*następny dzień, ranek*
Obudziłam się z niewyraźnym bólem głowy, który już chwilę
później ustąpił. Niewyspana powędrowałam nie żwawym krokiem w stronę łazienki i
ujrzałam w lustrze potwora, czyli mnie z rozmazanym makijażem i z szopą na
głowie. Wzdrygnęłam się na sam mój widok i natychmiast zaczęłam się odprowadzać
do ładu. Jak już skończyłam wszystkie zabiegi upiększające, zrelaksowana
wyszłam z pomieszczenia dostrzegając dalej śpiącego Adama. Wzięłam telefon do
ręki w celu sprawdzenia czy przypadkiem nie mam żadnej wiadomości od Louisa i
rzeczywiście, moja skrzynka pocztowa była jedną wielką pustką. Natychmiast
posmutniałam, bo chyba nikt nie lubi się kłócić z ukochaną mu osobą. W sumie
była dopiero 7:00 rano, więc na pewno ten szaleniec śpi, ale i tak było mi
przykro, bo zawsze zastawałam wczesnymi porankami słodkie wiadomości.
Spojrzałam znów na blondyna, który sobie smacznie spał. Dopiero teraz do mnie
doszło, że ja go zdradzam co sprawiło u mnie ukłucie w sercu. Nie wiem jak to
możliwe, że Thomsona znam niemalże 10 lat, przeżyliśmy ze sobą naprawdę miłe
chwilę, ale Louisa znam nie całe 4 dni i go kocham jak jeszcze nikogo innego.
Ten facet serio umie zakręcić mi w głowie – wyznałam w duchu. Zrozumiałam, że
Adam to jednak nie chłopak dla mnie, ale i tak coś do niego czułam. Czułam
miłość, ale jak do brata, nie to co do Lou. Z zamyśleń wyrwało mnie głośniejsze
chrapnięcie Adama, co oznaczało, że się obudził.
-Nie śpisz już? – spytał zaspany.
-Jakoś już mi się nie chciało – wyznałam.
-Aha – walnął się z powrotem na poduszkę.
-Ok szykuj się, bo zaraz 8:00 i chcę iść już na śniadanie.
Zgłodniałam.
-Możemy później?
-Nie! – krzyknęłam, sama nie wiem czemu. Może dlatego, że
jego obecność zaczęła najzwyczajniej w świecie wkurzać.
-Jeny nie krzycz tak… Już wstaje. Baby są wkurzające –
powiedział pod nosem, myśląc, że tego nie usłyszę.
Jak już mój ‘’chłopak’’ się w końcu wyszykował nareszcie
poszliśmy w kierunku stołówki przechodzą przez liczne korytarze hotelu. Na
drugim końcu, jednego z nich napotkaliśmy Eleanor i Louisa. Ona gadała z kimś
przez telefon, natomiast Tommo miał wzrok wbity we mnie posyłając mi delikatny
uśmiech. Mijając się Tomlinson delikatnie, lecz dyskretnie dotknął mojej ręki
zahaczając swoim małym palcem o mojego. Na sam jego dotyk cicho mruknęłam co
zwróciło uwagę Adama.
-Chce Ci się wymiotować czy co?
-Nie… a czemu pytasz? – udawałam zdziwienie.
-Eee… Już nic, chyba się przesłyszałem. Dziwny ten go gość
nie? – zmienił nagle temat.
-Który?
-Ten modniś z dziarami co przeszedł przed chwilą koło nas.
-Nie jest dziwny. Ja go tam lubię.
-Daj spokój! Ten jego styl ubierania i te tatuaże… fuj.
-Każdy jest inny Adam. Mi się podobają tatuaże – wyznałam.
-A może ty lecisz na tego całego Lewisa?
‘’Tak! Kocham go! Nareszcie to zauważyłeś!’’
-Jak już to Louisa i nie, nie lecę na niego – skłamałam.
-No ja myślę, bo nie wiem kto by na niego poleciał! – zakpił
śmiejąc się.
‘’Ty lepiej spójrz na siebie zakochana w sobie gruba
świnio’’.
Nie odpowiadając już na głupie komentarze informatyka
weszliśmy do stołówki pełnej prze najróżniejszego jedzenia. Jak już
naładowaliśmy talerze czym tam sobie chcieliśmy usadowiliśmy się przy stole.
-Cholera zapomnieliśmy o piciu i sztućcach. Ty idziesz po
napoje – rozkazał. Zdenerwowana jego zachowaniem nie chętnie wstałam z krzesła
i wlałam do dwóch szklanek sok pomarańczowy. Wracając z powrotem na miejsce
zastałam już go z zestawem noży i widelców. W dość spiętej atmosferze zjedliśmy
to głupie śniadanie i postanowiliśmy wrócić do pokoju po jakieś rzeczy. Idą
korytarzem Adam niespodziewanie się zatrzymał dotykając nerwowo okolice swojego
brzucha.
-O Boże! – krzyknął niemal biegnąc w stronę pokoju nie
zamykając za sobą drzwi. Szybko pobiegłam sprawdzić co mu nagle dolega, ale
same odgłosy gazów dochodzące z łazienki mówiły same za siebie. Nie miałam
pojęcia, dlaczego nagle dostał takiego ataku biegunki, przecież jedzenie mają
tu wyśmienite i naprawdę świeże, choć zdarza się Adamowi za dużo zjeść i takie
są tego efekty. Cicho westchnęłam i oparłam się drewniane drzwi łazienki zaklinając
pod nosem. Wcale nie miałam ochoty teraz przy nim siedzieć w czterech ścianach
i słuchać jego symfonii dochodzących zza ścian.
-Wszystko gra? – spytałam po chwili.
-Nie. Chyba zjadłem coś nie świeżego i … o kurna mać! –
syknął z bólu.
-Dobra jakoś ten dzień przeżyjemy w pokoju – wyżaliłam się
samej sobie.
-[T.I]… Możesz dziś dzień spędzić sama? Nie chcę byś
marnowała czas na mnie, bo jeszcze długo nie zejdę z kibla coś tak czuję… uuuu
cholera!
-Serio nie masz nic przeciwko temu? – spytałam czując rosnącą
radość w sercu.
-Nie. Idź już.
-Okey, jakby co mam komórkę więc dzwoń! – krzyknęłam
wychodząc z pokoju przy okazji narzucając na ramię torbę. Wychodząc z hotelu na
plaże niemalże skakałam z podniecenia na samą myśl o tym, że ten dzień będzie
bez tego sknery. Zero marudzenia, narzekania i głupich komentarzy. O niczym
innym nie marzyłam. Postanowiłam zadzwonić do Louisa, który odebrał już po
pierwszym sygnale.
-Hej laleczko!
-Hej, już słyszę, że humorek się poprawił.
-Nie, bo ma Cię przy mnie – powiedział ze skruchą w głosie.
-Właściwie to zaraz możesz mnie mieć – przygryzłam dolną
wargę.
-Serio?! Gdzie jesteś?
-Na plaży, ale jeśli masz spędzać czas z El to…
-Zaraz będę, pa! – przerwał mi szybko się rozłączając.
Uśmiechnęłam się promiennie do samej siebie i z niecierpliwością czekałam na
mojego zbawiciela, który ma już jakiś plan w zanadrzu. Czułam, że dziś zrobimy
coś szalonego, coś nieprzewidywalnego jak to z Louisem. Przy wejściu na plaże
spostrzegłam go rozglądającego się wokół sporej grupy ludzi. Znów mnie
zauroczył swoim wyglądem… był po prostu nienaturalnie przystojny i pociągający,
wyróżniający się z tłumu. Miał na sobie zwykły biały t-shirt, krótkie, szare
spodnie, japonki i okulary przeciwsłoneczne, które dumnie zdobiły jego twarz.
Pomachałam energicznie ręką by wskazać uwagę na moją osobę, którą Louis już
tłumu znalazł. W szybkim tempie znalazł się przy mnie i objął swoimi silnymi
ramionami. Nareszcie poczułam się swobodnie.
-Cześć księżniczko.
-Witaj mój księciu – zaśmiałam się.
-Co do wczoraj to…
-Nie ma o czym mówić Louis – splotłam nasze palce u rąk, dzięki
czemu u Tomlinsona zawitał szczery i jeszcze bardziej promienny uśmiech. Nagle
coś go oświeciło.
-[T.I] jakim cudem ty możesz wyjść w dzień… SAMA?! – udawał zdziwionego.
-Adam się zatruł naszym dzisiejszym śniadaniem i ma teraz
biegunkę – powiedziałam ze skrzywioną miną – chciałam z nim zostać i mu jakoś
pomóc, ale jako że chciał bym coś porobiła i nie marnowała dnia to jestem tutaj
właśnie z tobą.
-Chyba po raz pierwszy przyznam mu rację… dobrze postąpił –
wtulił się we mnie.
-Wiem, wiem – objęłam go ramionami.
- [T.I]… lubisz Shakire? – spytał nagle.
-Uwielbiam! Ale czemu pytasz? – spytałam bardziej
zainteresowana.
Lou z kieszeni swoim czarnych szortów wyjął dwa podłóżne
bilety na jej koncert! Na sam widok tych 2 podłużnych karteczek poczułam wielką
radość. A mianowicie Shakira była moją idolką od zawsze. Skąd on wiedział, że
ją uwielbiam?! Ten chłopak coraz bardziej zaczyna mnie zaskakiwać.
-Boże! Louis jak ja Cię kocham! – rzuciłam się mu na szyję.
-Tylko za to? – udał smutnego.
-Ależ skąd! Uwielbiam Cię jako osobę, naprawdę… ale teraz
spełnisz moje marzenia!
-Zrobię dla Ciebie wszystko – przytulił mnie głaszcząc po
włosach.
***
Dziś przeżyłam jeden z najlepszych dni w moim życiu. Nie
dość, że spędziłam czas z miłością mojego życia to jeszcze byłam na koncercie
Shakiry. SZALEŃSTWO! Moje wakacje z Louisem były naprawdę bardzo aktywne i
bardzo romantyczne. Nigdy bym się nie spodziewała, że kogoś poznam na Bahamach
i do tego gwiazdę One Direction. Więszkość osób będzie mnie uważało za nic nie
wartą dziewuchę, bo niby zostawiłam Adama dla tego ‘’bogatszego i ładniejszego’’.
Wcale nie choć trochę w tym prawdy jest, ale Louis jest piękniejszy w sercu i
tylko to się liczy, jego pieniądze czy sława w ogóle mnie nie obchodzą…
Obchodzi mnie prosty i zwyczajny Louis Tomlinson.
Po wspaniałym występie wokalistki przeszliśmy się jeszcze na
plaże również spędzając ze sobą bardzo miły wieczór. Obiekt wiał pustkami więc
swobodnie mogliśmy się trzymać za ręce i napawać się wzajemnym dotykiem.
Niedaleko spostrzegłam niewielki pomost więc zaciągnęłam tam Louisa, ponieważ
bardzo chciałam usiąść i podziwiać z nim zachód słońca. Oparłam się o jego
ramię i cicho westchnęłam maczając stopy w przyjemnie ciepłej wodzie. Zaczęłam
się bawić skrawkiem jego bordowej koszulki.
-[T.I]… kochasz Adama? – spytał ze spokojem.
To pytanie wywarło na mnie pewne poczucie winy. Oczywiście,
że nie kochałam już Adama, ale czy potrafiłabym to powiedzieć na głos? I czy w
ogóle zdołam mu to powiedzieć.
-Ja… kocham Ciebie Lou – musnęłam delikatnie jego miękkie
usta.
-Mhym – mruknął zadowolony – ale spytałem czy ty czujesz coś
do niego.
-Nie… może czuję miłość, ale braterską… rozumiesz?
-Oczywiście – przytaknął – kiedy mu powiesz?
-Wkrótce będę musiała… O JENY!
-Co?
-Kompletnie o nim zapomniałam! Nawet do niego nie
zadzwoniłam! A obiecałam mu… jaka ze mnie egoista… ja muszę już iść,
przepraszam – wstałam szybko z miejsce wkładając japonki na stopy.
-[T.I]…
-No szybko – pośpieszałam go.
-Nie musisz do niego iść – podrapał się po głowie z grymasem
na twarzy.
-Muszę! Muszę zobaczyć jak się czuję i mu pomóc.
-Ale on teraz śpi….
-Skąd to niby możesz wiedzieć?
-Bo… - ścisnął usta w cienką kreskę.
-Bo co?
-Pamiętasz jak mówiłaś, że Adam się zatruł śniadaniem…? –
spojrzał mi błagalnie w oczy.
-Tak, no i ?
-To nie przez śniadanie… mój ochroniarz wsypał do jego
posiłku zmiażdżone tabletki przeczyszczające i nasenne. Wtedy kiedy się
rozeszliście skorzystałem z okazji i kazałem mu wkraczać. Przepraszam Cię [T.I]…
To co przed chwilą usłyszałam wydawało mi się niewiarygodne.
Jak on mógł? Przecież takie mieszanki mogą być śmiertelne dla człowieka. Czułam
w sobie złość, która buzowała mi w całym ciele, a na skórze miałam delikatne
wypieki.
-Czy ty sobie zdajesz sprawę co zrobiłeś?! Tak nie można
Louis!
-Teraz już wiem… ja to zrobiłem, bo chciałem spędzić z tobą
miło czas i rzeczywiście był bardzo miło, najlepszy dzień w moim życiu, [T.I]…
- złapał mnie za ręce, ale natychmiast je zabrałam. Byłam wściekła.
-Myślałam, że to był taki piękny zbieg okoliczności, a ty
wszystko zaplanowałeś… - łzy zaczęły mi się zbierać w oczach – okłamałeś mnie!
-Nie płacz proszę, przepraszam żałuję – również spłynęła mu
łza, która swobodnie spływała po jego policzku.
-Wiesz co gdzieś mam takiego faceta! Czy wy musicie być tacy
beznadziejni?! Zabrałeś mnie na koncert i bardzo Ci dziękuje, ale to co teraz
zrobiłeś jest wręcz karygodne. To, że go nienawidzisz i nie umiesz opanować
swojej zazdrości nie znaczy, że masz go truć dla mnie! To chore! A teraz
przepraszam chcę iść – chciałam go minąć, ale złapał mnie kurczowo za
nadgarstek.
-Louis puść mnie…
-Wybacz mi proszę – klęknął na kolana.
-Nie mam ochoty być teraz z tobą… daj mi spokój muszę mu
pomóc.
-[T.I], proszę! – stanął przede mną murem – nie rób tego.
-Tomlinson, bo zaraz stracę cierpliwość! Daj mi przejść!
-Nie…
-Sam tego chciałeś – uderzyłam go prosto w żołądek co
spowodowało jego szybki upadek. Serce mi się krajało, gdy wił się z bólu, ale
musiałam iść jak najszybciej do Thomsona. Biegnąc przez rozmaite ogrody pełnych
kwiatów, cały czas ocierałam słone łzy z moim policzków. Byłam teraz w wielkiej
rozpaczy, bo nie wiem, co będzie dalej ze mną i Louisem.
TomlinsonLover.
___________________________________________________________________
Siemka! Bardzo was przepraszam, że tak długo czekaliście na tą część, ale po prostu na komputerze mi się usunęła i musiałam ją napisać jeszcze raz ;/ A w ogóle to podoba się? Mam nadzieję, że będziecie chcieli kolejną :) Co do innych blogów nie martwicie się! Ja wszystkie czytam tylko po prostu nie komentuje, bo nie mam na razie czasu :< I znowu szkoła kochani... każdy nad tym ubolewa, ale nim się obejrzycie znów będą wakacje! ;) Także czekamy na opinię i dzięki za uwagę. Kath xx.
Nieeeee!
OdpowiedzUsuńIdiotka, ja bym mu wybaczyła :D
Dobra, świnia ze mnie, ale co tam... :3
Szkoła, całkiem całkiem. Idę do nowej gimbazy ^^ Będzie spoko, tyle, że skocili mnie już przy wejściu na aulę... ;_; No i pół godziny zmazywałam markery z twarzy :D
Świetny imagin, kiedy się mogę doczekać następnego?? *^*
Pozdro! :** // Ewa xx
biedny Louis XD :<
OdpowiedzUsuńczekam na kolejną część!
Nie rozdzielaj ich :(
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Zapraszam http://still-the-one-blog.blogspot.com/
Supcio.Czekam z niecierpliwością na następny.Zapraszam na http://ja-jestem-cudem.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietne! A szczególnie końcówka :*
OdpowiedzUsuńBiedny Lou :( szkoda mi go, no ale cóż...
Może w nn części okaże się, że jednak bd Oki, oby xx
Weny :*
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com
PER-FECT!!!!!! Zarąbiste :D
OdpowiedzUsuńczekam na następny!
Hahahhaaha...kocham Louisa w tym opowiadaniu.Tabletki na przeczyszczenie?!hahah...komiczne.
OdpowiedzUsuńJa bym tam się zaczeła śmiać ale najpierw też bym go walnęła tylko nie w brzuch no wiesz...klata!!!
Hihihi...strasznie mi się podobało.
Pozdrawiam Vicky :)
O boże o boże proszę o więcej!!!
OdpowiedzUsuńHej.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Versatile Blogger Award, zapraszam po więcej szczegółów na mojego bloga .♥
http://shadow-really-story.blogspot.com/p/the-versatile-blogger-award.html
hej directionerki ;) słuchajcie znalazłam film This is us o 1D do pobrania PO POLSKU ! jak go jeszcze nie widziałyście to koniecznie sobie ściągnijcie, jest świetny ;)plik jest mały bo to torrent, ale wszystko działa ;)
OdpowiedzUsuńburnshare. net/download/115343/TUwNDk0OD (usuń spację)