niedziela, 14 lipca 2013

# 37.Louis cz.3



Z dedykacją dla: Ettie


Obudziły mnie poranne promienie słoneczne przedostające się przez szparkę w rolecie. Z grymasem na twarzy przetarłam oczy i głośno westchnęłam. Nałożyłam swoje zielone kapcie w różowe kwiatki i wolnym krokiem skierowałam się do mojej świątyni czyli łazienki. Kiedy spojrzałam w lustro przypomniałam sobie co się wczoraj stało: cudowny wieczór, śmierć Daniela, zerwanie kontaktów z Louisem. To ostatnio sprawiało u mnie ogromny smutek i porażkę. Przecież nie można mieć wszystkiego prawda? Może akurat ja jeszcze nie zasługuje na takie uczucie jak miłość. A może to była jedna wielka pomyłka? Nie chcą już o nim myśleć postanowiłam się przejść do Claudii, gdyż wczoraj u niej nie byłam bo po prostu nie miałam w siły. Nie tracąc czasu ubrałam się w zwiewną czerwoną sukienkę, czarne baleriny i rzecz jasna dodatki. Nigdy bym nie pomyślała, że się tak kiedykolwiek ubiorę… zawsze wolałam zwykłe rurki i przetarty t-shirt. A dziś? Dziś jest nowa [T.I], która musi zapomnieć o przystojnym brunecie, choć to łatwe nie będzie, ale w końcu życie polega na dotarciu do celu czyż nie?
-Bardzo panu dziękuje – powiedziałam do starego ogrodnika, mojego sąsiada.
-Dla takiej pięknej dziewczyny, a raczej już kobiety – puścił do mnie oczko – czerwone róże zawsze się znajdą.
 I teraz pewnie zastanawiacie się czemu kupiłam czerwone róże. Po prostu lubiłam je i jednocześnie chciałam Claudii zrobić niespodziankę.
Posłałam ogrodnikowi promienny uśmiech i skierowałam się w stronę skrzyżowania. Nie powiem trochę trzeba było czekać na zielone światło. Nagle przez pasy przejścia dla pieszych przejechało czarne BMW, a w nim…Louis we własnej osobie. Spojrzał na mnie i nie zauważając samochodu jadącego naprzeciwko zderzył się z białym fiatem. Kwiaty z szelestem upadły na szarawy chodnik, łzy zaczęły lecieć strumieniami, usta otworzyły się, moje oczy były szeroko otwarte. Nic nie mogłam powiedzieć, momentalnie zrobiło mi się słabo. Chciałam najbardziej na świecie by to był tylko zły sen, by ktoś mnie z niego wybudził lecz to były tylko moje cholerne zachcianki. Musiałam jak najszybciej pomóc Louisowi, nie było czasu.
-Louis! – krzyknęłam biegnąc do potłuczonego samochodu. Otworzyłam porysowane drzwi mercedesa i z wielkim trudem wyciągnęłam go z samochodu.
-Louis słyszysz mnie? – szepnęłam gładząc chłopaka po włosach i pokrwawionym czole – Niech ktoś  wezwie pomoc!!
-Już dzwonie – powiedziała jakaś kobieta.
-Proszę Cię Lou powiedz coś! Błagam… - zaczęłam płakać jak małe dziecko nad zepsutą zabawką. Chłopak miał zamknięte oczy i lekko rozchylone wargi. Cały czas mówiłam do niego, przytulałam, całowałam. Nagle otworzył delikatnie powieki, a jego źrenice na mój widok powiększyły się.
-Jesteś aniołem? – spytał ledwo oddychając.
-Louis… - przerwałam z nadmiaru emocji.
-Nie płacz, anioły nie powinny płakać. Jesteś piękna… tak samo piękna jak [T.I] – wypowiadając moje imię uśmiechnął się słabo po czym znów stracił kontakt z rzeczywistością. Chwilę po tym usłyszałam dźwięk karetki i zabrali poszkodowanych do ambulansu.

[Oczami Louis’a]
Otworzyłem leniwie oczy i ujrzałem biały sufit, który aż dawał po oczach. Ból przeszywał całe moje ciało sprawiając u mnie niewyraźny grymas. Na moim ramieniu poczułem nieciężki ciężar, który okazał się głową…[T.I]! Wtulona we mnie spokojnie i smacznie sobie spała. Na jej widok serce mi momentalnie przyśpieszyło, ból gdzieś zniknął, najważniejsze, że jest tu moja [T.I]. Objąłem ją delikatnie ramieniem i przyciągnąłem jeszcze bardziej do siebie, co wybudziło ją ze snu. Odwróciła gwałtownie głowę w moją stronę i uśmiechnęła się do mnie jak jeszcze nigdy. Gładziła swoimi malutkimi palcami moje kości policzkowe co wywołało u mnie przyjemny dreszcz.
-Tak się martwiłam – jedna łza spłynęła po jej policzku.
-Tak bardzo mi przykro… - powiedziałem łamiącym się głosem – przepraszam my… znaczy ja nie chciałem tego…
-Ciii Louis już w porządku nie denerwuj się – spojrzała z obawą na respirator.
-Nie mam prawa już żyć, nie chcę żyć rozumiesz? To nie ma sensu kiedy ktoś kogo kocham żywi do mnie nienawiść – zerknąłem na [T.I] spod łzawiących oczu – nie chcę…
-Lou… ja cię kocham… nawet bardzo – zbliżyła się do mnie jeszcze bardziej i delikatnie musnęła moje usta. Byłem w szoku, bo jeszcze wczoraj nie chciała się do mnie zbliżać. Czyli jednak mnie kocha? Jeśli to sen nie budźcie mnie z niego.
-Naprawdę? – spytałem niedowierzając.
Kiwnęła twierdząco głową mierząc przy tym każdy centymetr mojej twarzy.
-Też Cię kocham, tylko, że o wiele mocniej – uśmiechnąłem się cwaniacko.
-Chciałbyś –zaśmiała się cicho.
-Właściwie… gdzie ja jestem? – spytałem zainteresowany. Dopiero teraz coś zaczęło mi się nie zgadzać.
-Miałeś wypadek samochodowy – rzekła ze smutkiem.
-Aha… - wymruczałem niewyraźnie – ale jak to się stało? Bo ja totalnie nic nie pamiętam.
-Jechałeś przez jezdnię i wtedy… - przerwała nabierając powietrze – zobaczyłeś mnie i nie zauważyłeś samochodu, który jechał w odwrotnym kierunku i zderzyliście się – schowała twarz w dłonie  - to wszystko moja wina.
-Nawet tak nie mów. To przez moje gapiostwo – posłałem jej niewinny uśmiech – wcale się nie dziwie, że się zagapiłem bo jesteś piękną kobietą… kto by się nie zagapił? – otarłem jej łzę.
-Cieszę się, że nic Ci się poważnego nie stało – ujęła delikatnie moją dłoń – już myślałam, że się nie wybudzisz. Cztery dni na ciebie czekałam.
-Już jestem i zawsze będę przy tobie – powiedziałem ściskając nieco mocniej nasze splecione dłonie.
[Oczami (T.I)]
Choć minęły już dwa tygodnie od wypadku Louis robił niesamowite postępy w trzymaniu równowagi i przede wszystkim w chodzeniu. Praktycznie codziennie go odwiedzałam i opiekowałam się nim jak jego własna matka. Przynosiłam ubrania, jedzenie itd. Dziś nadszedł dzień wypisu Louisa ze szpitala więc szybko ubierając się w pierwsze lepsze dresy wybiegłam z domu i chwilę potem znalazłam się pod budynkiem. Przeszłam przez liczne korytarze, gabinety lekarskie i weszłam do sali gdzie leżał mój Tommo. To co zobaczyłam wywołało u mnie radość i ulgę. Na środku pomieszczenia stał Louis ze swoim bagażem. Wyglądał dokładnie tak samo jak na naszym pierwszym spotkaniu: czarne skinny, biała koszulka i czarna skórzana kurtka. Włosy były jak zwykle perfekcyjnie ułożone i rzecz jasna nie zabrakło przenikliwego i pewnego siebie spojrzenia.
-Witam moją królewnę – usłyszałam i objął mnie w talii.
-Taa… królewnę w szarym dresie – prychnęłam śmiechem.
-Dla mnie zawszę będziesz moją królewną!
-Dobra nie słódź już tak – posłałam mu kuksańca w brzuch.
-Ach kobiety – podniósł mnie i obrócił wokół własnej osi – czy wy nigdy nie przestaniecie się czepiać?
-Ok to w takim razie odchodzę – udałam obrażoną.
-Dobre sobie – pocałował mnie namiętnie – chodźmy stąd – pociągnął mnie za rękę i skierowaliśmy się w stronę drzwi wyjściowych. Drogę przerwał nam komendant policji.
-Louis Tomlinson? – spytał.
-Tak, o co chodzi?
-Zostaje pan zatrzymany za zdemolowanie domu państwa Forbes i za grupowe zabójstwo Daniela Twista – powiedział i zakuł Louisa w kajdanki.
-Co…? Nie możecie!! – krzyczałam jak opętana.
-Właśnie, że możemy – odszczekał się przygruby policjant.
-[T.I]! Obiecaj mi tylko jedno, że nie zrobisz niczego głupiego – powiedział stanowczym głosem.
-Ja…
-Proszę obiecaj…
-Obiecuję – powiedziałam drżącym głosem.
-Nie martw się będzie dobrze.
-Nie będzie dobrze! Oni mi Ciebie zabierają – przytuliłam się do chłopaka najmocniej jak potrafiłam.
-Koniec tych pogaduszek – powiedział chudszy policjant po czym szarpnął Louisa w stronę wyjścia.
-Louis! – krzyknęłam zrozpaczona.
Obejrzał się za mną z błagalnym spojrzeniem po czym wyszedł z bandą policjantów ze szpitala. W tym momencie poczułam pustkę w sercu… w końcu zabrano mi jego cząstkę.
TomlinsonLover.
______________________________________________________
Witam :) I jak się podoba ta część? Mam nadzieję, że jest w miarę możliwości i choć trochę was zaciekawił wątek :) Jeśli będą liczne komentarze to dodam następną część :) Pzdr. Kath xx.

8 komentarzy:

  1. piękny !!!!! masz talent \Wiktoria ;33

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny...było tak piękniea tu dup!Policja !
    czekam na nn bo mam nadzieję,ż ebędzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha miałam takie przeczucia co do policji zjawiającej się w szpitalu.. :D
    Genialny imagin jak zawsze i już nie mogę się doczekać kolejnej części *-*

    my-world-and-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. A już tak dobrze szło.
    Jestem ciekawa co będzie dalej...
    Nie mogę się doczekać nexta.
    Kocham xxoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże jakie to jest cudowne! Kocham tego imagina! I Lou taki bad boy <333 zawsze sie musi wszystko spieprzyc :c czekam na nexta!!!! :****
    P.S. Masz juz jakiegos chetnego na dedykacje na nexta, bo jak niego ja bardzo bardzo chetnie :D /Charsi

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha No nie moge! Kolejnny zajebisty imagin ♥
    Jestem ciekawa jak ty to Robisz.
    Zajebiście piszesz ;>
    Pozdrawiam Bella

    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. O mój Bosz ;0
    Haha myśl, że zabiera policja... *-*
    Wow, mój mózg pracuje ;)
    Imagin naprawdę udany!
    Czekam na nexta :**

    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej :3
    Chętnie zaobserwowałam Twojego bloga, dlatego też proszę o rewanż :)

    http://shadow-really-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń