czwartek, 26 grudnia 2013

#83. Niall cz.7 (zakończenie)

Siedziałam z Zaynem totalnie znudzona na skórzanej kanapie oglądając jakiś durnowaty film, którego w ogóle nie rozumiałam. Być może dlatego, że nie potrafiłam się na nim skupić, bo moje myśli zakrzątał głównie Niall i nasz wczorajszy, upojny dzień. Na samo wspomnienie o jego męskiej postawie i przenikliwym charakterze przechodziły mi ciarki po plecach wprawiając mnie w jeszcze większe rozmarzenie. Staraj się o nim nie myśleć dziewczyno, choć teraz na chwilę! Znów wpatrywałam się z udawanym skupieniem na ekran telewizora ale to i tak na nic. Horan, Horan i jeszcze raz Horan. Moja psychika domagała się jego obecności, a przysięgam na Boga że jeszcze wczoraj nawet bym o tym nie pomyślała, że będę chciała jego towarzystwa. Nie wiem co ze mną nie tak, ale chyba muszę się zgłosić do psychologa.
Już nie mogąc usiedzieć dłużej, wstałam i poszłam do kuchni w celu zjedzenia czego kolwiek. Wyjęłam z lodówki truskawkowy jogurt gdy nagle coś mi się przypomniało:
-Zayn, rodzice wracają jutro?                                             
-Ta – odparł krótko.
Cicho westchnęłam, bo wcale nie chciałam by wracali tak szybko. Może się to wydać nieco egoistyczne, ale chyba każdy lubi mieć dom tylko dla siebie, a wolna chata oznaczałaby więcej czasu z Niallerem i … znowu to robie. Chyba zacznę se strzelać z gumki recepturki na samo wspomnienie o nim. Za dużo o nim myślałam, ale to silniejsze ode mnie. Jest uroczo niebezpieczny o ile można to tak nazwać. Wyjęłam łyżeczkę z szuflady i powolnym krokiem powędrowałam na górę do mojej sypialni. Oczywiście jak zwykle niezdarnie otworzyłam pazłotko brudząc sobie przy tym ręcę. Zrezygnowana usiadłam na łóżko i poczułam po mojej lewej stronie delikatne wibracje. Sięgnęłam po telefon, nieznany numer.
-Słucham?
-Hej, tutaj twój książę.
Och Niall jakiś ty skromny.
-Brad Pitt?! O mój boże gdzie moje walizki?! – zaśmiałam się padając plecami na białą pościel.
Usłyszałam w słuchawce cichy chichot Nialla, po chwili się odezwał.
-Spotkajmy się dzisiaj.
-Jasne – odpowiedziałam z entuzjazmem. Bardzo tego chciałam.
-To świetnie, że już nie możesz się doczekać  - i znów śmiech. Dałam po sobie poznać niedoczekanie?
-Twój brat w domu?
-Tak, ale znając życie gdzieś pewnie wyjdzie – powiedziałam znudzona.
-Właściwie to spotkajmy się o 13:00 na Oxford Street przy Starbucksie, ok?
-Nie ma problemu, ale właściwie skąd ty masz mój numer? – spytałam z zaciekawieniem, bo nie przypominam sobie bym mu go podawała, a żaden z  moich znajomych chłopaka nie zna.
-To tajemnica.
Ja się lubię drażnić z nim, a teraz on ze mną świetnie. W końcu uczy się od najlepszych!
-Do zobaczenia, Niall – już nie chciałam pogrążać tego tematu, bo i tak by mi nie powiedział.
-Do zobaczenia, [T.I].
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i zabrałam się za jedzenie mojego wypragnionego jogurtu. Już miałam włożyć jasno – różową emulsję do ust gdy znów mój telefon zaczął brzęczeć. Co do cholery?!
-Tak? – rzekłam poirytowanym tonem nawet nie zerkając na ekran, kto właściwie do mnie dzwoni.
-Hej [T.I] tu Stan.
-O cześć – byłam naprawdę nieźle zdziwiona, bo przez ostatnie dni praktycznie w ogóle z nim nie rozmawiałam z czego w sercu zaczęło mi się rodzić poczucie winy. Zaniedbałam go.
-Uhmm dałabyś się namówić na spotkanie? Dzisiaj? – wyczułam w słuchawce jego lekko podenerwowany ton. Coś się musiało stać, bo nigdy tak do mnie nie mówił.
-Bardzo mi przykro Stan, chciałabym ale już się z kimś umówiłam – wybąkałam.
-Oh… a z kim? – to jakieś przesłuchanie?
-Ze starym znajomym, zależy mu na tym spotkaniu dawno się nie widzieliśmy – skłamałam. Przypomniałam sobie jak ostatnimi dniami spojrzał się na Horana z obawą i jakby nienawiścią. Tak czy inaczej to spojrzenie nie należało do przyjaznych.
-No trudno złapie Cię innym razem.
-Możliwe – zaśmiałam się nerwowo – muszę kończyć, skontaktujemy się później, pa.
Już nie czekałam na pożegnanie ze strony Stana i nacisnęłam czerwoną słuchawkę rzucając komórkę w kąt łóżka.  Jego telefon wywołał u mnie lekki niepokój, bo domagał się spotkania, ale tak sam na sam? Nie, to niemożliwe jeśli chodziło o spotkanie to w naszym stałym składzie ja, on, Cassie i Rikki. Czasem wydawało i wyjadę mi się, że jest gejem bo kumpluje się tylko z dziewczynami aczkolwiek to nie jest dobry argument by to udowodnić. Był zdenerwowany i w głowie tworzył mi się wielki znak zapytania.
Sięgnęłam wreszcie po plastikowy kubeczek i zaczęłam się delektować truskawkowym, kwaśnym smakiem, który idealnie wypełniał moje kupki smakowe. Zostawiając w tyle sprawę o Stanie, rozmarzyłam się znów o Niallu i o naszym dzisiejszym spotkaniu. Spojrzałam przelotnie na zegar wiszący nad drzwiami, który wskazywał 12:10. Czas się zbierać.

***

Oparłam się o mur kawiarni,  przy której się umówiliśmy i z niecierpliwieniem czekałam na przyjście chłopaka. Od spotkania dzieliły nas już minuty i z podekscytowania na twarzy skradał mi się niewinny uśmiech i palące uczucie na policzkach. Co on ze mną wyprawia? To istne szaleństwo, ja jestem zakochana. Kiedyś moją wizją na przyszłość była stara panna z kotem, a teraz stoję tutaj i czekam na mojego, jeśli mogę go tak nazwać chłopaka, mojego wybawcę.
Wokół mojej talii poczułam silne ręce, które mocno oplotły moją figurę. Z zaskoczenia wzdrygnęłam się i miałam tak zwany ‘’mini zawał’’. Ale już wiedziałam czyje to ręce, wyjątkowe ręce z tatuażami, które zdążyłam już poznać. Blondyn oparł brodę na wgłębieniu mojej szyi i delikatnie musną swoimi nieziemsko miękkimi ustami płatek mojego ucha.  Matko boska.
-Tęskniłaś? – wyszeptał mi do ucha.
Coś wymruczałam, bo nawet nie byłam w stanie nic powiedzieć. Całkowicie mną dominował, każde przez niego wypowiedziane słowo było dla mnie czymś magicznym, jego anielski głos wprawiał mnie w trans, uspokajał mnie.
Odwróciłam się do czego przodem i musnęłam wargami jego policzek. Uśmiechnął się delikatnie, ale nie do końca był usatysfakcjonowany.
-Chyba jednak nie – zrobił minę smutnego psiaka. Urocze.
Przewróciłam teatralnie oczami i z większym zapałem obdarowałam jego usta pełnym uczucia pocałunkiem. Ujął moją twarz w swoje duże dłonie i pogłębiał tą wspaniałą chwilę. Muszę przyznać, że bardzo mi się podobało jego zaangażowanie, czułam że mnie kocha, że chcę zmienić.
-Teraz to ja rozumiem! – zaśmiał się oplatając mnie ramieniem. Zaczęliśmy iść, nie miałam pojęcia gdzie.
-Dokąd zmierzamy? – spytałam rozglądając się po mieście.
-Do bardzo fajnego miejsca moja droga, na pewno Ci się spodoba – spojrzał na mnie przelotnie.
-Nic mi to nie mówi, może trochę jaśniej? – naciskałam. Znowu się drażni. Jak to mówią zemsta jest słodka.
-Zadajesz za dużo pytań, zaraz zobaczysz tylko musimy się trochę przejść.
Westchnęłam i z poirytowania przygryzłam dolną wargę. Jestem osobą bardzo ciekawską i czasem uznaję to za jakąś klątwę po już nie raz sobie tym nagrabiłam. Ogólnie przez ten krótki spacer rozmawialiśmy o bzdetach w stylu jaki jest twój ulubiony kolor albo jakie są twoje zainteresowania. Zwykła pogawędka, ale interesował mnie bardzo swoją osobą. Niall definitywnie różnił się od większości społeczeństwa, ale z zachowania był  normalnym chłopakiem tylko z nietypowym wyglądem. Nie raz zauważyłam jak staruszki i mężczyźni w podeszłym wieku obdarowywali go pogardliwym spojrzeniem, ale Horan totalnie na to nie zwracał uwagi, żył w swoim świecie. Właśnie też dzięki temu coraz bardziej mi się podobał. Emanowała od niego energia pełna spokoju i zrelaksowania. Mało który człowiek taki jest.
-Jesteśmy na miejscu – przerwał moje myśli mówiąc ucieszonym tonem. 
Staliśmy pod wielkim żywopłotem, który naprawdę robił wrażenie, był idealnie podcięty w falisty wzór. Z koloru zieleni mogłam wywnioskować, że był bardzo zadbany bo jego kolor był intensywny i świeży. Nawet przyjemny zapach ogarnął moje nozdrza chcą wdychać tej woni jeszcze więcej i więcej. Ale [T.I] uspokój swoje zamiłowanie do przyrody, pewnie wyglądałam dziwnie.
Niall włożył rękę do żywopłotu i zaczął w nim grzebać jakby czegoś szukał. Obdarzyłam go zdziwionym wzrokiem i obserwowałam jego dalsze poczynania. Do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwiczek i się nie myliłam. Blondyn otworzył ‘’żywe’’ drzwi wielkości karła i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam czegoś podobnego.
-Jak ja mam tutaj wejść?
-Na czworaka – ukazał rząd śnieżno-białych zębów.
Zrobiłam co kazał i zaczęłam raczkować jak kilku miesięczne dziecko. Wyobraziłam sobie jak to musi idiotycznie wyglądać ale z racji tego,  że jestem w małym tunelu pełnego liści na pewno nikt mnie nie widzi. Odwróciłam głowę na ile to było możliwe i spostrzegłam Nialla idącego za mną. Z uśmiechem na twarzy pogonił mnie wzrokiem bym szła dalej. Z oddali liściastych ścian ujrzałam promienie słoneczne przy których byłam już coraz bliżej. W końcu wychyliłam głowę i stanęłam na równe nogi robiąc miejsce Niallerowi. Teraz to mnie coś uderzyło, nawet nie wiem co ale zafascynowanie? Czytaliście kiedyś książkę ‘’Tajemniczy ogród’’? Jeśli tak to śmiało mogę powiedzieć, że byłam w tym miejscu. Obraz przed moimi oczami był niemal magiczny. Piękne drzewa, po klony aż po płaczące wierzby, różnorodne kwiaty każdy innego koloru, nienaturalnie zielona trawa dodawała temu ogrodowi cechę fantasy, dosłownie. Nigdy w moim krótkim życiu nie widziałam czegoś piękniejszego niż to. Miałam ochotę tutaj zostać na zawsze. Nawet w tle słyszałam dźwięki pszczół i innych owadów. Raj.
-Niall… tu jest cudownie, skąd znasz to miejsce? – z zafascynowaniem podziwiałam trzyosobową huśtawkę położoną centralnie pod płaczącą wierzbą.
-To miejsce zrobił mój ojciec, należy do takiego pana z którym jestem zaprzyjaźniony – uśmiechnął się patrząc przed siebie.
-Spędzimy tutaj cały dzień?
-Jeśli sobie tego życzysz, oczywiście kotku – splótł nasze palce u rąk.
Uradowana pociągnęłam go w stronę huśtawki, która mnie zaintrygowała. Niall usiadł pośrodku białej ławy, natomiast ja wtuliłam się w jego ciało wsłuchując się w jego spokojne bicie serca. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie.
-Opowiedz mi coś o sobie – zaczęłam jakikolwiek temat na rozmowę.
-A co byś chciała wiedzieć?
Do głowy przyszła mi myśl o jego ojcu, jak z ciężkim sercem mówił o nim, wspominał. Choć z drugiej strony nie chciałam poruszać tego tematu, bo to mogło być dla niego trudne, ale ciekawość wzięła górę.
-Dlaczego nie utrzymujesz kontaktów z ojcem?
Horan zesztywniał nagle i nerwowo się przewiercił na drewnianych szczebelkach głośno oddychając. Może to nie był jednak najlepszy pomysł? Moja głupia ciekawość, zawsze muszę coś spieprzyć.
-Przepraszam, nie powinnam… - powiedziałam nieśmiało.
-Nic nie szkodzi, nie utrzymuje z nim kontaktu bo on tego nie chcę.
-Dlaczego? – odwróciłam się do niego przodem jak oparzona. Własny ojciec nie chce widywać swojego dziecka? To chore.
-Tylko na mnie spójrz, a znajdziesz odpowiedź – wskazał na swoją osobę – nie chcę mieć takiego syna, nie może zaakceptować tego, że się zmieniłem. Wiem, to nienormalne, ale najwidoczniej nie jest mi pisane być w dobrych stosunkach z rodziną.
-Bardzo mi przykro – złapałam jego dużą rękę w moje małe palce, zrobiło mi się go okropnie żal – a co z mamą?
-Och akurat z mamą jest wspaniale – uśmiechnął się – odwiedzam ją kiedy tylko znajdę chwilę.
-To dobrze – odwzajemniłam uśmiech – mam jeszcze jedno pytanie.
-Pytaj o co chcesz – poprawił padający kosmyk włosów z mojego czoła.
-Dlaczego crusher? Dlaczego jesteś z tego znany, czemu to robiłeś?
W jego oczach ujrzałam chłód i lekkie poirytowanie. Ups, to chyba nie był dobry temat na rozmowę.
-Nie chcę akurat o tym mówić, wybacz – ścisnął usta w cienką kreskę. Trochę mnie to zabolało, bo nie chciał mi czegoś powiedzieć, ale z drugiej strony w pewnym stopniu go rozumiałam. Każdy ma jakieś mroczne sekrety, przejścia. To zrozumiałe.
-Przepraszam – zakryłam twarz włosami, nie chciałam by widział moje czerwone wypieki. Poczułam jak chwyta mnie za rękę i ciągnie gdzieś w przeciwnym kierunku. Byłam trochę oszołomiona, nie wiedziałam jaki jest dalszy plan.
-Zaczekaj tu.
Poszedł dalej w głąb ogrodu i po chwili zniknął z mojego pola widzenia. Co on kombinował? Nie chciałam bezczynnie czekać więc zaczęłam obserwować dwa białe motyle, które latały za sobą. Jakby zakochane. Przypominały mnie i Nialla, takie nierozłączne. Uśmiechnęłam się sama do siebie wydobywając z siebie cichutki chichot. Odwróciłam gwałtownie szyję w lewym kierunku gdy usłyszałam ciche kroki i szelest trawy. Nerwowo rozglądałam się we wszystkie strony, nie mogłam nic dostrzec aż w końcu wyłonił się zza krzaków Niall z cwaniackim uśmieszkiem i z wężem ogrodowym w ręku. Kurwa, niech tylko spróbuje.
-Panno [T.I] co byś powiedziała na mały prysznic? – zaśmiał się złowieszczo.
-Jakoś nie mam ochoty panie Horan – skrzyżowałam ręce pod piersiami. Powoli zaczęłam się bać, bo wcale nie miałam ochoty być przemoczona do suchej nitki.
-Och… trudno – ukazał swoje zęby po czym przekręcił pomarańczowe przekrętło oblewając mnie strumykiem lodowatej wody. Darłam się w niebo głosy, ale byłam również szczęśliwa i roześmiana na całego. Niall nie dawał za wygraną i cały czas kierował strumień wody na mnie mając przy tym dobrą zabawę. Postanowiłam nie być jedyną ofiarą wodnego terroru i sprytnie (łaskotki) wyrwałam mu wąż i z miną światowego zwycięscy mściłam się na blondynie. Powiem tak: to był jeden z najfajniejszych, najlepszych i najromantyczniejszych dni w moim życiu. Z resztą czego chcieć więcej? Chłopak, miłość, zabawa, przygoda to wszystko co najlepsze dla człowieka nieprawdaż? Przy nim czułam się inaczej, czułam się wyjątkowa, dowartościowana i prze nigdy nie chciałam już go stracić. Miłość to coś pięknego.

***

2 miesiące później…

Nasz związek z dnia na dzień był coraz silniejszy i trwalszy. Wiedziałam już, że znalazłam tego jedynego, mojego księcia z bajki, który właściwie go nie przypominał z wyglądu, ale każda księżniczka ma wyjątkowego wybawcę. Dalej spotykamy się potajemnie przed Zaynem i rodzicami, stwierdziliśmy że to jeszcze nie czas na takie wyznanie chcieliśmy się sobą nacieszyć jak najdłużej. Oczywiście nie zaniedbałam moich przyjaciół, to wykluczone żebym ich zostawiła są również częścią mojego życia, ale ze Stanem jest coś nie tak. Zachowuje się dziwnie, czasem nie przychodził na spotkania z nami lub nas zwyczajnie zbywał. Nawet Cassie i Rikki to zauważyły. A właśnie, co do naszego związku są bardzo za co mnie ogromnie cieszy, nazywają go ‘’ciachem’’ i w sumie to prawda jeśli mam rzec moim skromnym zdaniem. Tak czy inaczej żyje się nam jak z bajki, chodzę do szkoły, dobre oceny, chłopak, wspaniałe przyjaciółki.
Zakończyłam moje myśli przekręcając zamek w drzwiach. Jak zwykle rzuciłam plecak w kąt korytarza i powędrowałam do pokoju witając się z rodziną głośnym ‘’hej, wróciłam’’. Zawsze tak było. Walnęłam się na łóżko z twarzą na poduszce, myślałam że zaraz umrę, miałam dość nauki na dzisiaj. Wyjęłam telefon z nieco przyciasnych spodni i wybrałam numer do Nialla. Stęskniłam się za nim pomimo tego, że widzieliśmy się wczoraj. Można powiedzieć, że byliśmy od siebie uzależnieni. Słyszałam w uchu standardowy dźwięk sygnału, ale przerwałam połączenie gdy do moich uszu dotarł dźwięk stukania w okno. Wiedziałam kto więc bez zastanowienia otworzyłam je i wpuściłam Horana, który wyglądał jak zwykle nienaturalnie seksownie. Miałam ochotę go schrupać.
-Witam królewno – poprawił okulary przeciwsłoneczne przytulając się do mnie. Odwzajemniłam uścisk z dwukrotną siłą a gdy zapach jego perfum dotarł do mojego nosa myślałam, że zaraz zemdleję.
-Hej, mamy jakieś plany na dzisiaj?
Jego oczy zaczęły błyszczeć. Podobał mu się mój zapał.
-Mmmm – mruknął – spacer? Wesołe miasteczko? Co tylko zechcesz – znów poprawił okulary.
-Niall coś się stało? – spytałam zatroskana.
-Nie, a dlaczego tak sądzisz? – poprawił skurzaną kamizelkę.
-Jesteś spięty i zdejmij te okulary, proszę.
-Nie chcę. Lubię je mieć na sobie – przyciągnął mnie do siebie wtulając się w moją szyję. Wiedziałam co knuje, nie tym razem.
-Albo zdejmiesz sam te okulary albo ja je zdejmę.
-[T.I] co ty…
-Zdejmuj! – krzyknęłam wkurzona.
Horan odsunął się ode mnie i niechętnie zdjął okulary. Pod lewą brwią miał niewielką rankę, z której leciał stożek krwi. Wiedziałam.
-Z kim się biłeś?
-Z nikim – odparł jakby nigdy nic.
-Kurwa – przymrużyłam oczy ze zdenerwowania. Znów tajemniczy Niall, błagam tylko nie to, nie dziś.
-Nie przeklinaj jak do mnie mówisz – ścisnął szczękę i spojrzał na mnie z chłodem. Oho zaczyna się.
Prychnęłam z dezaprobatą i usiadłam sfoszona na łóżko. Niall usiadł koło mnie i po prostu na mnie patrzył. Chciałam coś powiedzieć, ale przerwał mi gestem ręki.
-Ok, biłem się ale nie mam pojęcia z kim – jak zahipnotyzowany wpatrywał się we mnie swoimi anielsko niebieskimi oczami.
-Jak to? Czego ten ktoś chciał od Ciebie?
-Nie mam pojęcia. Rzucił się na mnie i krzyczał coś niezrozumiałego.
-Pamiętasz jak wyglądał?
-Nie, bo zaatakował mnie od tyłu, a gdy mu przywaliłem, uciekł – rozglądał się po pokoju – nie wiem co to miało znaczyć.
-Pewnie jakiś psychol – zaśmiałam się nerwowo – to jak z tym planem?
-Mam ochotę na spacer, a ty?
-Jasne – musnęłam jego ciepłe wargi.
Szybko zebraliśmy się z łóżka i wyszliśmy przez okno dzięki drabinie, która na szczęście jeszcze tutaj stała. Poszliśmy do parku gdzie większość ludzi w Londynie chodziła na pogawędki, pikniki. Trzymaliśmy się za ręce jak para z prawdziwego zdarzenia i ku mojemu zdziwieniu niektórzy obdarowywali naprawdę miłymi spojrzeniami. Chyba było widać, że się kochaliśmy, bo rozmawialiśmy o wspólnej przyszłości, prawiliśmy komplementy, śmialiśmy się, całowaliśmy. Cud, miód i malina, kolejny dzień spędzony z ukochaną osobą.
Nawet nie wiem ile spacerowaliśmy po parku, ale słońce przybierało barwy dojrzałej pomarańczy w słońcu pomieszanej z intensywnym różem. Wiart, który był przyjemnie ciepły gładził nasze ciała. Odwróciłam się w stronę Nialla. Był uśmiechnięty, ale zaraz radość z jego twarzy zniknęła. Patrzył przed siebie, skupiony i wystraszony. Również spojrzałam w tamtym kierunku ale nic nie mogłam dostrzec. Znów na niego zerknęłam i wyraźnie był zdenerwowany.
-Jasna cholera – pociągnął mnie za rękę okrywając mnie swoim ciałem po czym usłyszałam strzał z pistoletu. Niall patrzył się na mnie zszokowany, jego źrenice momentalnie się powiększyły, drżał. Nie wiedziałam o co chodzi, zaczęłam panikować, mówić do niego. Spojrzałam z dół. Na mojej białej bluzce widniała krew, a najgorsze jest to, że wcale nie należała do mnie. Klatka piersiowa blondyna zostałam przebita na wylot. Nie mogłam w to uwierzyć że to się dzieję naprawdę. Krzyczałam jak nienormalna, chciałam by zrozumiał choć połowę słów jakich do niego mówił. Jego powieki powoli opadały i coś zaczął szeptać. Nie mogłam zrozumieć, był taki słaby, bezbronny. Nawet nie zauważyłam ludzi wokół nas, którzy stali i patrzyli na to wszystko z przerażeniem. Po kilku sekundach przyjechała karetka. Lekarze natomiast podbiegli do miejsca zbrodni i zabrali Irlandczyka. Nie mogłam się pozbierać, byłam załamana, zdruzgotana i wszystko co najgorsze. Opadłam bezsilnie na chodnik obserwując patrol szpitalny z Niallem na materacu pogotowia.

***

Miesiąc później… *

Ludzie mówią, że miłość przebije wszystkie mury, jest niezniszczalna, nie da się jej rozerwać, jest na zawsze nawet po śmierci. Czasem zastanawiam się czy tak naprawdę może być ze mną, z nami. Nieraz czytałam romanse z happyend’em lub z tragicznymi zakończeniami i ja się znajduje w tym drugim. Łzy cisnęły mi się do oczu gdy patrzyłam na obraz przed siebie. Miało być tak pięknie, miała być wspólna przyszłość, a on mi to wszystko zrujnował.
Minął już miesiąc, jest jesień, chłodna, słoneczna jesień.  Liście wirowały po brunatnej ziemi tworząc niewielkie tornada w powietrzu. Ogarnęłam wzrokiem przestrzeń i zmrużyłam oczy. Zobaczyłam jego, uśmiechniętego i rozbawionego jak zawsze, mojego aniołka, który nade mną czuwał, który nie chciał za żadne skarby by coś mi się stało. I dalej ze mną jej, czuję to w moim sercu czuję go tutaj, teraz. Już z odwagą położyłam krwisto – czerwoną różę na szarawy beton. Nagle ujrzałam białego motyla, który usadowił się ma czerwonej roślinie. Poczułam na dłoni delikatne łaskotanie, którym okazał się drugi motyl. Siedział i powoli ruszał swoimi czułkami. Podniosłam rękę nieco wyżej by mógł odlecieć i tak też się stało. Poleciały dwa białe motyle przed siebie, szczęśliwe, tak ja niedawno z Niallem. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na napis, który zapisze się w mojej pamięci na zawsze:

NIALL HORAN
1991-2013
Bohater poświęcony w imię miłości…

-Chodź [T.I] idziemy – poczułam dłoń brata na moim ramieniu. Powoli odchodziliśmy z cmentarza wraz z przybywającymi wspomnieniami.

*Niall został zabity przez Stana, który był zabójczo zakochany w [T.I]. Stwierdzono u niego chorobę psychiczną i karę nieco złagodzono. Nie mógł znieść patrzenia na ową zakochaną parę więc postanowił zabić nie Nialla, ale [T.I].
TomlinsonLover.


11 komentarzy:

  1. To takie smutne rycze jak głupia
    To takie piękne a za razem smutne wspaniałe <3
    Łucja

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej a może tak pomyślałam sobie czy moglabys napisać drugą wersję tej części ale z happy endem ?
    Horqnowa13
    Proszę, proszę, proszę tak bardzo ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Ryczę ;c imagin cudowny, brak słów <3 czekam na kolejne imaginy i życzę weny :*
    Zapraszam http://still-the-one-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. opłacało się czekać:* szkoda że smutne zakończenie ale i tak imagin był świetny;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam , ale nie podoba mi sie ten imagin

    OdpowiedzUsuń
  6. Racja poprzednie były lepsze :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo !
    Szkoda że smutny :C
    Czekam na następny :)
    Pozdrawiam i życzę weny ! :*

    http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo:* Końcówka woow <3
    Polecam : http://directionerki4ever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej :D Nominowałam twojego bloga bo uważam że na to zasługujesz więcej na moim blogu : http://5wariatow1milosc.blogspot.com/2013/12/nominacja-do-versatile-blogger-award.html :)

    OdpowiedzUsuń
  10. O jesuuuu...... ;__; płaczę, ja naprawdę płaczę...... przy żadnym takim opowiadaniu nie leciały mi łzy z oczu... po raz pierwszy coś takiego sprawiło że łzy wydostają się z moich oczu lecąc ciurkiem..... bożeeeee..... to było takie wspaniałe <3 :3 Kocham to <3 i będę to czytać w kółko i w kółko i za każdym razem będe płakac :,c to wywołało u mnie takie wielkie wrażenie........ nie dam rady opisać moich emocji podczas czytania tego :,) Ja poprostu to kocham <3 <3 Uwialbiam Cię kobieto za tak wspaniale napisane opowiadanie <3 <3 Naprawdę :,,,,)

    OdpowiedzUsuń