środa, 14 sierpnia 2013

# 51 Harry cz 2




                                                 Dedykacja dla jeniss10 :D

Zadzwoniłem po chłopaków. Cała czwórka przyjechała natychmiast. Pokazałem im anonim. Byli tak samo zaskoczeni jak ja. - Trzeba skontaktować się z policją, nie mogą pozostać bezkarni! –odezwał się Zayn.

 - Boję się, że coś się stanie Patrice… Czytałeś anonim… - odparłem przygnębiony. 
- Nie można ulegać szantażom! – zaprotestował Louis. – Musimy powiadomić policje.
 - Te bandziory na pewno mają oko na Harry’ego, kto wie, może nas też – zabrał głos Liam. 
- Więc trzeba to załatwić tak … w konspiracji – odezwał się Zayn. – Mam pewien pomysł – powiedział, wszyscy spojrzeliśmy na niego z ciekawością. – Mój wujek Ben jest policjantem w pobliskiej komendzie. Zróbmy tak… Ty Harry, wszystkie informacje przekazujesz nam, no wiesz… nowe anonimy itd.
 - Ale ciebie też mogą obserwować, chyba nie zamierzasz iść do wuja na komendę – przerwał mu Liam. 
- Oczywiście, że nie – zapewnił Zayn z błyskiem w oku – Wujek często do nas przychodzi. Wystarczy, ze wrócę do domu i zaproszę go do nas, tak po cywilnemu. Przedstawię mu całą sytuację, a on powiadomi swoich kolegów w pracy. I w ten sposób nikt się nie połapie, że współpracujemy z policją. - Zayn, to jest… genialne! – pochwalił Louis. 
- Może się udać – dodał Liam. 
- No, chłopaki macie rację – odezwał się Niall i tera wszyscy patrzyli na mnie z wyczekiwaniem. - Nie zaszkodzi spróbować – na twarzach chłopaków malowała się głęboka determinacja. Stało się jasne, że ta sprawa jest dla nich tak samo ważna jak dla mnie. Patrice była nie tylko moją bratnią duszą, ale też przyjaciółką chłopaków. Wszystkim nam na niej zależało. Postępowaliśmy zgodnie z planem. Przekazałem Zaynowi anonim, a on przekazał go wujowi Benowi, który zaniósł wiadomość na komendę. Policja szybko zajęła się tą sprawą. Niestety mimo wielkiego zaangażowania, nie udało się na razie ustalić gdzie jest Patrice. - Rozchmurz się, Harry – powiedział, klepiąc mnie po ramieniu Liam, gdy szliśmy koło studia – Robią co mogą, na pewno się znajdzie. 
 - Nie wiesz tego – odparłem smutno. Liam nadal próbował mnie podnieść na duchu, ale ja nie chciałem współpracować. Jak mógłbym się uśmiechać, kiedy nie wiem co się dzieje z Patrice. Gdy w końcu dotarliśmy do studia nagraniowego, w którym już do wszystkich dotarła wieść o porwaniu, poszliśmy prosto do szatni, trzeba było gdzieś zostawić te grube ciuchy. Podszedłem do swojej szafki, otworzyłem ją i… zobaczyłem jak wypada z niej taka sama biała kartka jak ostatnio. Kolejny anonim. Drżącymi rękoma podniosłem ją. - Liam! – zawołałem – Chodż tu!  
- O co chodzi? – zamilkł, gdy zobaczył co trzymam.
 - Przeczytaj – poleciłem, sam też to już przeczytałem. Wiadomość mówiła : „Przypominam o nie kontaktowaniu się z policją. Na razie nieźle ci wychodzi. Grzeczny chłopiec. Przynieś okup 12.10. o godzinie 22:00 do skrzyni, przy opuszczonej fabryce na Strawberry Drive. Nie spóźnij się.”  
- Udało nam się ich wyrolować – powiedział ściszonym głosem Liam. - Choć, pokarzmy to chłopakom. 
- Nie, teraz, ktoś, jeszcze zobaczy. Spotkamy się u mnie w domu, wieczorem. Poszliśmy, jakby nigdy nic, na górę do studia i wysłałem Louisowi, Zaynowi i Niallowi SMSy o spotkaniu u mnie, bo ich jeszcze nie było. Gdy już przyszli, ze względów na powodzenie planu, nie rozmawialiśmy ani o SMSach ani o anonimach. Udawaliśmy, że wszystko jest ok.
*** 
 Wieczorem, o 20:00 chłopaki stawili się w moim domu. Zaaferowani, zapomnieli o ściągnięciu tych wszystkich grubych kurtek. Ja też nie zwróciłem na to uwagi. - Pokarz tego anonima – powiedział Zayn. Gdy zaczął go czytać, przez jego ramie spoglądali na wiadomość Niall i Louis. - Najpierw do domu podrzucają te karteluszki, potem do studia, i gdzie jeszcze? – powiedział bardziej do siebie, niż do nas Louis.
 - To musi być osoba z naszego otoczenia – stwierdził Zayn. - Dlaczego tak myślisz? – spytałem. 
- Pomyśl – odparł, patrząc na nas znacząco spod uniesionej brwi. – Primo, byśmy zauważyli gdyby ktoś się za nami włóczył, a osoba z otoczenia może nas mieć na oku cały czas. Secundo, czy ktoś z ulicy wiedziałby, która szafka jest twoja? A poza tym jej drzwiczki, nie mają otworów, przez które ktoś mógłby wsunąć anonim. A kto zna nasze szyfry do szafek? Niektórzy z pracowników studia np. szef ochronny. Thercio, na filmach przeważnie porywaczem jest ktoś, po kim się najmniej tego spodziewamy np. ktoś z sąsiedztwa. 
- Właściwie to ma sens – przyznał Liam – Zayn, jesteś genialny! 
- No… też muszę ci to przyznać – powiedział Niall - Tylko się nie przyzwyczajaj. 
 - Harry, zabieram tą wiadomość. Przekażę wujkowi.
 - Jasne, bierz – powiedziałem marząc, żeby to wszystko się już skończyło. 
- Albo wiesz co? Pójdziesz ze mną. Spotkasz się z wujem osobiście. O i jeszcze jedno – powiedział, a my wszyscy spojrzeliśmy na niego z zaciekawieniem. – Bądźcie czujni. Ograniczmy kontakty z „osobami z naszego otoczenia” do minimum. 
*** 
Poszedłem razem z Zaynem do jego domu. Po powrocie, natychmiast zadzwonił do wuja. Ubrany jak cywil policjant, stawił się niemal od razu.  
- Co jest? Nowy anonim? – spytał zaaferowany. 
- Bingo – odparł krótko Zayn. 
- Dzień dobry, panie Malik – przywitałem się. 
- Ty, pewnie jesteś Harry? – spytał entuzjastycznie, a ja przytaknąłem skinieniem głowy. – Mów mi Ben. 
- Dobra – powiedziałem przybity. 
- To gdzie jest ten anonim? – spytał, zacierając pracowicie ręce. 
- Tu – powiedział Zayn, wyciągając liścik z kieszeni kurtki. Podał go Benowi do przeczytania. - Uuuu, akcja nabiera rozpędu. Mamy jeszcze 4 dni do przekazania okupu, czego oczywiście nie zrobimy – spojrzeliśmy na niego z wyczekiwaniem – Plan taki: ty Harry pójdziesz na miejsce spotkania z papierową torebka wypełnioną tak, żeby wyglądało, że są w niej pieniądze. My, tzn. ja z kumplami z pracy będziemy w pogotowiu. Od razu zgarniemy porywaczy, gdy przyjdą po kasę. 
- Ale przecież zorientują się widząc wokół radiowozy, no nie? – spytałem.  
- Wszyscy będą w zwyczajnych samochodach w ciemnych kolorach, żeby zlewały się z wszechogarniającą ciemnością. Oczywiście będą dodatkowo ukryte za krzakami – odparł spokojnie Ben. 
- Obiecaj mi, że będziecie ostrożni. Martwię boję się, że mogli coś zrobić Patrice – powiedziałem. 
- Nie martw się, młody. To nie jest pierwsza taka sprawa, którą się zajmujemy – zapewnił. – Odstawimy ci ją całą i zdrową. A teraz tak z innej beczki – popatrzyliśmy na niego zdziwieni – Zayn, przynieś mi wody, bo strasznie mnie suszy. Tak się kończą imprezy u Andy’ego i Kate. 
 - Taa, znam ten klimat – powiedział Zayn, ale widząc minę wuja, który mimo, że nie był dużo starszy od nas, mógł powiedzieć o wszystkim jego rodzicom, którzy byli przeciw imprezom z alkoholem z udziałem ich syna, dodał niemal natychmiast – Oczywiście tylko z filmów… 
- Taa, jasne… - powiedział Ben i po chwili wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Zdarzyło mi się to po raz pierwszy od zaginięcia Patrice. Niedługo potem wróciłem do domu. Szedłem samotnie po skąpanej w księżycowym blasku alei. Byłem sam na sam ze swoimi myślami. Czy naprawdę za kilka dni miałem znowu zobaczyć Patrice? Czy będziemy mogli żyć dalej szczęśliwie? W spokoju? Moje rozmyślanie przerwał znajomy głos za moimi plecami. Obróciłem się 
- Hej, Harry – przywitała się średniego wzrostu, szczupła blondynka o niebieskich oczach. - Co tu robisz o takiej porze? 
- Cześć, Cristal – powiedziałem z roztargnieniem – Mógłbym zapytać cię o to samo – na dźwięk tych słów dziewczyna uśmiechnęła się do mnie po części tajemniczo, a po części zalotnie. Wiedziałem, że się we mnie podkochuje, ale ja, nie robiąc jej nadziei, powiedziałem delikatnie, iż jesteśmy z Patrice szczęśliwi i nic nie zmusi nas do zerwania. 
- No wiesz, wyszłam z domu mając nadzieję, że spotkam jakiegoś przystojnego, brązowowłosego chłopaka, o oczach twojego koloru i twoim wzroście – powiedziała zarzucając mi ramiona na szyję – No, proszę i spotkałam – powiedziała próbując mnie pocałować, ale obróciłem głowę, starając się uwolnić z jej uścisku.
 - Cristal, ile razy mam ci powtarzać? Ja mam dziewczynę. Jest nam razem dobrze z Partice i nie zmienisz tego.  
- Rozejrzyj się – poleciła – nie ma jej tu, ale ja jestem. Ta twoja Patrice tylko cię hamowała. Była kulą u nogi – szepnęła mi do ucha.  
- Nawet tak nie mów! Już nie długo wróci – powiedziałem stanowczo.
 - A jeśli nie? Co jeśli porywacze ci jej nie oddadzą? Czy wtedy zwrócisz na mnie uwagę? – spytała zalotnie. 
- Patrice wróci. Cokolwiek się stanie i tak pozostaniesz nie w moim typie. Zrozum to – wyłożyłem jej to drukowanymi literami. Obróciłem się na pięcie i odszedłem. 
***
 Nadszedł dzień przekazania „okupu”. Bardzo się stresowałem. Cały dzień nie myślałem o niczym innym. Nie byłem w stanie cokolwiek robić. To dziś! Patrice w końcu do mnie wróci! – myślałem z nadzieją. Niestety zaraz w mojej głowie odezwał się mnie entuzjastyczny głos. A co jeśli jej nie będzie? Jeśli Cristal miała racje? – szeptał. Nie! – szybko odrzuciłem od siebie tę myśl. Wybiła 21:50, byłem w drodze. Chłopaki, Ben i pozostali policjanci już czekali, zaczajeni w krzakach. Gdy dotarłem na miejsce, nie rozglądałem się, aby nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Odnalazłem wspomnianą w anonimie skrzynkę i włożyłem do niej pieniądze. Odeszłam kawałek dalej i również schowałem się za krzakami. Nikt się nie pojawił. Spojrzałem na zegarek, była 22:05. Porywacze powinni zaraz się pojawić. Czekałem jeszcze chwilę, aż w końcu dostrzegłem w ciemności jakiś ruch. Zarys dwóch postaci. Gliny też to zauważyli. Natychmiast ich otoczyli. Jeden z porywaczy próbował uciec, ale na marne. Drugi wyciągnęła pistolet. - Stać bo strzelę! – zawołał. 5 policjantów również wymierzyło w nich swoje "zabawki",  a bandzior zrozumiał, że jest na przegranej pozycji.
 - Rzuć broń!- rozkazał Ben. Zamaskowany mężczyzna stawiał opór, ale gdy pan Malik powtórzył żądanie, porywacz upuścił pistolet. – Zakuć ich! – i kilu policjantów założyło im kajdanki. Teraz zupełnie bezbronnym bandziorom, Ben zdjął maski. Mężczyzny nie rozpoznałem, ale dziewczynę… - Cristal?! – zawołał zszokowany Liam - Jak mogłaś?
 - Jesteś podła – stwierdziłem. 
- To wszystko dla ciebie, Harry! Kiedy zrozumiesz, że jesteśmy sobie pisani? – powiedziała rozpaczliwie. 
- Tobie, na tą chwilę, pisany jest tylko proces – stwierdził Ben, a Cristal zmroziła go wzrokiem. 
- Gdzie Patrice? – spytałem, czując jak wzbiera we mnie wściekłość. 
- Nie potrzebujesz jej. Masz mnie – powiedziała błagalnie. 
- Mów! – warknąłem – Mów! Gdzie jest Patrice?! - U mojego kuzyna – skinęła głową na chłopaka.
 - Zwariowałaś? – spytał rozwścieczony – Najpierw prosisz mnie o pomoc, a teraz wkopujesz?! Od razu poślij mnie za kraty! – warkną. 
 - Bez obawy. Niewątpliwie wkrótce tam trafisz – rzucił Zayn.
 - Brawo, młody – pochwalił Ben – Jak już skończysz te wygłupy ze śpiewaniem, to mogę załatwić ci pracę w komendzie. 
- Dzięki, ale nie skorzystam – odparł Zayn. 
- Czekajcie… - zaczął Louis, a wszyscy spojrzeliśmy na niego wyczekująco – Ja go znam! To… - przerwał, próbując przypomnieć sobie nazwisko – On nazywa się James Smith - Avery. Chodziliśmy razem na… - urwał znowu próbując coś sobie przypomnieć – na Biologię w Liceum. 
- Dwa nazwiska? Serio? Co ty jesteś kobieta po ślubie? – spytał z rozbawieniem Ben, czasem brakowało mu ogłady – Słuchaj, chłopie. Prowadź nas do Patrice. – rozkazał, próbując zdusić w sobie śmiech. Ben zapakował skutego Smith – Avery’ego do samochodu i pojechaliśmy zgodnie z instrukcjami przestraszonego porywacza. - Teraz, niech pan skręci w lewo… Z Evans Road wjedź pan w Lavnder Drive i tam trzeba skręcić w prawo… Prosto, aż do rogu Bennett Street i Canberra Drive… To tu. Wysiedliśmy z auta. - Idziesz przodem, Smith – Avery – rozkazał Ben. James zaprowadził nas do starej, będącej w ruinie kamienicy, w której mieszkał. Weszliśmy po schodach. Na środku pokoju, na krześle siedziała związana, z zatkanymi ustami, nie spokojna, przestraszona dziewczyna. Patrice. Była cała i zdrowa. 
- Patrice! – zawołałem i podbiegłem do niej, rozwiązując tkaninę, która zasłaniała jej usta. 
 - Harry! Tak się bałam – zaszlochała. 
- Już dobrze, jesteś bezpieczna – uspokajałem ją, próbując rozwiać linę, którą była związana. – Ben! Potrzebuję czegoś ostrego! Tego się nie da rozsupłać! 
- Mam scyzoryk – powiedział, podając mi go. Przeciąłem sznur. Patrice była wolna. ciągle szlochając, zarzuciła mi ręce na szyję. - Tak się bałam – wyjąkała, płacząc mi w koszulę. 
 - Wiem – przytuliłem ją mocniej – Kocham cię. Tak się martwiłem. 
- Ja ciebie też – załkała, objąłem ją mocniej.

                                                                                         mrs Payne
______________________________________________________________________

Cześć! Jak wam się podobało zakończenie?  Liczę na pokaźną sumkę komentarzy xd Zapraszam również na http://kronikizakrecenia.blogspot.com/ , dodałam już kolejny, 11 rozdziała i mam nadzieję, że on i to opowiadanie bardzo wam się spodobają ;

9 komentarzy:

  1. Super imagin. Bardzo fajne zakończenie. Zapraszam do mnie ja-jestem-cudem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoczko imagin. Kiedy będzie druga część o Lou? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo kochanie :) Możliwe, że za 2 dni, a może nawet i szybciej :)

      Usuń
    2. Okej. Dziękuję. Już nie mogę się doczekać! ^^

      Usuń
  3. Jak zwykle - nic dodać, nic ująć. Po prostu boskie!

    Po tym, jak ta Cristal się przystawiała do Harry'ego zaczęłam coś podejrzewać... i miałam rację :D

    MEDIUM *O*

    I, jak zwykle, zapraszam do mnie! :3

    http://believe-in-1d-imaginy.blogspot.com/

    Pozdro <3 // Ettie.

    OdpowiedzUsuń
  4. ale fajny *.*
    zapraszam: zycie-mym-imaginem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Bardzo mi się podoba :D
    Zapraszam http://still-the-one-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. No wiesz ty co?!
    Zawsze stawiasz mnie w podbramkowej sytuacji i po raz już chyba setny mam napisać jaki to wielki masz talent i jaki ten imagin jest genialny! :p
    Mimo wszystko koooocham tego bloga xd
    Czekam na nexta!

    my-world-and-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski! <3
    Dziękuję za dedykacje! :D Jesteś wspaniała!

    OdpowiedzUsuń