Z dedykacją dla: Vicky Horan :*
(proszę przeczytać notkę na końcu imagina)
*perspektywa Nialla*
Siedziałem roztrzęsiony na niskiej ławeczce i czekałem na jakiekolwiek informacje od
lekarzy. Byłem tak zdenerwowany i zestresowany, że ręce mimowolnie trzęsły się
i nerwobóle w sercu również dawały po sobie znaki. Koło mnie siedział Zayn, a
po drugiej stronie Harry. Obaj starali się mnie uspokajać i udobruchać, lecz
ich starania szły na marne, bo nie mogłem przestać myśleć o tym całym strasznym
wydarzeniu. I zastanawiało mnie jedno: czemu nie było tego Barneya w aucie?
Najwidoczniej zdążył się wydostać, a [T.I] ratować to już nie łaska. Nagle do
rejestracji pacjentów podszedł jakiś przerośnięty facet w czarnej skórzanej
kurtce. Był dla mnie bardzo podejrzany więc zacząłem przysłuchiwać się
rozmowie.
-Dobry wieczór, czy jest tutaj [T.I] [T.N]?
-Owszem jest na razie pod pilną opieką lekarzy. Pan jest jej
bliską osobą?
-Tak jestem jej chłopakiem. Barney Hoofney.
To imię zadziałało na mnie niczym czerwona płachta na byka.
Natychmiast rzuciłem się w stronę tego kolesia i przywarłem go do ściany z
całej siły. W tym momencie byłem niesamowicie wkurzony i na chwilę zapomniałem
o [T.I]. Teraz musiałem się z nim rozprawić.
-Ty… to wszystko twoja wina! Przez ciebie [T.I] teraz walczy
o życie, a to ty powinieneś tam leżeć zamiast niej! – przywaliłem mu dość mocno
w podbrzusze na co ten się skulił i syczał z bólu. Chciałem mu jeszcze
przyłożyć ale Zayn z Harrym powstrzymali mnie.
-Zostawcie mnie!
-Stary spokojnie – powiedział zszokowany Zayn.
-Niall nie ma sensu bić się z palantem – rzekł Harry
wpatrując się w Hoofneya z pogardą.
-Ale to on ją prawie zabił… nie daruje! – wyrwałem się z
uścisku chłopaków i już miałem zadać kolejny cios mojemu wrogowi gdy przede mną
z niewiadomo skąd wyskoczył Louis.
-Wystarczy – usłyszałem jego spokojny, ale stanowczy ton
Tomlinsona. Tym razem posłuchałem już przyjaciela i podszedłem do pielęgniarki,
która siedziała za białawym blatem pisząc coś w zeszycie.
-Proszę nie wpuszczać tego człowieka do [T.I] [T.N] –
wskazałem na mięśniaka – ma zakaz zbliżania się do niej i niech ja go tylko
zobaczę przy niej to obiecuje, że pozwę ten wasz szpital – rzekłem wszystko na
jednym wydechu i kątem oka spostrzegłem lekarza i 2 pielęgniarki, które
prowadziły szpitalne łóżko z moją księżniczką. Szybko podbiegłem do doktora.
-Panie doktorze i co z nią? – spytałem zatroskany.
-Na razie stan jest stabilny, ale jest bardzo wyczerpana i
niewiadomo kiedy się wybudzi.
-Co ma pan na myśli ‘’wybudzi’’?
-Jest w śpiączce…trzeba na razie czekać, a teraz przepraszam
czekają inni pacjenci – powiedział mijając mnie. Poczułem ulgę chociaż by
dlatego, że ją uratowali, że żyje, ale znów mnie smutek ogarnął bo być może się
już nigdy nie wybudzi. Podszedłem znowu do Barneya.
-Jeśli się nie wybudzi obiecuje Ci, że zrobię wszystko byś
cierpiał i gnił w więzieniu – wysyczałem przez zęby i usiadłem znowu na niskiej
ławeczce czekając cierpliwie na zobaczenie się z [T.I].
*2 tygodnie później*
Nadzieja mnie do tej pory nie opuściła. Przychodziłem
codziennie do mojej dziewczyny z myślą, że zobaczę ją uśmiechniętą i wesołą.
Pogładziłem jej delikatnie policzek i poprawiłem opadający kosmyk opadający na
jej czoło. Lubiłem do niej mówić i opowiadać każdy mój spędzony dzień z
chłopakami. Ja wiem, że ona to słyszy i w duchu śmieje się z moich opowiadań,
ale tak bardzo bym chciał ujrzeć ciepłą barwę jej oczu. Strasznie mi brakowało
[T.I] i z każdym dniem było coraz gorzej choć nadzieja mnie nie opuściła… w
końcu jest matką głupich. Poczułem wibracje w telefonie więc wyjąłem go z
kieszeni jeansów i odebrałem, bo dzwonił dyrektor wytwórni. Rozmawiałem z nim
może z 15 minut, wpartując się w okno gdy nagle poczułem czyjś dotyk na mojej
ręce. Wzdrygnąłem się i własnym oczom nie mogłem uwierzyć – uśmiechnięta [T.I]
trzymała mnie delikatnie za rękę. Myślałem, że zaraz się ze sikam ze szczęścia.
-Przepraszam, ale muszę kończyć. Zadzwonię do pana później –
mówiłem cały czas patrząc się na nią z bananem na twarzy i rozłączyłem się.
-Niall – powiedziała unosząc jeden z kącików ust.
-Nie wierze – łzy cisnęły mi się do oczu – myślałem, że
straciłem Cię już na zawsze – wtuliłem się w jej brzuch płacząc ze szczęścia.
-Ale co się stało? Dlaczego płaczesz? – pytała nie wiedząc o
co chodzi.
-Byłaś w śpiączce przez 2 tygodnie, 3 dni i 5 godzin –
uśmiechnąłem się nieśmiało.
-Oj Horan – chciała przejść z pozycji leżącej na siedzącą i
przytulić mnie lecz zaraz złapała się za głowę i powrotem upadła na łóżko.
-Spokojnie nadrobimy stracony czas – pocałowałem ją
delikatnie w czoło.
*miesiąc później*
-Niall przestań! – krzyczała wyrywając się z mojego uścisku.
Nienawidziła łaskotek.
-Przestanę jak dasz mi gryza –wymruczałem patrząc to na nią
to na batonik.
-U Ciebie gryz to cały baton – spojrzała na mnie z pod
uniesionej brwi – patrz i płacz – wsadziła kawałek walfa do buzi i z chytrym uśmieszkiem żuła łakoć.
-O nieee… -
podniosłem ją i zarzuciłem na ramię.
-Horan jesteśmy w parku! To miejsce publiczne! – śmiała się.
-A przeprosisz?
-Tak – powiedziała poddając się. Postawiłem dziewczynę na
ziemie i wskazałem palcem na usta.
-Pff żartowałam ha! – skrzyżowała ręce. Dopiero teraz
spostrzegłem niedaleko Barneya patrzącego na nas z zimną krwią. Postanowiłem
jeszcze bardziej zagrać mu na nerwach.
-Wiesz co… kocham Cię – zbliżyłem się do [T.I] i obdarowałem
ją namiętnym pocałunkiem. Otworzyłem jedno oko by spojrzeć na tego wyrzutka.
Wkurzony poszedł gdzieś…nie obchodziło mnie gdzie.
-A to za co? – spytała zdziwiona wieszając ręce na mojej
szyi.
-Za to, że po prostu jesteś tu ze mną – przyciągnąłem ją do
siebie – idziemy coś zjeść?
-Oczywiście Horan – wywróciła artystycznie oczami i
skierowaliśmy się do mojej ulubionej restauracji Nando’s.
[...]
nadzieja istnieje zawsze, do ostatniej chwili. Dlatego właśnie
jest nadzieją. Nie możemy jej zobaczyć, ale ona jest dostatecznie
blisko naszych twarzy, byśmy poczuli powiew poruszonego powietrza.
Jest zawsze tuż obok
i niekiedy udaje się nam ją schwytać i przytrzymać
na tyle długo, by wygnała z nas piekło.
TomlinsonLover
_________________________________________________________________
Hejka tu Kath :* Słuchajcie, na razie moich imaginów na blogu być może nie będzie, ponieważ wyjeżdżam na południe Polski. Jeśli rodzice pozwolą mi wziąźć komputer będę śmiało wstawiała dla was imaginy wieczorkiem :) Blogiem Zaopiekuje się nasza wspaniała Hope, która ma dla was nowego Zayna. A właśnie i co z tym imaginem? Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu i się spodobał :) Pozdrawiam naszą jedną z najbardziej aktywnych czytelniczek czyli Vicky Horan :* I was wszystkich też! Kocham was i do zobaczenia wkrótce :*
O dziękuję za nominację i a nazwanie mnie "najbardziej aktywnym czytelnikiem".
OdpowiedzUsuńDziękuję wam.Kocham was <333
Imagin jest super i szkoda,że to koniec :(
Zapraszam do mnei na nowy rozdział :)
http://he-is-just-a-friend.blogspot.nl/2013/08/18.html
Podrawiam Vicky ;**
Imagin wspaniały!!!Bardzo mi się podobał tylko szkoda, że ostatni.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie jest już 6 rozdział.
ja-jestem-cudem.blogspot.com
Cudny rozdział :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to koniec:(
Czekam na kolejne opowiadania :)
Życzę weny :*
Zapraszam http://still-the-one-blog.blogspot.com/
[SPAM]
OdpowiedzUsuńZapraszam na opowiadanie o Zaynie ;)
Podczas każdego tańca, któremu oddajemy się z radością, umysł traci swoją zdolność kontroli, a ciałem zaczyna kierować serce . Taniec jako dziedzina sztuki daje możliwości tworzenia, jako element życia pozwala się zatracić . Te energiczne zmysłowe zajęcie zawładnęło ciałem nastolatki Grace Evans. Nawet jeśli nie jest od razu wzajemna, miłość zdoła przetrwać jedynie wtedy, jeśli istnieje iskierka nadziei - bodaj najmniejsza - że zdobędziemy z czasem ukochaną osobę. A reszta jest czystą fantazją. Na jednych zajęciach poznaję osobę której się boi a zarówno zaczyna coś czuć ale czy na pewno ? Nikt tego pewień nie jest oprócz zagubionej dziewczyny ...
http://in-the-place-there-is-no-happiness.blogspot.com/
szkoda, że wyjeżdżasz...
OdpowiedzUsuńten jest świetny!
weny życzę! <3
zapraszam również do mnie:
http://takemetodifferentworld.blogspot.com/
http://one69direction69.blogspot.com/
ŚWIETNY!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że wyjeżdżasz :( czekam na kolejny imagin. :)
ps. kocham waszego bloga :)
KOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAM
OdpowiedzUsuńFAAAANTASTYCZNY IMAGIN <3
Kurde, coraz częściej mnie ponosi... I to wszystko przez was! <3
I tak was kocham.... <3333