
Pierwsze co zrobiłam po przebudzeniu, to wypad do
stajni. Otworzyłam drzwi boksu i weszłam do środka. Ucieszyłam
się, gdy Silan zarżał na powitanie.
-Cześć mały. Jak się masz?- podeszłam bliżej i
pogłaskałam go po szyi.
Dobrze, że nie ucierpiał. Fizycznie, jak i
psychicznie.
-Co ty tu robisz?
Podskoczyłam, bo nie słyszałam jak ktoś znalazł się
obok mnie.
-Cześć Zayn. Przestraszyłeś mnie- odwróciłam się
w jego stronę.
-Przepraszam- uśmiechnął się i przygryzł
wargę.-Powinnaś odpoczywać.
-Odpoczęłam. Nigdy tak długo nie spałem-
odpowiedziałam.-Jeżeli chcesz pogadać, to chodź.
Kiwną głową i szybko znaleźliśmy się w paszarni.
-Chcesz znowu jeździć?- zapytał patrząc na mnie.
-Tak- ustawiłam wiadra w rządku i nasypywałam do nich
jedzenie.
-Lekarz mówił, że nie powinnaś się przemęczać-
powiedział poważnie.
-Zayn.. Pół godziny jazdy, nic mi nie zrobi, a będę
szczęśliwa. Nie chcę siedzieć z dupą na kanapie i nic nie robić.
Nie potrafię, ok?- ton mojego głosu, z każdym słowem stawał się
ostrzejszy.
-Przepraszam, że cokolwiek powiedziałem. Nie
przeszkadzam..- rzucił i wyszedł pośpiesznie.
-Zayn!- krzyknęłam, ale nie odwrócił się, a ja nie
mogłam za nim pobiec. Dokończyłam nasypywanie i mieszanie paszy i
nakarmiłam konie. Do ostatniego boksu weszłam spokojnie i powoli.
Nie chciałam teraz niemiłych niespodzianek z koniem. Geronimo
prychnął i cofnął się o dwa kroki.
Nasypałam mu jedzenie i wyszłam. Zamiotłam podwórze
i wypuściłam Kasztankę, Silana, Jowitę i Paulę na pastwisko.
Skierowałam się do domu, by zawołać chłopaków na jazdę. Przez
ostatnie dwa dni Ben ćwiczył z nimi.
-[T.I.] jak się czujesz?- jako pierwszy przywitał mnie
Liam.
-Dobrze, dziękuję. Który z was ma teraz jazdę?-
zapytałam patrząc na całą piątkę.
-Zayn. Nie zmienialiśmy kolejności- uśmiechnął się
do mnie Harry.
-Idziemy teraz?- zapytałam patrząc na Malika.
Wydał mi się nieobecny, smutny, przygnębiony.. Może
dlatego, że na niego naskoczyłam.. ? Mam nadzieję, że chłopaki
dadzą nam pogadać..
-Jasne.. Zaraz przyjdę- odwrócił się na pięcie i
szybki krokiem poszedł do pokoju.
Reszta zespołu spojrzała na mnie pytająco, ale ja
tylko lekko się uśmiechnęłam i wyszłam. Sprawnie i szybko
osiodłałam Jutę i wyszyłam z nią na wybieg. Po chłopakach nie
było śladu, więc postanowiłam ją rozruszać. Wsiadłam na nią i
ruszyłyśmy. Dziwne znowu siedzieć na grzbiecie konia.. Byłam
spokojna, Juta też. Po chwili popędziłam ją do truchtu. Chwilę
zajęło mi dopasowanie się do jej kroków, ale gdy już to
zrobiłam, czułam, że stanowimy jedno. Postanowiłam przyspieszyć
chód klaczy, więc zacisnęłam kolanami jej boki. Przyspieszała
natychmiastowo. Galop.. To właśnie jest wolność!
Spostrzegłam wyłaniające się postacie, więc
spowolniłam klacz i podjechałyśmy do ogrodzenia, gdzie wyjęłam
stopy ze strzemion i zsunęłam się z siodła.
-Zapraszam pana- powiedziałam promiennie się
uśmiechając.
Zayn nie podzielał mojego entuzjazmu. Pokiwał głową
i podszedł do nas.
Po godzinnej jeździe chłopak zgrabnie zsunął się z
siodła. Cała reszta chwilę temu poszła pomóc Olivii przy
obiedzie, więc to była jedyna chwila, w której moglibyśmy
porozmawiać.
-Zayn, coś się stało?- zapytałam patrząc mu w oczy.
-Sam nie wiem... Wtedy się zdenerwowałem, dlatego
wyszedłem. Nie chcę, żebyś znowu cierpiała- zrobił krok do
przodu, czym wywołał u mnie lekki dreszcz.
-Nic mi nie będzie. Tym razem nie będę skakała. To
był błąd i nie powtórzę go...
Spojrzałam mu w oczy, widziałam, że lekko się
mienią. Serce zaczęło bić szybciej, a ja z trudem powstrzymywałam
to co chciałam zrobić już parę dni temu.
-Cieszę się- szepnął mi prawie do ucha, bo nasze
twarze dzieliło tylko parę centymetrów.
Nie wiedziałam jak mam się zachować, co teraz zrobić.
Uznałam, że skoro on nic nie robił, nie czuje tego co ja.. Trzeba
mu wybaczyć, serce nie sługa.
-Wiesz, że zmieniłaś moje życie?- zapytał patrząc
mi w oczy.
-Co?- lekko się zaśmiałam i spojrzałam na jego
tęczówki.
-Nie śmiej się- uśmiechnął się i złapał mnie w
tali.
-Zayn.. Chyba nie powinniśmy..- położyłam mu dłonie
na piersi i lekko odepchnęłam, lecz on mnie nie puścił.
-Dlaczego?- od razu uśmiech zszedł mu z twarzy.
-Wyjedziesz. Ja zostanę tu i nie będziemy się
widywać..- wygięłam usta w linie i spuściłam wzrok.
-To jedź ze mną.
Spojrzałam na niego, a on wydawał się mówić
poważnie.
-Że co? Myślisz, że od tak rzucę wszystko i wyjadę?-
lekko się skrzywiłam.
-Wiesz... Nie musisz podejmować takiej decyzji teraz.
Przemyśl to.
-Ale jak ty sobie to wyobrażasz?
-Nie wiem. Ważne, żebyś była blisko mnie. Bez
ciebie... to wszystko nie miałoby sensu. Naprawdę chciałbym żebyś
ze mną pojechała. Załatwiłbym ci studia, albo jeździłabyś z
nami w trasy... Ale jeżeli nie chcesz tak żyć, to nie będę
naciskał- westchnął i puścił moją talię.
-Wiesz.. W sumie to chciałam iść na studia.
Porozmawiam z ciotką, ok? Ale nie rób sobie nadziei, sama nie
jestem jeszcze pewna- uśmiechnęłam się do niego lekko i dotknęłam
jego twarz dłonią.
Spojrzał na mnie i lekko musnął moje usta swoimi.
Zapragnęłam więcej i poleciałam na niego. On wycofał twarz i
złapał mnie za nadgarstki, bym się nie przewróciłam.
-Przepraszam..- wydukałam cofając się o krok, jednak
chłopak nie puścił moich rąk, dlatego nie mogłam wycofać się
dalej.
-Nie przepraszaj-uśmiechnął się i przyciągnął
mnie bliżej.
-Pójdę już- rzuciłam wyrywając się z jego uścisku.
-Nie uciekaj mi znowu..
Jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie. Nasze ciała
niemal się stykały, a on patrzył na mnie swoimi brązowymi oczami.
Czułam, jak serce łomocze mi w klatce piersiowej, a oddech staje
się coraz szybszy.
-Naprawdę chciałbym, żebyś ze mną pojechała-
wyszeptał mi do ucha.
-Zastanowię się, dobrze?
-Jasne.. Chodźmy może do domu, bo Niall zacznie się
denerwować,że Olivia nie pozwala mu jeść- uśmiechnął i złapał
moją dłoń.
Spojrzałam na niego i odwzajemniłam uśmiech. Złapałam
jedną ręką za wodze klaczy i udaliśmy się do stajni, gdzie
rozsiodłaliśmy Jutę.
-Powiesz im teraz?- zapytałam zatrzymując chłopaka
przed domem.
-Jak chcesz. Dla mnie najważniejsze jest to, że jestem
z tobą- odpowiedział, po czym złączył nasze usta w namiętnym
pocałunku.
Od razu usłyszeliśmy krzyki i oklaski, a po chwili
nawet poczułam, że ktoś nas czymś obsypuje. Gdy podniosłam wzrok
ujrzałam, że to Niall sypie na nas ryż!
-Horan przestań!- krzyknęłam chowając się za
Zaynem.-Nie bierzemy ślubu!
-Ale to takie fajne!- odkrzyknął mi blondyn.- Ale masz
racje, nie marnujmy jedzenia.
Podbiegłam do niego i rozczochrałam jego pięknie
ułożone włosy. Odpowiedział tym samym, ale na szczęście
uratował mnie od niego Zayn. Wszyscy udaliśmy się do kuchni, gdzie
pachniało spaghetti.
-Ciociu, chciałabym z tobą porozmawiać..- zagadnęłam
temat pomagając sprzątać ze stołu.
-O co chodzi słonko?- wstawiła naczynia do zlewu i
spojrzała na mnie.
-Bo wiesz.. Myślałam o studiach w Londynie..
-Bardzo dobry pomysł! Nie martw się o konie, twój
kuzyn ma do nas przyjechać. Pamiętasz Matta? Też zajmuje się
końmi. Opiekę będą miały dobre- uśmiechnęła się i podeszła
do mnie.
-To super!- odstawiłam miskę i uściskałam ciotkę.
-A wiesz na jakie pójdziesz?
-Nie. Ale wiesz.. Bo ja ogólnie chcę iść na studia,
tylko nie wiem, czy pójdę..
-Co ty gadasz [T.I.]? Nie rozumiem cię.
-Chodzi o Zayna.-odwróciłam wzrok.
-Było trzeba tak od razu!- krzyknęła i rzuciła mi
się na szyję.
-Ciociu zgnieciesz mnie!- wrzeszczałam i próbowałam
złapać oddech.
-Wiedziałam od początku!- powiedziała, gdy w końcu
mnie puściła.
-To ty wiesz?!
-Jasne! Znaczy domyśliłam się. Chłopaki też mi
trochę o tym gadali- uśmiechnęła się i zaczęła zmywać
naczynia.
-A to świnie! Idę do nich! Zaraz zaczynamy lekcje-
ucałowałam ją w policzek i wyszłam na dwór.
Gdy tylko podeszłam do stajni, słyszałam przeraźliwy
śmiech Nialla i reszty zespołu. Minęłam pięć boksy, w których
chłopaki zajmowali się swoimi końmi na jazdę i podeszłam do
Geronima.
-Cześć śliczny- powiedziałam cicho i otworzyłam
zasuwę boksu.
Koń nie odskoczył na bok, lecz też nie podszedł do
mnie, tylko odwrócił głowę. Ben przez ostatnie dni dodawał mu do
paszy różne zioła i preparaty, które miały go uspokoić. Powoli
podeszłam do wałacha i lekko dotknęłam jego szyi, opuszkami
palców. Nie zareagował, co było dobrym znakiem. Zaczęłam kreślić
małe kółeczka na skórze konia, zaczynając od zadu, kończąc na
uszach. Zajęło mi to prawie pół godziny, więc musiałam opuścić
Geronima. Dałam mu miętowego cukierka i poklepałam po szyi.
Wchodząc do boksu obok, powitało mnie rżnie.
-Cześć kochany!- podeszłam do Silana i ucałowałam
go w chrapy.
Zaczęłam szczotkować srokacza, co nie zajęło mi
dużo czasu. Musiałam iść po sprzęt do jazdy, więc udałam się
do siodlarni. Ściągając derkę z wysokiej półki, poczułam silne
dłonie zaciskające się na mojej tali. Szybko się odwróciłam,
chodź wiedziałam kogo ujrzę.
-Gotowy na jazdę?- uśmiechnęłam się, po czym lekko
musnęłam usta chłopaka.
-Wszyscy już na ciebie czekamy- wyszczerzył szereg
swoich białych zębów i spojrzał mi w oczy.
-Już kończę, możecie zacząć beze mnie- przygryzłam
dolną wargę i położyłam mu ręce na szyj.
-Oni już zaczęli- przybliżył mnie do siebie i
złączył nasze usta w pocałunku.
-Ty też idź. Będę za pięć minut- puściłam go i
schyliłam się do siodło, uzdę i derkę.
-Czekamy- rzucił wychodząc.
Szybkim krokiem poszłam do boksu Silana i zarzuciłam
mu na grzbiet derkę,a potem siodło. Szybko założyłam mu uzdę i
wyprowadziłam ze stajni. Nie chciałam marnować czasu, więc od
razu wsiadłam na konia, kierując go na maneż. Ujrzałam chłopaków
na koniach i Bena na środku.
-I jest nasza spóźnialska!
-Ej, ej! Teraz mogę cię staranować moim
wierzchowcem!- wyszczerzyłam zęby do Bena i skróciłam wodze.
-Jedź na środek, a nie gadasz!- zaśmiał się i
zamknął bramę.
Dołączyłam do chłopaków. Stępowaliśmy jeszcze
dziesięć minut, by rozgrzać trochę konie.
-OK. Formujemy zaprzęg! Najpierw pojedzie Silan, potem
Jowita, Coco, Kasztanka, Juta i Paula- krzyknął Ben i poszedł na
środek maneżu.
Chłopacy naprawdę dobrze jeździli. Jeszcze parę
lekcji i mogliby zacząć skakać i galopować. Ale wiadomo, że to
nie jest potrzebne, więc nie uczymy ich tego.
Zaczęli stępować, a ja uznałam, że pogalopuje i
może nawet raz skoczę przez przeszkodę. Ben nie chciał się na
początku zgodzić, ale jakoś go przekonałam.
-Chcesz skakać?- podjechał do mnie Zayn na Jowicie.
-Może. Ale tylko przez jedną malutką- uśmiechnęłam
się do niego i wychyliłam z siodła, by go pocałować.
-Uważaj na siebie- przymrużył oczy i odjechał na
środek do chłopaków.
Zacisnęłam lekko kolana, a koń momentalnie ruszył.
Przyspieszył. Jeszcze szybciej. Galop. Wolność jeźdźca i konia.
Włosy rozwiane na wszystkie strony świata i powiew wiatru. Chód
konia stał się równomierny i spokojny. Automatycznie się
uśmiechnęłam i poklepałam Silana po szyi. Wodze poluźniłam, koń
biegł wzdłuż ogrodzenia, jak chciał. W takich chwilach widziałam,
dlaczego się od razu go pokochałam. Idealny koń dla mnie.
Zebrałam wodze, a koń wydłużył krok. Skierowałam
go na przeszkodę. Nabrałam powietrza do płuc i zrobiłam półsiad.
Koń odbił się od ziemi i z wielkim zapasem, przefrunął przez
stacjonatę. Od razu się uśmiechnęłam i poklepałam go po mokrej
szyi.
-Mój śliczny!- krzyknęłam.
Zarżał i zwolnił przy chłopakach. Nie mogłam
przestać się uśmiechać! Zeskoczyłam z konia i uściskałam go.
Przytuliłam jego ciepłą od wysiłku szyję. Zaśmiałam się, gdy
trącił mnie pyskiem i wypuścił powietrze w moje włosy.
-Kocham cię mały- pocałowałam go w nos i znowu
wtuliłam w jego szyję.
-Bo będę zazdrosny!- silne ręce Zayna opatuliły mój
brzuch.
-No wiesz! O konia!- odwróciłam się do niego i
pocałowałam.
-Kocham cię [T.I.]- wyszeptał między pocałunkami.
-Ja ciebie też Zayn- szepnęłam mu do ucha i wtuliłam
się w jego ramię.
ZaynLoveForever
__________________________________________________________________
HEJOO! Jak tam szkoła ? :) Wiadomo, że super! Nasza polonistka to zjarana Basia... (Ale nie o tym)
W końcu skończyłam tego imagina! Mam nadzieję, że satysfakcjonuje was zakończenie :)
I mam takie pytanie: Czy mamy przestać prowadzić bloga? Ostatnio jest mniej komentarzy i zastanawiam sie, czy nie podoba wam sie to co piszemy? Nie oczekujemy długich poematów na temat naszych prac, wystarczy jedno słowo. Czy wam się podoba, czy nie. Rozumiem, że macie mniej czasu, ale to jest minuta.. Nie chcę was do niczego zmuszać, ale my po prostu sie smucimy z tego powodu, a wtedy imaginy też są w jakimś stopniu gorsze..Oczywiście dziękujemy tym osobom, które nas wspierają. ♥
Dzięki za czytanie, Hope. <3