Z koncertu
wróciłam w stanie najwyższego podjarania. Zupełnie nie spodziewałam się, że
zainteresuję moją osobą kogoś pokroju pana Harolda Stylesa. Myślałam, że takie
rzeczy się nie zdarzają. Jak już to w snach, albo fanfiction, które tak kocham
czytać. No chyba, że to rzeczywiście tylko sen i zaraz obudzę się w swoje ławce
od fizyki... No co? Wam nigdy nie zdążyło się przysnąć na lekcji? Na wszelki
wypadek postanowiłam się uszczypnąć w rękę. Auu! Boli. Czyli to jednak nie sen.
Po powrocie do domu rozmawialiśmy jeszcze długo z Bellatrix o tym, co się
stało.
***
W takim stanie euforii poszłam następnego dnia
do szkoły. Oczywiście nie obyło się bez pytań zadawanych przez niestrudzone
Directionerki z mojej klasy, które niestety nie mogły być na koncercie.
- Widziałaś ich?
- Tak!
(rozemocjonowany pisk)
- Co zagrali?
- Wszystkie
piosenki z Midnight Memories! (ten sam rozemocjonowany pisk)
No i tak w
przybliżeniu wyglądała nasza rozmowa. Niestety wraz z wejściem pani Morisson do
klasy musiałyśmy się względnie opanować i powstrzymać chęć wychwalania po raz
kolejny osobowości chłopców z One Direction, na rzecz wsłuchiwania jakże
porywających wywodów o wojnie secesyjnej. - I wtedy między biednym południem a
bogatą północą...
W tym momencie po
sali potoczyła się echem piosenka "Little white lies", uświadamiając
mi tym samym, iż zapomniałam wyciszyć telefon. Ups.
- Panno [T.N.]!
Co to ma być?! - zagrzmiała nauczycielka, ale to mnie już średnio interesowało,
gdyż w tej chwili zauważyłam znajomy numer na wyświetlaczu. Harry. Czy jest na
sali lekarz?! Gwałtownie poderwałam się z miejsca. - Co ty wyrabiasz?! Wracaj
na miejsce!
- Przepraszam,
ale to dzwoni policja! Może w końcu odnaleźli tego człowieka, który... -
zaszlochałam. - Dobra, idź już - mruknęła pani Morisson, wracając do swego
wykładu. Jak na skrzydłach wybiegłam z klasy i odebrałam.
- Halo? - słowa
ledwie przeszły mi przez gardło.
- Cześć, [T.I.]
– przywitał się ciepło. – Nie przeszkadzam?
- Nie, skądże.
Nie robiłam niczego ważnego – zapewniłam, a moje wargi mimowolnie wygięły się w
szeroki uśmiechu.
- To bardzo
dobrze. Słuchaj, znalazłabyś da mnie trochę czasu w weekend? Maybe sobota około
piątej? – spytał swoim słodkim głosikiem prosto do słuchawki. W tym momencie
myślałam, że zemdleję z nadmiaru emocji. Chciałam piszczeć, skakać, uciec z
klasy po rynnie i przez okno, i polecieć szykować się na randkę (co z tego, że miałam
jeszcze cały tydzień, ale przezorny zawsze ubezpieczony, co nie?), jednakże
musiałam choć na chwilkę się ogarnąć, żeby nie wyjść na napalone dziecko.
- Jasne, jestem
cała do twojej dyspozycji – powiedziałam kokieteryjnie. Harry zaśmiał się
dźwięcznie.
- Już mi się
podoba. Postaram się znaleźć jakieś fajne miejsce, odezwę się jeszcze.
- Będę czekać.

- Skąd ty… -
zaczęłam oszołomiona, a on znów się roześmiał. Wysnułam następujące Wnioski: A.
„Harry jest naprawdę wesołym człowiekiem” lub B. „Narkotyzuje się gazem
rozweselającym”.
- Proszę cię,
masz 17 lat, gdzie możesz być o tej porze?
- Fakt, tak czy
siak, dziękuję, że wybawiłeś mnie od słuchania kolejnego wykładu o walkach Unii
i Konfederatów.
- Nie ma sprawy,
mam nadzieję, że chociaż użyłaś dobrej wymówki, aby wymknąć się z klasy –
powiedział tonem spiskowca. Teraz to ja
się roześmiałam.
- Chyba tak, ale
to się okaże, jak wrócę.
- No to wracaj,
całuski.
Ostatnie słowo
tak mnie wbiło w podłogę, że nie byłam już w stanie niczego odpowiedzieć. Harry
rozłączył się, a ja potrzebowałam jeszcze kilku minut, żeby ochłonąć.
- I jak, panno
[T.N.]? Czego się dowiedziałaś? – spytała zatroskana pani Morisson.
- Z ciocią jest
już wszystko w porządku. Lekarz powiedział, że dojdzie do siebie – odparłam,
siląc się na przejmujący ton. Kątem oka zobaczyłam, jak Bellatrix wykonuje
klasyczny facepalm.
- Wcześniej
mówiłaś, że to dzwoni policja? – spytała oskarżycielsko. Czułam, jak
czerwienieje na twarzy. Fakt. Mówiłam o policji. FAIL.
- No tak, ale to
policja zadzwoniła po pogotowie i jakby teraz z nimi współpracują… No i wie
pani… Oj, nie znam się na tych takich – machnęłam lekceważąco ręką, wracając do
ławki jak gdyby nigdy nic.
- Jesteś
kiepskim kłamcą – wycedziła oburzona pani Morisson. – Zostajesz po lekcjach.
- Cóż,
przynajmniej będę miała czas podszkolić się w tej dziedzinie – próbowałam
rozładować atmosferę, lecz nauczycielka nie podjęła gry. Podwójny FAIL.
- Jutro też
zostajesz.
Już chciałam coś
powiedzieć, ale wtedy Adria, z którą siedzę na historii, zasłoniła mi usta,
żebym nie pogrążyła się jeszcze bardziej. Dobra z niej przyjaciółka.
***
Sobota. Godzina czwarta po
południu minut pięć. Jestem prawie gotowa do wyjścia. Ups. Już minut sześć,
muszę się pośpieszyć. Szybko włożyłam coś na siebie (długo kombinowałam, co
założyć, żebym wyglądała jednocześnie ładnie i swobodnie, aż w końcu padło na
zwiewną sukienkę w groszki. Trzeba przyznać, wyglądałam słodziaśnie. Oby
Harryemu się podobało). Gdy wybiło wpół do piątej, wyszłam z domu i udałam się
na Main Street, gdzie znajdowała się przytulna kawiarenka, do której zabierał
mnie Hazza. Byłam dokładnie na czas, ale Stylesa nigdzie nie było. „Pewnie się
spóźni” – pomyślałam, zerkając co chwila na zegarek. Te dziesięć minut, spędzonych
przeze mnie samotnie w zatłoczonej Ann’s Cafe ciągnęły się w nieskończoność.
- Witaj, piękna – przywitał się z
szerokim uśmiechem chłopak o prostych blond włosach. Ubrany był w czerwoną bluzę
i brązowe rurki. Na nosie miał czarne okulary.
- Znamy się? – spytałam
podejrzliwie, gdy nieznajomy dosiadł się do mnie.
- Od przeszło tygodnia – odparł z
zadowoleniem. – Poznaliśmy się na koncercie…
- Harry?! – spytałam ściszonym
głosem, nie wierząc własnym oczom. Chłopak zsunął trochę okulary, puszczając do
mnie oczko swymi pięknymi zielonymi oczami, po czym nasunął je z powrotem.
- We własnej osobie.
- Coś ty z sobą zrobił?! –
szepnęłam, przyglądając się jego włosom (nie dość, że były teraz blond, to
jeszcze proste. PROSTE! Gdzie się podziały te cudne loczki?!) – Przefarbowałeś
się?!
- Oj, to tylko szamponetka –
machnął lekceważąco dłonią. – Na opakowaniu napisali, że kilka myć i wszystko
pięknie zejdzie.
- Ale czemu to zrobiłeś?
- Żebyśmy mieli chwilkę dla
siebie bez paparazzi i innych niezwykle irytujących człowieków – odparł z
uśmiechem, naśladując króla Juliana. Parsknęłam śmiechem. – Swoją droga, doceń
moje poświęcenie. Chyba z siedem razy oparzyłem się tą dziadowską prostownicą.
Doprawdy, ja nie wiem, jak dziewczyny mogą jej dobrowolnie używać. Przecież to
boli!
- Boli tylko jeśli jest się
sierotą i dotknie tam, gdzie nie powinno – powiedziałam, unosząc brew.
- Na instrukcji nic na ten temat
nie napisali - obruszył się.
- Bo to jest oczywiste! A poza
tym ja też się poświęciłam. Przez akcję z telefonem musiałam zostawać dwa dni
po lekcjach.
- Dlaczego? Iść do tej szkoły i
zrobić porządek? –spytał, poprawiając swoje czarne okulary. Udawanie mafiozo
też mu nie wychodziło, ale był przynajmniej uroczy.
- Nie, obejdzie się –
uśmiechnęłam się. – Wszystko byłoby dobrze, gdybym nie pomyliła się w
zeznaniach… A potem nie odpyskowała nauczycielce… Ale nic takiego jej w sumie
nie powiedziałam, a ona i tak wlepiła mi karę!
- Rozumiem, my wyjęci z pod
prawa, już tak mamy. Wszyscy są przeciwko nam. Na pewno jest z wrogiego gangu i
chce załatwić was wszystkich po kolei.
Przykryłam wyciągniętą dłoń
Stylesa swoją, spojrzałam mu w oczy i powiedziałam poważnym, głębokim tonem:
- Harry, weź ty się już lepiej
trzymaj śpiewania, bo granie gangstera ci nie wychodzi, złotko.
- No wiesz co? Ranisz!
- Life is brutal.
- Lubię cię coraz bardziej –
wyznał, posyłając mi przyjazny uśmiech. – Nigdy dotąd nie spotkałem takiej
dziewczyny. Jesteś wyjątkowa. Cieszę się, że się spotkaliśmy na tym koncercie.
- Jej, Harry, nie wiem, co mam
powiedzieć – byłam w stanie wykrztusić tylko tyle. Spuściłam speszona wzrok,
czując jak czerwienie się aż po końcówki włosów.
- Powiedz, że też mnie lubisz –
poprosił, patrząc mi głęboko w oczy.
- Lubię cię, nawet bardzo.
Na te słowa oczy chłopaka
rozbłysły. Nie pamiętam, co się działo dalej i nie wiem, jak do tego doszło,
ale umówiliśmy się na kolejną randkę. Moje szczęście osiągnęło apogeum.
~ Wasza kochana, przewspaniała, cudowna i jakże skromna mrs Payne ;****
______________________________________________________________________________
Jakoś nie mogłam go sobie wyobrazić w takiej wersji, ale imagin genialny! z niecierpliwością czekam na kolejną część ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne !! Czekam z niecierpliwością na następny :D
OdpowiedzUsuńZapraszam http://still-the-one-blog.blogspot.com
Suuuuuuuper!
OdpowiedzUsuńJaaaał! Boskie :-)
OdpowiedzUsuńHazzza jak się poświęcił o.o
Przefarbował włosy! Wyprostował! Omg!
Zakochał się chłopak xx
Ale bez loczków pewnie i tak bym go poznała xdxd
Czekam nn!
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com
piekne masz talent wpadniesz prawdziweonedirection.blogspot.com
OdpowiedzUsuń