- zapytałam nie panując nas oddechem. Moja klatka piersiowa unosiła się szybko i nie równo, przez co trochę kręciło mi się w głowie. Chodź, może to przez niego..
-Nie ważne. Odsuń się- położył mi dłoń na ramieniu, ale szybko ją strzepnęłam.
-Nie wypuszczę cię, póki mi nie powiesz- powiedziałam stanowczo i przekręciłam klucz w drzwiach.
Zacisnął szczękę i zrobił krok w moim kierunku. Przez chwilę nie oddychałam, ale szybko sobie o tym przypomniałam i nabrałam trochę powietrza do płuc. Moje serce biło szybko i nie chciało zwalniać.
-Raczej nie chcesz wiedzieć- szepnął prawie bezgłośnie i podszedł jeszcze bliżej.
-A co jeśli chcę?- zmrużyłam lekko oczy i próbowałam zapanować nad oddechem, niestety bezskutecznie.
-Uwierz mi, nie chcesz. To jest skomplikowane i wolę cię w to nie wtajemniczać. Dla twojego zasranego bezpieczeństwa- przygryzł wargę i usłyszałam jak jego zęby lekko skrzypnęły.
Prychnęłam i odwróciłam od niego wzrok. Złapał mnie za podbródek i skierował moją twarz w swoją stronę.
-Słuchaj, po prostu zapomnij. Jakby mnie tu nie było. Nic się nie stało, nie znasz nie.
-Dorośnij, ok? Idź sobie- otworzyłam drzwi i spojrzałam w głąb domu, by nie patrzeć na niego.
-Przykro mi, że tak wyszło. Uwierz, że tak dla ciebie lepiej- czułam jego wzrok na sobie.
-Wiadomo. Możesz już iść- spojrzałam na niego gniewnie i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Dobra, chcesz wiedzieć o co chodzi?- westchnął i przeczesał dłonią włosy.
-Jakbyś nie zauważył, od paru minut usiłuję cię namówić, żebyś mi o tym powiedział. Więc, tak. Chcę.
Znowu westchnął głośnio i zamknął drzwi. Czułam napięcie, które budował swoją postawą. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę salonu. Powoli żałowałam, że chciałam wiedzieć o co chodzi. Zayn był spięty i przez chwilę chyba dobierał w głowie słowa. Cały czas jego oczy były jakby nie obecne i chłodne. W końcu wszystko mi wyjaśnił. 


ZaynLoveForever
_____________________________________________________________________

Witam! Po pierwsze przepraszam, że tak późno, ale jestem chora i nie miałam siły dokończyć tego imagina. W końcu go skończyłam, ale pewnie jest w nim parę błędów i może jakieś niedociągnięć, więc za nie także przepraszam. Mam nadzieję, że chociaż trochę wam się podoba. Chciałabym go kontynuować, ale nie wiem czy jest sens pisania go. Nie powiem, ucieszyłabym się z waszej opinii, nawet negatywnej. 
Pozdrawiam, Hope.

10 komentarzy:

  1. Hej, nie przejmuj się! Imagin jest świetny,ja napewno będę czytała ten imagin. Taki tajemniczy Zayn, mrrr :) Zdrowiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wracaj szybko do zdrowia ;* Świetna część <33

    OdpowiedzUsuń
  3. super:) świetna część;) czekam na kolejną

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny czekam na nexta !!! . Ciekawe o co w tym wszystkim chodzi ??? teraz nie bd mogła sie na niczym skupić :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg o.o
    Niezłe! Zayn jakie nagłe zmiany charakteru!
    Ciekawe o co kaman?!
    Pytał czy ma siostrę? Skąd zna jej ojca?! I co to za dokumenty?
    Woooow! Oj bd się działo :-)
    I to lubię!

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Imagin swietny :* Czy obrazicie sie jak zareklamuje tutaj swoj blog ?

    Charlotte Wilson to młoda dziewczyna, która traci matkę. Wraz z ojcem i młodszą siostrą opuszczają Manhattan i wyprowadzają się do Londynu. Niespodziewanie sąsiadem jej nowego domu okazuje się niesamowicie przystojny Zayn Malik. Chłopak wprowadza ją w swoje towarzystwo, w swój cały świat. Po drodze wiele może się wydarzyć. Być może nawet te dwójkę połączy silna, niekończąca się miłość ?

    http://how-long-will-i-love-youu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Mmmmm jaki Zayn! Takiego lubię! Czekam na kolejne części!

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam imagines z Zaynem! Ale oczywiście z reszta 1d tez!! Kiedy kolejna czesc? Jesteśmy strasznie ciekawa o co chodzi w tym wszystkim! / Klaudia

    OdpowiedzUsuń