-[T.I]!- do moich uszu dobiegł głos
mojej babci z dołu.
-Idę!- krzyknęłam i wyszłam z
łazienki. Ogarnęłam wzrokiem pokój, by upewnić się, czy
wszystko mam.
-Walizka w ręku, potrzebne rzeczy w
torbie..- myślałam na głos. W końcu zamknęłam swój pokój i
zeszłam schodami na dół, chwile mocując się z ciężką torbą.
-Dopiero się poznaliśmy..- usłyszałam
głos Zayna.
-Cześć- uśmiechnęłam się stając
obok babci.
-Jedziemy?- podniósł brwi do góry i
przeczesał dłonią włosy.
-Tak, tak- rzuciłam i odwróciłam się
twarzą do Lucy.
-Będę tęsknić słonko- powiedziała
łapiąc moją twarz w dłonie.
-Ja też babciu..- przymknęłam oczy,
by nie wydostały się spod moich powiek jakiekolwiek łzy.
-Wezmę to..- Zayn zabrał mi z ręki
walizkę.
Moja skóra dziwnie zareagowała na
jego dotyk. Dostałam gęsiej skórki i przeszedł mnie lodowaty
dreszcz.
-Powinnam już iść- położyłam
dłonie na jej i uwolniłam swoja twarz.- Napisze, jak będę w
samolocie.
-Dbaj o siebie, kochanie- ucałowała
mnie w czoło i uśmiechnęła się ciepło.
-Ty też, babciu- spojrzałam jej w
oczy i odwzajemniłam uśmiech.
Nie chciałam wyjeżdżać, było mi tu
dobrze. Miałam tu wszystko: swoje życie, przyjaciół, wspomnienia,
ją...
Niechętnie wyszłam z domu i podeszłam
do samochodu Zayna, właśnie zamykał bagażnik. Ostatni raz
pomachałam babci i odwróciłam się do auta. Chłopak otworzył mi
drzwi i zamknął za mną, gdy wsiadłam. Zdziwiło mnie, że
podszedł do Lucy i chwile z nią rozmawiał. Chciałam wyjść, ale
w tym momencie Zayn uśmiechnęła się do mojej babci i wsiadł do
samochodu.
-Zayn, chyba powinniśmy już iść –
podeszłam do chłopaka, który pisał coś na telefonie. Właśnie w
głośnikach rozbrzmiał komunikat i naszym locie.
-Niezłe wyczucie czasu-uśmiechnął się chowając telefon do spodni.
Wstał i ruszyliśmy do odpowiedniej bramki. Ustawiliśmy się w niedługiej kolejce i czekaliśmy na swoją kolej, która nastała szybko. Sprawdzili nam tylko bilety i poszliśmy za resztą ludzi, z którymi lecieliśmy.
-Niezłe wyczucie czasu-uśmiechnął się chowając telefon do spodni.
Wstał i ruszyliśmy do odpowiedniej bramki. Ustawiliśmy się w niedługiej kolejce i czekaliśmy na swoją kolej, która nastała szybko. Sprawdzili nam tylko bilety i poszliśmy za resztą ludzi, z którymi lecieliśmy.
Samolot nie był ogromny, bardzo
dobrze. Weszliśmy po specjalnych schodkach. Sprawdziłam miejsce na
bilecie, 30a. Znalazłam je prawie na końcu maszyny, ale plusem było
okno obok którego siedziałam. Zayn zniknął mi z oczy, pewnie
siedział już na swoim miejscu.
Westchnęłam i wyciągnęłam telefon,
by napisać sms'y, że jestem już w samolocie. Pierwszego wysłałam
do babci. Potem napisałam do Steph. Nie chciało mi się pisać
więcej. Moi znajomi i tak o mnie zapomną. Do rodziców też się
nie odezwałam, babcia i tak pewnie ich poinformuje.
Z zamyślenia wyrwał mnie ruch
siedzenia. Odwróciłam głowę w prawo i ujrzałam uśmiechniętego
Zayna.
-Co ty tu robisz?- syknęłam, nawet
nie wiem czemu.
-Zamieniłem się miejscem. Nie
cieszysz się? Chyba, że wolisz facetów na emeryturze- zaśmiał
się i wyjął z kieszeni telefon.
Westchnęłam i skupiłam swoją uwagę
na instrukcji stewardessy, w razie awarii. Czekał nas długi lot.
Obudziło mnie pukanie w ramię. Na
początku je ignorowałam, ale później stało się irytujące.
-Czemu mnie budzisz?!- krzyknęłam
otwierając powieki i momentalnie widziałam wszystkie oczy
skierowane w moja stronę.
-Co chcesz zjeść?- Zayn jednak nie
okazywał żadnej oznaki poirytowania, czy zmieszania.
-Nie wiem, weź mi coś. I mnie nie
budź- rzuciłam przez zaciśnięte zęby i oparłam głowę z
powrotem na dmuchanej poduszce.
Jednak nie było mi dane spać dalej.
Wierciłam się przez chwilę, ale nie mogłam zasnąć. Zrezygnowana
otworzyłam oczy i usiadłam wygodnie na fotelu, przyciągając nogi
do piersi i opierając brodę na kolanach. Minęły dopiero 3 godziny
lotu.. Jeszcze 5!
Wyciągnęłam telefon, podłączyłam
do niego słuchawki i puściłam sobie muzykę.
Myślałam, że oszaleję. Nie dość,
że tyłek mnie już bolał, a nie mogłam chodzić co chwilę do
łazienki, to jeszcze jakiś dzieciak z tyłu, cały czas kopał mój
fotel. Próbowałam mu uzmysłowić, że tak się nie robi, ale jego
ojciec (bo to chyba nie był brat) wyglądał jak mistrz wagi
ciężkiej.
-Ostatnia godzina...- westchnęłam pod
nosem i spojrzałam przez okno.
-Nudzi ci się widzę? Chciałabyś,
żeby jacy terroryści opanowali samolot?- głos Zayna uderzył mi do
głowy.
-Nie... raczej- zmarszczyłam brwi i
odwróciłam głowę w jego stronę.
-Wiesz, mogę się poświecić-
uśmiechnął się.
-Dzięki, ale chyba wolę się nudzić-
zaśmiałam się cicho.
-Jak chcesz.. Ale wiesz, jestem do
dyspozycji- wskazał na swoją postać.
-Czyli jeśli powiedziałabym, żebyś
teraz rozebrał się na środku samolotu, to byś się zgodził, żeby
pomóc mi zlikwidować nudę?- lekko zmrużyłam oczy i pokręciłam
rozbawiona głową.
-Jasne. Dla ciebie wszystko- zaśmiał
się i wyprostował na fotelu.
-Dzięki. Cóż za poświęcenie. To
może jednak to zrobisz? Będzie zabawnie- uśmiechnęłam się z
triumfem i podniosłam jedną brew.
Przez chwilę wpatrywał się w moje
oczy, jakby czegoś szukał, a po chwili wstał i wolnym krokiem
poszedł w stronę początku samolotu. Nie sądziłam, że byłby do
tego zdolny. Wiedziałam, że tego nie zrobi, ale i tak patrzyłam
się na niego i kręciłam głową. Był zdeterminowany i już chciał
zdjąć kurtkę, gdy jedna z stewardess położyła mu rękę na
ramieniu i wskazała, żeby usiadł. Zrobił to i chciałam już się
z niego śmiać, ale pilot powiedział, że mamy zapiąć pasy.
Samolot momentalnie zatrząsł się i miałam wrażenie, że spada.
Szybko zapięłam pas i przyciągnęłam nogi do piersi, by poczuć
się bezpieczniej. Robiłam tak od dziecka. Pamiętam, że właśnie
w takiej pozycji siedziałam, gdy moi rodzice wyjeżdżali. Później
musiałam dorosnąć, pokazać wszystkim, że jestem silna i dam
sobie radę.
-Hej, spokojnie. To tylko turbulencje-
poczułam rękę Zayna na moim ramieniu.
Jęknęłam coś i schowałam twarz w
kolanach, by uspokoić się jeszcze bardziej. Mój oddech i bicie
serca były trochę przyspieszone, ale z czasem udało mi się je
lekko opanować. Pomógł mi w tym też Malik, który delikatnie
głaskał moje plecy dłonią i mówił cicho, że wszystko będzie
dobrze. Po tym, jak pilot oświadczył, że już będzie w porządku
i możemy odpiąć pasy, uspokoiłam się jeszcze bardziej. Mój
oddech nie był już tak szybki, jakbym biegła, a bicie serca
zwolniło do normalnej prędkości.
-Już okey?- odwróciłam się w jego
stronę i ujrzałam parę ślicznych brązowych oczu, wpatrzoną we
mnie.
-Tak, wybacz. Lecę może drugi raz i
nigdy nie trzęsło samolotem- uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Rozumiem, masz prawo się bać. Nie
przejmuj się to naturalne- zamilkł na chwilę, jakby zastanawiał
się nad czymś.- [T.I.] masz może starszą siostrę?
-Nie.. Z tego co mi wiadomo- zaśmiałam
się.- Czemu pytasz?
-Po prostu mi kogo przypominasz..-
westchnął cicho i odwrócił wzrok.
-To dobrze, czy źle?- wydawało mi
się, że po tym pytaniu chłopak momentalnie się spiął , ale gdy
znowu na mnie spojrzał, nie wydawał się jakoś zdenerwowany.
-Raczej dobrze.. Nie ważne- uśmiechnął
się.
Chciałam go jeszcze o coś zapytać,
ale zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni spodni i
szybko odebrałam.
-Cześć Steph.
-Cześć młoda. Jak tam lot?- jej głos
brzmiał radośnie.
-Nie tak źle, chociaż przed chwilą
miałam chwilę słabości, ale pilot już opanował maszynę-
zaśmiałam się przypominając sobie jej historie z samolotu.
-Nigdy nie zapomnisz co?- zadała
retoryczne pytanie, na co zareagowałam chichotem.
-A jak tam u was? Matt był u ciebie?
-Tak- pisnęła do słuchawki, aż
musiałam odsunąć urządzenie od ucha.-Zaprosił mnie dziś do
kina. Przyjedzie po mnie za godzinę i już prawie jestem gotowa,
więc uznałam, że do ciebie zadzwonię.
-Jakaś ty miła- zaśmiałam się.
-A jak tam pan przystojny?-
zachichotała.- Siedzisz obok niego?
-Co? Mówisz o .. - przerwałam, bo nie
chciałam żeby wiedział, że gadamy o nim.- Tak. Jaka ty dyskretna-
westchnęłam.
-No co? Mówiłaś, że tobie też się
podoba- mogłam przysiąc, że teraz się uśmiecha.
-No wiesz! Powiedziałam tak, bo
wywarłaś na mnie presję- skomentowałam lekko naburmuszona i
ściszyłam rozmowę.
-Jasne, jasne! Założę się, że już
niedługo nie tylko ja będę zajęta- zaśmiała się z trumfem.
-A skąd wiesz, że wam się uda? Może
okaże się idiotą?- chciałam się odegrać, ale ona zawsze miała
jakąś dobrą wymówkę.
-Jak nie ten to następny. Z resztą,
raczej nie udałoby mu się tak dobrze udawać wczoraj i dzisiaj-
odpowiedziała chichocząc.
-No tak.. Wiesz, chyba muszę kończyć.
Za jakieś pół godziny lądujemy i po prostu chcę się ogarnąć-
powiedziałam łagodnie.
-Oczywiście. Zadzwoń jutro. Nie będę
cię budzić. A i pozdrów Zayna- zachichotała i usłyszałam sygnał
przerwanego połączenia.
-Em.. Steph i Nick cię pozdrawiają-
uśmiechnęłam się do chłopaka i schowałam telefon do spodni.
-Dzięki. A powiedz.. Na prawdę
uważasz, że jestem przystojny?- zaśmiał się i poprawił na
siedzeniu, cały czas patrząc na mnie.
-Co? Skąd ci to przyszło do głowy?-
zapytałam obojętnym głosem i podrapałam się po głowie. On tylko
uniósł brwi i zaśmiał się przeciągle.
-To słodkie- przygryzł wargę.
-Jasne. Pewnie teraz masz mnie za swoją
zawzięta fankę- przewróciłam oczami i spojrzałam przez małe
okienko. Zbliżaliśmy się do Londynu.. Zaraz zobaczę rodziców.
Założyłam długie spodnie i bluzę, by od razu nie zobaczyli
wszystkich moich tatuaży. W końcu będę musiała im pokazać,
chodź wszystkich i tak nie zobaczą.
-Wiesz.. Chyba jesteś moją pierwszą
fanką.
-Na pewno nie. Albo wiesz tylko o mnie-
uniosłam jedną brew i przejechałam językiem po zębach.
Zaśmiał się, ale zadzwonił jego
telefon, więc szybko go odebrał. Korzystając z okazji, napisałam
sms'a do babci, że zaraz lądujemy i zadzwonię już od rodziców.
Odpisała mi prawie od razu, że się denerwowała, ale skoro
wszystko dobrze to już jest spokojna. U niej było po 18, w Londynie
po 23. Byłam zmęczona, bo w samolocie nie mogłam się wyspać.
Marzyłam tylko o tym, żeby rodzice nie zapomnieli mnie odebrać. No
i chciałam mieć własny pokój.. Z tego co wiem, mają duży dom,
więc może coś z tego będzie..
-Masz transport do domu?- głos Zayna
obudził wszystkie moje zmysły. Jego zapach wypełnił moje nozdrza,
a ciało aż zadrżało.
-Tak, raczej. Już wystarczająco dużo
dla mnie zrobiłeś- uśmiechnęłam się do niego.
-Oj błagam cię! Tylko przywiozłem
cię na lotnisko- zadrwił i oparł głowę i oparcie fotela, patrząc
na mnie.
-Dla mnie to aż- odwróciłam wzrok i
zapięłam pasy, o co prosił pilot.
Lądujemy, w końcu.
Wylądowaliśmy tak łagodnie, że
nawet nie poczułam, jak maszyna dotknęła ziemi. Parę minut
później już mogliśmy wysiadać. Wzięłam swoją torebkę, ale
czekałam aż wszyscy wyjdą, bo nie chciałam się pchać. Zayn
czekał ze mną, jednak milczał, jakby nie miał języka w gębie.
-Coś się stało?- zapytałam, gdy
czekaliśmy na bagaże.
-Nie, czemu?- spojrzał na mnie, jednak
jego wzrok był inny.
-Wyglądasz inaczej. Jakbyś się czymś
martwił- podeszłam bliżej niego.
-To nic takiego, nie przejmuj się-
uśmiechnął się blado i podszedł do taśmy bagażowej. Chwycił
czarną torbę i chwilę poczekał na następną. Swoją zawiesił
sobie na ramię, a moją wziął do ręki.
-Poradzę sobie, dzięki- chciałam
zabrać moją torbę, ale on mi nie pozwolił.
-Jest ciężka, zaniosę ci- nie
przyjmując moich sprzeciwów ruszył w stronę wyjścia. Zatrzymał
się jednak, gdy zauważył, że za nim nie idę.- No chodź. Chyba
nie chcesz, żeby na ciebie czekali.
-Skąd wiesz, kto po mnie przyjedzie?-
uniosłam brwi i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Mówiłaś, że lecisz do rodziców,
pamiętasz jeszcze? Chodź- przewrócił oczami i czekał chwilę na
mnie.
Na lotnisku nie było tłumu. Chyba
nasz samolot był jedynym, który w tym momencie doleciał. Nie
dziwię się, było późno. Na początku nie mogłam znaleźć
rodziców, gdy doszliśmy już prawie do wyjścia, spostrzegłam ich
siedzących na fotelach. Rozmawiali sobie i chyba nie zauważyli, że
doleciałam. Mama przeglądała jakieś papiery i co chwilę mówiła
coś do ojca.
-Widzę ich, możesz już oddać mi
torbę- zatrzymałam się i odwróciłam w stronę Zayna.
-Ok, jak chcesz- wyciągnął ją w
moją stronę i postawił na ziemi, bym mogła ja chwycić. Złapałam
torbę za długi pasek i przewiesiłam sobie przez ramię.
-Dzięki za wszystko- uśmiechnęłam
się i chciałam odejść, ale chwycił mnie za nadgarstek.
-W razie czego masz mój numer,
pamiętaj- nie uśmiechnął się. Machnął tylko ręką i odszedł.
Westchnęłam i poszłam w stronę
rodziców. Zobaczyli mnie dopiero, gdy stanęłam obok niech.
-Cześć słonko!- mama chyba udawał,
że się cieszy. Jak jakaś kiepska aktorka.
-Cześć- uśmiechnęłam się
sztucznie i przytuliłam do niej.
-Ale wyrosłaś!- gdy puściłam mamę,
tata prawie mnie zgniótł.
-Możemy już jechać? Jestem
zmęczona..- ziewnęłam i tak naprawdę dopiero wtedy poczułam, że
chce mi się spać.
-Tak, chodźmy- tata wziął moją
torbę, a mama objęła ramieniem.
Auto zaparkowali prawie przy wyjściu,
więc nie musiałam dużo chodzić. Wślizgnęłam się na tylne
siedzenie i oparłam głowę o szybę, by trochę odpocząć.
Jechaliśmy jakieś pół godziny. Ich,
albo teraz nasz, dom mieścił się w małej dzielnicy domków
jednorodzinnych. Dzięki światłom latarni mogłam mu się
przyjrzeć, chodź i tak ledwo co widziałam. Nie dość, że
poprzedniej nocy kiepsko spałam, to jeszcze miałam za sobą ponad 8
godzinny lot. No i ta zmiana czasowa.. Mama zaprowadziła mnie prosto
do pokoju, któremu się nawet nie przyglądnęłam, tylko zdjęłam
bluzę i spodnie i położyłam się na łóżku.
Obudziły mnie promienie słońca
przedostające się przez żaluzję. Uchyliłam lekko powieki i
usiadłam na łóżku. Nabrałam dużo powietrza do płuc i
wypuściłam je głośno. Przeciągnęłam się i otworzyłam szerzej
oczy. Dokładnie przede mną, było dość duże okno z małą
kanapą. Zawsze chciałam takie mieć. Siedzieć tam sobie i patrzeć
na świat. Nie zastanawiać się nad sobą, tylko przyglądać się
innym. Na lewo od okna były jakieś białe, zamknięte drzwi.
Wstałam i podeszłam do nich, by je otworzyć. Tak jak myślałam,
łazienka. Kafelki na ścianach były brązowe, a podłoga biała.
Wanna stała na końcu. Było ślicznie.
Wróciłam do pokoju. Łóżko stało
na środku pokoju. Po prawej stronie okna było biurko, a obok niego
wyjście na mały balkon. Zauważyłam jeszcze drzwi obok łóżka.
Otworzyłam je i zapaliłam światło, bo nie było tam okna. No tak,
garderoba. Westchnęłam i weszłam do środka, przeglądając
niektóre ciuchy. Mama chyba nie zna mojego stylu. Uśmiechnęłam
się i otworzyłam moja torbę, którą pewnie przyniósł tu tata.
Wyjęłam z niej czarne dresy ze ściągaczami na nogawkach i luźną,
białą bluzkę z długim rękawem. Wzięłam jeszcze bieliznę i
kosmetyczkę i poszłam do łazienki, w której wzięłam prysznic i
przebrałam się w przygotowane ubrania. Mój pokój nie był taki
zły, chodź nie miał charakteru. Ale jestem pewna, że za parę
tygodni to się zmieni.
Podeszłam do małej szafki obok łóżka,
na której położyłam telefon i wzięłam go do ręki. No nieźle,
po 13. Wzruszyłam ramionami i wyszłam z pokoju. Moim oczom ukazał
się dość wąski korytarza, a na jego końcu schody. Ruszyłam
nim, po drodze mijając parę zamkniętych drzwi. Zeszłam po
schodach i rozglądnęłam się po dużym salonie. Pod schodami były
jakieś drzwi, których nie chciało mi się otwierać. W salonie nie
było nic nadzwyczajnego. Duża kanapa, dwa fotele po obu jej
stronach, duży telewizor zawieszony na ścianie, jakaś komoda pod
nim z płytami i różnymi sprzętami, parę szafek i wyjście na
ogród. Wycofałam się i poszłam w lewo od schodów, do kuchni.
Między salonem, a kuchnią stał stół, na którym zobaczyłam małą
kartkę. No tak, pewnie są w pracy. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam
z niej mleko. W szafce znalazłam miskę, a na półce stały jakieś
płatki czekoladowe. Z jedzeniem poszłam do stoły, a po tym jak
usiadłam przeczytałam kartkę, którą napisała mama. Jesteśmy z
tatą w sądzie, bla bla bla, będziemy pod wieczór. No to super,
mam cały dzień dla siebie.
Po tym ja zjadłam śniadanie,
pozwiedzałam trochę dom. Na górze była sypialnia rodziców, w
której nie było nic poza łóżkiem, jakąś małą szafką i
wejściem do łazienki i garderoby, jeden pokój to chyba był ich
gabinet, bo stało w nim biurko, na nim laptop, duża szafka z
podpisanymi alfabetycznie szufladami, półki z różnymi
segregatorami, jakieś książki i kanapa. No i ostatni, mój był
trzeci w kolejności od schodów, to pokój gościnny. Na środku
duże łóżko, kilka szafek i łazienka. Ale na dole znalazłam
łazienkę z sauną i wanną z masażem.
Chciałam iść na górę przebrać się
w strój, ale ktoś zapukał do drzwi. Z głośnym westchnieniem
zeszłam ze schodów i poszłam w lewo, na koniec krótkiego
korytarza. Spojrzałam przez wizjer i aż się zdziwiłam.
-Co ty tu robisz?- zapytałam
otwierając drzwi.
-Ty tu mieszkasz?- Zayn także był
zdziwiony moim widokiem.
-Jak widać- wzruszyłam ramionami.
-Ok, nie ważne- nabrał powietrza do
płuc.-Słuchaj, muszę wziąć coś od twojego ojca.
-Nie ma go. Będzie wieczorem.
-Wiem. Powiedział, że jesteś w domu
i wpuścisz mnie, żebym mógł wziąć pewne dokumenty- był
poważny. Za poważny. Jego oczy były ciemne, emanował od nich
chłód, którego wcześniej nie miały.
-Mogę do niego zadzwonić? Wolę się
upewnić..- otworzyłam szerzej drzwi, by wszedł i poszłam do
salonu, gdzie zostawiłam telefon.
-Kochanie nie mogę teraz rozmawiać,
jestem w sądzie- powiedział od razu, gdy odebrał.
-Rozumiem, ale powiedz tylko czy Zayn
ma wziąć sobie jakieś tam dokumenty.
-Tak, wpuść go do mojego biura, drugi
pokój na górze- rozłączył się.
Westchnęłam i poszłam na schody,
Malik szedł za mną. Otworzyłam mu drzwi i wpuściłam do środka.
Od razu podszedł do stojącej po lewej stronie szafki z podpisanymi
szufladami. Otworzył tą z U-W i zaczął ją przeglądać. Oparłam
się o framugę drzwi i przypatrywałam się temu co robił. W końcu
wyjął jakąś teczkę i zamknął szufladę.
-Masz wszystko?- uniosłam brwi i
spojrzałam na napis widniejący na teczce, Darren
Wilden.
-Tak.
Wiesz, lepiej usuń mój numer ze swojego telefonu- minął mnie w
drzwiach i ruszył powoli do wyjścia.
-O
co ci chodzi?!- krzyknęłam stając w korytarzu.
-Po
prostu go usuń. Nie jestem dla ciebie najlepszym towarzystwem-
posłał mi blady uśmiech i zszedł ze schodów.
Puściłam
się biegiem do drzwi i zatarasowałam je swoją postacią. Zayn był
lekko zszokowany, ale i tak prawie tego nie pokazywał. Stał tylko
przede mną i wpatrywał się we mnie z kamiennym wyrazem twarzy.
-Skąd
znasz mojego ojca?- zapytałam nie panując nas oddechem. Moja klatka
piersiowa unosiła się szybko i nie równo, przez co trochę kręciło
mi się w głowie. Chodź, może to przez niego..
-Nie
ważne. Odsuń się- położył mi dłoń na ramieniu, ale szybko ją
strzepnęłam.
-Nie
wypuszczę cię, póki mi nie powiesz- powiedziałam stanowczo i
przekręciłam klucz w drzwiach.
Zacisnął
szczękę i zrobił krok w moim kierunku. Przez chwilę nie
oddychałam, ale szybko sobie o tym przypomniałam i nabrałam trochę
powietrza do płuc. Moje serce biło szybko i nie chciało zwalniać.
-Raczej
nie chcesz wiedzieć- szepnął prawie bezgłośnie i podszedł
jeszcze bliżej.
-A
co jeśli chcę?- zmrużyłam lekko oczy i próbowałam zapanować
nad oddechem, niestety bezskutecznie.
-Uwierz
mi, nie chcesz. To jest skomplikowane i wolę cię w to nie
wtajemniczać. Dla twojego zasranego bezpieczeństwa- przygryzł
wargę i usłyszałam jak jego zęby lekko skrzypnęły.
Prychnęłam
i odwróciłam od niego wzrok. Złapał mnie za podbródek i
skierował moją twarz w swoją stronę.
-Słuchaj,
po prostu zapomnij. Jakby mnie tu nie było. Nic się nie stało, nie
znasz nie.
-Dorośnij,
ok? Idź sobie- otworzyłam drzwi i spojrzałam w głąb domu, by nie
patrzeć na niego.
-Przykro
mi, że tak wyszło. Uwierz, że tak dla ciebie lepiej- czułam jego
wzrok na sobie.
-Wiadomo.
Możesz już iść- spojrzałam na niego gniewnie i skrzyżowałam
ręce na piersi.
-Dobra,
chcesz wiedzieć o co chodzi?- westchnął i przeczesał dłonią
włosy.
-Jakbyś
nie zauważył, od paru minut usiłuję cię namówić, żebyś mi o
tym powiedział. Więc, tak. Chcę.
Znowu
westchnął głośnio i zamknął drzwi. Czułam napięcie, które
budował swoją postawą. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął
w stronę salonu. Powoli żałowałam, że chciałam wiedzieć o co
chodzi. Zayn był spięty i przez chwilę chyba dobierał w głowie
słowa. Cały czas jego oczy były jakby nie obecne i chłodne. W
końcu wszystko mi wyjaśnił.
ZaynLoveForever
_____________________________________________________________________
Witam! Po pierwsze przepraszam, że tak późno, ale jestem chora i nie miałam siły dokończyć tego imagina. W końcu go skończyłam, ale pewnie jest w nim parę błędów i może jakieś niedociągnięć, więc za nie także przepraszam. Mam nadzieję, że chociaż trochę wam się podoba. Chciałabym go kontynuować, ale nie wiem czy jest sens pisania go. Nie powiem, ucieszyłabym się z waszej opinii, nawet negatywnej.
Pozdrawiam, Hope.
Hej, nie przejmuj się! Imagin jest świetny,ja napewno będę czytała ten imagin. Taki tajemniczy Zayn, mrrr :) Zdrowiej.
OdpowiedzUsuńWracaj szybko do zdrowia ;* Świetna część <33
OdpowiedzUsuńsuper:) świetna część;) czekam na kolejną
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na nexta !!! . Ciekawe o co w tym wszystkim chodzi ??? teraz nie bd mogła sie na niczym skupić :D
OdpowiedzUsuńOmg o.o
OdpowiedzUsuńNiezłe! Zayn jakie nagłe zmiany charakteru!
Ciekawe o co kaman?!
Pytał czy ma siostrę? Skąd zna jej ojca?! I co to za dokumenty?
Woooow! Oj bd się działo :-)
I to lubię!
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com
Imagin swietny :* Czy obrazicie sie jak zareklamuje tutaj swoj blog ?
OdpowiedzUsuńCharlotte Wilson to młoda dziewczyna, która traci matkę. Wraz z ojcem i młodszą siostrą opuszczają Manhattan i wyprowadzają się do Londynu. Niespodziewanie sąsiadem jej nowego domu okazuje się niesamowicie przystojny Zayn Malik. Chłopak wprowadza ją w swoje towarzystwo, w swój cały świat. Po drodze wiele może się wydarzyć. Być może nawet te dwójkę połączy silna, niekończąca się miłość ?
http://how-long-will-i-love-youu.blogspot.com
Mmmmm jaki Zayn! Takiego lubię! Czekam na kolejne części!
OdpowiedzUsuńUwielbiam imagines z Zaynem! Ale oczywiście z reszta 1d tez!! Kiedy kolejna czesc? Jesteśmy strasznie ciekawa o co chodzi w tym wszystkim! / Klaudia
OdpowiedzUsuńkiedy następny z Hazzą?
OdpowiedzUsuńPewnie za 3-4 dni :)
Usuń