poniedziałek, 2 września 2013

# 59.Louis cz.4

*następny dzień, ranek*
Obudziłam się z niewyraźnym bólem głowy, który już chwilę później ustąpił. Niewyspana powędrowałam nie żwawym krokiem w stronę łazienki i ujrzałam w lustrze potwora, czyli mnie z rozmazanym makijażem i z szopą na głowie. Wzdrygnęłam się na sam mój widok i natychmiast zaczęłam się odprowadzać do ładu. Jak już skończyłam wszystkie zabiegi upiększające, zrelaksowana wyszłam z pomieszczenia dostrzegając dalej śpiącego Adama. Wzięłam telefon do ręki w celu sprawdzenia czy przypadkiem nie mam żadnej wiadomości od Louisa i rzeczywiście, moja skrzynka pocztowa była jedną wielką pustką. Natychmiast posmutniałam, bo chyba nikt nie lubi się kłócić z ukochaną mu osobą. W sumie była dopiero 7:00 rano, więc na pewno ten szaleniec śpi, ale i tak było mi przykro, bo zawsze zastawałam wczesnymi porankami słodkie wiadomości. Spojrzałam znów na blondyna, który sobie smacznie spał. Dopiero teraz do mnie doszło, że ja go zdradzam co sprawiło u mnie ukłucie w sercu. Nie wiem jak to możliwe, że Thomsona znam niemalże 10 lat, przeżyliśmy ze sobą naprawdę miłe chwilę, ale Louisa znam nie całe 4 dni i go kocham jak jeszcze nikogo innego. Ten facet serio umie zakręcić mi w głowie – wyznałam w duchu. Zrozumiałam, że Adam to jednak nie chłopak dla mnie, ale i tak coś do niego czułam. Czułam miłość, ale jak do brata, nie to co do Lou. Z zamyśleń wyrwało mnie głośniejsze chrapnięcie Adama, co oznaczało, że się obudził.
-Nie śpisz już? – spytał zaspany.
-Jakoś już mi się nie chciało – wyznałam.
-Aha – walnął się z powrotem na poduszkę.
-Ok szykuj się, bo zaraz 8:00 i chcę iść już na śniadanie. Zgłodniałam.
-Możemy później?
-Nie! – krzyknęłam, sama nie wiem czemu. Może dlatego, że jego obecność zaczęła najzwyczajniej w świecie wkurzać.
-Jeny nie krzycz tak… Już wstaje. Baby są wkurzające – powiedział pod nosem, myśląc, że tego nie usłyszę.
Jak już mój ‘’chłopak’’ się w końcu wyszykował nareszcie poszliśmy w kierunku stołówki przechodzą przez liczne korytarze hotelu. Na drugim końcu, jednego z nich napotkaliśmy Eleanor i Louisa. Ona gadała z kimś przez telefon, natomiast Tommo miał wzrok wbity we mnie posyłając mi delikatny uśmiech. Mijając się Tomlinson delikatnie, lecz dyskretnie dotknął mojej ręki zahaczając swoim małym palcem o mojego. Na sam jego dotyk cicho mruknęłam co zwróciło uwagę Adama.
-Chce Ci się wymiotować czy co?
-Nie… a czemu pytasz? – udawałam zdziwienie.
-Eee… Już nic, chyba się przesłyszałem. Dziwny ten go gość nie? – zmienił nagle temat.
-Który?
-Ten modniś z dziarami co przeszedł przed chwilą koło nas.
-Nie jest dziwny. Ja go tam lubię.
-Daj spokój! Ten jego styl ubierania i te tatuaże… fuj.
-Każdy jest inny Adam. Mi się podobają tatuaże – wyznałam.
-A może ty lecisz na tego całego Lewisa?
‘’Tak! Kocham go! Nareszcie to zauważyłeś!’’
-Jak już to Louisa i nie, nie lecę na niego – skłamałam.
-No ja myślę, bo nie wiem kto by na niego poleciał! – zakpił śmiejąc się.
‘’Ty lepiej spójrz na siebie zakochana w sobie gruba świnio’’.
Nie odpowiadając już na głupie komentarze informatyka weszliśmy do stołówki pełnej prze najróżniejszego jedzenia. Jak już naładowaliśmy talerze czym tam sobie chcieliśmy usadowiliśmy się przy stole.
-Cholera zapomnieliśmy o piciu i sztućcach. Ty idziesz po napoje – rozkazał. Zdenerwowana jego zachowaniem nie chętnie wstałam z krzesła i wlałam do dwóch szklanek sok pomarańczowy. Wracając z powrotem na miejsce zastałam już go z zestawem noży i widelców. W dość spiętej atmosferze zjedliśmy to głupie śniadanie i postanowiliśmy wrócić do pokoju po jakieś rzeczy. Idą korytarzem Adam niespodziewanie się zatrzymał dotykając nerwowo okolice swojego brzucha.
-O Boże! – krzyknął niemal biegnąc w stronę pokoju nie zamykając za sobą drzwi. Szybko pobiegłam sprawdzić co mu nagle dolega, ale same odgłosy gazów dochodzące z łazienki mówiły same za siebie. Nie miałam pojęcia, dlaczego nagle dostał takiego ataku biegunki, przecież jedzenie mają tu wyśmienite i naprawdę świeże, choć zdarza się Adamowi za dużo zjeść i takie są tego efekty. Cicho westchnęłam i oparłam się drewniane drzwi łazienki zaklinając pod nosem. Wcale nie miałam ochoty teraz przy nim siedzieć w czterech ścianach i słuchać jego symfonii dochodzących zza ścian.
-Wszystko gra? – spytałam po chwili.
-Nie. Chyba zjadłem coś nie świeżego i … o kurna mać! – syknął z bólu.
-Dobra jakoś ten dzień przeżyjemy w pokoju – wyżaliłam się samej sobie.
-[T.I]… Możesz dziś dzień spędzić sama? Nie chcę byś marnowała czas na mnie, bo jeszcze długo nie zejdę z kibla coś tak czuję… uuuu cholera!
-Serio nie masz nic przeciwko temu? – spytałam czując rosnącą radość w sercu.
-Nie. Idź już.
-Okey, jakby co mam komórkę więc dzwoń! – krzyknęłam wychodząc z pokoju przy okazji narzucając na ramię torbę. Wychodząc z hotelu na plaże niemalże skakałam z podniecenia na samą myśl o tym, że ten dzień będzie bez tego sknery. Zero marudzenia, narzekania i głupich komentarzy. O niczym innym nie marzyłam. Postanowiłam zadzwonić do Louisa, który odebrał już po pierwszym sygnale.
-Hej laleczko!
-Hej, już słyszę, że humorek się poprawił.
-Nie, bo ma Cię przy mnie – powiedział ze skruchą w głosie.
-Właściwie to zaraz możesz mnie mieć – przygryzłam dolną wargę.
-Serio?! Gdzie jesteś?
-Na plaży, ale jeśli masz spędzać czas z El to…
-Zaraz będę, pa! – przerwał mi szybko się rozłączając. Uśmiechnęłam się promiennie do samej siebie i z niecierpliwością czekałam na mojego zbawiciela, który ma już jakiś plan w zanadrzu. Czułam, że dziś zrobimy coś szalonego, coś nieprzewidywalnego jak to z Louisem. Przy wejściu na plaże spostrzegłam go rozglądającego się wokół sporej grupy ludzi. Znów mnie zauroczył swoim wyglądem… był po prostu nienaturalnie przystojny i pociągający, wyróżniający się z tłumu. Miał na sobie zwykły biały t-shirt, krótkie, szare spodnie, japonki i okulary przeciwsłoneczne, które dumnie zdobiły jego twarz. Pomachałam energicznie ręką by wskazać uwagę na moją osobę, którą Louis już tłumu znalazł. W szybkim tempie znalazł się przy mnie i objął swoimi silnymi ramionami. Nareszcie poczułam się swobodnie.
-Cześć księżniczko.
-Witaj mój księciu – zaśmiałam się.
-Co do wczoraj to…
-Nie ma o czym mówić Louis – splotłam nasze palce u rąk, dzięki czemu u Tomlinsona zawitał szczery i jeszcze bardziej promienny uśmiech. Nagle coś go oświeciło.
-[T.I] jakim cudem ty możesz wyjść w dzień… SAMA?! – udawał zdziwionego.
-Adam się zatruł naszym dzisiejszym śniadaniem i ma teraz biegunkę – powiedziałam ze skrzywioną miną – chciałam z nim zostać i mu jakoś pomóc, ale jako że chciał bym coś porobiła i nie marnowała dnia to jestem tutaj właśnie z tobą.
-Chyba po raz pierwszy przyznam mu rację… dobrze postąpił – wtulił się we mnie.
-Wiem, wiem – objęłam go ramionami.
- [T.I]… lubisz Shakire? – spytał nagle.
-Uwielbiam! Ale czemu pytasz? – spytałam bardziej zainteresowana.
Lou z kieszeni swoim czarnych szortów wyjął dwa podłóżne bilety na jej koncert! Na sam widok tych 2 podłużnych karteczek poczułam wielką radość. A mianowicie Shakira była moją idolką od zawsze. Skąd on wiedział, że ją uwielbiam?! Ten chłopak coraz bardziej zaczyna mnie zaskakiwać.
-Boże! Louis jak ja Cię kocham! – rzuciłam się mu na szyję.
-Tylko za to? – udał smutnego.
-Ależ skąd! Uwielbiam Cię jako osobę, naprawdę… ale teraz spełnisz moje marzenia!
-Zrobię dla Ciebie wszystko – przytulił mnie głaszcząc po włosach.
***
Dziś przeżyłam jeden z najlepszych dni w moim życiu. Nie dość, że spędziłam czas z miłością mojego życia to jeszcze byłam na koncercie Shakiry. SZALEŃSTWO! Moje wakacje z Louisem były naprawdę bardzo aktywne i bardzo romantyczne. Nigdy bym się nie spodziewała, że kogoś poznam na Bahamach i do tego gwiazdę One Direction. Więszkość osób będzie mnie uważało za nic nie wartą dziewuchę, bo niby zostawiłam Adama dla tego ‘’bogatszego i ładniejszego’’. Wcale nie choć trochę w tym prawdy jest, ale Louis jest piękniejszy w sercu i tylko to się liczy, jego pieniądze czy sława w ogóle mnie nie obchodzą… Obchodzi mnie prosty i zwyczajny Louis Tomlinson.
Po wspaniałym występie wokalistki przeszliśmy się jeszcze na plaże również spędzając ze sobą bardzo miły wieczór. Obiekt wiał pustkami więc swobodnie mogliśmy się trzymać za ręce i napawać się wzajemnym dotykiem. Niedaleko spostrzegłam niewielki pomost więc zaciągnęłam tam Louisa, ponieważ bardzo chciałam usiąść i podziwiać z nim zachód słońca. Oparłam się o jego ramię i cicho westchnęłam maczając stopy w przyjemnie ciepłej wodzie. Zaczęłam się bawić skrawkiem jego bordowej koszulki.
-[T.I]… kochasz Adama? – spytał ze spokojem.
To pytanie wywarło na mnie pewne poczucie winy. Oczywiście, że nie kochałam już Adama, ale czy potrafiłabym to powiedzieć na głos? I czy w ogóle zdołam mu to powiedzieć.
-Ja… kocham Ciebie Lou – musnęłam delikatnie jego miękkie usta.
-Mhym – mruknął zadowolony – ale spytałem czy ty czujesz coś do niego.
-Nie… może czuję miłość, ale braterską… rozumiesz?
-Oczywiście – przytaknął – kiedy mu powiesz?
-Wkrótce będę musiała… O JENY!
-Co?
-Kompletnie o nim zapomniałam! Nawet do niego nie zadzwoniłam! A obiecałam mu… jaka ze mnie egoista… ja muszę już iść, przepraszam – wstałam szybko z miejsce wkładając japonki na stopy.
-[T.I]…
-No szybko – pośpieszałam go.
-Nie musisz do niego iść – podrapał się po głowie z grymasem na twarzy.
-Muszę! Muszę zobaczyć jak się czuję i mu pomóc.
-Ale on teraz śpi….
-Skąd to niby możesz wiedzieć?
-Bo… - ścisnął usta w cienką kreskę.
-Bo co?
-Pamiętasz jak mówiłaś, że Adam się zatruł śniadaniem…? – spojrzał mi błagalnie w oczy.
-Tak, no i ?
-To nie przez śniadanie… mój ochroniarz wsypał do jego posiłku zmiażdżone tabletki przeczyszczające i nasenne. Wtedy kiedy się rozeszliście skorzystałem z okazji i kazałem mu wkraczać. Przepraszam Cię [T.I]…
To co przed chwilą usłyszałam wydawało mi się niewiarygodne. Jak on mógł? Przecież takie mieszanki mogą być śmiertelne dla człowieka. Czułam w sobie złość, która buzowała mi w całym ciele, a na skórze miałam delikatne wypieki.
-Czy ty sobie zdajesz sprawę co zrobiłeś?! Tak nie można Louis!
-Teraz już wiem… ja to zrobiłem, bo chciałem spędzić z tobą miło czas i rzeczywiście był bardzo miło, najlepszy dzień w moim życiu, [T.I]… - złapał mnie za ręce, ale natychmiast je zabrałam. Byłam wściekła.
-Myślałam, że to był taki piękny zbieg okoliczności, a ty wszystko zaplanowałeś… - łzy zaczęły mi się zbierać w oczach – okłamałeś mnie!
-Nie płacz proszę, przepraszam żałuję – również spłynęła mu łza, która swobodnie spływała po jego policzku.
-Wiesz co gdzieś mam takiego faceta! Czy wy musicie być tacy beznadziejni?! Zabrałeś mnie na koncert i bardzo Ci dziękuje, ale to co teraz zrobiłeś jest wręcz karygodne. To, że go nienawidzisz i nie umiesz opanować swojej zazdrości nie znaczy, że masz go truć dla mnie! To chore! A teraz przepraszam chcę iść – chciałam go minąć, ale złapał mnie kurczowo za nadgarstek.
-Louis puść mnie…
-Wybacz mi proszę – klęknął na kolana.
-Nie mam ochoty być teraz z tobą… daj mi spokój muszę mu pomóc.
-[T.I], proszę! – stanął przede mną murem – nie rób tego.
-Tomlinson, bo zaraz stracę cierpliwość! Daj mi przejść!
-Nie…

-Sam tego chciałeś – uderzyłam go prosto w żołądek co spowodowało jego szybki upadek. Serce mi się krajało, gdy wił się z bólu, ale musiałam iść jak najszybciej do Thomsona. Biegnąc przez rozmaite ogrody pełnych kwiatów, cały czas ocierałam słone łzy z moim policzków. Byłam teraz w wielkiej rozpaczy, bo nie wiem, co będzie dalej ze mną i Louisem.
TomlinsonLover.
___________________________________________________________________
Siemka! Bardzo was przepraszam, że tak długo czekaliście na tą część, ale po prostu na komputerze mi się usunęła i musiałam ją napisać jeszcze raz ;/ A w ogóle to podoba się? Mam nadzieję, że będziecie chcieli kolejną :) Co do innych blogów nie martwicie się! Ja wszystkie czytam tylko po prostu nie komentuje, bo nie mam na razie czasu :< I znowu szkoła kochani... każdy nad tym ubolewa, ale nim się obejrzycie znów będą wakacje! ;) Także czekamy na opinię i dzięki za uwagę. Kath xx.

10 komentarzy:

  1. Nieeeee!
    Idiotka, ja bym mu wybaczyła :D
    Dobra, świnia ze mnie, ale co tam... :3

    Szkoła, całkiem całkiem. Idę do nowej gimbazy ^^ Będzie spoko, tyle, że skocili mnie już przy wejściu na aulę... ;_; No i pół godziny zmazywałam markery z twarzy :D

    Świetny imagin, kiedy się mogę doczekać następnego?? *^*
    Pozdro! :** // Ewa xx

    OdpowiedzUsuń
  2. biedny Louis XD :<

    czekam na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozdzielaj ich :(
    Czekam na następny :)
    Zapraszam http://still-the-one-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Supcio.Czekam z niecierpliwością na następny.Zapraszam na http://ja-jestem-cudem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! A szczególnie końcówka :*
    Biedny Lou :( szkoda mi go, no ale cóż...
    Może w nn części okaże się, że jednak bd Oki, oby xx
    Weny :*

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. PER-FECT!!!!!! Zarąbiste :D
    czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahhaaha...kocham Louisa w tym opowiadaniu.Tabletki na przeczyszczenie?!hahah...komiczne.
    Ja bym tam się zaczeła śmiać ale najpierw też bym go walnęła tylko nie w brzuch no wiesz...klata!!!
    Hihihi...strasznie mi się podobało.
    Pozdrawiam Vicky :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże o boże proszę o więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej.
    Zostałaś nominowana do Versatile Blogger Award, zapraszam po więcej szczegółów na mojego bloga .♥

    http://shadow-really-story.blogspot.com/p/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  10. hej directionerki ;) słuchajcie znalazłam film This is us o 1D do pobrania PO POLSKU ! jak go jeszcze nie widziałyście to koniecznie sobie ściągnijcie, jest świetny ;)plik jest mały bo to torrent, ale wszystko działa ;)
    burnshare. net/download/115343/TUwNDk0OD (usuń spację)

    OdpowiedzUsuń